piątek, października 24, 2025

5918. Z oazy (CCCLXXXVI)

Wyczekana. Piąta w ramach serii wydawniczej. Czekająca kilka dni, by opadły fusy wrażeń, by odcedziły się fragmenty, które muszę mieć już zawsze pod ręką. Kil­ka­na­ście z nich rozlało się przepięknie tu po kilku wpisach z lat 2021–2025 (kolejno po­łą­czo­ne linki: żółty, żół­ty, żółty… pierwszy żółty). To nie tylko pierwsza, ale jedyna (póki co) w moim ży­ciu tak rozbiegana książka.

Najpiękniejsze w tej lekturze jest to, że obok ludzkich historii są również losy pięk­nych nieczłowieczych Osób, po których śmierci też się płacze i bardzo długo tęskni. I dobrze, że tak jest, bo czyni nas to doświadczenie bardziej ludzkimi istotami.

Pisanie brakiem, zapełnianie tego braku potokiem słów. Chciałabym wie­rzyć, że niepozbawionych sensu. Wodosłowie, wodolejstwo. W chwili pi­sa­nia jeszcze te słowa coś znaczą, nasycone emocjami. Potem?
     […]  dotknąć słowami żywej tkanki, przy­wró­cić życie tym, którzy odeszli bądź odchodzą. […]  Uczucia. Każde słowo jak łza, gdy piszemy o bólu, każ­da litera jak uśmiech, gdy piszemy o szczę­ściu. Jak oddać w krótkim frag­men­cie coś uniwersalnego? Czy nie tego szu­kamy w książkach? Odbicia siebie?

🖇

Śmierć przychodzi w najmniej spodziewanym momencie, nigdy wte­dy, gdy jesteśmy przygotowani na najgorsze, ale właśnie wtedy, gdy wydaje nam się, że najgorsze minęło.

🖇

Według jakich standardów oceniłam jego życie? Swoich własnych? Przecież moje życie tak bardzo odbiega od normy, że właściwie to samo ktoś inny mógłby o nim powiedzieć po mojej śmierci. Bezdzietna niezamężna kobieta. Czyli nieszczęśliwa. A przecież to nieprawda. Przy tej ocenie tak wiele szcze­gó­łów umknęłoby tym, którzy wydaliby ten wyrok nad zimnym cia­łem. Cia­łem, któ­re kochało namiętnie, ciałem, które pragnęło. […]  Zimno w mro­źny poranek, promienie słońca na twarzy, zapach kwia­tów na wio­snę, dotyk drugiego człowieka, niezależnie od płci, wieku, stopnia pokrewieństwa. On to czuł. Ja też. I to nas łączy.

🖇

Wtedy jeszcze wszystko było możliwe, za moment już nic nie będzie.

🖇

Te voy echar de menos” – powiedziała. „Yo tambien” – odpowiedział i ją uściskał. Zawsze dziwiło ją, że trzeba użyć tylu słów, by po hiszpańsku po­wie­dzieć komuś, że się będzie tęsknić.

🖇

W przypadku, gdy umierają inni, mam pewność braku, bo sama staję się wybrakowana. Mój brak jest dowodem na ich istnienie. Żyją w mojej pa­mię­ci, a moja codzienność nigdy nie będzie już taka sama. Jestem oka­le­czo­na i ku­la­wa. Ale jednak żywa. Pracuję, jem śniadanie, idę na spacer. Wciąż mnie to zdumiewa, że świadomość śmierci (innych) nie zmienia życia bar­dziej radykalnie.

🖇

Czemu tak mam? Co mogę z tym zrobić? Co próbuję tym załatwić? Może jest tak, że gdybym ciągle myślała o śmierci tych, których mogę stracić, nie mogłabym unieść rozpaczy. Nie mogłabym postawić kroku ze strachu. Nie mogłabym wstać z łóżka, by zacząć kolejny dzień. Myślenie o własnej śmier­ci pomaga mi więc żyć. Może to dlatego.

🖇

To brzmi banalnie, wiem. Ale właśnie w tym banalnym niepogo­dze­niu się i niezrozumieniu – jak to się mogło stać, że był człowiek i już go nie ma – tkwi cała tajemnica, której nie poznamy nigdy. A nawet jeśli­byś­my ją po­zna­li, to czy rzeczywiście potrafilibyśmy się z nią pogodzić?

🖇

Chwytam ten dzień i osobę, którą kocham. Chwytam, póki to, co nas łączy, trwa. Chwytam rozpaczliwie, ze świadomością bliskiej utraty. Chwy­tam śle­po, na bok odkładam obowiązki wobec innych. Myślę, że będą i jesz­cze zdążę okazać im zainteresowanie i troskę. A jeśli się mylę? Jeśli stracę ich, zanim zdążę im okazać miłość? Wydaje się nam, że to, co jest, będzie na zawsze, że zdążymy się tym nacieszyć i się z tym pożegnać. I na­gle, znie­na­cka, okazuje się, że to ma swój kres i że przegapiliśmy dany nam czas. Przepuściliśmy go przez palce. Nie pożegnaliśmy się z należytą uwagą.

🖇

Pamięć o tobie, o twoim umiłowaniu życia, sprawia, że mam siłę iść dalej, że wiem, iż cokolwiek mnie spotka, przetrwam. Jestem sama mi­mo ota­cza­ją­cych mnie ludzi. Jestem sama, mimo że jestem z kimś i mimo że kocham. Jestem sama, bo wiem, że to, co jest w tej chwili, za chwilę utra­cę. I po­zo­stanę sama. Na jakieś swoje zawsze.

🖇

Je­stem jej córką i nic o niej nie wiem. A czy wiem cokolwiek o tobie? Czy to, co wiem, nie jest jedynie opowiadaniem o sobie samej, o frag­men­cie mojego życia z tobą, o tym fragmencie, który dzieliłyśmy, o tym niespotykanym szczę­ściu, którego sens zrozumiałam dopiero w momencie straty?

🖇

Gdy wracaliśmy z cmentarza, moja starsza córka poprosiła, bym im nigdy tego nie robił, nie odchodził bez pożegnania.
     Wolałbym umrzeć szybko, nie cierpieć, nie chorować. Nagła śmierć jest dobra dla umierającego, ale rozumiem teraz, że dla żyjących może być nie do zniesienia. Jest szokiem dla wszystkich. Nie można w nią uwierzyć. Nie można się pogodzić, po kolei odtwarza się alternatywne scenariusze zda­rzeń. Tak jak ja teraz. Może mogłem coś zrobić? Jakoś go zatrzymać?

🖇

Przecież wiem, że twoje życie było twoje i jako takie dla mnie jest nie­do­stęp­ne. Twoja historia opowiedziana przez ciebie wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie ma dwóch takich samych opowieści, nawet jeśli dotyczą tych samych wydarzeń. […]
     Czym jest tak naprawdę śmierć ukochanej osoby? Czym jest przeżycie jej śmierci?

🖇

A może nie tracić nadziei wbrew wszystkiemu?

🖇

[…]  wybory matek są zawsze zapośredniczone przez środowisko społeczne, stanowią wypadkową (braku) możliwości, zdolności, umiejętności. Jej mat­ka była tylko śrubką w ogromnie złożonym mechanizmie. Były rzeczy, które zrobiła źle, ale były też rzeczy, które robiła dobrze, bo nikt nie jest jed­no­wy­miarowy.

🖇

Podcieranie tyłka ma jednak głębszy sens, gdy ten tyłek należy do osoby, którą się głęboko kocha.

🖇

Uczyłaś mnie przykładać wagę do takich szczegółów, którymi nawet nie chciałam zawracać sobie głowy. Dziś myślę, że z tych szczegółów składało się twoje życie. Z jakich składa się moje?

🖇

Nigdy nie myślałam, że jestem szczęśliwa. Twoja śmierć uzmysłowiła, że byłam.

🖇

W gruncie rzeczy byłaś czarodziejką prostoty. Mistrzynią cierpliwości. Nie oczekiwałaś od życia zbyt wiele i może dlatego potrafiłaś je cenić w jego naj­bardziej zwyczajnych formach.

🖇

Miarą poziomu cywilizacji danego kraju jest sposób, w jaki traktuje się w nim zwierzęta. „Pod tym względem jesteśmy barbarzyńcami” – pomyślała z goryczą.

🖇

Po smutku przychodzi ukojenie, po burzy spokój. Najpierw bunt na za­pew­nie­nia innych, że życie musi się toczyć dalej. Potem stopniowe poddawanie się jego rytmowi, wsiąkanie w życie na powrót. I pewnego dnia uświa­do­mie­nie sobie, że wciąż potrafimy się cieszyć z tego, że trwa.

🖇

To, co nie miało być ostatnie, stało się ostatnie, może dlatego słowa „nie spiesz się” wciąż tkwią zapisane w mojej głowie. Są jak twoja rada, tak, jak ją rozumiem: „Nie spiesz się, zwolnij, poczuj strumień życia przepływający przez ciebie, stań się jego elementem, w tym bezruchu odczuj każdą se­kun­dę”. […]  To, co miało być stale, skończyło się; to, co miało trwać chwilę, wciąż trwało.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

[…]  proszę, umieraj stąd. Życzę ci szczęśliwego życia gdzie indziej.

🖇

Teraz już wiem, jak to jest. To trochę jak z wyjazdem w da­leką podróż. Opuszczamy jakieś miejsce i życie tam toczy się bez nas. Nic nie znaczymy dla codzienności in­nych. Jestem tu, sama dla siebie, sam na sam ze sobą. Jak wszyscy.

🖇

Tak to już jest. Życie toczy się dalej. Za chwilę jakaś in­na ja będzie płakać nad stratą. Ona jeszcze nie wie, że nie ma takiego braku, którego nie zastąpi inny, i ta­kie­go, którego inny nie poprzedzał. Ale tego można się na­uczyć tylko na własnej skórze.

🖇

Patrzę na plecy śpiącej obok mnie kobiety. Poczucie bez­pie­czeństwa, jakie przy niej czuję, w myślach, niczym mantrę, powtarzając sobie: „Nie przyzwyczajaj się za bar­dzo”. Wyciągam rękę i dotykam delikatnie, tak by jej nie zbudzić, jej ciała, które przywraca mi poczucie rze­czy­wi­stości. Jej ciepło, spokojny oddech, ponownie mnie usypiają. Pragnę być kochana tak, jak byłam kochana przez ciebie. Do końca. I wiem, że to niemożliwe, że mam tylko tę chwilę całkowitego oddania, po której już wkrótce nie pozostanie żaden ślad.
     […]  Gdy tęskniłam do twojej bliskości jako dziecko i gdy tęsknię do niej teraz, oznacza to jedynie pra­gnie­nie twojej obec­no­ści w mo­im życiu, żywej obecności, po­przez ciało i w nim.

🖇

A zegar spokojnie odmierza pozostałe nam godziny, minuty, sekundy.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz