Cotygodniowe odliczanie literek, dwa, poślizgnięte jeden dzień. Zaczęta jako trzecia, ale skończona jako druga. Polowałam, w końcu upolowałam i nieźle się rozczarowałam. Nie jest warta okładki, która obiecuje bardzo dużo i grafiką, i tytułem.
Wiem, o czym mówię, więc polemizuję ze słowami: Proszenie o pomoc nie jest łatwe. Oznacza przyznanie się do słabości. Nie, nie jest łatwe, ale umiejętność przyznania się do słabości jest niebywałą siłą, a w zasadzie supermocą.
Ci, co stoją po stronie życia.
Ci, co jedną nogą stoją po stronie śmierci.
Ci, co zanurzyli stopę w rzece Styks.
Bilet in blanco w jedną stronę został już wystawiony i doręczony do rąk własnych, za pokwitowaniem. Zaproszenie imienne na ten ostatni bal już czeka. Data wciąż pozostaje nieznana.
Dla stojących po stronie życia choroba szybko przestaje być newsem, jest czymś, nad czym z czasem przechodzi się do porządku dziennego. Dla chorego staje się nową rzeczywistością, jego chlebem powszednim. Czymś, z czym trzeba się powoli oswajać i mierzyć każdego dnia na nowo. Ten news nie traci na ważności, nie przedawnia się.
🖇
Biorąc pod uwagę, jak powszechnym stanem jest choroba, jak potężne duchowe zmiany za sobą niesie […], naprawdę dziwi, że choroba nie zajęła wraz z miłością, orężem i zazdrością miejsca pośród głównych tematów literatury [.]
// Virginia Woolf, O chorowaniu.
🖇
Carpe diem
(Ciesz się, póki możesz)
Wobec diagnozy, jaką jest nowotwór, łatwo pogrążyć się w rozpaczy, odczuwać złość i przerażenie. Można ją też wyprzeć ze świadomości i udawać przed sobą i światem, że w sumie to nic się nie stało. Można ją też zaakceptować i nauczyć się z nią żyć, traktując jak każdą inną chorobę. Można też nabrać wiatru w żagle i spróbować przeżywać życie intensywniej niż dotychczas, delektując się każdą chwilą. W zasadzie wszystkie reakcje są dozwolone, nie ma lepszych i gorszych.
[…]
Interesuje mnie jakość życia, nie długość – podkreślała w swojej książce Aneta Żukowska, i prawdę powiedziawszy, zgadzam się z nią w tym punkcie. Skoro dni ma się, że tak powiem, policzone, rozsądne wydaje się spędzenie ich możliwie przyjemnie, zamiast przepędzać je na umartwianiu się. Brzmi logicznie.
🖇
Metafora kapitalizmu jako raka wydaje się bardzo trafna. […]
Akumulacja, rozrost, ekspansja. Poszukiwanie nowych rynków, nowe filie, zwiększanie efektywności. Efekt? Śmierć. Samobójczy wzrost. Planeta, podobnie jak ciało, nie jest w stanie utrzymać ciągłego wzrostu kolejnych guzów. Przeładowanej gospodarce grozi krach.
🖇
Choroba nowotworowa radykalnie zmieniła moje postrzeganie czasu. Całe dotychczasowe życie było oczekiwaniem na przyszłość. […] Oczywiście była też przeszłość. Pielęgnowałam ją w pamięci z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy, aby nie utracić z niej ani sekundy. Teraz nie mam już siły na myślenie o przeszłości. Jestem zmęczona rozpamiętywaniem. Po dwóch miesiącach intensywnych rachunków sumienia mam zwyczajnie dość. Nie umiem też myśleć o przyszłości. […] Czekałam więc, aż moje życie w końcu zacznie się naprawdę. Było w tym harmonogramie kilka kamieni milowych. Że jak wyjadę na studia. Że jak skończę studia. Jak napiszę doktorat. Jak tylko uporam się z sesją. Po wakacjach. Kiedyś. Za miesiąc, za rok, góra dwa. Stojąc w obliczu możliwej śmierci, największy smutek sprawiało mi poczucie, że moje życie nigdy nie zaczęło się naprawdę. Że wszystko dotychczas było próbą generalną do życia. Wprawką. Debiutem. Że to życie, które chciałabym mieć, jest wciąż przede mną. Kiedyś w przyszłości. Już niebawem. Wystarczy poczekać.
🖇
W amerykańskiej literaturze istnieje nawet specjalna szufladka, do której można włożyć takie teksty jak ten. Misery porn.
Adrianna Alksnin, Na coś trzeba umrzeć,
Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
Jestem czysta. Badanie kontrolne nie wykazało żadnych zmian przerzutowych. […] To zaledwie informacja, że mój czas jeszcze się nie skończył. Gram dalej. Wygraną w tej rozgrywce jest czas. Tylko i wyłącznie. A czas jest cenny, choć nie zawsze ma wiele wspólnego z pieniędzmi.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz