niedziela, czerwca 01, 2025

5785. Z oazy (CCCXXXIII)

Po­gigantowe odliczanie literek, dwa, poślizgnięte na sześciu dniach. Drugiego wie­czoru po śmierci Heniutki paliła się do późnego wieczora dla kudła­tej dziew­czyn­ki świeczka, a my z Kaan raczyłyśmy się wieczornymi pogaduchami. W ten sposób wy­płynęło ist­nie­nie tej książki. Przy porannej ka­wie na­stęp­nego dnia klik, klik, to­wa­rzy­szące na­dziei, że szybko przyjdzie na nią czas.

Na gi­gan­cie każdego dnia zry­wa­łam się do baru Pod orłem na przynajmniej półtorej go­dzi­ny, by złapać oddech, po­gapić się przez okno, wypić kawę, zgrzeszyć ciastem, cza­sem zjeść obiad czy frytki z batatów. Podczytywałam tę książkę między książkami z okolic miłości czy śmierci. Zaskoczyłoby Fromma, że dwa fragmenty z jego książki wydanej z 1956 roku będą pasowały jak ulał do świata, w którym żyjemy od dzie­się­cio­le­ci w XXI wieku. Nie mogłam ich tu nie umieścić jako przystawki do dania głów­ne­go, jakim są wyimki ze skończonej na gigancie jako drugiej książki.

Ta lektura to swoisty test diagnostyczny: jak bardzo mamy wyprane mózgi. My, pokolenie X.

Kapitał panuje przed pracą; nagromadzone przedmioty, to, co martwe, ma wyższą wartość niż praca, niż siły ludzkie, czyli to, co żywe.
     […]  W rezultacie rozwoju kapitalizmu obserwujemy bez­u­stan­nie wzra­sta­ją­cy proces centralizacji i koncentracji ka­pi­ta­łu. Wielkie przed­się­bior­stwa ustawicznie rosną, mniejsze są wy­pie­ra­ne. […]  Coraz więcej ludzi tra­ci niezależność i zaczyna pod­le­gać tym, którzy zarządzają wielkimi po­tę­ga­mi gospodarczymi.
     […]
     Współczesny kapitalizm potrzebuje ludzi, którzy zapewnią mu sprawną i masową współpracę; ludzi pragnących coraz więcej konsumować; któ­rych upodobania są ze­stan­da­ry­zo­wa­ne, dają się łatwo przewidywać i kształ­to­wać. Potrzebuje ludzi, którzy czują się wolni i niezależni, nie kie­ru­ją się żadnym auto­rytetem, zasadą ani sumieniem […].

Nowoczesny człowiek przekształcił się w towar; traktuje swoją energię ży­cio­wą jak inwestycję, która powinna mu przynieść maksymalny zysk, sto­so­wny do jego pozycji i sytuacji na ludz­kim rynku. Człowiek taki jest wy­ob­co­wany od samego siebie, od swoich bliźnich i od natury. Jego głównym celem jest korzystna wymiana swoich zdolności, wiedzy i samego siebie, swego „oso­bo­we­go pakietu” – z innymi, którzy w równej mierze są na­sta­wie­ni na uczciwą i korzystną wymianę. Jedynym celem życia jest ruch, jedyną zasadą zasada uczciwej wymiany, jedynym zadowoleniem – kon­sump­cja.

Erich Fromm, O sztuce miłości, przeł. Aleksander Bogdański,
Rebis, Poznań 2025.

🖇 🖇

Moim zamierzeniem było opowiedzenie o niedopasowaniu sposobów opo­wia­da­nia o pracy do jej rzeczywistego doświadczania. Chcia­łam po­ka­zać, jak niszowe są opowieści o takiej pracy, która jest do­świad­cze­niem więk­szo­ści Polaków, o pracy, która wyniszcza, zabiera czas na ży­cie i upokarza, i z ko­lei jak głośne i popularne są legendy o pracy jako o szczę­śli­wej prze­strze­ni samorozwoju, karierze, która czeka na wyjątkowo za­an­ga­żo­wa­nych, o pracy jako recepcie na dobre życie.

🖇

Nasza współczesność sporo odbiega od wizji pracy, które w poprzednich wiekach mieli intelektualiści. Nikt nie przewidział tego, jak w rzeczywistości będzie wyglądać praca w XXI wieku. Na przykład słynnemu ekonomiście Johnowi Meynardowi Keynesowi w 1930 roku wydawało się, że dziś po­win­ni­śmy pracować około 15 godzin tygodniowo. Nie prze­wi­dzia­no też ist­nie­nia klasy pracujących biednych, czyli osób, którym wy­na­gro­dze­nie za pracę w pełnym wymiarze godzin nie pozwala związać końca z końcem.

🖇

Czy narracje, które organizują nasze opowiadanie o pracy w 2024 roku, są inne niż 30 lat temu? Tylko w części. Owszem, zmieniły się słowa, obrazy i mo­dy. „Dyspozycyjność” została zastąpiona przez work-life balance. Mimo tych drobnych przesunięć w dalszym ciągu zdecydowana większość z nas pracuje pod dyktando ideologii neoliberalnej.

🖇

Powszechność pewnych opowieści o pracy wynika z tego, że ich nadawcy posiadają władzę. Jest to zatem dominacja nie „ilościowa” (czyli wynikająca z tego, że reprezentuje szerokie masy i ich interesy), lecz dominacja związana z uprzywilejowaniem, pozycją w strukturze społecznej i dostępem do mediów – czyli reprezentująca mały wycinek społeczeństwa, który jest w stanie narzucić masom swoją wizję dobrego życia.

🖇

Wspólną funkcją dominujących współcześnie ideologii związanych z pracą jest wyciskanie z pracowników jak najwięcej zaangażowania. […]  Opo­wie­ści te zazwyczaj przemilczają fakt, że do pracy chodzi się po to, żeby zarobić pieniądze. W kontekście pracy dużo piszemy i mówimy dziś o samo­re­a­li­za­cji, twórczości i pasji, zaś zdecydowanie mniej – o zaspokajaniu przez nią potrzeb materialnych.

🖇

Nasza relacja z pracą i sposób opowiadania o niej mają dużo wspólnego z pochodzeniem społecznym.

🖇

Przedsiębiorczość jest uważana za cechę, którą warto w sobie odnaleźć i pie­lęgnować. Państwo polskie otwarcie i na wielu płaszczyznach pod­kre­śla swoje umiłowanie przedsiębiorczości. […]  Dzięki konsekwentnemu bu­do­waniu wizerunku przedsiębiorcy jako wypruwającego sobie żyły su­per­bo­ha­te­ra krajowej gospodarki stało się jasne, że nikt nie pracuje tak dobrze, jak przed­siębiorcy.

🖇

🖇

O przedsiębiorcach często pisze się w taki sposób, jakby na ich barkach spo­czy­wała cała gospodarka i jakby dźwigali ją samotnie. Szczególnie czę­sto piszą tak o sobie sami przedsiębiorcy. Udział pracowników w funk­cjo­no­wa­niu przedsiębiorstwa często bywa prze­milczany albo ich rola bywa spro­wa­dza­na do beneficjentów dobroci właścicieli firm. Fakt, że przedsiębiorcy zatrudniają pracowników nie z po­bu­dek charytatywnych, ale po to, żeby zarabiać na ich pracy, bywa w tych narracjach pomijany. […]  „To [przed­się­bio­rcy] zaledwie 4 proc. ogółu pra­cu­ją­cych, ale z istotnym wkła­dem we wszystkie procesy ekonomiczne w kra­ju i za gra­nicą – od zwiększania do­bro­by­tu pracowników, po kontry­bu­o­wa­nie do budżetu pań­stwa”. To brzmi, jakby pozostałe 96% pra­cu­jących nie płaciło żad­nych podatków, a cały budżet państwa opar­ty był na daninach od przedsiębiorców.

🖇

Jednym z najważniejszych oszustw, na którym oparta jest ideologia miłości do pracy, jest założenie, że możemy kochać ją wszyscy i że posiadanie pra­cy, którą się kocha, to kwestia wyboru jednostki, a nie warunków jej życia i posiadanych przez nią kapitałów.

🖇

Dominujący język mówienia o pracy przez całe dekady nie odzwierciedlał różnic pomiędzy klasami społecznymi, ich różnorodnego funkcjonowania w pracy oraz niejednakowego wpływu na własny los. Wręcz przeciwnie: dyktatura pojęć związanych z karierą, awansem, motywacją, przed­się­bior­czo­ścią i kreatywnością przez lata narzucała bardzo wielu uczestnikom ryn­ku pracy myślenie o sobie w sposób, który nie miał nic wspólnego z ich pozycją klasową, ich doświadczeniem pracy ani z perspektywami zawo­do­wymi. […]
     Klasa dominująca nie tylko opowiada sobie samą siebie; nie poprzestaje na podziwianiu własnej pracowitości, wytrwałości, pomysłowości deter­mi­na­cji. Jej sposób mówienia i pisania o pracy wyznacza ton także tam, gdzie mówi się i pisze o pracy klas bez szans na sukces i akces do elit.

🖇

Wracając do kwestii politycznego podłoża dyskusji o pracy – na szczęście nie jesteśmy zdani wyłącznie na rodzimych polityków. Na naszą korzyść jako pracowników działają także instytucje unijne, o wiele bardziej scep­tycz­ne wobec przekonania, że wszystkie relacje pracy powinien regulować wolny rynek.

🖇

[…]  elastyczność faworyzuje tych, którzy
posiadają rozmaite rodzaje kapitałów.

🖇

Pandemia przyczyniła się do chwilowego załamania dyktatury pro­dukty­wno­ści, ponieważ przypomniała, że przemęczony pracownik nie ma szansy być wydajny, a wypalony złoży wypowiedzenie i stanie się bohaterem jed­ne­go z artykułów o „wielkiej rezygnacji”.

🖇

Przekonanie o tym, że gospodarka przechodzi aktualnie „ciężkie chwile”, od lat stanowi powszechne usprawiedliwienie dla obsesji elastyczności, czyli zmniejszania zatrudniania na etat i rosnącej powszechności pracy na umo­wie o dzie­ło, kontrakcie menedżerskim, umowie-zleceniu, jednoosobowej działalności gospodarczej, zatrudnieniu przez agencję pracy tymczasowej albo w ogóle bez żadnej umowy. Elastyczność rynku pracy od lat opi­sy­wa­na jest jako siła gwarantująca wzrost gospodarczy albo opiewana jako ma­giczna recepta na wychodzenie z kryzysów. „To, co niektórzy uważają za pa­to­logię i nazywają umowami śmieciowymi, w znacznej mierze przy­czy­ni­ło się do łagodnego przejścia Polski przez światowy kryzys”, pisała „Rzecz­po­spo­li­ta” w 2015 roku. Kryzysy mają jednak to do siebie, że jeden płynnie przechodzi w następny i nigdy nie przychodzi dobry moment na wycofanie się z elastyczności stosunków pracy.

🖇

Czy da się gdzieś odetchnąć od obrazu pracy jako błogo­sła­wień­stwa, misji tożsamościowej i źródła samorealizacji kreowanego na LinkedIn, w „Forbesie” lub „Business Insiderze”?

Zofia Smełka-Leszczyńska, Cześć pracy. O kulturze zap***dolu ,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Ale niewiele stoi na przeszkodzie, żebyśmy rozmawiali z innymi pracownikami o tym, w jaki sposób realnie do­świad­czamy swojej pracy. W tym upatruję największą szansę na odbudowę solidarności pracowniczej i od­zy­ska­nie głosu.

🖇

Kolejną szansą na uzdrowienie dyskursu o pracy jest po­pularyzacja idei bezwarunkowego dochodu pod­sta­wo­we­go, czyli wypłacania wszystkim obywatelom – nie­za­leż­nie od zatrudnienia – pewnej kwoty, która pozwoli im na przeżycie. W zamyśle takie postępowanie miałoby dwie konsekwencje. Pierwszą byłoby uwolnienie ludzi od prac najpodlejszych i odzierających z godności, ale po­dej­mo­wa­nych dla podstawowego ekonomicznego prze­trwa­nia, oraz zapobieżenie problemowi skrajnego ubó­stwa. Drugą – redefinicja samej pracy. Mogłoby okazać się, że wystarczy wykonywać ją przez 10 godzin w ty­go­dniu albo że ludzie pozbawieni przymusu pracy za­czę­liby podejmować w odzyskanym czasie zupełnie inne aktywności.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz