Gdy na urlopie czytałam poniższy fragment, pomyślałam, że zbiorę się i w końcu z poczty wydłubię otrzymane zdjęcia, zrobione w rodzinnym mieście poety/pieśniarza. Dziś przyszedł ten dzień.
W młodości łomoliłam Nim całymi latami. W ilu ludzi młodość wpleciony jest ten charakterystyczny głos? Z wieloma osobami mogłabym się przerzucać ulubionymi utworami. Zajęłoby nam to całą noc, a mimo to żaden kawałek nie powtórzyłby się dwa razy, jestem pewna. A gdyby przysiadł się pan Maciej, to i tydzień mogłoby być dla nas za mało, ale za to święto byłoby ogromne.
fot. El Sciur.
*
Łapała rytm i miała swoje szlagiery, co znać było z ożywienia, jakim zatwierdzała mój wybór. Moim nerwom Cohen nie był do niczego potrzebny, ale ją koił lub rozkręcał, zawsze nienadmiernie, pozwalając nam uniknąć niepożądanych wahnięć. Hey, That’s No Way To Say Goodbye towarzyszyło nam przez dobre kilka miesięcy partią swoich rytmicznych schodków, łagodnym, acz wyrazistym stopniowaniem uczuć, z linią katarynkową, prowadzoną na powolnie rozkręcającej się korbie. Dawałyśmy radę to wytańczyć: ja odpowiadałam za partię nóg, ona za strefę górną ekspresji.
[…]
Rejestrowała ciałem kolejne progi muzycznej narracji. „Ty, patrz, czeka, aż będzie refren” – zagajał mój ojciec. Odpowiadałam mrugnięciem, by nie przerwać transu.
Miała siłę na długie sekwencje tańca, na śmiech.
Eliza Kącka, Wczoraj byłaś zła na zielono,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2024.
*
Leonard Cohen, Hey, That's No Way To Say Goodbye,
koncert w Londynie w 2009,
Dino Soldo (harmonijka ustna), Javier Mas (mandora).
you know my love goes with you
as your love stays with me
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz