czekała czekaniem, co ciepłem na dnie serca istnieje. doczekała się i padło jedno pytanie. przestała rozumieć swoje czekanie i wyszła.
17/131
Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
czekała czekaniem, co ciepłem na dnie serca istnieje. doczekała się i padło jedno pytanie. przestała rozumieć swoje czekanie i wyszła.
17/131
Nie czytałam tej książki, ja ją połknęłam. Skończyłam w sobotę, gdy wracaliśmy do ula, ale żeby zająknąć się na jej temat musiał skończyć się upał. Dziś jest pierwszy dzień chłodniejszego.
Choć do końca roku jest jeszcze pięć miesięcy i wszystko się zdarzyć może, to śmiem twierdzić, że to jedna z najważniejszych książek A.D. 2019 w kategorii reportaż. Po prostu trzeba ją przeczytać i już, choć na raz nie da się tego zrobić — są w niej takie fragmenty, że człowiek w nas musi złapać oddech i dystans, inaczej nie da rady iść dalej.
Zdejmijmy filtry, spójrzmy, tacy właśnie jesteśmy. Jesteśmy jednym z najwspanialszych krajów na świecie. Latami pozwalaliśmy krzywdzić dzieci.
*
Jedną z pierwszych nauk, którą przyswajały dzieci, było to, że ich ciało nie należy do nich. Ich ciało było świątynią Ducha Świętego, zaś wyłączne prawo do zarządzania świątynią mieli ksiądz, pastor oraz zakonnice.
Jak dokumentuje raport komisji, dzieci nie tylko bito i torturowano, ale również gwałcono. I znowu nie były to patologiczne przypadki, ale zorganizowany system. Szkoły z internatem za sprawą panującego obowiązku posłuszeństwa, braku kontroli zewnętrznej, a vnawet geograficznego oddalenia stanowiły idealny teren łowiecki dla sadystów i pedofilów.
*
Ile waży dziecięca skarga wobec słów osoby duchownej, noszącej Zbawiciela na sercu?
*
Ojcowie Kanady uważali, że reformy były konieczne, więc zmiany wprowadzano szybko. Kanada weszła na drogę pełną zakrętów, dysponując nieaktualną mapą i sprzecznymi drogowskazami. Nie chciano zobaczyć, co czeka za rogiem.
[…]
Do pomysłu szkół z internatem, organizowanych przez państwo, a prowadzonych przez Kościół, powrócono dopiero na początku XIX wieku. To wtedy zarządzono nieznany w wielu rdzennych społecznościach restrykcyjny podział na zajęcia żeńskie i męskie. Do tej pory nie było ról wyraźnie przypisanych do biologicznych płci. Sama płeć była zresztą czymś płynnym, podlegającym wyborowi. Zdarzało się więc, że mężczyzna chciał żyć z mężczyzną albo pragnął pełnić w rodzinie typowo matriarchalne funkcje. Obyczaj wymagał, by podkreślił swoją nową kobiecość odpowiednim, żeńskim strojem. Jego wybór był powszechnie szanowany, a otoczenie ułatwiało mu podjęcie nowej roli.
Hołubiono też ludzi dwóch dusz (Two Spirit, 2S), w których ciałach pomieszkiwały — jednocześnie lub naprzemiennie — jaźń męska i kobieca.
Kościół katolicki nie mógł się na to zgodzić. Postanowiono „zbawić Indian od grzechu”, choćby wbrew ich woli. Cały system kolonizacji, w tym stworzenie szkół z internatem, miał być jednak dla ich dobra. Cóż, że chodziło o dobro dopiero w przyszłym życiu.
*
To nieprawda, że nikt wcześniej nie wiedział. Nie da się nie wiedzieć.
Ktoś mieszka w pobliżu szkoły z internatem, w której zamknięte są rdzenne dzieci. Ktoś dowozi do niej jedzenie. Ktoś inny dzieci z internatów leczy, ktoś je przecież grzebie.
Czyjemuś dziecku znikają koledzy, jakiejś rodzinie — sąsiedzi.
[…]
Nie da się nie wiedzieć, więc przez te wszystkie lata Kanadyjczycy wiedzieli. Nie wiedziała tylko Kanada.
*
Przydaje się wtedy formuła mająca wszystkie wątpliwości rozwiać, a wszelkie winy unieważnić. Cudowne zaklęcie, trzy słowa, które dobrze brzmią w każdej epoce i pod każdą szerokością geograficzną.
Ta-kie-by-ły-cza-sy.
Mawia się też: to cena postępu, przykry odprysk wielkiej dziejowej historii. To, co prawda, niefortunne, ale jednak odizolowane przypadki..
*
W Polsce, mówiąc o ocalonych, zazwyczaj mamy na myśli tych, którzy przetrwali Holocaust. […] Do niedawna także w Kanadzie survivor oznaczał człowieka, który przeżył Shoah.
Ale czasy się zmieniają — teraz survivor to coraz częściej ten, który przeżył prowadzoną przez Kościoły szkołę z internatem. „Jestem ocaleńcem” to już prawie to samo, co „jestem po kościelnym internacie”.
Polskie tłumaczenie tego słowa nie jest doskonałe. Ocaleniec to ktoś, kto ocalał, kogo uratowano niejako z zewnątrz. Jest jak ofiara kataklizmu, której ratownicy udzielili pomocy.
W języku angielskim survivor to ktoś, komu udało się przetrwać, przeżyć, wytrzymać (to survive). Tu akcent jest położony inaczej — na wewnętrzne sprawstwo, na siłę, która pozwala utrzymać się przy życiu.
Dzieci z kanadyjskich szkół z internatem, jeśli przeżyły, to dlatego, że wytrzymały.
Nie zostały przez nikogo uratowane, po żadne z nich pomoc nie przyszła.
Ta-kie-by-ły-cza-sy.
*
Jeśli jesteś z Polski, to może mi to wytłumaczysz. Jak katolicki papież może się na to godzić? Jak może nas nie przeprosić? Wszyscy papieże po kolei umywali ręce. A przecież każdy z nich miał chyba dostęp do Biblii?
Powiedz mi, co w tej Biblii jest takiego, że zabrania Kościołowi powiedzieć: przepraszam?
*
Byłem mały, a już się nauczyłem nie być. Udawałem, że to nie mnie się to wszystko dzieje. […] Odlatujesz ze swojego ciała, wtedy możesz na chwilę zablokować ból. Ta umiejętność bardzo mi się w życiu potem przydawała. […] ja – nic. Ani łezki. Dopiero po latach poznałem słowo „dysocjacja”. W chwili zagrożenia umysł odcina cię od rzeczywistości, żebyś mógł się jakoś uratować. Dla nas to był elementarz.
Dlaczego dziwi cię, że nikomu o tym nie mówiliśmy? Powiedz mi, a kto normalny uwierzy dziecku? Wtedy nie widziałem na niebie gwiazdy, która jest prawdą.
Po prostu chciałem przetrwać. To wszystko.
*
Nasza historia to worek pełen kamieni — w pojedynkę jest to nie do uniesienia.
*
Wyobraź sobie, że dorastasz, a wszyscy naokoło milczą o tym, kim jesteś. I ta cisza jest tak ciężka, że sama przestajesz w końcu pytać. Ale wątpliwość nie znika. Im usilniej próbujesz to zignorować, tym mocniej słyszysz głos, który terkocze w twojej głowie i w końcu jest tak silny, że rozsadza ci czaszkę.
*
Wielu mężczyzn nadal sądzi, że mają prawa do naszych ciał. Chcą ich używać w tym najprostszym sensie, ale także chcą nimi władać. Na przykład kazać im nosić ciąże. To przecież też jest przemoc — decydować, czy mamy rodzić i kiedy.
Nasze ciała i nasze życia są dla nich mało warte. Można je sobie wziąć, użyć i potem wyrzucić, nawet dosłownie.
*
[…] przemoc wobec kobiet nieczęsto jest łączona z naruszeniem praw człowieka.
*
[…] o ile najbardziej niebezpiecznym miejscem dla kobiety w Kanadzie jest dom, bo to tam statystycznie najczęściej dochodzi do aktów przemocy, rdzenne kobiety są dużo bardziej narażone na krzywdę także w najbliższej okolicy. Tak, jakby w społeczności panowało przyzwolenie na bicie i branie sobie rdzennych kobiet jak jabłek z przydrożnego drzewa.
Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2019.
Język w tym kraju zmienia się szybko. Uważność na słowa jest tu ważniejsza od akcentu: każdy może przyjechać z własną melodią języka. Mowa może być twarda i nieporadna, ale nie może być krzywdząca dla innych.
W Kanadzie umówiono się, że język ma znaczenie wykraczające poza dosłowny przekaz, ma moc sprawczą. Uważa się, że procesy społeczne zaczynają się od słów, a język jest narzędziem, jak inne.
*
[…]
ci, którzy byli w Kanadzie od początku świata, inaczej czytają to samo niebo. Siedem gwiazd oznacza tu siedem nauk, siedem drogowskazów na życie.
Zadzieram głowę. Patrzymy z Henrym na jedną konstelację. Ja widzę w górze wóz i dyszel. Henry widzi siedem przykazań: wiedzę, miłość, pokorę, szczerość, odwagę, szacunek i prawdę.
*
[…]
napisał na Twitterze […] .
Następnego dnia było już jasne, że będą kłopoty. Ladurantaye skasował tweeta i publicznie przeprosił.
— Nie zadałem sobie trudu, by pomyśleć, jak to jest, gdy się nie ma mojej pozycji, mojej władzy albo mojego głosu.
Ale to już nic nie dało.
*
Jak wejść wspólnie na drogę pojednania, skoro nie ma ani mapy, ani nawet punktu zbiórki?
[…] Opinie się różnią — każdy może mieć swoją własną, ale panuje zgoda, że nie można mieć swoich własnych faktów. Jednak ustalenie prawdy to był dopiero początek.
*
Droga do pojednania jest stroma i nierówna. Na razie widać, że zaczęła się od symboli i na nich tak naprawdę się kończy. Obie strony rozumieją, że to już bardzo dużo – a jednocześnie o wiele za mało. Pojednanie jest procesem o wyraźnym początku, ale bez końca.
*
[…] żyjemy w państwie prawa, więc nie mogą mnie zatrzymać bez powodu. Ale co z tego, że w końcu cię puszczają, jeśli twój autobus już dawno pojechał bez ciebie? Wiesz, czasem myślę, że nam całe życie umyka bez nas w środku.
(tamże)
*
Norval Morrisseau, źródło.
*
Michael Cheena dobiegał sześćdziesiątki, kiedy pierwszy raz usłyszał, że jest ważny i potrzebny.
Był zaskoczony i zawstydzony. Nigdy go nie uczono, jak reagować na życzliwość. Nie wiedział, co powinien poczuć ani co należy powiedzieć. Siedział w milczeniu, skubiąc siwe wąsy.
Po chwili usłyszał jeszcze: „Michael, jesteśmy z ciebie dumni. Przez to, przez co przeszedłeś i co z tym zrobiłeś, zasłużyłeś na przywilej. Masz prawo nosić orle pióro. Żaden człowiek ani żadna siła ci już tego nie odbierze”.
(tamże)
Latamy samolotami po całym świecie, płacimy kartami za wszystko to, co nie jest dla nas bezcenne, wolnością cieszymy się od ponad trzydziestu lat, ale!
Wciąż żyjemy w jednej wielkiej szkole z internatem, którą prowadzi kościół katolicki i słono każe sobie za nią płacić.
Sami sobie nawzajem, w ramach przysposobienia do zbawienia, wyrywamy tęczowe skrzydła, nie przyznając się do jakiegoś kawałka siebie. Szkoda… Ja nie dałam sobie wyrwać swoich, czego i Tobie życzę.
W Kanadzie używa się także szerszego określenia 2SLGBTQQIA, oznaczającego także osoby dwóch dusz (Two Spirit), kwestionujących swoją płeć (questioning), postrzegające się jako międzypłciowe (intersex) i aseksualne (asexual, po polsku nazywane czasem asami).
W wielu pierwotnych społecznościach panowała umowa, że biologia nie determinuje tego, czym jest człowiek. Według licznych tradycyjnych wierzeń wszyscy ludzie są istotami ożywionymi, a płeć nie jest przypisanym raz na zawsze atrybutem. Dziecko jest białą kartą, jak powiedzielibyśmy w naszym oświeceniowym języku, na którym płeć zostanie dopiero zapisana w toku osobistych wyborów i doświadczeń. To społeczność dopasowuje się do drogi dziecka, a nie ono przybiera kształt matrycy nadanej przez grupę.
Wierzono, że płeć wynika z kontekstu, a genitalia nie określają tego, kim w przyszłości ma być człowiek. Są jak kolor oczu – przyrodzone, ale nie determinują ludzkiego losu. Płeć biologiczna nie była więc pierwszą cechą, jaką się identyfikowano, była płynna, umowna i przechodnia. Nikogo to nie gorszyło — ludzie uważali, że w jednym ciele mogą mieszkać dwie dusze, naprzemiennie dochodzące do głosu.
Tak było w czasach przed kontaktem. Potem, zamiast zmienić niepasujące narzędzie, nieprzydatne do opisu rzeczywistości, ludzie mówiący po angielsku postanowili zmienić niezrozumiałą dla nich rzeczywistość. Wprowadzili nowe porządki, w tym heteropatriarchat. Dla ludzi o dwóch duszach nie było miejsca, należało ich zatrzeć. Podjęły się tego szkoły z internatem. To, jaki powinien być człowiek, formatowano słowem Bożym i trzciną, perswazją i przemocą.
Dziś coraz częściej na kolonizację i ewangelizację Kanady przez Europejczyków badacze patrzą jako na wojnę płci, na przemoc mężczyzn wobec kobiet.
*
Misjonarze z Moraw przypłynęli, by oznajmić gospodarzom, że żyją oni w grzechu i obrażają Boga, który wiódł swój naród w upale przez piaszczystą pustynię. Mieszkańcy tych ziem nie rozumieli, co znaczy grzech, nie widzieli nigdy piaszczystej pustyni.
*
krzycz
by pewnego dnia
sto lat od dziś
inna siostra nie musiała
osuszać swoich łez zastanawiając się
gdzie na przestrzeni dziejów
straciła swój głos
// Jasmin Kaur
Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
*
Autor(ka) nie do ustalenia, źródło.
niczym okruszek. subtelna zmiana w ciele.
nie chce się gadać, czytać, pisać — chce się czuć.
16/131
dziś nie wiem. jak żyć. z kalectwem.
*
dziś nie! wiem. jak żyć z kalectwem?
*
dziś? nie wiem jak! żyć z kalectwem.
15/131
[Adler t]wierdzi raczej, że na tym samym, płaskim polu gry istnieją tacy, którzy idą do przodu, i tacy, którzy idą do przodu za nimi. Zapamiętaj tę metaforę. Choć każdy pokonuje inny dystans, w innym tempie, wszyscy poruszają się po tym samym, równym terenie. Dążenie do wyższości to nastawienie polegające na chęci zrobienia kolejnego kroku o własnych siłach, a nie na rywalizacji […].
Ichiro Kishimi, Fumitake Koga, Odwaga bycia nielubianym,
przeł. Piotr Cieślak, Galaktyka, Łódź 2017.
(wyróżnienie oryginalne)
gdy mogła, nie była gotowa dać życie.
gdy była gotowa, już nie mogła.
mogła i była gotowa znaleźć sens tej podróży.
13/131
pod wpływem lektury. w drodze.
wracając do ula. cyk!
Gapię się w ten obraz od tygodnia, bo zachwyciły mnie zdjęcia. Ale też przecieram oczy ze zdumienia, bo berlińscy filharmonicy, a tu, proszę…
Pierwszy jest szok: wyłącznie mężczyźni w składzie orkiestry, rok 1966! Druga pojawia się zaduma: każdy z tych muzyków przeżył II wojnę światową — co wtedy robili (zdecydowana większość nie była wtedy dziećmi), jak się z tym mieli w roku 1966?
Antonín Dvořák, Allegro con fuoco,
IX Symfonia. Z Nowego Świata, 1893.
wiara: podarować komuś 993 strony w oryginale. wierzy, wiedziałam. zaskoczył ogromnie papierową niespodzianką.
12/131
ilustr. Charles Vess.
Uwielbiam Jego książki. Pozostaną ze mną, choć On, jak się dziś dowiedziałam, odszedł wczoraj.
Uwielbiam Jego książki. Niestety, niektóre w wersji elektronicznej można kupić tylko w kiepskim formacie, którego nie daje się skonwertować na nic sensownego. Tak jest z ostatnią książką Juula, która na wirtualnym stoliczku leży prawie od premiery, czekając na łaskawszy czas ze swoim niewygodnym formatem. Teraz będzie się czytać powolutku (między innymi i po troszku), bo Autor nie napisze dla nas już nic więcej. Odszedł, ale między Jego literkami wciąż czeka dla nas miłość i nadzieja — do wzięcia od zaraz w każdej relacji.
Jesper Juul
(1948–2019)
Żadna żywa rodzina nie jest w stanie istnieć bez konfliktów. Ścieramy się w różnych sytuacjach z dziećmi, z partnerem, z partnerką, żeby poznawać ich nowe strony i samemu doświadczać, co jest dla nas dobre, a co nie.
[…] Czy łączy nas wzajemna ciekawość swoich uczuć, myśli i zamiarów? Czy wychodzimy sobie naprzeciw z otwartością i zrozumieniem? Czy jesteśmy gotowi, żeby myśleć nawzajem o swoich granicach i potrzebach, a przede wszystkim o swoich własnych granicach i potrzebach?
*
Z drugiej strony, niezależnie do tego, czy rodzice żyją razem czy nie, dla dzieci zawsze jest lepiej, jeśli dorosłym wiedzie się dobrze. Gdy nawet w trudnym czasie potrafią zachować uważność dla siebie i swoich potrzeb, dzieci mają okazję nauczyć się, że także kryzys jest okazją do rozwoju.
Jesper Juul, Być razem. Książka dla par, przeł. Dariusz Syska,
Wydawnictwo MIND, Podkowa Leśna 2018.
(wyróżnienie własne)
Od kilku godzin próbuję odejść od tego fragmentu książki. Nie mogę. Wracam i wracam. Przecieram oczy, te słowa padły najpóźniej w zeszłym roku, a brzmią jak diagnoza tego, co dzieje się u nas teraz. Znów kogoś pobito, bo mu się homofobia nie podobała.
Czyżbyśmy doganiali już Niemców? Nie gospodarczo, ale mentalnie. I nie współczesnych Niemców, lecz tych z lat trzydziestych zeszłego wieku?
Kay nalewa do szklanek wodę z karafki, a rozmowę o Kanadzie zacznie od tego, że nad Wisłą rośnie gorączka i wzbiera panika moralna. Tego dnia będzie przerzucał mosty między Toronto a Warszawą. Będzie mi wyjaśniał, jak to jest w Kanadzie, ale przede wszystkim, jak to jest w Polsce.
— Panika moralna często owocuje teoriami spiskowymi, szczególnie jeśli zagrożone miałyby być dzieci. A takie teorie otwierają drzwi do ludobójstwa. Musisz pamiętać, że Holocaust rozpoczął się od skutecznego straszenia tym, że Żydzi roznoszą choroby.
W Polsce trwa właśnie taka panika moralna, skupiona na formie i pilnowaniu jej nienaruszalności, jej czystości. Po prawej stronie spektrum przywołuje się wartości rodzinne i topos zdrowego organizmu, jakim ma być naród. Mówi się, że może on zostać zarażony, zainfekowany. Po takie analogie, często medyczne, sięgali naziści. Zarazą dla nich byli Żydzi.
Wydaje mi się, że ten etap macie właśnie w Polsce.
Przygotowaliście już sobie wszystkie składniki i konkretne cele: Żydów, uchodźców i homoseksualistów.
Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
*
Archimedes, Archimedes, Archimedes! to wszystko, co mam do powiedzenia w temacie: szczęście. Archimedes!
11/131
Licha jest ta książka, jeśli, na przykład, masz w domu pół półki zagadek logicznych, grywasz w brydża, remika, szachy, kości lub gry planszowe. Marna okrutnie, doczytałam techniką Orzeszka: zaczęłaś, skończ. Skończyłam i co by złego o tej książce nie powiedzieć, parę dobrych cytatów wyjęłam.
Najlepsze, co możesz zrobić dla swojego mózgu, to przyjmować wyzwania z otwartymi ramionami. Więcej: wychodź im naprzeciw. Wszystko, co uważasz za wyzwanie, jest ćwiczeniem dla twojego mózgu.
*
Uczenie się nowych rzeczy jest zbawienne dla mózgu. Bardzo wielu ludzi ćwiczy, żeby utrzymać się w formie, a nie po to, by wygrać maraton. To samo dotyczy mózgu. Używanie mózgu dobrze mu robi.
*
Naucz się pięciu nowych słówek w języku, którego nie znasz.
Uczenie się nowych słów uruchamia ten sam układ nagrody, który aktywują smakołyki, seks i środki odurzające.
*
[…] sposób, w jaki używamy mózgu, przyczynia się do jego fizycznej zmiany.
Kaja Nordengen, Mózg ćwiczy, czyli jak utrzymać
umysł w dobrej formie, przeł. Milena Skoczko,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
Na szachownicy, tak jak w życiu, podejmujemy różne decyzje. Niektóre z nich łatwo zmienić, natomiast zmiana innych jest trudna, a czasem niemożliwa. Pionek jest jedyną bierką na szachownicy, która nie może przesuwać się do tyłu ani w bok, tylko do przodu. To oznacza, że ruchy pionków są o wiele bardziej wiążące i często pociągają za sobą ważniejsze decyzje niż ruchy figur.
*
Summa summarum, w szachach, tak jak w życiu, bycie związanym niekoniecznie oznacza kryzys, ale i w jednym, i w drugim przypadku warto dobrze przemyśleć ewentualne niebezpieczeństwa wynikające z takiej sytuacji!
(tamże)
*
żywioł uwięziony. daje wolność ruchową ciału.
właśnie dlatego chcę wrócić na pływalnię.
10/131
Wczorajszy Światowy Dzień Mózgu przypomniał mi, że wśród książek „na stoliczku” mam wciąż rozgrzebane czytanie dwóch o mózgu. Ten fragment podnosi mnie na duchu, dodaje skrzydeł, bo nie ma innego wyjścia!
Powtarzanie w kółko tego, co wychodzi nam najgorzej, stanowi duże wyzwanie dla naszej psychiki, ale nie ma innego wyjścia.
Kaja Nordengen, Mózg ćwiczy, czyli jak utrzymać
umysł w dobrej formie, przeł. Milena Skoczko,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
dziś światowy dzień mózgu. statystycznie co trzeciego Polaka mózg zachoruje. naprawdę, nie na politykę.
8/131
Skończyłam tę książkę w zeszłym tygodniu, ale dopiero dziś podjęłam się odcedzenia cytatów, bo książka jest wspaniała i nie było łatwo wybrać z wybranych wcześniej fragmentów.
Chciałabym, aby ktoś napisał taką książkę o Polsce. Ale nie ma u nas imigrantów, nie mówiąc już o dziecku imigrantów, które chce tu żyć. Powoli ten kraj staje się krajem dla swojaków: w purpurowych czapeczkach, z łysymi głowami, dużymi mięśniami i tylko jedną ideą w głowie (że głupią, nieważne, ważne, że biało-czerwoną!), a panie? tylko z różańcem w dłoniach i cnotą nienadwyrężoną.
Chciałabym, by ktoś napisał taką książkę o Polsce — bez pudru – bo ta książka jest bez pudru, kilka faktów z historii Szwecji mrozi krew w żyłach. Nie sądzę, by polskość była świętsza od szwedzkości, choć na pewno jest świętsza od aktualnego, nienaszego, papieża. Amen.
Napisałam tę książkę, bo […] urodziłam się w Szwecji. Bo moi rodzice nie urodzili się w Szwecji. Bo mój ojciec przybył do tego kraju jako uchodźca polityczny, a moja matka przyjechała tu z miłości. Bo jest coś takiego jak kryzys tożsamości, ale nie ma czegoś takiego jak euforia tożsamości.
*
Naród to zbiorowisko ludzi połączonych wspólnymi błędnymi mniemaniami odnośnie do ich pochodzenia i wspólną niechęcią w stosunku do sąsiadów.
// Karl Deutsch.
*
Poznaj swój rozum, swoje światło i swoje cienie. Poznaj swoje sprzeczności i swoje kłamstwa: Poznaj swoją historię.
*
[…] jesteśmy tymi, kim sami się nazywamy?
*
A hasło „Szwecja dla Szwedów” używane było wtedy tak często, że szydził z niego ówczesny najpopularniejszy satyryk, Axel Wallengren, znany pod pseudonimem Falstaff, fakir.
Szwecja dla Szwedów, Ziemia dla ziemniaków.
*
W zdaniu z Prawa Jutlandzkiego, które stało się podstawą prawną dla szwedzkiej konstytucji, najpiękniejsza jest, być może, jego dalsza część. W zbiorze praw z 1241 roku zapisano: Med Lov skal Land bygges, men vilde enhver nøjes med sit eget og lade andre nyde samme Ret, da behøvetes ingen Lov.
Właśnie tak. Państwo buduje się na prawie, lecz gdyby każdy zadowolił się tym, co ma, i pozwolił innym cieszyć się takim samym przywilejem, żadne prawo nie byłoby potrzebne.
*
Pamięć jest konserwatywna. Pamięć „nie spogląda naprzód, nie myśli o tym, że wszystko, co żyje, podlega zmianom”. Pamięć „nie chce zobaczyć nowego świata, który jest konsekwencją zmiany”. Pamięć „nigdy nie przestaje porównywać”.
*
Kiedy kropla drąży skałę? Kiedy dochodzi do zmiany paradygmatu? Kiedy ludzie przestają używać słowa „solidarność” i zaczynają posługiwać się pojęciem „zero tolerancji”?
*
W każdym społeczeństwie opierającym się na religii istnieje jakaś fundamentalna, absolutna „prawda”, której nie można kwestionować i która tym samym prowadzi do ograniczenia wolności wypowiedzi.
*
Jaką kobietą musiałabym być w XIX-wiecznej Szwecji? Ograniczaną przez kuratelę ojca, brata lub męża, bez dostępu do wyższego wykształcenia, bez prawa do dziedziczenia na takich samych warunkach jak mężczyźni i do rozporządzania własnymi zarobkami, stworzoną, by się podobać. Kim byłabym, jakich życiowych wyborów bym dokonała?
*
Moja mama powiedziała: „Kiedy kobieta ma około trzydziestu lat, zdaje sobie sprawę, że to, co przeżyła, to nie są tylko pojedyncze zdarzenia i że nie zależą tylko od niej. Powtórzyły się wystarczająco wiele razy, by mogła dostrzec wzorzec. Wtedy staje się feministką”.
Elisabeth Åsbrink, Made In Sweden. 60 słów, które stworzyły naród,
przeł. Natalia Kołaczek, Wielka Litera, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
A Rozlepiacz Plakatów? Kiedy wreszcie dostaje podrywkę wędkarską i zielone pudełko na ryby, o których marzył całe życie, nie może przestać porównywać ich ze swoimi wyobrażeniami: „Miała być zielona, ale nie taką zielenią”.
*
Etnolog przyglądający się współczesnej Szwecji mógłby dojść do wniosku, że mieszkańcy tego kraju to ludzie, którzy ciągle na coś czekają i do czegoś tęsknią. Chcą do domu — w końcu dom. Nie mogą się doczekać wyjazdu — w końcu wakacje. Pragną słońca — w końcu lato. W końcu w drodze. W końcu przestało padać. W końcu święta, w końcu po świętach. W końcu medal, złoto, gol, rekord. W końcu piątek. Ludzie wyczekują wprawdzie na różne rzeczy, ale wciąż wyczekują.
(tamże)
Zagrożenie dla rodzin, moralności, chrześcijańskiej tradycji — biedny, gnębiony przez mniejszości heteryk ma całą listę zagrożeń, która z grubsza może tak się zaczynać, nie śledzę w detalu. Ale czy ten prześladowany gienderem heteryk wie, że parady równości swój początek mają w heteryckiej przemocy?
Każdego dręczonego gienderem heteryka pytam, czy mógł chodzić z osobą, którą kochał za rękę — afiszował się ze swoją heteryckością! — czy mógł ją pocałować na dzień dobry lub dobranoc na dworcu lub przystanku autobusowym? Heteryk te pytania traktuje za durne. Durne jest to, że nie każdy z nas może, na przykład, iść ulicą za rękę z ukochaną osobą — tzn. może, ale nawet w dużym mieście grozić temu aktowi może fizyczne niebezpieczeństwo.
Heterycko-narodowa przemoc wobec uczestników Marszów Równości w Polsce nie zawróci Wisły kijem. Pokazuje tylko, że niektórzy są mentalnie w minionych wiekach, nie w XXI. Pytanie brzmi: jak komunikować się z XVIII- lub XIX-wiecznie myślącym człowiekiem? Samo skonstruowanie w ten sposób tego pytania ma w sobie pogardę. Trudno mi nie gardzić przemocą, choć mam świadomość, że pogarda to również przemoc. Jak wydostać się z błędnego koła?
Jeśli duma jest światłem — co jest ciemnością? Ktoś mógłby powiedzieć, że wstyd, ktoś inny: dyskryminacja, jeszcze kto inny: niewidzialność.
Wstyd to uczucie, które rozprzestrzenia się i paraliżuje niczym trucizna, jedno naczynie krwionośne po drugim. Dyskryminacja to fakt. Niewidzialność to ucisk.
Jest coś nieposkromionego w ludzkiej seksualności, w tej żądzy i pragnieniu, które mieszkają w każdej istocie ludzkiej — to dlatego Kościół i państwo nieustannie próbują ją kontrolować.
*
Kiedy 28 czerwca 1969 roku policja dokonała nalotu na gejowski bar Stonewall Inn przy Christopher Street w Nowym Jorku, doszło do trzydniowych zamieszek. […]
Rok później zorganizowano marsz upamiętniający rocznicę wydarzeń. Jednym z organizatorów był Craig Schoonmaker. Nie podobało mu się hasło Gay Power, zamiast niego proponował Gay Pride:
Ludzie na świecie nie mają wielu możliwości zdobycia władzy. [...] Ale wszyscy mogą czuć w sobie dumę, która uczyni ich szczęśliwszymi i sprawi, że stworzą ruch, który może doprowadzić do zmiany.
*
Język to władza. Słowa to łom, którym można wyważyć rzeczywistość. Można je wykraść, przejąć, można pozbawić je zawartości i wypełnić nową. Pride jest takim słowem. Od wstydu i niewidzialności do parady dumy.
Elisabeth Åsbrink, Made In Sweden. 60 słów, które stworzyły naród,
przeł. Natalia Kołaczek, Wielka Litera, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
*
Oryginalna flaga w tęczowych barwach powstała na życzenie Harveya Milka, który w 1978 roku poprosił swego przyjaciela […].
[…] Flaga stworzona przez Bakera zawierała kolory takie jak: różowy (seksualność), czerwony (życie), pomarańczowy (uzdrowienie), żółty (światło słoneczne), zielony (natura), turkus (sztuka), indygo (pokój) i fioletowy (duchowość).
Z powodu małej dostępności tkaniny w kolorze różowym w latach 1978–1979 zrezygnowano z użycia tego koloru, a w 1979, by uzyskać parzystą liczbę pasów, zastąpiono królewskim błękitem indygo i turkus.
Progress Flag: kontrowersyjny projekt nowej flagi ruchu
LGBTQ+ [w:] Hiro, 9 lipca 2018 [dostęp: 21.07.2019], źródło.
(wyróżnienie własne)
Jej entuzjazm jest nieustający. W naszym stadzie tylko ona jest ekstrawertyczką.
o, Jezu! jęknęła do słuchawki w reakcji na opowieść o tym, jak bliski bliskiemu odmówił pomocy w porządkowaniu pomnika wspólnego przodka. to niesamowite, przyszło mi do głowy jako osobie postronnej, na jak krótkiej smyczy zmarli mogą trzymać żywych.
6/131
Pewnego dnia na spacerze Nosek znajduje, a w zasadzie to Noska znajduje… praca. Nie jest już tak zabawnie jak w pierwszej części, bo, po pierwsze, Nosek nie jest niemądry i korzysta z wcześniejszego doświadczenia; po drugie, to profesjonalna opowieść o pracy, klientach i hipotezach, które zawsze warto weryfikować, nie tylko w zawodowym życiu.
— Szybciej, Nosku, szybciej! — Króliki kołyszą się i podskakują.
— Siedźcie spokojnie, bo jak nie, to się przewrócę! — wykrzykuje Nosek.
— Nie! Huśtaj mocniej! — wykrzykują Króliki. — Jedź zygzakiem!
— Jak to zygzakiem? — pyta Nosek.
— Raz w jedną stronę, raz w drugą, raz w jedną, raz w drugą!
— Przez wszystkie kałuże! — wołają Króliki.
Nosek się zastanawia. […] Wydaje mu się to dziwne, ale rzeczy nie zawsze są takie, jak się sądzi.
Sven Nordqvist, Nosek i jego taksówka,
przeł. Magdalena Landowska,
Media Rodzina, Poznań 2018.
(wyróżnienie własne)
pięćset kilometrów z hakiem. dwoje ludzi z psem, a pies z ogonem. to się nazywa podróż, po której nie wiesz, jak się nazywasz.
5/131
*
przerwy toaletowe, żywieniowe i jedna leśna. były.
.było
jest.
wieczorne spacery z Heniutą od dziś już po ciemku.
to dla mnie prawie tak, jakby spadł śnieg.
uśmiałam się, gdy odkryłam, że te trzy „zdania”
można przeczytać na dwa sposoby*.
kawa. książka. k… raj!
4/131
_____________
* drugi wymaga dostawienia przecinka.
sen — jedyne medium, w którym mogę biegać. reklamację składam po dzisiejszym śnie, w którym leżę w hamaku. proszę chociaż o smoka.
2/131
[Z]adanie pisania trzech zdań. Codziennie. Przez 234 dni dostała Filigranka. Wirtualnym paluszkiem mi pokazała. Zachwycił mnie pomysł–wyzwanie. Wpadłam jak śliwka w kompot po tych trzech zdaniach:
Na szczyt wiedzie sto trzynaście schodów.
Policzyłam, wiec wiem.
Wiedza nie sprawia, że wchodzi sie łatwiej.
// Filigranka, 90/234.
234 dni… za długo — nie wiem, co wydarzy się za miesiąc i muszę z tym żyć po swój kres. Potrzebna modyfikacja. Liczbę pierwszą sobie znalazłam, co by wyzwaniem dla mnie była. Od dziś. Przez 131 dni, ja, też…
ktoś we mnie chciałby być ważny, poważny… ale ja taka nie jestem — kwituję. natychmiast pojawia się ulga trzpiotki w stanie spoczynku, której ważne, poważne wciąż ciąży kulą u nogi. idę poćwiczyć.
1/131
starałam się być grzeczna. po godzinie
nie wytrzymałam. przestawiłam doniczkę i cyk.
gadał do mnie ten kwiat.
wciąż gada.
*
spotkał mnie też wiersz i zachwyciły
jego ostatnie dwa wersy.
po ulicy wędrują ubrania
z przyklejonymi twarzami
zdobnymi w wąsy
lub czasem w makijaż
pochód kostiumów
jak w teatrze trudnych alegorii
każdy kostium obok życiorysu
ma metkę
przypisaną do numeru pesel
a co jest w środku
tajemniczy ogród
Andrzej Rodys, Randka retro,
Wydawnictwo Komogram, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
spokoju mi nie dały. rano wstałam i wiedziałam. chodzi mi o łodyżki. to ich piękno wciąż mnie przyciąga.
Heniutka:
(relaksuje się, leżąc niedaleko Drzewka)
Jabłoń:
(patrzy na piesę i rozpływa się
w kudłato-matczynych uczuciach)
Jaka ona jest ładna…
Sadownik:
(grzmi ojcem dwudziestowiecznym)
I dlatego jest taka głupia.
Jabłoń:
Ejże, mówisz niewprost coś o mojej urodzie,
nie jestem głupia!
Sadownik:
Jesteś pewna?
Jabłoń:
(ryknęła śmiechem)
Upajałam się tą książką. Przekład idealny. Trudne było jedynie wybranie cytatów, bo w tej opowieści, a w zasadzie opowieściach, nie ma ani jednego słowa.
Sven Nordqvist, Spacer z psem,
Media Rodzina, Poznań 2019.
Formalnie to książka dla dzieci w wieku 3–5 lat. Nic sobie z tego nie robię, bo to mój ulubiony ilustrator! Książkę odkryłam przez przypadek, gdy zamawialiśmy dla Dużego Człowieka Tort urodzinowy. Jedna książka dla Onemu, dwie książki dla mnie — takie złożyłam zamówienie. Poczekałam, Sadownik odebrał i delektuję się.
Nieformalnie to książka egzystencjalna dla obarczonych dorosłością, jeśli tylko chwytają metaforę. My, podobnie jak Nosek, szukamy w życiu różnych malin, a znajdują nas „krzesła”, czyli to, co chce nas spotkać: wściekła pani w sklepie, kałuża, miłość, choroba, okazja, trudność, anulowane zamówienie. Nie zawsze jest w nas ciekawość, zaufanie i dociekliwość Noska, a przydałoby się… przecież nie jesteśmy niemądrzy.
Ciekawe, co dzisiaj znajdziemy? Ciekawe, co z tym zrobimy, nim pójdziemy dalej?
Nosek wędruje ścieżką. Tak naprawdę szuka malin, ale znajduje coś, czego nigdy wcześniej nie widział. Przystaje, patrzy i się zastanawia:
— Co to za dziwna rzecz tutaj leży?
— Ja przecież nie jestem niemądry. Tylko nigdy wcześniej nie widziałem krzesła — mruczy Nosek. Odwraca krzesło i próbuje usiąść jeszcze raz.
To jest krzesło i tak się na nim siedzi. Radio nie jest potrzebne. Ani też nic innego. Teraz już wiem.
W takim razie mogę iść dalej. Ciekawe, co tam leży?
Sven Nordqvist, Nosek znajduje krzesło,
przeł. Magdalena Landowska,
Media Rodzina, Poznań 2018.
(wyróżnienie własne)
Kryminał to pewnie cieniutki — domniemam, bo nie jestem właściwą osobą do oceny książki w ramach gatunku, który reprezentuje. Mam ją od dnia premiery, bo przecież czekałam na nią prawie rok, ale dopiero przedwczoraj chwyciłam na ząb.
Znów, jeszcze raz i niezmiennie zachwycała mnie atmosfera powieści, w której marsze, zadymy, strajki, wiece i manifestacje organizują życie zmotoryzowanym, w tym panu Inspektorowi. Korki: miejskie, relacyjne, zawodowe i… mężczyzna, mąż, ojciec, teść, policjant, przełożony, podwładny — rozterki każdego z nich — kibicowałam każdemu wcieleniu pana Inspektora; nie śpieszyłam się z poznaniem zabójcy; w paru miejscach popłakałam się ze śmiechu. Nie zgadłam, kto jest zabójcą, czyli druga część jest zdecydowanie lepsza niż pierwsza. Czekam na trzecią, ostatnią.
— W punkcie, do którego dotarliśmy, można rzeczywiście spodziewać się już wszystkiego – odpowiada mu Lambropulos. — Jedyna rada, jaką na teraz mam, to słowa instruktora na basenie: „zamknij się i płyń”.
*
— […] Mam sprawę osobistą.
— Osobistą? – dziwi się.
— Tak.
— Chodź, zrobię ci kawę.
*
— Wiesz, że wielu poszło na obczyznę z dumy? Kiedy zaczęli tam żyć, zrozumieli, jak drogo przyjdzie im zapłacić za swoją dumę.
*
— Złap go, zanim wystartuje w wyborach. Bo jak zostanie premierem, to go nie tkniesz. Poza tym po drugiej kadencji w parlamencie zostaną wymazane jego winy. I ujdzie mu na sucho przed komisją weryfikacyjną.
*
Patrzę […] i próbuję zrozumieć, gdzie kończą się nasze granice, jego i moje. Gdzie kończy się zabójca, a zaczyna człowiek. I z drugiej strony, gdzie u mnie kończy się policjant, a zaczyna obywatel, który czuje się wciąż robiony w konia.
*
— Muszę pomyśleć — mówi.
— O czym tu myśleć? W naszych czasach nie ma co się długo zastanawiać. Albo chwytasz byka za rogi, albo cię wypatroszy.
*
Nie ma gorszego przekleństwa niż to, że gdy wracasz do domu, tam tylko odliczasz godziny, kiedy wreszcie będziesz mógł się położyć.
*
— Robisz to specjalnie? — zaczynam się denerwować.
— Co?
— Poruszasz niemiłe tematy przy stole. Gdyby to rzeczywiście były złe wieści, to rozumiem, a to są tylko przypuszczenia.
*
— Dlatego przyszedłem się poradzić – mówię dyplomatycznie.
W okamgnieniu wpada w złość.
[…]
— Ma pan rację, wystąpiłem przed szereg — mówię mu i wychodzę, zostawiwszy za sobą podwójnie zadowolonego szefa.
Petros Markaris, Kasacja po grecku, przeł. Przemysław Kordos,
Oficyna Literacka Noir Sur Blanc, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
Nagle zdaje sobie sprawę z tego, że powiedziała głośno „dupek”, i zasłania usta dłońmi.
— Proszę wybaczyć, wyrwało mi się.
Katerina śmieje się z niej.
— Nic jej się nie wyrwało, całe życie tak mówi — wyjaśnia nam.
(tamże)
Gepardzica:
Ty wiesz lepiej, co dla Ciebie
najlepsze… wiesz?
Jabłoń:
wiem? nie wiem… macam.
*
to ja potrzebuję pomocy. a nie, że cudzy grafik
potrzebuje mnie w opuszczonym przez kogoś miejscu. taką drogą przyszedł czas na zmianę.
od dziś „mój” interdyscyplinarny zespół to:
Dżo, Pit i Beethoven. ich pomoc bezcenna.
takie cudo, nim ukształtował się zespół.
*
tańczę w deszczu.
// pełny cytat tu.
Wtedy pomyliło mi się. W rzeczywistości polowałam na tę książkę. A ona, mimo że wyczekana, dała mi popalić. Pierwszych dwadzieścia–trzydzieści stron fantastycznych, a potem męka. Orzeszek zawsze mówi: zaczęłam, to skończę. Gdyby nie gen po Orzeszku rzuciłabym tę książkę w kąt. Nie podzielam orzeszkowej filozofii czytania, ale coś we mnie zaparło się i wracało z beznadziejnym uporem maniaka do tej pozycji. Z doskoku czytałam ją ponad miesiąc. Było warto wytrzymać pierwszą połowę, bo najlepsze jest… potem, dużo dalej.
Celem życia jest żyć, a żyć to znaczy być świadomym — radośnie, pijacko, błogo i bosko świadomym.
// Henry Miller
*
Im bardziej świadomie przeżywamy własne życie i im większy dostrzegamy w nim sens, tym łatwiej jest nam odnajdywać w sobie życiową energię i siły.
*
Największe szkody wywoływane przez Zwątpienie nie dotyczą jednak sfery zaniechania. Największy problem polega na tym, kim się z jego powodu nie stajemy.
*
Tylko działanie pozwala nam tworzyć, rozwijać się, budować więzi, wnosić wkład w otaczający nas świat i wykorzystywać własny potencjał.
*
Miłość to zawsze ostateczny i najskuteczniejszy sposób na nasze wewnętrzne demony.
*
Ludzie wolni i odważni nie negują własnej bieżącej rzeczywistości, ale traktują ją jako stan przejściowy. Dla człowieka niezależnego rzeczywistość jest czymś zmiennym i dającym się kształtować, nie zaś stałym i niezmiennym. Człowiek niezależny wierzy, że może kształtować własne istnienie, bawić się nim i je doskonalić. To, że coś istnieje dziś, bynajmniej nie oznacza, że musi istnieć również jutro. Dzisiejsze idee i światy zastąpić mogą nowe.
*
Owszem, skok w nieznane to przejaw zuchwałości — ale to przecież właśnie na nieodkrytych terenach należy szukać największych skarbów.
*
Kształt naszego przeznaczenia zależy od tego, czy wykażemy się śmiałością w działaniu. Moc możemy czerpać z konsekwentnego podejmowania zuchwałych działań, które nawet jeśli narażają nas na ryzyko, to stanowią przejaw autentycznego i mężnego dążenia do realizacji naszych marzeń. Gdy serce pragnie działania i rozwoju, nie powinniśmy przejmować się tym, co się innym ludziom wydaje osiągalne czy rozważne.
*
ZASTANÓW SIĘ, CO CHCESZ ROBIĆ W ŻYCIU, I TO RÓB.
*
Luka między teorią a praktyką to mroczna przepaść, z której ludzie często nie potrafią znaleźć wyjścia.
*
[…] w powietrzu nie czuć już zapachu dnia wczorajszego. Unosi się w nim wyłącznie woń nowości, czystej kartki, bezkresnych przestrzeni potencjalnych odczuć i doświadczeń. Postawmy sobie za cel konsekwentnie i umiejętnie ich zaznawać, powoli i z miłością.
Brendon Burchard, Manifest motywacji,
przeł. Magda Witkowska, MT Biznes, Warszawa 2016.
[…] każda sytuacja rozwija się dokładnie tak, jak powinna.
*
Wdzięczność rodzi szacunek, dzięki czemu możemy przeżywać codzienne olśnienia,czyli te transcendentne chwile zdumienia,które raz na zawsze zmieniają nasze doświadczenie życia i świata.
// Sarah Ban Breathnach
*
Miłość nie wyraża się w myśleniu, lecz w dawaniu czegoś od siebie.
(tamże)
[…] ciekawość, brak oczekiwań i umiejętność odnajdywania przyjemności w drobiazgach, a także pełne zaangażowanie w każdą wykonywaną czynność – to wszystko są szybko wzrastające kiełki radości.
*
Los nie chciałby, żebyśmy toczyli się przez życie na wpół otępiali, nieświadomi własnych doznań zmysłowych i otaczającego nas świata, głusi i ślepi na magię chwili.
Brendon Burchard, Manifest motywacji,
przeł. Magda Witkowska, MT Biznes, Warszawa 2016.
4. tom skończony w niedzielę nad ranem, ale siły, żeby zająknąć się o tym, dostarczono dopiero dziś. Było nudno, czyli tak samo jak z pierwszymi trzema tomami — w pewnym momencie nie można już było odłożyć na bok. Było fantastycznie — delektowałam się wieloma scenami, akapitami, a czasem nawet frazami. Le Guin jest wielka!
[…] zastanowiła się przez chwilę, jakie to uczucie nigdy nie lękać się drugiego człowieka — jak trudna musi być dla byłego maga nauka strachu.
*
— Mówiłaś jednak, że nie można brać, nie dając. Czyżby kobiety różniły się w tym względzie od mężczyzn?
— A w czym się nie różnią, złotko?
— Nie wiem — przyznała Tenar. — Mam wrażenie, że sami tworzymy większość podziałów, a potem skarżymy się na nie.
*
Wiedział, że kiedy nie da się czegoś naprawić, należy się z tym pogodzić, być ponad to.
*
— Teraz brak mu cierpliwości — odparła. — Najsurowszy jest wobec samego siebie. Obawiam się, że nic nie możemy dla niego zrobić. Musimy pozwolić mu pójść własną drogą i odnaleźć siebie na końcu własnej smyczy, jak powiadają na Goncie…
*
Sądził, że poznał już cierpienie, nie wiedząc, że przez całe życie będzie się go uczył na nowo — i niczego nie zapomni.
*
— […] Słucha mnie, ale tylko dlatego, że sama tego chce.
— To jedyne usprawiedliwienie dla posłuszeństwa — zauważył Ged.
*
Lecz moja dusza nie potrafiła wytrzymać w takiej klatce: coś za coś, ząb za ząb, życie za życie… Bo przecież istnieje jeszcze wolność wykraczająca poza pojęcia zapłaty, zemsty czy odkupienia, poza wszystkie układy sił. Prawdziwa wolność.
*
Nic nie idzie na marne. Nic nigdy nie idzie na marne. Sam mnie tego nauczyłeś.
*
Życie puściło mnie w tan. Znam wszystkie kroki, ale nie wiem, kim jest tancerka.
*
— Możliwe.
Krzemień odpowiadał jej tak przez dwadzieścia lat, odmawiając żonie prawa do zadawania pytań dzięki temu, że nigdy nie mówił wprost tak czy nie, zachowywał wolność, u której podstaw leżała jej niewiedza.
Co za marny, ograniczony rodzaj wolności, pomyślała Tenar.
*
Dotarli do skraju świata i przez jakiś czas szli wzdłuż niego […].
Ursula K. Le Guin, Tehanu, tom 4. cyklu Ziemiomorze, przeł. Paulina Braiter,
Prószyński i s-ka, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)
— Jeśli twoja moc wspiera się jedynie na słabości innych, żyjesz w strachu — oznajmił sentencjonalnie Ged.
— Owszem. Ale kobiety zdają się lękać własnej siły, obawiać samych siebie.
— A czy kiedykolwiek uczono je, by w siebie wierzyły? — spytał Ged.
I w tym momencie w drzwiach ponownie zjawiła się objuczona drewnem Therru. Ged i Tenar spojrzeli po sobie.
— Nie — odparła. — Nigdy nie uczono nas ufności we własne siły. Ani w ogóle żadnego zaufania. — Patrzyła, jak dziewczynka układa szczapki w skrzynce. — Gdybyż tylko moc oznaczała zaufanie — dodała. — Podoba mi się dźwięk tego słowa. Gdyby nie te wszystkie hierarchie, układy, szczeble władzy; królowie i mistrzowie, magowie i wielmoże… Wszystko to wydaje się tak nieistotne. Prawdziwa moc, prawdziwa wolność nie wiązałaby się z przemocą, ale z zaufaniem.
(tamże)
to minie!
alternatywny tytuł wpisu:
3330. hymn pesymisty
wybierz. wybieram co dnia.