Dziś mój pierwszy wiosenny dzień. Będzie dłuższy od najkrótszego dnia w roku. Wolno, wolniutko zaczęliśmy maszerować ku zieloności świata. Ta perspektywa sprawia, że wszystko widzę w różowych okularach.
Odkryta przypadkiem seria, jest teraz przeze mnie intencjonalnie odkrywana. Pozostaję w zdumieniu, że na zajęciach z literatury amerykańskiej nikt nie podsunął pod nos chociaż jednego wiersza tej poetki. A może nie podsunął, bo trudno było wybrać tylko jeden? Ja nie umiałabym tego zrobić.
Nie miałam pojęcia, że można umieć zamieniać ułamki sekund na strofy, być szybszą od migawki aparatu fotograficznego. Pięknie wykadrowane obrazy nie w pikselach lecz w wersach umiała zatrzymać ta poetka jak nikt.
Queerowość poezji Lowell wiąże się z płynnością, niejednoznacznością czy otwartością. Często przewija się w jej wierszach słowo „beloved”. O ile w angielszczyźnie nie jest ono nacechowane płciowo, o tyle tłumaczenie nieraz wymaga dookreślenia, co może stanowić wyzwanie. Zestawienie odmiennych przekładów pokazuje różne możliwości interpretacyjne.
•
Lowell konsekwentnie skupia uwagę na ulotnych chwilach, starając się precyzyjnie utrwalić własne impresje. Ile można tak naprawdę zobaczyć i zapisać w pamięci? Jak widzieć głębiej? Jak ta głębia przekłada się na myśli i uczucia?
•
Tragizm sytuacji nie pozwala delektować się światem. Zmysłowość percepcji okazuje się przywilejem, który można stracić w kryzysie. Wojna tworzy wyrwę w czasoprzestrzeni […]. Dzięki Lowell możemy lepiej zrozumieć, jak pod wpływem doświadczeń granicznych zmienia się sposób przeżywania świata i jak ważne jest, by starać się tę zmianę nazwać i zobrazować.
Joanna Mąkowska
Jej [Amy Lowell] głos nie należy do archiwum ani do pożółkłych antologii. To głos kogoś, kto dzisiaj siada przy kuchennym stole, patrzy w twoje oczy i mówi ci o miłości, codzienności i o ciele tak, że świat na chwilę traci obojętność.
•
Czytana dziś [Amy Lowell] nie staje się lustrem ani ozdobą. Raczej przypomnieniem, że literatura bywa tym, czym akurat musi być – sposobem trwania, trybem oddychania, szansą na przetrwanie dnia.
[…] jej wiersze pokazują drogę: ku intymności, która nie boi się codzienności, ku doświadczeniu kobiecemu, które nie jest marginesem, lecz centrum.
•
Tytuł serii można czytać na wiele sposobów. This Is Not America – to nie Ameryka z billboardów, filmów i mitów. To Ameryka, która rodzi się w wierszu, a nie w telewizji. Ameryka księżycowego ogrodu, a nie czerwonego dywanu. Ameryka tęsknoty i gniewu, które nie mieszczą się w hasłach wyborczych. Lowell mówi wprost: świat nie należy do silnych ani głośnych, lecz do tych, którzy mają odwagę czuć i nazywać.
Artur Burszta
🖇 🖇
Ukochana, męczy mnie to, że twoja nieobecność
Do krwi rani mi serce;
Że wyciskam z niego krople atramentu
I wysyłam w liście.
I płonę samotnie w ogniu
Wielkiego księżyca.
🖇
Jarzysz się w moim sercu
Jak płomyki niezliczonych świec.
Ale kiedy chcę ogrzać dłonie,
Przewracam świece, niezgrabna,
I wpadam potem
Na stoły i krzesła.
🖇
Szłam za nią długo,
W nią tylko wpatrzona, nie wiedząc, gdzie idę.
[…]
Szłam za nią,
Wypatrywałam migotliwego trzepotu jej skrzydeł.
🖇
Kiedy o tobie myślę,
Nie widzę twarzy,
Widzę tylko ręce,
Twoje ręce,
Gdy szyją,
Trzymają książkę,
Odpoczywają przez chwilę na parapecie.
Przed oczami mam zawsze twoje ręce,
Ale w moim sercu mieszka melodia twojego głosu
I miękka jasność, która jest twoją duszą.
🖇
Śnieg szepce o mnie,
Moje drewniane chodaki
Pozostawiają głębokie otwory.
Lecz nikt nie będzie przechodził tą drogą,
Szukając moich śladów,
A kiedy dzwon świątyni odezwie się znowu,
Już ich nie będzie, znikną zasypane.
🖇
Niuans
Nawet irys się wygina,
Gdy motyl na nim usiądzie.
🖇
Twoje kroki na bębnie mostu obok mojego domu
Są jak dudniące krople przelotnej ulewy.
Tak szybko cichną.
🖇
Nad sklepem, gdzie sprzedaje się jedwab,
Wciąż unoszą się latawce w kształcie smoków.
🖇
[…] czy widzisz te lilie o barwie pomarańczy?
One znały jeszcze moją matkę,
Lecz kogo z mych bliskich będą znały,
Gdy mnie już nie będzie.
🖇
Pokój
Siedząc na lufie armaty,
Żółty motyl to rozchyla, to znów składa skrzydła.
🖇
Pustelnik Kisen
Ułożył tysiąc wierszy
I dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć cisnął do rzeki,
Uważając, że tylko jeden godzien jest zachowania.
🖇
Czas
Przeglądając się w swym metalowym lusterku,
Ujrzałam słabo zarysowaną
Postać żurawia
Wyrytego po drugiej stronie.
🖇
Wrzesień 1918
Dwaj chłopcy leżą na brzuchu,
Uważnie zbierają jagody,
Wkładają do kartonowego pudełka.
Kiedyś nie będzie wojny.
Wtedy wyjmę to popołudnie,
Poobracam je w palcach
I poczuję w ustach jego słodki smak,
I uderzy mnie rześki szelest jego bujnych liści.
Dzisiaj mogę tylko jakoś je zebrać,
Włożyć do pudełka z drugim śniadaniem,
Bo czasu starcza mi jedynie na to,
By próbować utrzymać się na nogach
W potrzaskanym świecie.
🖇
W średnim wieku
Wersja Leszka Engelkinga
Jak czarny lód
Pokryty bezsensownymi wzorami przez kiepskiego łyżwiarza –
Taka jest zmatowiała powierzchnia mojego serca.
W średnim wieku
Wersja Andrzeja Szuby
Matowa powierzchnia mojego serca
Jak czarny lód
Zabazgrany niezrozumiałymi wzorami przez lichego łyżwiarza.
🖇
Życie to jest strumień długi,
Do którego wrzucamy, za płatkiem płatek,
Kwiat naszego serca, świątek, piątek;
Koniec podróży gdzieś we śnie się gubi,
Znikają jak odpływający w niewiadome statek,
Widzimy tylko radosny podróży początek.
[…]
Sypiemy płatki kwitnącej róży życia;
Coraz dalej płyną,
Jaki cel je ugości,
Nie dowiemy się nigdy. W podróż tajemniczą
Strumień je zabiera
I każdy płatek
Znika gdzieś w nieskończoności.
[…]
A płatki nurt niesie, choć zapach ich wciąż tu gości.
Amy Lowell, Gałązka rozmarynu,
przeł. Andrzej Szuba, Leszek Engelking, Tadeusz Sławek,
Biuro Literackie, Kołobrzeg 2025.
(wyróżnienie własne)
seria this is NOT america #3

Jaśniejsze od świetlika nad rzeką Uji
Są twoje słowa w mroku,
Ukochany.
🖇
Żona rybaka
Kiedy jestem sama,
Podmuchy wiatru w gałęziach sosen
Wydają się falami,
Co ocierają się o burty łodzi.
🖇
Pewien mądry człowiek,
Patrząc na gwiazdy sunące po nieboskłonie,
Wypowiedział taką oto uwagę:
Wysoko nad ziemią świetliki poruszają się wolniej.
🖇
Masa dni przede mną piętrzy się bezładnie,
Chaos atomów, z którym do ładu dojść muszę,
Jakoś przeżyć, a najpierw trzeba je odkurzyć.
Wszystko musi być na czas, starannie,
Nie będzie odroczeń czy powtórzeń żadnych.
🖇
W twoich oczach
Tlą się zwiędłe róże wydartych czasowi minut
🖇
Usiadłam
Do pisania wiersza
O klonach.
Ale blask księżyca
W kałamarzu
Oślepił mnie,
I mogłam napisać tylko to,
Co pamiętam.
Dlatego na kopercie wypisałam
Twoje imię.
(tamże)














































