czwartek, maja 12, 2016

1829. Nieprzegapiona

 wpis przeniesiony 22.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Kaan wspomniała o książce. W gugla wbiłam. Premierę ma na początku czerwca. Poczekam.

Nie byłabym sobą, gdybym nie rzuciła okiem na inne książki tego wydawnictwa. I proszę! Przykro byłoby tę książkę przegapić.

To nie jest książka o tych, co odeszli. W każdym razie nie tylko.
To nie jest książka o tych, co zostali. W każdym razie nie tylko.
To książka o głębokim procesie dojrzewania. Przede wszystkim o tym.

Nigdy nie skarżyłam się na samotność, bo w niej najwięcej mogłam zrobić.

*

[…] to był pierwszy człowiek, który mi potwierdził, że to, co mówię i co myślę, jest prawdą, że miałam dom, miałam rodzinę. Sama przestawałam już w to wierzyć. Myślałam, że to mi się uroiło.

*

Jestem bardzo wdzięczna za bardzo wiele doświadczeń, które ludzie uważają za naturalne, a ja uważam za przywilej, za dobro. Wdzięczność pomaga żyć.

*

[R. G.] Jakie to uczucie?
     Takie do ryczenia.

*

Niby wiemy, że rodzice kiedyś umrą, a jednocześnie wydaje się nam, że nigdy nie umrą.

*

Rysiek miał taką ładną dewizę: życie bez pasji jest wegetacją.

*

Staszek siedział przy mnie. Wtedy powiedziałam, kim jestem. Uznałam, że skoro wojna się skończyła, mogę mu wreszcie powiedzieć o sobie. I wtedy on tak pięknie powiedział, nigdy tego nie zapomnę: „Niezależnie od tego, kim jesteś, chcę, żebyś została ze mną całe życie, nie tylko kiedy jesteś młoda i piękna, ale też jak będziesz stara i niedołężna”. I tak było. Spędziliśmy ze sobą całe życie. Długo nikt poza nim nie wiedział.

*

[R. G.] Mówisz czasem do swojej mamy?
     Mówię. I nawet nie wiem, do której. Myślę, że obie nade mną czuwają. Bo jakie tam mogą mieć ważniejsze sprawy?

*

[R. G.] Klucz do domu był talizmanem?
     Zawsze, jak już się spakował, pytał: „A gdzie są moje klucze? Muszę mieć klucze, żebym wiedział, że mam dokąd wrócić”. Brał klucze, a ja byłam spokojna. Zakładał, że wróci. Chciał wrócić.

*

Nie lubiła być kurą domową. W Ameryce, kiedy wychodziłem do pracy, często zostawała w domu. Miała jakieś irracjonalne poczucie, że powinna być przykładną gospodynią i będzie na mnie czekać z obiadem. A ponieważ chciała być bardzo gospodarna, to jeździła gdzieś na drugi koniec miasta kupić pietruszkę tańszą o centa. Uważała, że gospodyni tak powinna i nie dała sobie tego wybić z głowy. Dla mnie to było bez sensu. Próbowała nawet gotować, ale ponieważ tutaj talentu nie miała, odetchnęła z ulgą, kiedy powiedziałem: „Teresa, ty lepiej nie gotuj, bo jakieś nieszczęście może się z tego wyniknąć”. Uszanowała ten pogląd.

Remigiusz Grzela, Obecność. Rozmowy,
Drzewo Babel, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz