wtorek, kwietnia 01, 2014

(1000+1). Miłość na ulicy

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Hamowałam. Przy kawie. W przerwie między zajęciami. Gapiłam się w okno. Zatrzymana w czasie i przestrzeni. Za szybą ludzie pędzący ku swemu przeznaczeniu. Zagapiłam się raz, drugi. I przestałam widzieć ludzi. Zobaczyłam człowieka, który z pewnością kogoś kocha. A potem drugiego z miłością w sercu i trzeciego, i kolejnego… Zobaczyłam lepszy świat, choć w sumie nie stało się nic, ja piłam kawę, ludzie pędzili do swoich spraw.

*

Zadziwienia. Chwilowe. Ulotne. Niekoniecznie do rozumienia. Przygwożdżone bezwzględną stałością kształtów liter. Nudy. Małe samotnie. Tu. Też. Na tym blogu.

*

Z samego rana przy śniadaniu Studentowi z egzaminacyjnej książki wyczytałam ukradkiem kilka zachwycających literek. Mogę mądrzyć się i zachwycać, bo to nie ja będę zdawać ze zrozumienia tego dzieła.

Pewnego dnia, dawno temu, wziąłem do ręki fotografię najmłodszego brata Napoleona, Hieronima (1852). Zdziwiony powiedziałem sobie: „Patrzę na oczy, które widziały Cesarza”. To zdziwienie nie minęło do dzisiaj. Czasem mówiłem komuś o tym zdziwieniu, ale ponieważ nikt nie zdawał się podzielać ani nawet rozumieć (życie składa się z takich małych samotności), o wszystkim zapomniałem.

Roland Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii,
Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2008.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz