wpis przeniesiony 4.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Wczoraj. Po zajęciach. Wsiadłam w Bawarkę. Maszyna grająca. Na smyki ustawiona. Ruszyłam.
„Coś” uderzyło mnie w krawędź świadomości, gdy jechałam po jednej z niedzielnie wyludnionych ulic. Dotarło do mnie, że ta konkretna Bawarka wypełniona konkretnymi, precyzyjnie odmierzanymi nutami i rytmem mojego bijącego serca… minie. Przyjdzie dzień, że nie będzie ani Bawarki, ani utworu, ani mnie. Może nawet nie będzie ulicy.
Powinnam poczuć smutek z powodu oczywistej nieuchronności?
Poczułam bezcenną wartość fizycznie istniejącej Chwili. Nieoczywistość Jej istnienia…
…wyrażoną tym, że została mi podarowana właśnie wtedy. I teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz