środa, sierpnia 29, 2018

2993. Doczekana

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Czekałam na nią od połowy lipca. Ukazała się dokładnie tydzień temu, ale ja byłam zawalona książkami. Wczoraj zaczęłam, powolutku, nie śpiesząc się. Delektowałam się, dałam się porwać siedmiu historiom. Gavalda! To już nie tylko nazwisko, ale również znak jakości, gwarancja zachwytu, uniesienia, zatrzymania, zadumy nad człowieczeństwem. Tytuł — niebywale adekwatny w przypadku każdej z opowieści. Miodzio!

Wszyscy wiemy, że szczęście nie istnieje i że trzeba sobie jakoś radzić, żeby toczyć szczęśliwe życie bez niego, ale w twoim przypadku… To, co robisz, to normalnie jakiś sabotaż.

*

[…] porzuć te przeterminowane wartości, Mathilde. Zdezerteruj. Wyprzęgnij się. Zrzuć mundur i zdaj broń. Zmywaj się i nie oglądaj za siebie. Zasługujesz na coś więcej niż takie życie.

*

     — Gdybym wiedziała, że będę go kochać tak mocno — dodałam, po zgaszeniu lampki — to kochałabym go jeszcze bardziej.

*

Dwa razy próbował się zabić, a potem ostatecznie ożenił się ponownie. Mówi, że efekt jest prawie ten sam, tylko że małżeństwo jest bardziej upierdliwe.

*

Dzięki mojemu psu przestałem tak zaciskać szczęki i odzyskałem przyjemność z jazdy. Przerwy na siku mają swoje zalety – odkryłem nawet tu i tam kilka zakątków, gdzie dobrze by się żyło.
     Dzięki temu porzuconemu psu, który tak grzecznie czekał na mnie pierwszej nocy i ani przez chwilę nie zwątpił, że po niego wrócę, który liczył teraz na moją opiekę, stałem się lepszy. Może nie szczęśliwszy, ale lepszy
.

*

Jestem z ciebie dumny, wiesz? Nie wiem, dlaczego to zrobiłeś, ale wiem, że masz swoje powody i to mi wystarcza. Wiem, kim jesteś. Ufam ci.

*

Chciałem po prostu zapisać to, co dzisiaj przeżyłem.
     Moją rodzinę, mój zawód, moje zmartwienia, to, co mnie jeszcze dziwi i co mnie już nie dziwi, moją własną naiwność, zaszczyty, szczęście…
 
     Moje fundamenty.
     Moje punkty życia
.

*

     — Ludzie żyją i jedyna rzecz, o jakiej pamiętamy po ich śmierci, jedyna rzecz, która się liczy, jedyna, która po nich zostaje, to ich dobroć.
     — …
     — Nie zgadza się pan ze mną?
     — …
     — Zamiast rozpamiętywać, czego nie dał panu ten człowiek, proszę opowiedzieć o jego dobroci
.

*

Faworyzowałem surowość i niezdarność, żeby przemienić te ułomności w atuty. Faworyzowałem to, co najmniej działało na moją niekorzyść. […]
     Zdałem sobie sprawę, że u ciebie, nawet jeśli mieszkałeś sam, było jakieś życie, życie czuło się mile widziane. U mnie nie było go już wcale.

*

Zrozumieć, co mi się stało, zrozumieć, co utraciłem, a przede wszystkim — to wciąż twoje zdanie — zrozumieć, co zyskałem.

*

[…] od dłuższego czasu miałem przeczucie, że to będzie też pożegnanie mojego kawalerskiego życia... (zbyt tłusty, żeby wcisnąć się w swoją starą piankę, zbyt ciężki na swoją deskę, zbyt niedołężny na tak ogromne fale, zbyt zdrętwiały na te wszystkie gleby, za młody, by umrzeć, za stary, żeby wciąż liczyć na uwagę laseczek z konkursu bikini, zbyt zmordowany, żeby dać opór alkoholowi, zbyt napity, żeby trzymać dystans, za gruby na chippendale’a, zbyt niepoważny, żeby ojciec panny młodej miał czego żałować, za wolny do gry w pelotę, zbyt zmęczony na grę wstępną, zbyt naćpany, żeby dojść, zbyt melancholijny, żeby się z tego śmiać, zbyt żaden, zbyt cokolwiek, zbyt żaden do czegokolwiek). Tak, często miałem przeczucie, że wybiła ostatnia godzina mojego leserstwa. Że się zestarzałem.

*

Więc płakałam. Spuszczałam nadmiar w zbiorniku. Zrzucałam balast. Tama puściła. Z upoważnienia.
     Ależ mi było dobrze
.

*

Patrzyłam na ciebie. Dobrze widziałam, że nie próbujesz kluczyć, wręcz przeciwnie — obracałaś w głowie swój kłębek na wszystkie strony, szukając końcówki nici, za którą można by pociągnąć, żeby zacząć snuć historię.

*

Kiedy ktoś cię rozśmiesza, wówczas twoje serce, choćby nie wiem jak chciało temu zaprzeczyć, jest dawno zdobyte.

*

Nie uśmiechałam się w ten sposób już od dawna. Uśmiechałam się i płakałam jak bóbr. Dawno niewidziany uśmiech uwolnił moje dawno zapomniane łzy. Nie jakąś tam gorzką łezkę, jak chwilę wcześniej albo tego ranka w kawiarni, tylko porządne, okrągłe i rzęsiste łzy, płynące szerokim strumieniem. Ciało, w którym coś się poluzowuje. Surowość, która ustępuje. Smutek, który topnieje.

*

Mulan Mushu, źródło.

A i owszem. Nie należy wierzyć w pozory. Może i jestem wulgarna, ale to dla mnie rodzaj kamuflażu. Jestem jak gekon na pniu drzewa albo lis polarny, który zmienia futro na zimę, moja warstwa widoczna nie przedstawia mojej prawdziwej barwy.

Anna Gavalda, Rozbrojeni, przeł. Paweł Łapiński,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz