środa, czerwca 18, 2025

(5810+2). O mojej rodzinie…

Bonus, war­tość dodana tej pięknej lektury, szybko umieszczonej w dziale moim zda­niem najlepszych książek 2025 roku, polega na aktualizacji osobistej bazy danych na mój temat i za­koń­cze­nia re­ma­nen­tu nadziei dotyczących ludzi więzami krwi ze mną spętanymi.

Pamięć płata figle, nic nowego. Każdy pamięta newralgiczne rodzinne zdarzenia w in­ny sposób, to też nic nowego. Ani z jednym, ani z drugim fenomenem nie mam zamiaru dyskutować, ale uczucia towarzyszące kontaktom mojego dziecięctwa z ro­dzeństwem moich rodziców (obezwładniająca samotność, niezrozumienie, poczucie opuszczenia) nie tylko są faktem czy dłutem, które wyrzeźbiło mój stosunek do ko­rzon­ków rodzinnych, ale są świadkiem opowiadającym szczerze moją prawdę o tam­tych czasach.

W zeszłym tygodniu uświadomiłam sobie, że okno czasowe, które otworzyło się po śmierci Białego Kruka, by dać szansę tym, z którymi dzielę fragmenty DNA, zwy­czaj­nie się zamknęło. Nie odnotowałam momentu, gdy się zamykało. Dopiero po fakcie, używając czasu przeszłego dokonanego poinformowała mnie o tym świa­do­mość, tak zwyczajnie, od niechcenia, bez odpalania w niebo flar.

A ta książka? Dzięki niej doceniłam rodzinę, którą tworzymy z Sadownikiem (po­ję­cia nie miałam(!), że jesteśmy queerową rodziną). Do­ce­ni­łam wszystkie moje siostry zwane przyjaciółkami, wszystkich bliskich mi Ludzi, którym nasz los nie jest obo­jęt­ny, z którymi dzielimy tak czy inaczej nasze życia.

Dziękuję swojemu Losowi, że, pomimo różnych pomysłów na życiowe wyzwania, był łaskaw podarować mi te wspaniałe Osoby — moją fantastyczną Rodzinę z wy­boru.

Pamięć bez przerwy wytwarza nowe wspomnienia, zwłaszcza gdy pod­su­nąć jej jakiś przedmiot. Zawija rzeczy w kokony zmyślonych zdarzeń i po pewnym czasie nie można już odróżnić, co wydarzyło się naprawdę, a co nie.

🖇

Więzi pokrewieństwa nie tworzą się dzisiaj jedynie za sprawą DNA, stają się coraz bardziej kwestią umowy i negocjacji. Jak zauważa Agata Stanisz, „rodzina dziś przeżywana jest raczej jako sieć bliskości niż siatka krewnych i powinowatych. (...) Fundament tradycyjnej rodzinności został podważony i w związki typu rodzinnego wchodzi się również z «obcymi» osobami. Lu­dzie szukają przede wszystkim wsparcia emocjonalnego, po­czu­cia bli­sko­ści, i to niekoniecznie w «podstawowej komórce społecznej»”.

🖇

Powstają one [rodziny z wyboru]  wszędzie tam, gdzie rodzina bio­logiczna nie wystarcza albo zawodzi, a osierocone czy odrzucone przez nią jednostki tworzą inne relacje, które przejmują jej idealne funkcje: dają miłość, bezpieczeństwo, poczucie przynależności.

🖇

Przyjmuje się, że rodzinę queerową stanowią co najmniej dwie osoby „emocjonalnie zaangażowane w tworzoną przez nie re­lację”. Mogą się w niej wychowywać dzieci, ale też nie muszą.

🖇

Nasze decyzje dotyczące intymności, wyboru osoby partnerskiej, po­sia­da­nia lub nieposiadania dzieci oraz metod prokreacji wymuszają zasadnicze zmiany w definiowaniu rodziny i gospodarstwa domowego – uważa pro­fe­sor [Krystyna] Slany. Pokrewieństwo jest dzisiaj w tak ogromnym zakresie konstruowane społecznie, że „zaliczanie kogoś (bądź nie) do rodziny nie­wie­le ma wspólnego z więzią biologiczną”. […]  Mnóstwo ludzi uznaje za człon­ków rodziny znajdujące się pod ich opieką domowe zwierzęta.

🖇

W naszej konserwatywnej kulturze rodzinom queerowym odmawia się prawa do posługiwania się terminemrodzina”. Na za­własz­cze­nie tego pojęcia zwraca w swoich pracach uwagę na przykład Joanna Mizielińska, badaczka polskich rodzin z wyboru. Jej zdaniem dy­skry­mi­na­cja takich rodzin w Polsce polega nie tylko na braku regulacji prawnych, […], lecz przede wszystkim – na kwestionowaniu ich prawa do samo­okre­śla­nia się jako rodzina właśnie. […]  W walce o prawo do małżeństwa bez względu na płeć zdaniem naukowczyni chodziłoby więc przede wszystkim o „władzę nad dyskursem dotyczącym wartości, nad tym, kto ma prawo decydować, co jest dobre, a co złe, czyje życie jest godne szacunku, a czyje potępione”.

🖇

Życzliwość, dobroć czy miłość to nie żadna ofiara. Nie są czymś, co się oddaje kosztem siebie. Nie są wyrzeczeniem, lecz raczej – spełnieniem, ponieważ dzięki nim wydobywa się z siebie to, co najlepsze.

🖇

Czytam, że w Danii doliczono się, że ludzie realnie potrafią być w tym kraju rodziną aż na trzydzieści siedem sposobów. Niezależnie od tego, czy ten wy­si­łek systematyzacji uznamy za sensowny, czy nadmiarowy, świadczy on na pewno o tym, że Dania ma przynajmniej wolę zmierzenia się z rze­czywistością, w jakiej toczy się życie jej obywateli.

Renata Lis, Moja ukochana i ja. Ślub,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz