Odliczanie literek, trzy, poślizgnięte okrutnie. Szósty tom, dwieście siedemdziesiąt sześć innych książek i jest: siódmy tom. Pierwszy, który przeczytamy bez Białego Kruka. Ile już za mną tych „pierwszych razów bez”. Wciąż pojawiają się nowe, biorą mnie z zaskoczenia, obezwładniają i dobrą chwilę zajmuje mi pozbieranie się.
A siódmy tom? Nie dosyć, że najlepszy z wszystkich części, to jest również obietnica, że to jeszcze nie koniec.
To musiał być Mortka. Od niego się zaczęło, a to już moja dwudziesta książka. […] Przez ten czas ja zmieniłem się jako autor, zmienił się też Mortka. Mam nadzieję, że obaj dojrzeliśmy. I że widać to w tych książkach.
Wojciech Chmielarz
A komisarz Mortka… powróci!
🖇🖇
– […]
Teraz ty wytłumaczysz mi, co cię tak bawi?
Mortka dopiero teraz się zorientował, że na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Powiedziałaś „kurwa”. Po polsku.
Justine wzruszyła ramionami, jakby nie rozumiała, o co chodzi.
– Spodobało mi się to słowo. Ma w sobie tę moc i wibrację, którą powinno mieć każde porządne przekleństwo – stwierdziła i odetchnęła głęboko. – Czego ty się właściwie spodziewałeś, Kuba?
🖇
– Aspirantka – powiedział Mortka.
– Słucham? – zdziwiła się Maria Szulej.
– Aspirantka – powtórzył. – To słowo ma żeńską formę.
Kobieta wciąż na niego patrzyła, najwyraźniej nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi.
– Zresztą nieważne – mruknął i machnął ręką. Potem zwrócił się do Zajdy: – Przepraszam za to pytanie, ale kim ona jest?
Zajda wyszczerzył zęby.
– Ona jest tobą, Kuba. Tylko w spódnicy.
– W spodniach. Spódnice noszę pewnie rzadziej od niego – powiedziała Szulej, wskazując na Mortkę.
– No to skoro już się znacie, zapraszam do siebie. Przygotuję nam coś do picia i porozmawiamy.
[…]
Zajda zostawił ich samych. Stali naprzeciwko siebie, a Mortka zdał sobie sprawę, że oboje robią teraz to samo – zastanawiają się, kim jest, do diabła, ta druga osoba.
🖇
– Wiesz, ile zaryzykuję, jeśli się zgodzę?
– Wiem. Ale też wiem, że nic cię to nie obchodzi. Bo jesteś taka jak on. […] Nie liczy się to, co wypada, tylko to, co jest słuszne.
🖇
– To w jakim był wieku? Wiemy, że młody, ale osiemnaście? Dwadzieścia?
– Myślę, że miał koło trzydziestki – zaryzykował odpowiedź.
– Trzydzieści to dla ciebie ktoś młody? – mruknęła. – Ja mam niewiele więcej.
– A ja ponad czterdziestkę i tak, jesteście jeszcze młodzi. I ten trupek, i ty.
– Świata nie widzieliśmy i nic nie wiemy o życiu.
– Dokładnie.
Uśmiechnęli się do siebie i Mortka po raz pierwszy poczuł, że zawiązuje się pomiędzy nimi coś na kształt sympatii.
🖇
Nie zachowuj się tak, jakbyś wszystko wiedziała! Bo gówno wiesz! Szczególnie o mnie! […] To miejsce było przepełnione wspomnieniami, duchami z przeszłości, które czekały na okazję, żeby się na niego rzucić i go rozszarpać. Nie dostrzegał ich, bo skrywały się w cieniu, a teraz, kiedy zwietrzyły swoją szansę, nie zamierzały jej zmarnować.
🖇
Zawsze to było dla niego najważniejsze – robienie tego, co trzeba, niezależnie od wszystkiego. Tylko dokąd to go zaprowadziło? […]
W którym momencie to się zaczęło? Kiedy zaczął tracić kontrolę nad własnym życiem?
🖇
[…] zagryzał wargi, jakby miętolił słowa w ustach, nie potrafiąc się zdecydować, które z nich uwolnić.
🖇
[…] dotarł do rozwidlenia dróg. Zatrzymał się. Popatrzył w lewo i w prawo, szukając czegokolwiek, co mogłoby mu pomóc podjąć decyzję, w którą stronę jechać.
🖇
– Przepraszam cię za wczoraj – odezwał się, kiedy jechali już prostą drogą w stronę Rozdroża Izerskiego. – Nie wiem, co mnie ugryzło.
– Myślę, że wiesz – odpowiedziała. – Podważyłam sposób, w jaki patrzysz na samego siebie, fundament twojej samooceny, a to zawsze jest bolesne. Żeby nie musieć skonfrontować się z tym bólem, wybrałeś wyparcie. To też bardzo naturalna reakcja. Powinnam się jej spodziewać.
Policjant otworzył usta, a potem zamknął je bardzo powoli. Poczerwieniał, zmarszczył brwi, jakby zaraz miał wybuchnąć, ale zamiast tego po prostu prychnął rozbawiony.
– Kurwa – rzucił. – Ja chciałem cię tylko przeprosić, a nie zaczynać kolejną awanturę!
Tym razem to ona wydawała się zakłopotana.
– Tak – żachnęła się. – Teraz to ja… Sorry.
– Ale miałaś dużo racji w tym, co mówiłaś. I w tym, co o mnie myślisz.
– A skąd wiesz, co o tobie myślę?
🖇
Z perspektywy czasu zastanawiał się, czy nie otarł się wtedy o depresję. Szczególnie że właściwie cały czas chodził zagniewany. Może stąd brała się ta jego obsesja postępowania słusznie, nieumiejętność odpuszczenia, którą potem na różne sposoby sobie racjonalizował.
🖇
– […] A może…
– Może co?
– Może tak właśnie trzeba. Wierzyć albo wmawiać sobie takie optymistyczne scenariusze.
– Raczej naiwne.
– Jak zwał, tak zwał. Chodzi mi o to, że jeśli zawsze będziesz zakładała najgorsze rozwiązanie, to…
– Nigdy się nie rozczaruję.
Roześmiał się. Szczerze.
🖇
– Jest pani gotowa?
Nie była. Chciała stąd odejść. Chciała krzyczeć.
– Tak – powiedziała.
🖇
– Twoje roślinki cieszą się na twój widok?
– Będziesz się śmiał, ale tak. Podlewam je tak rzadko, że kiedy mnie widzą z butelką, to, przysięgam, merdają listkami.
– Mają z tobą ciężko.
– No… Mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
🖇
[…] zachichotał. Gardłowo, chropowato, jakby w środku poruszały się zardzewiałe zębatki dawno zepsutego mechanizmu.
🖇
Jeszcze brakowało mu kilku elementów, żeby zrozumieć, co działo się w tej małej sudeckiej wsi przez ostatnie kilkadziesiąt lat, ale w końcu dostrzegał wzorzec. I ona też go widziała.
🖇
Żadnej odpowiedzi.
Z doświadczenia wiedziała już, że w takiej sytuacji najważniejsze są cierpliwość i spokój.
Wojciech Chmielarz, Rytuał,
Marginesy, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)
– Kuba…
– Pożegnanie jest wtedy, kiedy obie strony wiedzą, że się żegnają. A nie wtedy, kiedy jedna coś sobie wymyśla i nic nie mówi drugiej!
🖇
– Przeceniasz moje możliwości […].
– Ona jest taka jak ty, Sucha.
– Co masz na myśli?
– Zależy jej. Jeśli mnie chcesz, to znajdź sposób.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz