poniedziałek, kwietnia 07, 2025

5749. Z oazy (CCCXXV)

Dwu­tygodniowe odliczanie literek, cztery. Hmmm, czemu sięgnęłam po tę książkę? Dziś już żadna z moich wewnętrznych figur nie pamięta. Jedno jest pewne, podobał mi się tytuł, tak bardzo pełen nadziei.

Ten ktoś we mnie, kto nie choruje, kto chce żyć pomimo i wbrew, mocno i z roz­ma­chem, na ile jest to możliwe, po ostatni dzień. Właśnie ten ktoś czytał mi tę książkę. Zaznaczał fragmenty, a potem wybierał te najważniejsze, bym miała je tu pod ręką.

[ciekawostka]
Domniemane prozdrowotne właściwości litu sprawiły, że do 1948 roku był on dodawany do napoju 7 Up (sió­dem­ka w nazwie wzięła się od masy ato­mo­wej litu).

🖇

[…]  zawsze musimy dotrzeć do jakiegoś zrozumienia, nawet jeśli nie do końca wiemy, co się naprawdę stało.

🖇

W Japonii docenia się fakt, że w coś włożono dużo trudu. Stąd pieczołowicie przycięte drzewka bonsai czy kilkugodzinne ceremonie picia herbaty. I cho­ciaż wynik też nie jest bez znaczenia, to jednak osiągnięcie go żmudną pracą samo w sobie zasługuje na szacunek.

🖇

Pragnienie śmierci zmienia się także na przestrzeni czasu i na ogół pomaga już samo trzymanie się życia, do­pó­ki pragnienie to całkiem nie wybrzmi.

🖇

Większość osób nie czerpie poczucia sensu z samego faktu życia, lecz znaj­du­je to poczucie w najróżniejszych aktywnościach. […]  Ludzie obserwują ptaki, zbierają karty z bejsbolistami, marynują cebulki i piszą blogi, należą do stowarzyszenia miłośników storczyków i robią mnóstwo innych rzeczy. Z dużą wprawą jesteśmy w stanie wykrzesać poczucie sensu niemal z ni­czego.

🖇

Rozważania nad sensem życia mogą wydawać się czymś zbytecznym. Życie po prostu jest i to my potrzebujemy narracji, sensu, żeby stało się dla nas zrozumiałe. […]  Sens życia dotyczy jego wartości, tego, że są dobre uczynki, dzięki którym życie staje się lepsze. Podobnie jak istnieją truskawki słodsze od innych i muzyka, która znaczy dla ciebie więcej niż inna, tak my możemy odbierać życie jako mające mniej lub więcej sensu.

🖇

Nic nie zrobiliście nie tak. Niczego nie przeoczyliście. Śmierć, którą opła­ku­je­cie, była złożona i nie dało się jej przewidzieć. Nasze mózgi płatają nam okrutne figle, kiedy wiemy, że ktoś zginął w wyniku samobójstwa: proste związki przyczynowe (zawsze błędne), fantazje o ratunku (rzadko możliwe) i wyobrażone, tworzone z perspektywy czasu, koncepcje, co można było zro­bić inaczej (nie do sprawdzenia). Zrobiliście wszystko, co mogliście, ma­jąc swoją wiedzę, dane możliwości i pozycję.
 // Tayler Black

🖇

[…]  sposób postrzegania samobójstwa jest kształtowany przez otoczenie, bo głos zmarłych umilkł.

🖇

Kwestie etyczne związane z pomocą w zakańczaniu życia i z samobójstwem są do siebie podobne. Kluczowe jest pytanie o prawo do decydowania o sa­mym sobie. Czy wolno zrobić tak, jak się chce, a jeśli nie, to dlaczego? […]  Co myśli dzisiaj o tym, co im [Peggy i Brooke Hopkins] się przydarzyło, i jak patrzy na zasady etyczne, na których studiowanie poświęciła tyle lat? Cóż, Peggy [Margaret Pabst Battin] uważa, że te logiczne argumenty za ze­zwo­le­niem na pomoc przy zakańczaniu życia i przeciwko niemu wciąż obo­wią­zu­ją, rzecz w tym, że nie sposób przewidzieć, jak będzie się je postrzegać, kiedy człowiek sam znajdzie się w takiej sytuacji. Ani Brooke, ani Peggy nie mogli przewidzieć zawczasu, jak to jest być w takiej sytuacji, w jakiej się znaleźli – ani tego, jak potwornie może to być trudne, ani tego, jak życie może mieć wtedy niesamowicie dużo sensu.
     […]  trudno podjąć decyzję, która jest naprawdę ostateczna, kiedy zawsze coś może się zmienić.

🖇

Najważniejsze okazało się opanowanie frazy złożonej z trzech słów „Potrze­bu­ję pomocy, teraz” – żeby prosić o pomoc nawet wtedy, kiedy człowiek czuje się kompletnie bezwartościowy, nie widzi przed sobą żadnej przyszłości, znika wszelka nadzieja.
     […]  proszenie o pomoc, gdy człowiek czuje się fatalnie, nie jest wcale proste.

🖇

Samobójstwo nie spada na człowieka jak grom z jasnego nieba, raczej jak grom z zachmurzonego nieba.
Bo Runeson

🖇

[…]  zapobieganie samobójstwom skupia się głównie na jednostce, co może powodować, że zapomina się o zagrożeniach, których źródłem jest społeczeństwo.

🖇

W gruncie rzeczy bardzo niewielu spośród tych, którzy popełniają samobójstwo, faktycznie chce umrzeć, w tamtej chwili jest im po prostu zbyt trudno żyć z odczuwanym bólem. Gdyby istniał jakiś przycisk „stop”, prawdopodobnie wielu zdecydowałoby się go użyć.

🖇

Długi cień, jaki samobójstwo rzuca na czyjąś egzystencję, kładzie się też na nasze wspomnienia. Pamiętamy ostatnie przedsięwzięcie tej osoby, ostatnią minutę jej życia. Dobre lata przestają się wtedy liczyć.

🖇

To, że przeważająca część osób, które przeżyją próbę odebrania sobie życia, nie popełnia później samobójstwa, tylko umacnia hipotezę, że nie chodzi tu o długotrwałe, dobrze przemyślane pragnienie śmierci, ale raczej o coś tymczasowego, co po drugiej stronie, jeśli tylko się przez to przejdzie, ma życie, wystarczająco dobre życie.

🖇

Dla mnie w życiu wartym życia – w moim życiu – chodzi także o za­ak­ce­pto­wa­nie tego, że nie mogę wszystkiego kontrolować. Czasem jest, jak jest. Na dobre i na złe. Mogę płynąć z nurtem życia i to jest w porządku.

Christian Rück, Życie warte życia. Esej o samobójstwie,
czymś typowo ludzkim
, przeł. Agata Teperek,
Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2025.
(wyróżnienie własne)

Każdy kształtuje własne wspomnienia, które jak gałęzie drzewa rozrastają się na wszystkie strony.

🖇

Pytam Bo [Runesona], co sprawia, że jego własne życie jest warte życia.
     Cóż, myślę, że każdy z nas ma jakieś osiemdziesiąt lat, żeby tak ukształtować swoje życie, by znalazło się w nim miejsce na relacje z innymi ludźmi, to one są dla mnie kluczowe, jeśli chodzi o nadawanie sensu”, mówi. „Bycie miłym dla innych zwraca się z nawiązką. Daje nam tak wielkie poczucie ciepła. Zwykle powtarzam, że dobrze jest motać się przez te osiemdziesiąt lat, które są nam dane, i doświadczyć wszystkiego, co istnieje”.

🖇

Poprzez akceptację – spojrzenie prawdzie prosto w oczy – można się zmienić.

🖇

Arystoteles, urodzony w 384 roku p.n.e., zajmował się wieloma dziedzinami: od matematyki, przez logikę i bio­lo­gię, po geologię. Twierdził, że we wszystkim kryje się pewna esencja. Podobnie jak świat w ogóle, tak sa­mo ludzie mają pewną esencję, sens albo cel, z któ­rym się rodzą. Ot, wystarczy nas podłączyć do życia.

🖇

[…]  moje doświadczenie wskazuje, że to, co wydaje się beznadziejne, może ulec poprawie.

(tamże)

5748. Z oazy (CCCXXIV)  // Panna cotta (CLIII)

Dwu­tygodniowe odliczanie literek, trzy. Marzec tego roku, bólowy rekord. Cie­szy­łam się jak dziecko, widząc jak dobiegają końca ostatnie dni tego miesiąca. Świę­tu­jąc przetrwanie, między innymi wyklikałam tę książkę, która ku mojemu za­sko­cze­niu dotarła do ula w niespełna trzydzieści sześć godzin.

Wyczytałam każdą literkę kilkadziesiąt razy, wydotykałam każdą kartkę, pasłam oko kreską. Powolutku, delektując się, przepisałam te fragmenty, które chcę tu mieć, nie gubiąc głównych wątków. Studiując stronę redakcyjną, wywnioskowałam, że przy­go­dy tych przyjaciół to nie jest jeszcze zamknięta sprawa. Jest nadzieja na kolejną część. Już czekam.

A książka? O miłości, miłości i miłości. Certamente che sì! No, oczywiście, że tak!

Orso non voleva tornare alla tana di Tasso. Né ripensare alla loro li­ti­ga­ta. E nemmeno al loro scambio di insulti. Voleva cancellare tutto. Se solo fosse esistita una gomma per cancellare dal mondo tutte le cose che non gli piacevano e lasciare solo quelle belle. I fiori viola e gialli che sboc­cia­va­no intorno al ciliegio. […]
     Pensò di andare a vedere al fiume. Forse i colori gli erano caduti quan­do si era sporto per guardare i pesci rossi.

[Niedźwiedź nie chciał wracać do nory Borsuka. Ani myśleć o ich kłótni. Ani też o ich wy­mia­nie obelg. Chciał wszystko usunąć. Gdyby tylko istniała gumka do wymazywania wszystkich tych rzeczy, których nie lubił, pozostawiając tylko te piękne. Fioletowe i żółte kwiaty, które kwitły wokół drzewka czereśni. […]
     Pomyślał, by pójść nad rzekę. Może kolory spadły z niego, gdy wychylił się, by po­patrzeć na złote rybki.]

🖇

Attorno a Orso tutto era colorato, mai lui no. Il cielo era azzurro, il sole rosso e il rospo verde. Senza più colori, Orsa e gli amici lo avrebbero tro­vato noioso e sgradevole.
[Wokół Niedźwiedzia wszystko było kolorowe, tylko nie on. Niebo było błękitne, słońce czerwone, a ropucha zielona. Bez kolorów, jego przyjaciele i Niedźwiedzica uznają go nud­nym i odpychającym.]

Orso vide una cosa rotonda galleggiare in mezzo al fiume e con bastone la tirò a riva. Era il copertone di una ruota. Che strano! Cosa ci faceva lì nell’acqua? Forse ci era finito durante la tempesta della notte prima.
[Niedźwiedź zobaczył coś okrągłego, dryfującego środkiem rzeki. Kijem przyciągnął to na brzeg. Ale dziwne! To opona. Co robiła w wodzie? Może zapodziała się aż tutaj podczas burzy zeszłej nocy.]

🖇

Si mise il copertone in testa e tornò a casa. Così, senza colori. Non gli pia­ce­va cercali da solo. E non voleva andare da Tasso […]. A chi altri poteva chiedere aiuto?
     Orsa era occupata, Scoiattolo era in viaggio e chissà quando sarebbe tornato.
     E Lupo? Che fine aveva fatto?

[Położył oponę na głowę i wrócił do domu. Tak, wciąż był bez kolorów. Nie podobało mu się szukanie ich samemu. I nie chciał iść do Borsuka. […] Kogo innego mógł poprosić o po­moc?
     Niedźwiedzica była zajęta, Wiewiór był w podróży i kto wie, kiedy wróci.
     A Wilk? Gdzie się podziewał?]

🖇

Il giorno dopo, di buon mattino, si mise lo zaino in spalla e si inerpicò sul­la collina.
     Arrivò sul cucuzzolo ansimando e con la lingua a penzoloni. Come gli era venuto in mente di farsi una tana in cima a una collina?
     «Lupo!», gridò. «Ci sei?»

[Dzień później, z samego rana Niedźwiedź zarzucił na ramię plecak i wspiął się na wzgórze.
     Z wywieszonym jęzorem, sapiąc, dotarł na szczyt wzgórza. Jak Wilk wpadł na pomysł, by zrobić sobie norę na wierzchołku wzgórza?
     — Wilku! — krzyknął. — Jesteś tu?]

🖇

«Oh, Orso, che piacere vederti!» esclamò Lupo.
     «Ma cosa ti è successo?»
     «Ecco... stavo dando la caccia a una zanzara, sono scivolato e... patapum!»
     Orso si grattò la testa. Non sapeva se ridere o piangere.
     «E non è venuto nessuno ad aiutarti?»
     «Gli altri lupi non vogliono saperne di me. Dicono che un vero lupo non va in giro con orsi, tassi o scoiattoli... E che insomma io non sono un vero lupo, visto che vi frequento
     «Roba da matti», replico Orso.
     «E se sapessero che...» fece Lupo, ma si fermò a metà frase.
     «Se sapessero cosa?»
     «Niente, niente... È un segreto...» disse Lupo con voce incerta, scuoten­do la testa.

[   — O, Niedźwiedziu, jak miło cię widzieć! — zawołał Wilk.
     — Ale co ci się stało?
     — Cóż… polowałem na komarzycę, poślizgnąłem się… i łup!
     Niedźwiedź podrapał się w głowę, nie wiedział, czy śmiać się, czy płakać.
     — I nikt ci nie przyszedł z pomocą?
     — Inne wilki nie chcą mnie znać. Mówią, że prawdziwy wilk nie prowadza się z niedź­wie­dzia­mi, borsukami czy wiewiórkami… Krótko mówiąc, nie jestem prawdziwym wilkiem, skoro spotykam się z wami tak często.
     — Wariactwo! — odrzekł Niedźwiedź.
     — A gdyby wiedzieli, że… — oznajmił Wilk, ale zatrzymał się w połowie zdania.
     — Jeśli wiedzieliby co?
     — Nic, nic… To sekret… — powiedział Wilk niepewnym głosem, kręcąc głową.]

«Sì, dai, andiamo fuori a guardare le nuvole e a sgranocchiarci qual­co­sa», propose Orso.
[   — Dawaj, idziemy na zewnątrz pogapić się na chmury i coś przegryźć — zaproponował Niedźwiedź.]

🖇

Orso prese Lupo tra le braccia e s’incamminò zigzagando tra cian­fru­sa­glie e carabattole di ogni sorta. Certo che pesava un bel po’, il suo amico. […]  Forse Orsa aveva ragione, un po’ di palestra non gli avrebbe fatto male.
     I due amici si divisero le mele e la cioccolata.

[Niedźwiedź wziął Wilka w ramiona i idąc zygzakiem między rupieciami i śmieciami wszel­kie­go rodzaju. Pewnie, że jego przyjaciel ważył sporo. […] Może Niedźwiedzica miała rację, odrobina siłowni by mu nie zaszkodziła.
     Dwoje przyjaciół podzieliło się jabłkami i czekoladą.]

🖇

Tre nuvoloni scuri che annunciavano un vento di tramontana attra­ver­sa­ro­no il cielo.
     «Devo andare, si sta facendo tardi.»
     «Sono contento che tu sia venuto», disse Lupo.
     Orso prese lo zaino e iniziò a scendere. […]  Ripensò a Lupo, tutto solo, lassù, che non si poteva muovere. Se ci fosse stato un modo, se lo sarebbe infilato nello zaino e lo avrebbe portato giù con sé.

[Trzy ciemne chmurzyska, które zapowiadały zimny północny wiatr, przemierzały niebo.
     — Muszę iść, robi się późno.
     — Jestem wdzięczny, że do mnie przyszedłeś — powiedział Wilk.
     Niedźwiedź wziął plecak i zaczął schodzić ze wzgorza. […]  Znów myślał o Wilku, całkiem sam, tam na górze, nie może się ruszać. Gdyby był w stanie włożyć go do plecaka i spro­wa­dzić go ze sobą na dół.]

🖇

Il giorno seguente, di buon'ora, Orso si sedette a fare colazione con Orsa: «Potremmo invitare Lupo qui da noi finché non si rimette in sesto.»
     «E come fa a scendere da lassù?» gli chiese Orsa.
     «Sto cercando una soluzione.»

[Następnego dnia z samego rana Niedźwiedź usiadł do śniadania z Niedźwiedzicą:
     — Moglibyśmy zaprosić Wilka do nas, aby został z nami, dopóki nie stanie na nogi.
     — A jak go stamtąd ściągnąć? — zapytała Niedźwiedzica.
     — Właśnie szukam pomysłu.]

🖇

[…]  dalla finestra vide Tasso avvicinarsi alla porta con fare esitante. Il cuore gli balzò in gola. Tasso bussò. Orso non sapeva cosa fare. Una par­te di lui desiderava abbracciarlo e l'altra non voleva vederlo mai più.
     «Orso, apri, sono io, so che sei in casa.»
     Orso aprì la porta. Si guardarono in silenzio e poi Tasso esclamò: «Uuh, ma cosa ti è successo?»
     «Mi sono spariti i colori.»
     «Davvero pazzesco. Non avevo mai visto un cosa del genere», fece Tasso con ammirazione. «Vuoi che ti aiuti a cercarli?»

[[…] przez okno zobaczył Borsuka zbliżającego się niepewnie. Serce podeszło mi do gardła. Borsuk zapukał do drzwi. Niedźwiedź nie wiedział, co robić. Jedna jego część chciała Bor­su­ka uścisnąć, ale druga nie chciała go widzieć nigdy więcej.
     — Niedźwiedziu, otwórz, to ja, wiem, że jesteś w domu.
     Niedźwiedź otworzył drzwi. Przyglądali się sobie w milczeniu, a potem Borsuk wy­krzyk­nął:
     — Uuu, co ci się stało?>
     — Straciłem kolory.
     — To naprawdę szaleństwo. Nigdy nie widziałem czegoś takiego — powiedział z mi­ło­ścią. — Chcesz, żeby ci pomóc je odszukać?]

🖇

Orso […]  rispose: «Prima dobbiamo aiutare Lupo... Si è rotto una zampa ed è solo come un cane.»
     «E allora andiamo da lui», disse Tasso con determinazione.
     «E ha un segreto», aggiunse Orso.
     «Un segreto?» chiese Tasso. «E che segreto è?»
     «Non lo so, ma la faccenda mi preoccupa.»

[Niedźwiedź […] odpowiedział:
     — Najpierw musimy pomóc Wilkowi… Złamał sobie łapę i jest sam niczym bezpański pies.
     — W takim razie idziemy do niego — powiedział Borsuk z determinacją.
     — I ma sekret — dodał Niedźwiedź.
     — Sekret? — zapytał Borsuk. — A co to za sekret?
     — Nie wiem, ale ta sprawa mnie martwi.]

🖇

I due si misero a escogitare un modo per portare giù Lupo da lassù e con­ti­nuarono a scambiarsi idee fino all'arrivo del buio.
[We dwójkę rozpoczęli wymyślać sposób, by ściągnąć Wilka z góry na dół i nie ustawali wy­mie­niania się pomysłami, aż nadciągnął mrok.]

🖇

Orso si alzò scuotendo la testa e guardò fuori dalla finestra. Sotto la lan­ter­na del portico c’era il copertone che aveva ripescato dal fiume. Gli ba­le­nò un’idea.
     «Ho trovato, costruiamo una teleferica!» esclamò in preda all’en­tu­siasmo.
     Questa volta Tasso accolse la proposta con un sorriso. Prese un foglio e cominciò a disegnare lo schizzo […].
     «Questa sì che è una bella pensata», affermò. «Faremo la teleferica più incredibile che si sia mai vista!»

[Potrząsając głową, Niedźwiedź wstał i wyjrzał przez okno. Na oświetlonej werandzie znaj­do­wa­ła się wyłowiona z rzeki opona. Błysnął mu pewien pomysł.
     — Znalazłem, zbudujemy tyrolkę! — wykrzyknął w przypływie entuzjazmu.
     Tym razem Borsuk przyjął propozycję z uśmiechem. Wziął kartkę papieru i zaczął szki­co­wać schemat […].
     — O tak, to piękna idea — przyznał. — Zrobimy najbardziej niesamowitą tyrolkę, jaką kiedykolwiek widziano.]

🖇

La mattina successiva partirono prima dell'alba per montare la te­le­fe­ri­ca. […]  A Lupo sarebbe bastato sedersi sul copertone e lasciarsi scivolare a valle.
[Następnego ranka ruszyli przed świtem, by zamontować tyrolkę. […] Wystarczy, że Wilk usiądzie na oponie i zsunie się w dół do doliny.]

Tutto era pronto per l’indomani.
     Tasso e Orso erano emozionati e trepidanti.

[Wszystko było przygotowane na następny dzień.
     Borsuk i Niedźwiedź byli podekscytowani i niespokojni.]

🖇

Lupo non sembrava troppo convinto e continuava a tremare come una foglia.
     «Non mi dispiace mica rimanere quassù, eh, si sta davvero bene», non smetteva di ripetere.
     […]
     «Non preoccuparti, è tutto sotto controllo», lo rassicurò Tasso.
     «Esatto», aggiunse Orso. «Sotto il massimo controllo.»

[Wilk nie wydawał się zbyt przekonany i nie przestawał trząść się niczym liść.
     — Nie mam nic przeciwko temu, żeby zostać tu na górze, jest tu naprawdę dobrze — nie przestawał powtarzać.
     […]
     — Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą — zapewnił go Borsuk.
     — Dokładnie — dodał Niedźwiedź. — Pod maksymalną kontrolą.]

E quasi in contemporanea lasciarono andare la corda.
     Il copertone iniziò a scivolare molto lentamente, cigolando, ma all'im­provviso prese la velocità. […]  Arrivato a salice, Lupo fu sbalzato via dal copertone e... splash, finì in acqua come un sasso.

[I prawie w tym samym czasie puścili linę.
     Opona zaczęła się zsuwać bardzo powoli, skrzypiąc, ale nagle nabrała prędkości. […] Dojechawszy na dół w okolicę wierzby, Wilk został zdmuchnięty z opony i… chlup, wpadł do wody niczym kamień.]

🖇

Orso e Tasso si precipitarono allarmati giù dalla collina, con il cuore in gola. Questo no faceva pare dei loro piani.
[Niedźwiedź i Borsuk rzucili się zaniepokojeni w dół wzgórza z sercem w gardle. To nie było częścią ich planu.]

Lupo non sapeva nuotare e si sbracciava ululando.
     Per fortuna passò un tronco e ci si aggrappò con tutte le sue forze.

[Wilk nie umiał pływać i wymachując ramionami wył.
     Na szczęście przepływała obok kłoda i przylgnął do niej z całych sił.]

🖇

In quel momento sentirono una melodia giungere dalla strada e alzarono la testa in simultanea.
     Qualcuno si avvicinava fischiettando... Sembrava... sì... era Scoiattolo, in sella a una bicicletta.
     […] 
     «Scoiattolo, che bello averti qui con noi», esclamò Tasso battendo le mani.
     Orso corse ad abbracciarlo e Lupo lo salutò con la zampa.
     «Sembra che siate stati travolti da uno tsunami», osservò Scoiattolo.
     «Sei arrivato giusto in tempo», fece Tasso.
     Misero Lupo nel cesto della bicicletta e si incamminarono verso la tana di Tasso.

[W tym momencie usłyszeli melodię dochodzącą z drogi i jednocześnie podnieśli głowy.
     Ktoś zbliżał się gwiżdżąc… Wydawało się… tak… to był Wiewiór na siodełku roweru.
     […]
     — Wiewiórze, jak dobrze mieć cię tutaj z nami! — wykrzyknął Borsuk klaszcząc w łapki.
     Niedźwiedź pobiegł uściskać Wiewióra, a Wilk pozdrowił go uniesioniem łapy.
     — Wygląda, jakby przetoczyło się po was tsunami — stwierdził Wiewiór.
     — Jesteś w samą porę — powiedział Borsuk.
     Wsadzili wilka do rowerowego koszyka i ruszyli w stronę nory Borsuka.]

🖇

Stava scendendo la sera e fuori cadeva una pioggerellina fine come il pelo di un gatto.
     All'interno, il profumo del tè alla fragola solleticava le narici. Biscotti al cioccolato, torta di limone e tè alla fragola. Cosa c’era di meglio?
     «Allora, Lupo, cosa ti è successo alla zampa?» chiese Scoiattolo.
     «È stata tutta colpa di una zanzara», intervenne Orso.

[Nadciągnął wieczór, na zewnątrz padał deszczyk delikatny jak sierść kotka.
     Wewnątrz zapach truskawkowej herbatki łechtał nozdrza. Czekoladowe ciasteczka, tarta cytrynowa i truskawkowa herbata. Co mogło być lepszego?
     — No dobra, Wilku, co ci się stało w łapę? — zapytał Wiewiór.
     — To wina jakiejś komarzycy — wtrącił Niedźwiedź.]

🖇

«Uhm... devo confessarvi che questa storia della zanzara è una bugia», fece Lupo con aria imbarazzata.
     Tre paia di occhi si girarono verso di lui in un silenzio palpitante.
     «Mi vergogno di raccontarvi la verità.»
     «Ha qualcosa a che fare con il tuo segreto?» chiese Orso.
     Lupo fece cenno di sì con la testa.
     «Volevo raccogliere un bellissimo fiore viola in un posto impervio... per regalarlo a qualcuno di molto speciale.»

[    — Hmmm, muszę wam wyznać, że ta historia z komarzycą to kłamstwo — powiedział z zżenowaniem Wilk.
     W pulsującej ciszy trzy pary oczu odwróciły się w jego kierunku.
     — Wstydzę się powiedzieć wam prawdę.
     — Czy to ma coś wspólnego z twoim sekretem? — zapytał Niedźwiedź.
     Wilk dał znak głową, że tak.
     — W trudno dostępnym miejscu chciałem zerwać piękny fioletowy kwiat… by podarować go komuś bardzo specjalnemu.]

🖇

«E chi sarebbe?» chiese Tasso.
     «Non lo conoscete», ribatté Lupo arrossendo.
     «Non è che ti sei innamorato?» intervenne Scoiattolo.
     «È un segreto... e se ve lo raccontassi scoppiereste a ridere.
     «A noi piacciono i segreti», disse Orso, leccando un biscotto al cioccolato.

[    — A kto to? — zapytał Borsuk.
     — Nie znacie go — odparł Wilk rumieniąc się.
     — To nie tak, że się zakochałeś? — zareagował Wiewiór.
     — To sekret… gdybym wam go zdradził, wybuchnęlibyście śmiechem.
     — Lubimy sekrety — powiedział Niedźwiedź, oblizując czekoladowe ciasteczko.]

🖇

Lupo trangugiò il suo tè tutto d'un fiato e poi dichiarò: «...È Blu... L'ho conosciuto al fiume... stava pescando vermi e le sue piume colore cobalto brillavano tra il cielo e l'acqua... Mi ha offerto un pezzettino di verme, mi ha sorriso... e poi è volato via.»
     Lupo sospirò e aggiunse: «...E adesso non riesco a smettere di pensare a lui... Scrivo il suo nome sulle pietre e mando baci e parole dolci al vento...»
     «Ma questa mi sembra una cosa bellissima!» esclamò Scoiattolo.
     «Non lo so... Perché l'ho perduto. Il mio piccolo segreto se n’è andato via», gemette Lupo.

[Wilk na jednym wdechu wytrąbił całą swoją herbatkę, a potem oznajmił:
     — …Ma na imię Szafirek… poznałem go nad rzeką… odławiał robaki i jego kobaltowe piór­ka błyszczały między niebem a wodą… zaproponował mi kawałeczek larwy, uśmiechnął się do mnie… a potem odleciał.
     Wilk westchnął i dodał:
     — I teraz nie jestem w stanie przestać o nim myśleć… Wypisuję jego imię na kamieniach, ślę całuski i słodkie słowa na wiatr…
     — Ale to mi wygląda na coś pięknego! — wykrzyknął Wiewiór.
     — Nie wiem… Ponieważ go straciłem. Mój mały sekret zniknął — jęknął Wilk.]

🖇

«Puoi scrivergli una lettera», propose Orso.
     «Sì, e invitarlo a prendere un tè alla fragola con noi», aggiunse Tasso.
     «Davvero non vi darebbe fastidio?» domandò Lupo.
     «Certo che no, e perché mai dovrebbe?» ribatté Tasso.
     «Non si è mai visto un lupo innamorato di un uccellino», fece Lupo.
     «C’è una prima volta per tutto», intervenne Orso.

[   — Możesz do niego napisać list — zaproponował Niedźwiedź.
     — Tak, i zaprosić na herbatkę truskawkową z nami — dodał Borsuk.
     — Naprawdę, nie mielibyście nic przeciwko? — zapytał Wilk.
     — Pewnie, że nie, a dlaczego miałby to być kłopot? — odparł Borsuk.
     — Nigdy nie widziano wilka zakochanego w ptaszynce — stwierdził Wilk.
     — Zawsze jest ten pierwszy raz — wtrącił Niedźwiedź.]

Scese un silenzio dolce come una ciliegia.
     «Il tè è delizioso e i biscotti da leccarsi i baffi», affermò Lupo compiaciuto.
     «Sì, è tutto squisito», gli fece eco Orso.

[Zapadła cisza słodka jak czereśnie.
     — Herbata jest przepyszna, a ciasteczka, palce lizać — stwierdził Wilk zadowolony.
     — Tak, wszystko jest wyśmienite — powtórzył Nidźwiedź.]

🖇

«E tu, Scoiattolo, che cosa hai trovato?» chiese Tasso. Scoiattolo si era fatto silenzioso.
     I tre si alzarono per guardarlo meglio e videro che si era ad­dor­men­ta­to con un sorriso sulle labbra e del cioccolato sulla punta del naso.
     Tasso gli mise sopra una coperta e sussurrò: «Per i racconti di Sco­iat­to­lo dovremo aspettare domani.»

[   — A ty, Wiewiórze, co znalazłeś? — zapytał Borsuk. Wiewiór milczał.
     We trójkę podnieśli się, by przyjrzeć mu się lepiej, i zobaczyli, że zasnął z uśmiechem na ustach i czekoladą na czubku nosa.
     Borsuk przykrył go kocem i szepnął:
     — Na opowieści Wiewióra będziemy musieli poczekać do jutra.]

🖇

Sulle palpebre dei loro occhi danzavano i ricordi della giornata, mentre fuori il crepuscolo allungava la sua ombra sul bosco.
     Senza che nessuno se ne fosse accorto, Orso aveva ritrovato i suoi co­lori.

[Podczas gdy na zewnątrz zmierzch rozciągał swój mrok nad lasem, pod ich powiekami tańczyły wspomnienia wydarzeń całego dnia.
     Nikt nie zauważył kiedy i jak, ale Niedźwiedź odzyskał swoje kolory.]

Eulàlia Canal, L’amore è un segreto blu, ilustr. Toni Galmés, z j. katalońskiego przeł. Luigi Cojazzi,
Terre di mezzo Editore, Milano 2024.
(wyróżnienie własne)


5747. Z oazy (CCCXXIII)

Dwu­tygodniowe odliczanie literek, dwa. Pa­mię­tam zniesmaczenie noblistką. Pa­mię­tam, jak powiedziałam sobie nigdy więcej, ale tytuł obiecał, okładka obiecała i pod­czyt­nik też, więc klik, klik, dwie kawy i było po książce. Tytuł, okładka i podczytnik dotrzymali słowa. Ta opowieść wynagrodziła mi zmarnowany w paź­dzier­ni­ku czas. Wynagrodziła z nawiązką. Nie ma mowy o zniesmaczeniu, jest tylko zachwyt tym, co można znaleźć między wierszami tej historii.

Świat nie był jej dany w sposób oczywisty. Był tylko możliwością, darowaną przypadkiem, gdy w kompletnej ciemności spotkały się liczne zmienne – cienką bańką mydlaną, która na chwilę ryzykownie zwiększyła swą objętość.

🖇

     παθεῖν
     μαθεῖν
     – To czasowniki o znaczeniu „cierpieć” oraz „uczyć się”. Czyż nie są do siebie podobne? W omawianym fragmencie Sokrates wskazuje na istnie­ją­cą analogię i w pewnym sensie bawi się językiem.
     […]
     – Nie można jednak tego uznać wyłącznie za grę słów. Dla Sokratesa nauka dosłownie oznaczała mękę. Tak przynajmniej postrzegał to młody Platon, który był jego uczniem.

🖇

     Χαλεπὰ τὰ καλά.
     Khalepá ta kalá.

     Piękno jest piękne.
     Piękno jest trudne.
     Piękno jest szlachetne
.

     Żaden z powyższych przekładów nie jest błędny, ponieważ dla sta­ro­żyt­nych Greków piękno, trud i szlachetność nie były jeszcze osobnymi po­ję­ciami.

🖇

     – Nie mogła się pani raczej tego domyślić, ale czasami wy­obra­ża­łem sobie, że prowadzimy długą rozmowę.

🖇

Przyjechałem do Niemiec jako nastolatek, za późno, by perfekcyjnie przy­swoić niemiecki. Chociaż dawałem z siebie wszystko, jedynymi przed­mio­ta­mi, w których mogłem prześcignąć kolegów z klasy, były matematyka i sta­ro­żytna greka. Nikogo nie dziwiło, że Azjata radzi sobie z matematyką, lecz co innego greka. Nawet koledzy, którzy całkiem nieźle opanowali łacinę, ka­pi­tulowali w zetknięciu z grecką gramatyką. Ten skomplikowany system – w połączeniu z faktem, że uczę się martwego od kilku tysięcy lat języka – wydawał mi się cichym, spokojnym pokojem, w którym mogłem się bez­piecz­nie schronić.

🖇

     – Gdy na początku zamieszkaliśmy we Frankfurcie, matka zawsze się czymś denerwowała… Miała obsesję na punkcie tego, że jesteśmy ob­co­kra­jowcami, a dodatkowo rzucamy się w oczy jako Azjaci, więc nie możemy sobie pozwolić na potknięcia. […]  Zawsze narzekała.
     „Jak to jest, że w tym kraju musisz się uśmiechać, jeśli spotkasz się wzro­kiem z osobą, której wcale nie znasz? Nie mam ochoty dłużej się uśmiechać. Chcę żyć po swojemu. […]”.
     – Gdy byłem nastolatkiem, mnie również największy kłopot sprawiał uśmiech. Przeszkadzało mi, że muszę zachowywać się w radosny, pewny siebie sposób i zawsze być gotowy na to, że trzeba z uśmiechem wymieniać grzeczności. Czasami wydawało mi się to ciężką pracą. Bywało, że miałem wrażenie, że nie zniosę już ani chwili tych formalnych uśmiechów. W takie dni, godząc się z wizerunkiem azjatyckiego zabijaki biegłego w sztukach wal­ki, naciągałem czapkę nisko na oczy i z rękoma w kieszeniach prze­cha­dza­łem się z najbardziej obcesową miną, jaką byłem w stanie przybrać.
     […]
     – Kiedy w końcu dotarłem na lotnisko w Inczonie, wysiadłem z samolotu z uśmiechem, który przyswajałem tak długo, że stał się niewątpliwie mój… Za każdym razem, kiedy za bardzo wchodziłem w czyjąś przestrzeń, chcia­łem prze­pro­sić po niemiecku. Kiedy mój wzrok stykał się z czyimś wzro­kiem, chciałem się uśmiechnąć. Zaraz po opuszczeniu hali przylotów, kiedy przepychałem się pomiędzy innymi Koreańczykami, którzy wyszli na lot­ni­sko po swoich krewnych i przyjaciół… Coś sobie wtedy uświadomiłem. Że nie rzucam się już dłużej w oczy. Że powróciłem bez szwanku na łono oj­czy­zny, w której nie trzeba wymieniać grzeczności z nieznanymi ludźmi ani się do nich uśmiechać.

🖇

Zalążek czasu, który wiecznie się błąkał, nim zaczął się posuwać naprzód.
     Otóż właśnie – czas.

🖇

Roześmiane oczy.
     Wzruszanie ramionami w miejsce odpowiedzi, którą uważałeś za nazbyt oczywistą.
     Gdy przytuliłeś mnie po raz pierwszy, gdy poczułem zawarte w tym ge­ście żarliwe, niemożliwe do ukrycia pożądanie, poczułem przerażająco wy­raź­nie, jak smutne jest ludzkie ciało.
     […]  Ciało człowieka, które pojawiło się na świecie, by kogoś przytulać, by pragnąć kogoś przytulać.
     Żałuję, że nigdy nie odwzajemniłem twojego uścisku, nim skończył się tamten okres.
     Nie doznałbym przecież żadnej krzywdy.
     Nie rozpadłbym się od tego ani bym nie umarł.

🖇

Dlaczego wtedy poczułem nagle w sercu strach? Dlaczego nawet dzi­siaj tak wyraźnie przypomina mi się tamto rozciągnięte w czasie po­że­gna­nie, tamto milczenie, które zdawało się wypełnione nie­zli­czo­ną ilością słów?

🖇

Pamiętam pytanie, które mi zadałeś, kiedy kończyła się tamta noc. Jak zwy­kle bez lęku podjąłeś ryzyko, że możesz mnie w ten sposób zranić. Chcia­łeś wiedzieć, w jakim stopniu świadomość, że kiedyś przyjdzie mi utracić wzrok, wpływa na moje codzienne myśli i emocje.
     Spojrzałem na ciebie bez słowa.

🖇

Odkąd zamilkła, czuje, że wdechy i wydechy również przy­po­mi­na­ją mowę. Niczym głos odważnie dotykają ciszy.

🖇

Dobrze wiesz, że nawet jeśli zupełnie stracę wzrok, nie zrobię się od tego mądry. Że nie otworzą mi się wcale oczy duszy. Że się zagubię w natłoku chaotycznych wspomnień, delikatnych uczuć. Że w swej wrodzonej głupocie czekam. Nie wiedząc na co, wytrwale.
     […]  Czy mi uwierzysz? Na samą myśl o tym drży mi serce.

🖇

Moje ciało nadal pamięta twoje ciało.

🖇

     – Jeśli śnieg jest milczeniem, które spada z nieba, deszcz jest być może nieskończenie długim zdaniem.
     Słowa spadają na płytki chodnika, na dachy betonowych budynków, na ciemne kałuże. Odbijają się od ziemi.
     – Litery języka ojczystego tkwiące w ciemnych kropelkach deszczu.
     Zaokrąglone albo proste kreski, zatrzymujące się na krótko punkty.
     Przygarbione przecinki i znaki zapytania.

🖇

Czuję strach przed słowami, których nie będę mógł zawrócić, jeśli je wypuszczę, słowami, które wiedzą więcej niż ja sam.

🖇

Kawałki wspomnień poruszają się, tworzą wzory. Bez żadnego kontekstu. Bez całościowej perspektywy i znaczenia. Liczne fragmenty rozpraszają się, a potem śmiało łączą.

🖇

     – Ten świat jest ulotny i piękny – mówi nauczyciel greki. – Jednak Platon nie pragnął takiego świata. Pragnął świata, który byłby wieczny i piękny.

🖇

Drżące powietrze, które unosi się z ziemi wczesną wiosną i powoduje zawroty głowy.
     Te ciche, delikatne ślady obecności.
     Odpryski Boga, w którego nigdy nie wierzyłem.
     Idee, które nigdy nie zaistniały i nigdy nie przestały istnieć.

🖇

     […]  głośno się zaśmiałem i wziąłem od ciebie notatnik. Zapisałem ar­gu­men­tację za nieistnieniem Boga, o której gdzieś kiedyś czytałem, i z po­wro­tem wręczyłem ci zeszyt.

     „Na świecie istnieje zło i cierpienie, ich ofiarami stają się niewinni ludzie.
     Jeśli Bóg jest dobry, ale nie potrafi tego naprawić, oznacza to, że jest nie­udolny.
     Jeśli Bóg nie jest dobry, a jedynie wszechmocny i nie chce tego naprawić, oznacza to, że jest zły.
     Jeśli Bóg nie jest ani dobry, ani wszechmocny, nie można go nazwać Bogiem.
     Dlatego dobry i wszechmocny Bóg to niemożliwy do przyjęcia błąd lo­giczny”.

     Kiedy naprawdę się złościsz, twoje oczy robią się takie duże. Unosisz gę­ste brwi, drżą ci rzęsy i usta, pierś gwałtownie unosi się i opada, gdy ze wzburzeniem oddychasz. Odebrałaś mi wtedy notatnik i napisałaś szybko i niestarannie:

     „W takim razie mój Bóg jest dobry i smutny.
     Jeśli fascynują cię takie głupie debaty, być może sam staniesz się kiedyś niemożliwym do przyjęcia błędem”.

🖇

     […]  W głuchej ciszy krok po kroku posuwasz się naprzód, dźwi­ga­jąc na barkach Boga, który jest dobry i dlatego smutny?

🖇

Ściągam ciężkie okulary i patrzę na rozmazany świat: jego granice są całkowicie zaburzone. Ludzie sądzą, że wraz z utratą wzroku zaostrza się słuch, ale to nieprawda. Najbardziej wyraźny staje się czas.

Han Kang, Lekcje greki, przeł. Justyna Najbar-Miller,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

     – Czy wezwać dla pani taksówkę?
     […]  Na swojej lewej dłoni kładzie wyciągniętą dłoń męż­czyzny, a następnie pisze niepewnie po jej we­wnętrz­nej stronie prawym palcem wskazującym.
     „Nie”.
     W miejscu, w którym styka się ich skóra, pojawiają się i po chwili znikają drżące delikatnie kreski i kropki. Niczego nie słychać i nie widać. Nie ma ust ani oczu. Drże­nie i ciepło natychmiast przepadają. Wszystko ginie bez śladu.
     „Pojadę
     pierwszym autobusem”.

🖇

     – Czy nie wydaje się to pani czasem dziwne?
     – Że nasze ciała mają powieki i usta.
     – Że czasami zamykamy je od zewnątrz, a cza­sa­mi solidnie ryglujemy od środka.

🖇

     – Za jakiś czas…
     Głos mężczyzny przycicha.
     – Jedynie w snach będę mógł coś zobaczyć.

🖇

μὴ ποιήσῃς τοῦτο ἄλλως.
Nie rób tego inaczej.

(tamże)

5746. Z oazy (CCCXXII)

Dwu­tygodniowe odliczanie literek, raz. Mały skok do nieznanemu memu poznaniu świata. Autorka w audycji radiowej rozpływała się nad pięknem wizualnym książki. Chwilę potem rozmawiałyśmy z Kaan o istnieniu tej lektury. Nie zdążyłam mrugnąć powieką i zostałam tą książką obdarowana.

Nieznane mi kompletnie fakty, perspektywy, ktorych istnienia nawet bym nie po­dej­rze­wała i odrobina natręctwa karmionego lękiem o niepoznawalne po tej stronie tęczy. Wszystko to w tej książce jest. Plus obrazy, rzeźby i instalacje, o których mo­wa w tekście, co zwalnia z poszukiwań w sieci.

[…]  pytając: co mógł widzieć…?, odwołujemy się więc nie do rze­czy­wi­stości, lecz do naszych wyobrażeń i domniemań.

🖇

Sam [Allan] Poe uznał za pewnik, że „granica oddzielająca życie od śmierci nie jest zamknięta i codziennie grzebiemy żywe istoty”.

🖇

Hans Belting zwrócił uwagę, że „asymetria między twarzą a jej wi­ze­run­ka­mi ujawnia się już w tym, że twarze na portretach nie mogą się zestarzeć, a przecież starzeją się wraz ze swym medium, które jak malowidło gro­ma­dzi w sobie zanieczyszczenia, albo żółknie jak fotografia […].”

🖇

[…]  szamotanie wewnętrzne, furia słów napiera na kształt utworu i chce wyzwolić moc, która dałaby obraz, nie dbając o jego wi­dzial­ność. Ktoś powiedział kiedyś paradoksalnie, że malarstwo nie jest do patrzenia.
Jacek Sempoliński

🖇

Prowadząc do przekroczenia granic poznania zmysłowego, obrazy ujaw­nia­ją wizjonerskie możliwości wzroku. Osiągają „widzialny horyzont nie­wi­dzialnego”.

🖇


Teodor Ziomek (1874-1937), Pejzaż zimowy, 1913.

🖇

Starość, która o własną niemoc stale się obija. Czy ta niemoc jest nadal wolnością „nierobienia”? Czy upokarzającą koniecznością? I czy właśnie niedająca o sobie zapomnieć fizyczna niemoc nie jest nerwem oporu? Gdy wbrew wszystkiemu: „wolałbym tak!”.

🖇

Co z tym absurdem teraz począć mam –
Serce, stroskane serce – z tą karykaturą,
Z moją starością? Tak jest przyczepiona
Do mnie, jak ciężar do psiego ogona.
A nigdy bardziej namiętną i górną
Nie żyłem wyobraźnią, nigdy wzrok i słuch
Na niemożliwość bardziej nie czekały.

William Butler Yeats

🖇

„Jak przedstawiać staruszki.
     Staruszki należy przedstawiać porywcze i gwałtowne, o gniewnych ru­chach, na podobieństwo furii piekielnych; a ruchy rąk i głowy powinny być żwawsze niż ruchy nóg” – to bodaj jedyna wśród zaleceń zawartych w Trak­ta­cie o malarstwie wskazówka Leonarda da Vinci dotycząca przed­sta­wia­nia starych kobiet. Poprzedza ją równie lakoniczne pouczenie, że ko­bie­ty należy przedstawiać w pozach wstydliwych, ze ściśniętymi nogami.
     Podobnych furiom piekielnym starych wiedźm nie znajdziemy wiele w ma­lar­stwie nowożytnym.

🖇

Od Ronsarda po Szekspira […]  deprecjacja starych kobiet, płynąca z naj­bar­dziej elementarnej opozycji płodności i bezpłodności, seksualnej atrak­cyj­ności i jej utraty, urody i brzydoty, jest bezlitośnie niezmienna.

🖇

W ekstremalnej sytuacji obrazy – martwe przecież przedmioty – mo­gą okazywać nieprzeczuwaną sprawczość i siłę.

🖇

Cytując Daniela Arrase, piszącego o roli detalu w obrazach Vermeera: „malar­stwo stawia opór tekstualnemu odczytaniu, pozwalając na rozszy­fro­wy­wa­nie swojej powierzchni, intensywnie uobecnionej i nieprzejrzystej za spra­wą działania światła”.

🖇

Pośród tego, co stworzyłem przez ostatnich siedemdziesiąt lat, nie ma nic godnego uwagi.
     W wieku siedemdziesięciu trzech lat pojąłem istotę budowy zwierząt, ptaków, owadów i ryb, a także istotę życia ziół i roślin. Dlatego też, kie­dy skończę lat osiem­dzie­siąt sześć, pójdę dalej. W wieku lat dzie­więć­dzie­się­ciu jeszcze bardziej zgłębię ich ukryty sens, a kiedy będę miał lat sto, być może osiągnę boski wymiar. Kiedy skończę sto dziesięć lat, naj­drob­niej­sza kre­ska i kropka będą żyły własnym życiem. Jeśli mógłbym wyrazić jakieś ży­czenie, to prosiłbym tych, którzy dożyją tego czasu, by spraw­dzi­li, czy to, o czym mówię, okaże się prawdą.

Hokusai Katsushika (1760–1849)

🖇

[cyt. Marcel Proust] „Wszystkie te zobowiązania, nie mające sankcji w życiu obecnym, zdają się należeć od odmiennego, opartego na dobroci, na wzglę­dach moralnych świa­ta, na poświęceniu; świata całkowicie odmiennego niż nasz; świata, który opuszczamy, aby urodzić się na tej ziemi, zanim może wrócimy tam, aby żyć wedle nieznanych praw, którym byliśmy posłuszni, bo nosiliśmy je w sobie nie wiedząc, kto w nas zakreślił te prawa, do któ­rych wszelka głę­bo­ka praca inteligencji nas zbliża, a które są niewidzialne […]”. Przedśmiertna epifania doznana wobec „nie przed­sta­wia­ją­ce­go ni­cze­go” skrawka obrazu nie jest objawianiem „sztuki absolutnej”, lecz nie­zna­ne­go tam.

🖇

Pytając, trzeba pamiętać, jak obciążone egzystencjalną determinacją, szacunkiem i lękiem jest samo słowo „ostatni”.

🖇


Vincent van Gogh, Korzenie, 1890.

Wielu malarzy boi się białego płótna, ale białe płótno boi się malarza z prawdziwym temperamentem, malarza, który potrafi przełamać owo fascynujące «nic nie potrafisz». Także życie jako takie z reguły pokazuje człowiekowi tylko tę swoją białą stronę, nieskończenie nic nie mówiącą, deprymującą swą beznadziejnością, bo nic na niej nie ma, jak na białym płótnie malarskim. Ale choć życie wydaje się nic nie mówiące, czcze, umarłe, to jednak człowiek obdarzony wiarą, energią i gorącym sercem, człowiek, który wie swoje, nie tak prędko da się wystrychnąć na dudka.
Vincent van Gogh


Wąwóz w Auvres-sur-Oise, […]
pocztówka z epoki z naniesionym obrazem.

🖇

[…]  nie dojrzałe mistrzostwo, lecz rebelia jest siłą sprawczą późnego rozkwitu twórczości. […]  To bunt, sprzeciw, gniew, a nie tak zalecane przez mędrców pogodzenie z upływem czasu i nieuchronnością do­cze­snego losu.

🖇

Płynna, wibrująca materia malarska, którą Tycjan w starości uzyskiwał cza­sem bez użycia pędzla, za pomocą samych palców, kolor utrzymany w to­nie szarych i brunatnych popiołów i dramatyczność kompozycji nadają obrazowi zwykłość sceny ulicznej, zbliżając eucharystię do ludzkiego losu […].
  // Bohdan Paczowski


Tycjan, Autoportret, 1566.

🖇

[…]  po Montaigne’a uznającego, że Katon był głupcem, skoro w późnej sta­rości zaczął uczyć się greki, i natrząsającego się z wiekowych szko­la­rzy. Zara­zem jednak ten sam Montaigne przyznawał: „Rozum nie pozwala mi wprawdzie buntować się i szemrać przeciw niedogodnościom, jakie natura każe mi cierpieć, ale ten sam rozum nie może mi wzbronić ich czuć. Pę­dził­bym na drugi koniec świata, gdybym tam się spodziewał znaleźć dobry rok wesołego i pogodnego spokoju”.
     Tymi gotowymi – wbrew rozumowi i wbrew obyczajności – „pędzić na koniec świata” bywali artyści, „nie syci wieku zwykłej miary”. Chcieli wię­cej – od życia, od świata, od siebie.

🖇

Rozbudza wyobraźnię, ale i porusza całą gamę uczuć. Otwiera pole do refleksji nad ludzkim losem, jego niepewnością i przypadkowością, nad przemijaniem, entropią, znaczeniem fragmentu, nad skończonością i nie­skończonością. Pod wieloma względami nieukończona praca zdaje się bogatsza w treści i emocje niż dzieło „skończone”.

Maria Poprzęcka, Śmierć przed obrazem. O sztuce, starości
i zanikaniu
, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2024.
(wyróżnienie własne)

[…]  gdzie są zobaczone przed śmiercią obrazy? – „bo przecież wszystko, co się ujrzy – gdzieś jest”. Ten „nie­mo­żliwy” obraz musi istnieć. […]  Na koniec wąt­pli­wo­ści prowadziły do pytania najważniejszego: „czy mo­żna coś, życie, ujrzeć z drugiej strony”.

🖇

[…]  chyba nikomu nie udało się nadać swej odpowiedzi siły ciśniętego kamienia.

🖇

Nasilające się cielesne niedomaganie, zapaści i na­wro­ty świadomości, balansowanie na granicy życia i śmier­ci stapiają się w jedno z objawieniem się spraw naj­istot­niej­szych.

🖇


Józef Czapski, Dwie białe miseczki, 1987.

🖇

Rozlane barwne plamy w pejzażach niemal ślepego Jó­ze­fa Czapskiego… Nie są „nacechowane nega­tyw­no­ścią”. To nie „katastrofy”, ale przesłanie: nie bój się.

🖇


Józef Czapski, Wschód słońca w Sailly, 1989.

🖇

Nonszalanckim wyzwaniem wobec słynnego „wolałbym nie” Bartleby’ego jest „A czemuż by nie?” Bartle­bootha, zwykłego tak odpowiadać na pytanie, dla­cze­go tak upar­cie chce się nauczyć malować akwa­re­lą, nie mając po temu specjalnych predyspozycji.

🖇

[Jacek Sempoliński] mistrz, który nie naucza, lecz sta­wia najtrudniejsze kwestie i każe sobie z nimi radzić.

(tamże)

sobota, kwietnia 05, 2025

5745. —


fot. Hawwa, fragment.

Daj znaleźć drogę
lub daj choć nie zbłądzić.
I światło daj,
ale takie, żeby nie oślepnąć.
Daj taką wiarę,
która nie daje pewności siebie.
Daj taką siłę,
która tylko broni.
Daj taki rozum,
którego nie opuszczą zmysły.

Jarosław Borszewicz, Mroki,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015.

*

J.S. Bach, Nun komm, der Heiden Heiland, BWV. 659,
Vladimir Horowitz (fortepian), Ferruccio Busoni (transkrypcja).
White Raven’s Liked List

piątek, kwietnia 04, 2025

5744. W warzywniaku (X)

Rysia:
(przywiozła z pięciodniowego szkolenia,
wiele wartościowych nowości
)

Jabłoń:
(zadziwiona podarowanym czuciem stóp)
Co to było?

Rysia:
Chcesz wiedzieć, jak to się nazywa?
Droga k…s…r…

Jabłoń:
Nie zapamiętam. Upomnę się esemeskiem.
(po kilku godzinach poprosiła o to, co funkcjonalnie różni
ją od szympansa, by przeliterować i wytłuścić to,
co robi na niej największe wrażenie
)
Droga korowo-siatkowo-rdzeniowa mostowa

🍆

5743. 94/365

ma­ła rosja i mister szwindel*. w pierwszej chwili byłam obu­rzo­na, ale zamiast wytoczyć działa, dałam sobie czas i dotarło do mnie, że.

w ich postępowaniu nie ma nic osobistego, to tylko ich życiowe modus operandi — kości (po)rzucone, nie wchodzę do tej gry.

94/365

________
  *  podsumował spokojnie człowieka Sadownik.

czwartek, kwietnia 03, 2025

5742. 93/365

chroń mnie boże przed chęcią posiadania ra­cji. więzi i krępuje energię, koncentruje ją w mar­twym już punkcie czaso­prze­strze­ni, usiłując wstrzy­mać bieg rzeczy.

racja jest dobra dla młodych dorosłych i dla osób folgujących sobie bez umiaru i opa­no­wania.

93/365

Katie Melua, Wonderful Life (cover).

there’s magic everywhere
[…]
no need to run and hide
it’s a wonderful, wonderful life