Pogigantowe odliczanie literek, dwa, poślizgnięte na sześciu dniach. Drugiego wieczoru po śmierci Heniutki paliła się do późnego wieczora dla kudłatej dziewczynki świeczka, a my z Kaan raczyłyśmy się wieczornymi pogaduchami. W ten sposób wypłynęło istnienie tej książki. Przy porannej kawie następnego dnia klik, klik, towarzyszące nadziei, że szybko przyjdzie na nią czas.
Na gigancie każdego dnia zrywałam się do baru Pod orłem na przynajmniej półtorej godziny, by złapać oddech, pogapić się przez okno, wypić kawę, zgrzeszyć ciastem, czasem zjeść obiad czy frytki z batatów. Podczytywałam tę książkę między książkami z okolic miłości czy śmierci. Zaskoczyłoby Fromma, że dwa fragmenty z jego książki wydanej z 1956 roku będą pasowały jak ulał do świata, w którym żyjemy od dziesięcioleci w XXI wieku. Nie mogłam ich tu nie umieścić jako przystawki do dania głównego, jakim są wyimki ze skończonej na gigancie jako drugiej książki.
Ta lektura to swoisty test diagnostyczny: jak bardzo mamy wyprane mózgi. My, pokolenie X.
Kapitał panuje przed pracą; nagromadzone przedmioty, to, co martwe, ma wyższą wartość niż praca, niż siły ludzkie, czyli to, co żywe.
[…] W rezultacie rozwoju kapitalizmu obserwujemy bezustannie wzrastający proces centralizacji i koncentracji kapitału. Wielkie przedsiębiorstwa ustawicznie rosną, mniejsze są wypierane. […] Coraz więcej ludzi traci niezależność i zaczyna podlegać tym, którzy zarządzają wielkimi potęgami gospodarczymi.
[…]
Współczesny kapitalizm potrzebuje ludzi, którzy zapewnią mu sprawną i masową współpracę; ludzi pragnących coraz więcej konsumować; których upodobania są zestandaryzowane, dają się łatwo przewidywać i kształtować. Potrzebuje ludzi, którzy czują się wolni i niezależni, nie kierują się żadnym autorytetem, zasadą ani sumieniem […].
•
Nowoczesny człowiek przekształcił się w towar; traktuje swoją energię życiową jak inwestycję, która powinna mu przynieść maksymalny zysk, stosowny do jego pozycji i sytuacji na ludzkim rynku. Człowiek taki jest wyobcowany od samego siebie, od swoich bliźnich i od natury. Jego głównym celem jest korzystna wymiana swoich zdolności, wiedzy i samego siebie, swego „osobowego pakietu” – z innymi, którzy w równej mierze są nastawieni na uczciwą i korzystną wymianę. Jedynym celem życia jest ruch, jedyną zasadą zasada uczciwej wymiany, jedynym zadowoleniem – konsumpcja.
Erich Fromm, O sztuce miłości, przeł. Aleksander Bogdański,
Rebis, Poznań 2025.
🖇 🖇
Moim zamierzeniem było opowiedzenie o niedopasowaniu sposobów opowiadania o pracy do jej rzeczywistego doświadczania. Chciałam pokazać, jak niszowe są opowieści o takiej pracy, która jest doświadczeniem większości Polaków, o pracy, która wyniszcza, zabiera czas na życie i upokarza, i z kolei jak głośne i popularne są legendy o pracy jako o szczęśliwej przestrzeni samorozwoju, karierze, która czeka na wyjątkowo zaangażowanych, o pracy jako recepcie na dobre życie.
🖇
Nasza współczesność sporo odbiega od wizji pracy, które w poprzednich wiekach mieli intelektualiści. Nikt nie przewidział tego, jak w rzeczywistości będzie wyglądać praca w XXI wieku. Na przykład słynnemu ekonomiście Johnowi Meynardowi Keynesowi w 1930 roku wydawało się, że dziś powinniśmy pracować około 15 godzin tygodniowo. Nie przewidziano też istnienia klasy pracujących biednych, czyli osób, którym wynagrodzenie za pracę w pełnym wymiarze godzin nie pozwala związać końca z końcem.
🖇
Czy narracje, które organizują nasze opowiadanie o pracy w 2024 roku, są inne niż 30 lat temu? Tylko w części. Owszem, zmieniły się słowa, obrazy i mody. „Dyspozycyjność” została zastąpiona przez work-life balance. Mimo tych drobnych przesunięć w dalszym ciągu zdecydowana większość z nas pracuje pod dyktando ideologii neoliberalnej.
🖇
Powszechność pewnych opowieści o pracy wynika z tego, że ich nadawcy posiadają władzę. Jest to zatem dominacja nie „ilościowa” (czyli wynikająca z tego, że reprezentuje szerokie masy i ich interesy), lecz dominacja związana z uprzywilejowaniem, pozycją w strukturze społecznej i dostępem do mediów – czyli reprezentująca mały wycinek społeczeństwa, który jest w stanie narzucić masom swoją wizję dobrego życia.
🖇
Wspólną funkcją dominujących współcześnie ideologii związanych z pracą jest wyciskanie z pracowników jak najwięcej zaangażowania. […] Opowieści te zazwyczaj przemilczają fakt, że do pracy chodzi się po to, żeby zarobić pieniądze. W kontekście pracy dużo piszemy i mówimy dziś o samorealizacji, twórczości i pasji, zaś zdecydowanie mniej – o zaspokajaniu przez nią potrzeb materialnych.
🖇
Nasza relacja z pracą i sposób opowiadania o niej mają dużo wspólnego z pochodzeniem społecznym.
🖇
Przedsiębiorczość jest uważana za cechę, którą warto w sobie odnaleźć i pielęgnować. Państwo polskie otwarcie i na wielu płaszczyznach podkreśla swoje umiłowanie przedsiębiorczości. […] Dzięki konsekwentnemu budowaniu wizerunku przedsiębiorcy jako wypruwającego sobie żyły superbohatera krajowej gospodarki stało się jasne, że nikt nie pracuje tak dobrze, jak przedsiębiorcy.
🖇
🖇
O przedsiębiorcach często pisze się w taki sposób, jakby na ich barkach spoczywała cała gospodarka i jakby dźwigali ją samotnie. Szczególnie często piszą tak o sobie sami przedsiębiorcy. Udział pracowników w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa często bywa przemilczany albo ich rola bywa sprowadzana do beneficjentów dobroci właścicieli firm. Fakt, że przedsiębiorcy zatrudniają pracowników nie z pobudek charytatywnych, ale po to, żeby zarabiać na ich pracy, bywa w tych narracjach pomijany. […] „To [przedsiębiorcy] zaledwie 4 proc. ogółu pracujących, ale z istotnym wkładem we wszystkie procesy ekonomiczne w kraju i za granicą – od zwiększania dobrobytu pracowników, po kontrybuowanie do budżetu państwa”. To brzmi, jakby pozostałe 96% pracujących nie płaciło żadnych podatków, a cały budżet państwa oparty był na daninach od przedsiębiorców.
🖇
Jednym z najważniejszych oszustw, na którym oparta jest ideologia miłości do pracy, jest założenie, że możemy kochać ją wszyscy i że posiadanie pracy, którą się kocha, to kwestia wyboru jednostki, a nie warunków jej życia i posiadanych przez nią kapitałów.
🖇
Dominujący język mówienia o pracy przez całe dekady nie odzwierciedlał różnic pomiędzy klasami społecznymi, ich różnorodnego funkcjonowania w pracy oraz niejednakowego wpływu na własny los. Wręcz przeciwnie: dyktatura pojęć związanych z karierą, awansem, motywacją, przedsiębiorczością i kreatywnością przez lata narzucała bardzo wielu uczestnikom rynku pracy myślenie o sobie w sposób, który nie miał nic wspólnego z ich pozycją klasową, ich doświadczeniem pracy ani z perspektywami zawodowymi. […]
Klasa dominująca nie tylko opowiada sobie samą siebie; nie poprzestaje na podziwianiu własnej pracowitości, wytrwałości, pomysłowości determinacji. Jej sposób mówienia i pisania o pracy wyznacza ton także tam, gdzie mówi się i pisze o pracy klas bez szans na sukces i akces do elit.
🖇
Wracając do kwestii politycznego podłoża dyskusji o pracy – na szczęście nie jesteśmy zdani wyłącznie na rodzimych polityków. Na naszą korzyść jako pracowników działają także instytucje unijne, o wiele bardziej sceptyczne wobec przekonania, że wszystkie relacje pracy powinien regulować wolny rynek.
🖇
[…]
elastyczność faworyzuje tych, którzy
posiadają rozmaite rodzaje kapitałów.
🖇
Pandemia przyczyniła się do chwilowego załamania dyktatury produktywności, ponieważ przypomniała, że przemęczony pracownik nie ma szansy być wydajny, a wypalony złoży wypowiedzenie i stanie się bohaterem jednego z artykułów o „wielkiej rezygnacji”.
🖇
Przekonanie o tym, że gospodarka przechodzi aktualnie „ciężkie chwile”, od lat stanowi powszechne usprawiedliwienie dla obsesji elastyczności, czyli zmniejszania zatrudniania na etat i rosnącej powszechności pracy na umowie o dzieło, kontrakcie menedżerskim, umowie-zleceniu, jednoosobowej działalności gospodarczej, zatrudnieniu przez agencję pracy tymczasowej albo w ogóle bez żadnej umowy. Elastyczność rynku pracy od lat opisywana jest jako siła gwarantująca wzrost gospodarczy albo opiewana jako magiczna recepta na wychodzenie z kryzysów. „To, co niektórzy uważają za patologię i nazywają umowami śmieciowymi, w znacznej mierze przyczyniło się do łagodnego przejścia Polski przez światowy kryzys”, pisała „Rzeczpospolita” w 2015 roku. Kryzysy mają jednak to do siebie, że jeden płynnie przechodzi w następny i nigdy nie przychodzi dobry moment na wycofanie się z elastyczności stosunków pracy.
🖇
Czy da się gdzieś odetchnąć od obrazu pracy jako błogosławieństwa, misji tożsamościowej i źródła samorealizacji kreowanego na LinkedIn, w „Forbesie” lub „Business Insiderze”?
Zofia Smełka-Leszczyńska, Cześć pracy. O kulturze zap***dolu ,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)
Ale niewiele stoi na przeszkodzie, żebyśmy rozmawiali z innymi pracownikami o tym, w jaki sposób realnie doświadczamy swojej pracy. W tym upatruję największą szansę na odbudowę solidarności pracowniczej i odzyskanie głosu.
🖇
Kolejną szansą na uzdrowienie dyskursu o pracy jest popularyzacja idei bezwarunkowego dochodu podstawowego, czyli wypłacania wszystkim obywatelom – niezależnie od zatrudnienia – pewnej kwoty, która pozwoli im na przeżycie. W zamyśle takie postępowanie miałoby dwie konsekwencje. Pierwszą byłoby uwolnienie ludzi od prac najpodlejszych i odzierających z godności, ale podejmowanych dla podstawowego ekonomicznego przetrwania, oraz zapobieżenie problemowi skrajnego ubóstwa. Drugą – redefinicja samej pracy. Mogłoby okazać się, że wystarczy wykonywać ją przez 10 godzin w tygodniu albo że ludzie pozbawieni przymusu pracy zaczęliby podejmować w odzyskanym czasie zupełnie inne aktywności.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz