wpis przeniesiony 8.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Według Ewy listopad był szczeliną w czasie, pęknięciem między jesienią i długą polską zimą, gdy żyło się na krawędzi, w zawieszeniu, i czekało, aż czas zabliźni się, gdy przyjdą grudnoiowe mrozy. „W listopadzie Wielblądko, można wyjść po zapałki i nie wrócić, w listopadzie, jak dobrze się przyjrzysz, to zobaczysz, że w każdej kałuży widać schody, które prowadzą pod ziemię. Nocą odpływy w łazienkach powiększają się tak, że bez trudu mieści się w nich dorosły człowiek. A takie siuśmajtki jak ty muszą uważać nawet na szpary w podłodze i mysie dziury.” „Dlaczego?” „Bo listopad to czas, gdy otwierają się przejścia” odpowiadała moja siostra.
Joanna Bator, Ciemno, prawie noc,
Grupa Wydawanicza Foksal, Warszawa 2013.
*
Wstałam dziś rano. Pokręciłam się troszkę po Przytulisku. Włączyłam radio. Z mojej szczeliny listopadowego czasu wydobyło się światło, by po chwili zamienić się w piosenkę po raz pierwszy słyszaną. Usłyszałam jak moje Życie śpiewa mi wers za wersem. Łomolę!
Paweł Kovalczyk Big Band Project, Raise Me Up.
I'm my life’s whole world
It can’t live without me...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz