wpis przeniesiony 19.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Z kronikarskiego obowiązku, bo najprawdopodobniej za rok ten m i l o w y drzewny krok będzie tylko wspomnieniem, epizodem, historyjką wzbudzającą uśmiech na ustach.
Wczoraj. Siódmy dzień siódmego tygodnia. Nikomu nic nie mówiąc. Z muszli klozetowej na szafkę. Z szafki na umywalkę. Z umywalki po przekątnej na pralkę. Na pralce usiadłam. Nogi w brodzik. I w górę! Skrzydełka prysznica zasunęłam. Woda. Odkręcona! Łzy wzruszenia jak grochy lały się długo! 49. dnia peregrynacji bez kopytka po raz pierwszy prysznicowałam się. Przyleciał Sadownik w wersji zdziwiono-przestraszonej. Na łzach przyłapał, ale je rozumiał jak mało kiedy. Byłam w niebie!
W ilu niebach dziś już byłaś?
W ilu niebach dziś będziesz?
Pozwolić sobie zobaczyć niebo w prozie życia.
To sztuka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz