czwartek, lipca 28, 2016

1963. Wrócona do siebie

 wpis przeniesiony 24.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

fatal error. somatyka nie nadążała za duchem. upał. niemoc. rany boskie. ile to będzie trwało? dziś już wiem, 48 godzin. czy w ogóle się skończy? tak, choć prawie przestałam w to wierzyć. było źle. skąd wiem? wszystko, zupełnie wszystko zawiesiłam na kołku. wtórne, kompletnie bez znaczenia, a dużo mówiące: nie przeczytałam nawet linijki, nie zapisałam ani słowa. nie ogarniałam tego, co ze mną się działo. ale dziś nad ranem rozmarzyłam się na temat śniadania. wiedziałam, że wróciłam.

szczęście!

*

Wróciłam do czytania też. Ta książka uświadomiła mi wartość dobrych powieści. Zostałam z poczuciem, że zaskoczyłam, jeśli chodzi o ten gatunek.

To nie jest książka, od której warto zacząć czytanie Morrison. Oj nie. Chyba. Dla mnie to nie tylko opowiedziana historia, która przybliża okrutny czas, ale przede wszystkim to ponadczasowa, uniwersalna książka o demonach, które zakrzywiają ludzką percepcję. To opowieść, po której już wiesz, jeśli nie wiedziałeś wcześniej, że każdy, choćby nie wiem jak irracjonalny, ludzki czyn zwykle ma bardzo logiczne uzasadnienie.

     — Teraz będzie bolało — ostrzegła Amy. — Jak martwe wraca do życia, to boli.

*

     — Mówiłam o czasie. Tak trudno mi uwierzyć w czas. Niektóre rzeczy odchodzą. Mijają. Niektóre zostają. Myślałam, że to moja pamięć. No, wiesz. O pewnych rzeczach zapominasz. O innych nigdy nie zapomnisz. Ale to nie to. Miejsca, miejsca pozostają na zawsze.

*

Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z ogromnej przyjemności obcowania z czarami, kiedy nie tyle podejrzewa się, co wie, że za rzeczami kryją się inne rzeczy.

*

Cz to będzie w porządku? Czy będzie w porządku zaczynać od nowa i czuć? Zaczynać od nowa i liczyć na coś?

*

     — Może wszystko powinno zostać tak, jak jest — odezwała się Sethe.
     — A jak jest?
     — Jakoś się żyje.
     — A co w środku?
     — Nie wchodzę do środka.

*

     — Dzisiaj to jest teraz — rzekła Sethe. — A jutro to nigdy.

*

Paula D zawsze zdumiewała cichość śniegu. On nie padał jak deszcz, lecz jak tajemnica.

*

Nie trzeba zdumiewać się w obliczu cudu, który jest naprawdę cudowny, bo czar kryje się w tym, że zawsze wiadomo, iż czeka tam na ciebie.

*

     — Jak poprosi, to mu pomogę, w czym chce.
     — A dlaczego nagle wymagasz, żeby sam poprosił?

*

Powolne, co-by-było-gdyby myśli, które głęboko ranią, ale nie natrafiają na nic, na czym można by się było oprzeć.

*

[…] nikt nie potrzebuje dorosłego zła siedzącego przy stole z pretensjami.

*

Na początku nie było słowo. Na początku był dźwięk, i wszystkie wiedziały, jak ten dźwięk brzmiał.

*

Wszystko mogło go wzruszyć, a on wszelkimi siłami próbował tego nie pokochać.

*

Jest taki rodzaj samotności, którą można ukołysać. Trzeba skrzyżować ręce, kolana podciągnąć pod brodę i zacząć się powoli bujać. Ten ruch, w odróżnieniu od statku, uspokaja i przywraca panowanie nad sobą. To jest odmiana wewnętrznej samotności, przylegająca ciasno jak skóra. Ale jest również inna samotność, która lubi wędrować. Na taką kołysanie nie zda się na nic. Ta jest żywa, samodzielna. To coś suchego, rozpraszającego się, co wydaje dźwięk podobny do tupotu stóp nadchodzących z bardzo odległego miejsca.

Toni Morrison, Umiłowana,
przeł. Renata Gorczyńska,
Świat Książki, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz