środa, czerwca 11, 2025

5798. Z oazy (CCCXXXIX)

Od­liczanie literek, raz, poślizgnięte ponad dwa tygodnie i jeszcze jeden dzień świę­to­wa­nia. Poślizgnięte, bo im bardziej dotykająca książka i im piękniejsza, tym trud­niej zdecydować, które fragmenty chcę mieć pod ręką. Fusy wrażeń i zachwytu dłu­go opadały. Trudno było też zdecydować się na wielkość i kształt oczek sitka, przy pomocy którego należało odcedzić kawałki tej historii. Trwało. Wewnętrzna po­le­mi­ka, ne­go­cja­cje. Wszystko to trwało wyjątkowo długo.

Dużo w tej książce fragmentów, przy których osoba z doświadczeniem straty uko­cha­ne­go rodzica, przytakuje, kiwa głową ze zrozumieniem, czuje zachwyt, że udało się Autorowi tak pięknie zatrzymać w słowach kruchy fragment tego doświadczenia. Te słowa czynią czytającą osobę zrozumianą, mniej samotną, czynią żywą częścią ludzkiego plemienia osieroconych. Od tych słów można się odbić, by ujrzeć piękno życia i miłości, by nabrać ochoty na jedno i drugie, by ogrzać się przy wdzięczności za czas, który — choć nie wróci — był naszym udziałem.

À propos nieskasowanych numerów telefonów. Mam takich trzy.

Kiedy odchodzi mój ojciec, świat, ma się rozumieć, nie wie o tym […], życie się toczy…

🖇

Ta książka nie ma jednoznacznego gatunku, musi go sobie sama wynaleźć. Tak jak śmierć nie ma gatunku. Tak jak życie. A ogród? Może on sam jest gatunkiem albo zawiera w sobie wszystkie pozostałe?

🖇

Nie ma chmur nad chmurami,
nie ma chmur nad chmurami,
tak jak po naszej śmierci nie ma już śmierci…

      Napisałem w jednych ze swoich wczesnych notesów, co ja w ogóle wtedy rozumiałem ze śmierci? Potem odkryłem podobne słowa także w innych książkach. Pozostaje nam chociaż pocieszenie, że śmierć rodziców prze­ży­je­my tylko raz. O własnej śmierci nawet nie mówię. Jej nie przeżyjemy nawet raz.

🖇

O czym mówimy, gdy mówimy o śmierci? O tych, którzy odeszli czy o sobie? O samej nieobecności? Tak bardzo go nie ma, że tą nieobecnością zajmuje każdą wolną minutę.
     Jego dotychczasowe istnienie potwierdzało moje własne istnienie […]. Z drugiej strony, jego nieobecność puszcza w ruch całą mechanikę pamięci. Rzeczy, o których od dawna nie myślałem, teraz budzą się, budzę je, żeby mieć pewność, że to wszystko było. Pamięć dobrowolna i mimowolna pra­cu­ją razem, puszczają w ruch zaklinowany mechanizm wspomnień, wy­bie­la­ją lub do­po­wia­dają tam, gdzie nie widać wyraźnie. I należy przyznać, że jest to tak samo praca pamięci o tym, kto odszedł, jak i zwrócona na nas, egocentryczna w pewnym sensie praca nad ocaleniem samych siebie, nad własnym pozostaniem po czyimś odejściu. […]
     O czym mówimy, gdy mówimy o śmierci? Oczywiście o życiu, o jego całej zachwycającej nietrwałości.

🖇

Nie wiem, co zrobić z tym, co piszę, co niby jest o nim, ale też o mnie i wszystkich ojcach, których próbujemy dogonić.

🖇

Z drobnych porażek mój ojciec robił piękne historie. A potrafił ponosić po­rażki.
     W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym miał czterdzieści pięć lat, dziś powiedziałbym tylko czterdzieści pięć lat. Upadek muru ber­liń­skie­go i wpadnięcie w maszynkę do mielenia mięsa lat dziewięćdziesiątych wy­rwało kilka pokoleń z dotychczasowego życia.

🖇

W kulturze, w której nie ma zwyczaju mówienia mocnych słów, jak kocham cię, martwię się o ciebie, tęsknię za tobą i tak dalej, człowiek znajduje in­ne sposoby okazywania miłości.

🖇

Do teraz wiedziałem, że łacina jest martwym językiem.
     Teraz wiem, że jest językiem śmierci.
     Śmierć mówi po łacinie.
     Każdy opis medyczny, nawet jeśli opisuje normalny oddech i różowe ślu­zówki, tak naprawdę wyciąga cię ze zwykłego porządku żywych. Język sta­je się kliniką. I im bardziej szczegółowy jest opis, tym bardziej od­izo­lo­wa­ny staje się człowiek. Już nie człowiek, a pacjent. Już tu następuje pierw­sza pod­mia­na. Obiektywny opis twojego stanu tak naprawdę powoli za­mie­nia cię w obiekt. […]  Każdy szczegółowy opis paradoksalnie prowadzi do od­czło­wieczenia.

🖇

Jeśli miałbym komu, z pewnością wysłałbym dziś taką wiadomość: Umarł mój ojciec. Nie wiem, co mam robić.
     Nie wiem, co mam zrobić z dniami i nocami, najbardziej nie wiem, co zrobić z popołudniami, tam zaczaiła się tęsknota, niczym kot, który ani drgnie, siedzi i na mnie patrzy; jak bawół, który klapnął po­środku pokoju i nie ma go jak obejść.
     Nie wiem, co mam robić z latem, które było związane z nim i mamą, z domem i ogrodem, nie wiem, co robić z wszystkimi pojawiającymi się wspomnieniami, z przeszłością, nie wiem, co zrobić z dniami, które nad­chodzą.

🖇

Jestem pewien, że dziecięce oko posiada umiejętność rozszerzania prze­strze­ni. Kiedy jesteś wzrostu róż albo tulipanów, patrzysz na świat z bliska, jesteś na jego wysokości, a on na twojej.
     Dojrzewanie oddala i zmniejsza.

🖇

Tęsknota za czereśnią, którą zasadził parę lat temu i teraz powinna po raz pierwszy dać owoce.
     Właśnie w przyszłości drzewo smutku zakwitnie, będzie owocować i sta­wać się coraz bardziej rozłożyste.
     Śmierć jest czereśniowym drzewem, które dojrzewa bez ciebie.

🖇

Żałoba jest tak naprawdę egocentryczna, żałoba po sobie samym w opuszczonym świecie. Jak ja będę żyć bez

🖇

Ważne, aby ich trzymać za rękę, kiedy umierają, mówię przyjacielowi, któ­ry również stracił ojca.
     Ważne, żeby ich potem puścić, odpowiada po krótkim milczeniu.

🖇

Spytajcie jego, on to wszystko wie, mówili krewni. Tej niezapisanej rodzinnej historii już nie ma. Wiem, że wraz ze śmiercią mojego ojca odszedł nie jeden, ale kilka światów.

🖇

Stoję w ogrodzie, jest wiosna. Dziwne, myślę, taty nie ma, a wiosna przy­szła.

🖇

Mój ojciec był jak ten Atlas, trzymający na swych ramionach tony prze­szło­ści. Teraz, kiedy odszedł, czuję, jak cała ta przeszłość pęka, po cichu na mnie spada i zasypuje swoimi wszystkimi popołudniami. Cicho rozsypujące się popołudnia dzieciństwa. I nie mam kogo zawołać na pomoc.

🖇

To jest długi smutek, mówi pewien przyjaciel. Brzmi pięknie, ale ja jestem jeszcze w bólu. Najpierw jest długi ból. Smutek nadchodzi potem…
     […]  duży żal paraliżuje, zamienia w kamień, jest poza słowami. […]
     Tak, to najpewniej jest mały ogień żalu, skoro da się mówić, pisać, ukła­dać słowa. Zastanawiam się tylko, czy chrust tych słów go uspokaja, czy tak naprawdę bardziej rozpala.

🖇

Całe popołudnie mieliłem w głowie to zdanie. A moja kotwica robi się coraz lżejsza… Słowa znajdują nas, kiedy trzeba. Powiedziałem coś, nie do końca świadomie, może z powodu piękna samego zdania, a dopiero teraz, po śmier­ci mojego ojca, wypełnia się ono sensem. Ale od tego nie robi mi się lżej.

🖇

I znów to odblokowanie tęsknoty przez konkretne małe rzeczy.
     […] 
     Czasem zapominam, że go nie ma i są to szczęśliwe momenty, zaczynam wybierać jego numer i wtedy do mnie dociera.
     […] 
       Mijają ostatnie dni grudnia. Ostry brak około siódmej wieczorem. Za dwa dni jakiś nowy rok. Święta są wyjątkowo ciężkie w czasie żałoby.

🖇

Podświadomie układam w głowie listę pierwszych rzeczy po śmierci ojca.
     Pierwsze święta bez niego. Zostawiliśmy nieposprzątany stół, jak robi się z powodu zmarłych.
     Pierwszy Nowy Rok, kiedy nie usłyszę jego głosu pięć minut po dwu­na­stej.
     Pierwsza podróż, kiedy nie powie mi szczęśliwej drogi przed lotem.
     Pierwsze nieusłyszenie się przez telefon w moje urodziny.
      Wygląda na to, że po śmierci, tak jak po każdych na­ro­dzi­nach, świat zaczyna się od nowa. Prywatne odliczanie czasu zmienia się po takich wydarzeniach i rozpoczynają się nowe ery. Zaczynasz mówić – a, to było przed śmiercią mojego ojca. Albo – kiedy żył mój ojciec. Albo – dwa lata po... Tak samo było po narodzinach mojej córki. Świat na­gle pękł na pół – przed nową (albo jej) erą i potem.

Georgi Gospodinow, Ogrodnik i śmierć, przeł. Magdalena Pytlak,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)

Wiem tylko, że kiedy pojawią się przebiśniegi albo otworzy się pierwszy tulipan, mój ojciec ogrodnik (czy też mój ojciec – ogród) tam będzie.

🖇

ludzi którzy się śnią jest więcej niż nas./ Za to nie zaj­mu­ją miejsca… – pisze Tomas Tranströmer […]
     Zmarłych także jest więcej niż nas, myślę, czytając te wersy. I choć nie zajmują miejsca, zamieszkują inne po­ko­je, przechodzą przez inne, niewidzialne drzwi do cza­su, w którym nasze drogi się na chwilę przecinają.

🖇

Wzniosłe jest wszędzie.

🖇

Nieśmiertelność również jest kategorią botaniczną. Wszystkie rośliny, które my uważamy za poprzedni etap ewolucji, znają tak naprawdę o jeden cud więcej, mają jedną supersiłę więcej niż my. Wiedzą, jak umrzeć, by powrócić do życia.

🖇

Nie skasowałem numeru taty ze swojego telefonu. Jeszcze nie. Nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz