wpis przeniesiony 9.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Poniedziałek–Piątek. W jednej kuchni naście osób w ciągu dnia przyrządzało posiłki. Dominowała kasza jaglana, wygrywając w cuglach z wszystkim innym składnikami. Po raz pierwszy w życiu odważyłam się zjeść jagły na zimno i... okazało się, że sałatka, choć podmieniono w niej kolendrę na natkę pietruszki, jest absolutnie prze-prze-przepyszna.
Od słowa do słowa. Przepis. Skąd. Nie byłam zaskoczona, że po raz kolejny świat okazał się malutki. To dobre miejsce dla człowieka jedzącego miesiąc lub dwa temu polecała mi Altówka. A w czwartek. Od słowa do słowa. Przy przepisie. Skąd. Okazało się, że do Duszy zawiadującej tym magicznym miejscem prowadzi tylko jeden dodatkowy uścisk dłoni osoby, którą i Dusza, i ja znamy. Osoby, która należała do tych, które co wieczór podczas stażu piły razem ze mną, przygotowany z miłością napój Bogów według przepisu podarowanego na tym blogu przez Ommeczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz