Sadownik:
(wraca ze spożywczego polowania)
Jabłoń:
(już od drzwi informuje)
Jestem ofiarą kuchenną.
Sadownik:
(znający swoją żonę jak mało kto,
ekstrapoluje swe doświadczenie)
Co znowu zrobiłaś?
Jabłoń:
Wyjmowałam mleko kokosowe z puszki i mnie poraniła.
(po chwili, oglądając głębokość ran)
I tak się zastanawiam...
czy blacha puszki mogła mieć na sobie bakterie...
Sadownik:
(z powagą podniesioną do kwadratu)
Na pewno. Ja bym na twoim miejscu pojechał
na zastrzyk przeciw tężcowi, koniecznie w brzuch.
Jabłoń:
Jeśli bakteria była, to zdechła ze śmiechu,
jak usłyszała, co i jak mówisz.
(W tym czasie kasza jaglana z jabłkami i mlekiem kokosowym,
jakby nigdy nic, dochodziła do siebie w piekarniku)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz