wtorek, maja 03, 2016

1809. Dylemat mniejszości: co teraz czytać?

 wpis przeniesiony 22.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W co włożyć oczy, gdy skończyło się książkę Bronnie Ware? A może nie wkładać wcale? Gapić się na piękno świata? Więc? No i autor ma być, nie autorka. Przerzuciłam kilka tytułów grzecznie czekających w ogonku, leżących na stosiku. Nic! A co byś chciała? Coś… Susan Sontag bym chciała… w literkach, co zachowały Jej wrażliwość i przytomność umysłu, pomieszkać chwilę zamarzyło mi się… ale wszystko przeczytane… choć to nie autor a autorka, to po Bronnie Ware… tylko Susan Sontag… i marudzi Jabłoń… i mendzi Drzewko… i czytać się jej chce… i nie pamiętam siebie takiej. I przypomniała się książka, o której wiedziałam od momentu, gdy się ukazała trzy lata temu. Przepchnęła się ciut łokciami, bo ile można czekać. I proszę, strzał w dziesiątkę! A w środku nawet słowa Susan Sontag, niczym na zamówienie. I tylko ni cholery nie wiem, dlaczego nie zajrzałam do tej książki wcześniej — jest i wspaniała, i piękna, i straszna, i prawdziwa, niestety.

Marzy mi się, żeby HIV znormalniał. Żeby był traktowany tak jak niedoczynność nerek albo tarczycy. To jest choroba i to smutne. Na pewno. Ale to bierzmo moralne czyni wszystko nieznośnym. Sprawia, że mówienie o tym kosztuje tak wiele.
     W Polsce „HIV” jest naprawdę bardzo, bardzo ciężkim słowem.

*

Pytasz, czy powinniśmy dbać o ludzi, z którymi spędzamy tylko jedną noc, parę godzin. Tak. Bardzo. To, że o siebie nawzajem dbamy, czyni nas ludźmi. Jesteśmy tu wszyscy, siedzimy tu teraz — ty i ja — bo ktoś o nas kiedyś dbał. Bez tego skończylibyśmy na śmietniku lub w beczce z kiszoną kapustą.
     To najcenniejsze, co mamy. Troska o innych ludzi.

*

Chciałbym, żebyśmy jako ludzie bardziej dbali o siebie nawzajem. Jako ludzkość. Żebyśmy nie patrzyli na siebie jak na słupki sprzedaży leków albo badań, które mają przynieść określone rezultaty.

*

Norma jest zawsze mniej spektakularna niż wyobrażone zagrożenie. Powiązanie niebezpieczeństwa z bliżej niesprecyzowanym „innym” pozwala zachować porządek świata. Zaraza zawsze jest na zewnątrz. Poddaje się naszym racjonalizacjom, przypuszczeniom lub wierze.

*

Lekarze zachowują się, jakby nigdy nie mieli być pacjentami. To największa zagadka.

*

Pytanie o skuteczną prewencję coraz wyraźniej splata się z dylematami tożsamościowymi. Kto potrzebuje seksu i jakiego? Co w ten sposób zaspokaja, które z potrzeb? Jeśli seks nie służy budowaniu więzi — to czemu służy? Czy aktywności seksualne można dzielić na dobre i złe? Czas unikania odpowiedzi odchodzi w przeszłość. Można odrzucić te dylematy, odłożyć je ad acta, ale przecież wrócą. Jak bumerang.

*

Kto ma hifa? Ludzie, którzy biorą narkotyki, na potęgę uprawiają seks lub pechowo znaleźli się w nieodpowiednim czasie z nieodpowiednią osobą. Kto potrzebuje hifa? Specjaliści zatrudnieni w poważnych instytucjach, zawodowi zbawiacze świata, dobrodzieje od pastylek. Czego potrzebują ludzie zakażeni hifem? Dobrej służby zdrowia i otoczenia, które spróbuje zrozumieć zamiast uciekać. Czego potrzebują specjaliści? Zaangażowania, wielkich kampanii, specjalnych programów i wyjątkowych przedsięwzięć.

*

Rzeczywiście, w świecie polskiego hifa jest wiele tez wymagających dalszych badań, na czele z wpływami kościoła katolickiego w obrębie instytucji i organizacji zajmujących się medycyną.

*

Elizabeth Pisani, Seks, narkotyki i HIV — bądźmy racjonalni, TED.

*

     Kurwa.
     Może ja jestem zbyt pesymistyczna?
     Znasz dowcip o żabach, co wpadły do mleka?
     Pierwsza wskoczyła, pomyślała: „To koniec, zaraz utonę”. I utonęła.
     Tymczasem druga pomyślała: „Będę machać łapkami, będę machać łapkami, może coś się wydarzy!”. I ubiła masło.
     Więc może pomimo wszystkich wątpliwości powinniśmy dalej machać łapkami? Nigdy nie wiadomo.

Jakub Janiszewski, Kto w Polsce ma HIV? Epidemia i jej mistyfikacje,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz