wpis przeniesiony 22.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
O ludziach gór, jeśli już, czyta Sadownik. Ja gór nie rozumiem, więc to swoje osobiste nierozumienie pogłębiam programowym nieczytaniem. No ale Hugo-Bader kiedyś tam. Pamiętam burzę po Jego książce — mało mnie obchodziła, ja z tej książki wzięłam, co chciałam. W marcu, w nowościach pojawiła się inna, kobieca, perspektywa. Niestety, tylko w papierze i, co gorsza, w twardej oprawie — czyli nie dla mnie. Niedawno ukazała się również w ibuku, hip, hip, hura. I?
I warto. Są góry, ale nie ma ich zbyt wiele. Są ludzie gór, ale przede wszystkim jest życie, świadomość i ludzkie serca. Jest w tej książce śmierć, ale miłości i sensu jest dużo, dużo więcej.
W tej znojnej wędrówce noga za nogą, w tym skupianiu się, gdzie postawić stopę, oglądaniu się za siebie, by sprawdzić, jak daleko zaszliśmy, przy jednoczesnym patrzeniu przed siebie, na cel, który chcemy osiągnąć — w tym jest cała prawda o życiu.
[…] Dylemat „Dojdę czy nie dojdę?” nie jest aksjomatem. Bo jeśli nie dojdę, nic się nie stanie. W razie czego zawrócę. Jak nie teraz, to może uda mi się innym razem.
*
[…] poszukiwanie siebie to najbardziej ekscytująca wyprawa. Ekspedycja, którą nie można się znudzić.
*
W rozmowie z Edwardem Miszczakiem Berbeka powiedział: „Pomoc tej drugiej osobie nie polega na tym, że ja mam wziąć partnera i go znieść, bo fizycznie bym nie był chyba w stanie tego zrobić. Ale samo bycie, uczestniczenie w tym, że ta osoba słabsza nie zostanie sama”.
*
Krzysztof Wielicki zawsze powtarza, że himalaizm jest nie w mięśniach, tylko w głowie.
*
Codzienność bowiem to wyjątkowo twarda przeciwniczka, wytrzymała jak tur i niezwykle konsekwentna. Nie odpuści ani na milimetr, ani na chwilę.
*
[…] „nie teraz” nie znaczyło „nigdy”.
*
To było coś niezwykłego. Ksiądz, my dwie i Rebe leżący pod ołtarzem — tyle dusz chwaliło Pana na Wiktorówkach tego pięknego wtorkowego dnia.
Atmosfera była tak domowa, że labrador zupełnie się zapominał i co rusz bezczelnie chrapał. Ksiądz Marcin pomiędzy jednym a drugim nabożnym tekstem upominał psa: „Rebe, nie chrap!” i jakby nigdy nic wracał do przerwanej kwestii.
Nie ominął żadnej części nabożeństwa. Dwie duszyczki musiały więc wysłuchać kazania, które okazało się mądrą przyjacielską rozmową. Nie padały banały typu: „Czas leczy rany”.
*
Przebywanie ze sobą, a nie zagadywanie rzeczywistości, tak wyglądało życie z nim — mówi Ewa.
*
To co? Wysiadamy? Tu? Czy jeszcze kawałek?
Beata Sabała-Zielińska, Jak wysoko sięga miłość?
Życie po Broad Peak. Rozmowa z Ewą Berbeką,
Prószyński Media, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz