niedziela, marca 27, 2016

(1738+3). Wielka książka na Wielkanoc (III)

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ta Książka kontaktuje z powołaniem, które niekoniecznie musi być związane z religią. Jak świadczą życia wielu wypowiadających się Kobiet, powołanie to nie szybka ścieżka do sukcesu, to ciężka praca, zaangażowanie i kucie w społecznych skamielinach myślowych bez gwarancji bajkowego zakończenia. Jest konkretna robota do zrobienia — dla nas, dla innych, dla kolejnych ludzkich pokoleń — by przeciwdziałać istniejącej wokół nas ilości niekoniecznego cierpienia. Jest robota do zrobienia — dla mnie, dla ciebie już dziś. Ta książka rozpala ogień i pozostawia ze znakiem zapytania: co karmi moją duszę? na co chcę mieć wpływ? Wielkanoc jest dobrym czasem dla tych pytań, by nie pozostały bez odpowiedzi.

Można pozostać na idealistycznym poziomie fantazji o kobiecej receptywności i otwartości na życie albo rozmawiać o ciele takim, jakim go doświadczają kobiety.

*

Teoria gender uczy też, że musimy być podejrzliwi wobec własnych wyobrażeń o tym, co znaczy być mężczyzną i kobietą, oraz wobec ról, jakie na tej podstawie zadało nam społeczeństwo i Kościół. W tym sensie krytyczne spojrzenie na tradycję oraz praktykę społeczną i kościelną może być wyzwalające. „Jakim prawem współczująca miłość, szacunek czy opiekuńczość mają być uznawane za cechy kobiece, a nie po prostu ludzkie?” — pyta Elizabeth Johnson. „Dlaczego siła, władza, racjonalność mają przynależeć bardziej do mężczyzn niż do ludzi, włączając w to kobiety?

*

Geniusz i tajemnica kobiety, jej piękno, intuicyjność i relacyjność oraz komplementarność płci. Bardzo to pięknie brzmi, ale czy odpowiada rzeczywistości? Geniuszu kobiety i komplementarności nie oszczędzają katolickie feministki. Wiele tuszu zużyto już na druk ich krytycznych opinii. Nie tak dawno amerykańska zakonnica, siostra Sandra Schneiders, oburzała się, kiedy na watykańskiej konferencji prasowej „tańczono” wokół tych terminów. „Najwyższy czas przyjąć do wiadomości, że słowa te, i inne należące do tej samej grupy językowej, są kodem oddającym teorię i program seksualnego apartheidu i kobiecego poddaństwa w Kościele — pisała w „National Catholic Reporter”.

*

Zamiast więc rozwijać poetycko stereotypy, moglibyśmy budować partnerską antropologię, która wzbogaci obraz i mężczyzn, i kobiet. A może kobiety opowiedziałyby o sobie same?

*

Prokreacjonizm krytykowany przez Gudorf skupia się na samym akcie seksualnym i jego potencjalne biologicznym, a nie na godności i dobru uczestników. Amerykańska teolożka nazywa moralnym minimalizmem sytuację, w której cnotą seksualną jest unikanie aktów zamiast skupiania się na konstruowaniu relacji seksualnych, które są sprawiedliwe i dają poczucie bycia kochanym, dzięki czemu wspierają osobisty i społeczny rozwój człowieka. Przypomina też o problemie przemocy seksualnej, wspominanym w tekstach i kazaniach dużo rzadziej niż kwestia antykoncepcji.

*

Katolicy pytają, jak mogę być [Tina Beattie] feministką. Feministki pytają, jak mogę być katoliczką”. „I co odpowiadasz?” — dopytuję. „Ale są przecież katolickie feministki” — tłumaczy. „Może w Polsce jeszcze nie tak wiele. W jakimś sensie chciałabym obnażyć antyintelektualizm świeckiego feminizmu, który odmawia brania religii na poważnie. Wiele inteligentnych kobiet na całym świecie łączy feminizm ze swoją religijną wiarą. Kiedy świecki feminizm odmawia dostrzeżenia tego, też jest winny nietolerancji. Jest niemal lustrzanym odbiciem watykańskiego języka wykluczenia i kontroli”.

Zuzanna Radzik, Kościół kobiet,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz