sobota, lutego 29, 2020

3725. Chronos sobotni (III)

Gepardzica:
Wzór na pracę…

Jabłoń:
siła × przesunięcie × cosinus(kąta między nimi)

Gepardzica:
Przyjemność + Talenty + Poczucie sensu

Jabłoń:
Tego nie uczą w szkole, a powinni.

Gepardzica:
To wzór na pracę idealną.

3724. Chronos sobotni (II)

Jabłoń:
Mam wrażenie, że wracam do życia.

Sadownik:
Mogę sobie grubo zażartować?

Jabłoń:
Dawaj!

Sadownik:
Mam nadzieję, że to nie jest
tylko przepustka z czarnej dupy.

3723. Chronos sobotni (I)

3722. 60/366

całe życie można spędzić na progu na życie. dotarło do mnie. tylko po co, skoro można zrobić tyle innych i pięknych rzeczy.

60/366

3721. Wypatrzone przy śniadaniu

 

wtorek, lutego 25, 2020

3718. 56/366

     — szukaj wsparcia w ciele — powiedział. nie do mnie, do kogoś lata świetlne sprawniejszego.

poruszyły mnie te słowa, wzięłam je sobie po cichutku na własność (cielesną).

56/366

[suplement pikselowy: 26.05.2022]

poniedziałek, lutego 24, 2020

3717. 55/366

kochają mnie, ale nie lubią*. kocha, ale często ma dość**. poraniona ranię, bo mam dokładnie tak samo jak oni.

_____________
* połączeni więzami krwi // bez związku z chorobą.
** połączony więzami niekrwi // w związku z chorobą.

55/366

sobota, lutego 22, 2020

3714. 53/366

nie zapominaj, że masz wpływ. zawsze. na to, co zrobisz z tym, co cię spotyka, nawet jeśli demoluje ci życie.

53/366

piątek, lutego 21, 2020

3713. 52/366

sięgaj po gwiazdy. zawsze. nawet w te dni, gdy możesz wznieść do góry tylko oczy.

52/366

3712. Przegląd wodorostów (X)

Wierszy miało być 22, ani jednego mniej, ani jednego więcej, i tak jest — napisała na końcu swojego tomiku w rubryczce Od autorki Bargielska. Dlaczego dwadzieścia dwa? I co z tego, że dwadzieścia dwa? Próbując znaleźć odpowiedzi lub ich cień, odkryłam serię: Wiersze podróżne. I znów… okładka zrobiła swoje. Sprawdziłam, autor obu okładek ten sam (Artur Burszta), może nie mogło być inaczej.

Pożarłam te wiersze popołudniową porą do herbaty z pigwą i imbirem.

Dzień do wieczora przechadzał się po murze,
żeby więcej widzieć i dłużej pozostać,
bo jutro będzie gdzie indziej.
 
Jestem widoczna, póki sen mną kaszle,
dopóki cień wsparty jest ciałem
.

*

Powiedziałeś, że nigdy się nie spotkaliśmy.
I tak naprawdę było
.

*

Trening mięśni ducha,
coś jak rozluźnienie tkanki rzeczywistości.
 
Spotkałam się dzisiaj
z gwałtownym protestem,
co zaskoczyło również mnie
.

*

Nie pamiętam, może coś mówił?
Już się mogę tak nie powtórzyć.
Rozrzucona na brzegu, pozbierana
jak szkło
.

*

Myślę, że poradzilibyśmy sobie
z tą grupą spoconych, ogromnych mężczyzn.
 
Gdybyśmy bili ludzi,
gdybyśmy byli ludźmi
.

Julia Szychowiak, Naraz,
Biuro Literackie, Wrocław 2016.

3711. Przegląd wodorostów (IX)

Jeszcze dużo Bargielskiej przede mną, pomyślałam z nadzieją. Ten tomik słów i wersów wdarł się z impetem do mej świadomości… okładką. Nie umiałam odłożyć na potem. Rzuciłam wszystko, co czytałam.

Zbiór stary, ale w wersji elektronicznej (czyli dla mnie) to świeżynka. Zacny i piękny wodorościk, a nie tomik wierszy.

Nie krwawić ci teraz, serce, a raźno popindalać,
gdy przyszłość się mości w słoiku i jeszcze czas jakiś puchnie,
a smutek przychodzi od razu tak wielki i tak stary,
że zjedz mnie, czereśnio, wołam, zjedz mnie, okruszku, pesteczko
.

*

Myliśmy zęby i powiedziałam do męża:
boję się, czy poznam, że umarłam. Bo
czy umrzeć to jest śnić sny jakby nie swoje,
czy może bardziej jak dwieście tysięcy
czarnych perełek, które toczą się za nami
do zsypu. Keep dying, powiedział mąż,
przekonasz się
. […]

*

Nie wiesz tego, nie wiesz nawet, czy gdy obrysujesz
mój cień na ścianie, zatrzymasz mnie na dłużej,
czy może dom runie, a cień odejdzie w swoją stronę
.

*

Przygryzany język spuchł i ostatecznie
wyparł, co było do dodania. Myśl
jak ten mężczyzna, co leży obok,
a świat rozsunie kolana. Poproś
go o rękę, gdy wstanie. Tymczasem
złe kobiety w księżycowych żółciach
i puste prochowce, które chcą mu
ciebie zabrać: nie je śni
jak najdłużej, jęcząc i puchnąc
.

*

chłopczyk, obgryzione paznokcie, spotyka
w bocznej alejce jesienną topolę wariatkę
wniebopienną. stara bajka. objęci odchodzą
w kierunku opłotków, złączeni całkiem trwale
niejasnym stosunkiem do kręgów światła z okien
.

*

Znienacka pojawiające się motyle lub tęcze
bierzesz za to, czym naprawdę są — zapowiedź nagłej śmierci,
twojej i twoich na wiele pokoleń we wszystkie możliwe strony
.

*

Wyznają Boga, którego wszechmoc
polega na tym, że bierze dla siebie tylko przeszłość,
w teraźniejszości pozwala się wspominać,
a przyszłość zostawia nam. W sumie też
Go wyznaję, bo nigdy nie widziałam
większej wszechmocy
.

*

Wszystko będzie dobrze, powiedział święty Łukasz.
Nie wszystko i nie dobrze, chociaż na pewno będzie
.

*

[…] I mówi: mamo,
pamiętasz, jak nie potrzebowaliśmy oczu?
 
Jak mogłabym zapomnieć, synku,
z tysiąca przygód mojej nieśmiertelnej duszy,
ta była najlepsza
.

Justyna Bargielska, Selfie na tle rzepaku,
Biuro Literackie, Wrocław 2016.

czwartek, lutego 20, 2020

3710. 51/366

przecierasz palcem lub nie zauważasz jej wcale, ale czy myślałeś kiedykolwiek o sile, która sprawia, że kropla jest, jaka jest, nim ją zetrzesz, zdmuchniesz, unicestwisz?

szukałam dziś w sobie tej niewiarygodnej siły. mają ją również łzy.

51/366

środa, lutego 19, 2020

3709. Pierniczek książkowy

Wyjęłam tę książkę z Drogi Jana. Autorce poleciła tę powieść jej przyjaciółka. Dostępna jest tylko „w papierzu”. Klik, klik, portal aukcyjny. Klik, klik, wybrać i opłacić. Klik, klik, czekanie. Ale w końcu i doczekanie.

Opowieść-Piernik — w tym roku kończy dziewięćdziesiąt lat. Przedstawionego w niej świata już nie ma. Nie ma w niej prądu, obowiązkowej edukacji, świadczeń zdrowotnych i internetu. Są ludzie, jest los, hallo, old chap, please, nowa ojczyzna i old fool. I jest życie, i pewna perspektywa patrzenia na nie i opowiadania o tym życiu. I jest puenta, która czyni tę książkę aktualną pomimo rekwizytów, które trącą myszką. Po prostu powieściowy evergreen.

Nic się nie wydarzyło. A jednak było tak, jakby jakieś wieczne sprawy miały się spełnić.

*

Teraz Mendel niczym więcej nie był, tylko modlącym się człowiekiem. Przez niego przechodziły słowa do nieba, był pustym naczyniem, lejem. Tak wmadlał się w świt.

*

[…] pierwszy raz w życiu wyraźnie czuje bezgłośne i podstępne pełzanie dnia, zwodniczą przebiegłość wiecznej zmiany dnia na noc, lata na zimę i że czuje, jak sączy się życie zawsze jednostajne, pomimo wszystkich oczekiwanych i niespodzianych strachów. Strachy rosły tylko na pełnych zmienności brzegach życia.

*

[…] świergot ptasi, niby pamięć rzeczy prześnionych, szczęśliwych, niby głos słonecznego promienia.

*

Nie śmiała już więcej błagać Boga. Bóg wydawał się jej za wysoki, za wielki, za daleki, bezkresny za bezkresnymi niebiosami. Żeby dotrzeć choćby do Jego rąbka — trzeba by mieć drabinę z miliona modlitw.

*

[…] zastała męża przy kuchni. Niechętnie krzątał się koło ognia, garnków i drewnianych łyżek. Jego prosty umysł skierowany był na nieskomplikowane ziemskie sprawy i nie znosił cudów w obrębie pola widzenia.

*

Gdzieś tykały zegary, lecz i one chodziły luzem obok czasu, który w tych wysokich korytarzach nie ruszał się z miejsca.

*

Już nie stać jej było na siłę, bez której nie ma wiary, i z wolna opuszczały ją siły niezbędne człowiekowi do wytrzymania rozpaczy.

*

     — Zachowujesz się jak ruski Żyd — powiedziała mu Debora, kiedy wrócił.
     — Ja jestem ruski Żyd — odparł Mendel
.

*

A ponieważ czuł, iż głęboko w sercu kiełkuje jeszcze nieśmiała nadzieja, starał się ją zabić.

*

     — Co się z tobą dzieje, Mendel? Dlaczego wzniecasz ogień? Czemu chcesz podpalić dom?
     — Chcę spalić więcej niż jeden dom i więcej niż jednego człowieka
. […]
     — Więc powiedz nam, co chcesz spalić?
     — Boga chcę spalić
!

*

Zestarzałem się i widziałem już, jak niejeden świat runął, nareszcie zmądrzałem.

Joseph Roth, Hiob, przeł. Józef Wittlin,
Wydawnictwo Austeria, Kraków 2015.

Być może, iż błogosławieństwom trzeba do spełnienia dłuższego czasu niż klątwom.

(tamże)

3708. 50/366

na wojnie ze słowami byłam. i co z tego, że tak pięknie potrafią opisać historie, malować sceny, zatrzymać chwile? skoro zawsze spłaszczają, gubią, redukują istotę doświadczenia.

50/366

sobota, lutego 15, 2020

3706. 46/366

nie porzucaj, nie unikaj. nie bój się rzeczy*, które ci nie wychodzą. w nich tkwi siła i moc.

46/366

_____________
* ćwiczeń, których nie udaje się wykonać prawidłowo; umiejętności wymagających szlifowania i polerki.

piątek, lutego 14, 2020

3705. 45/366

w co wierzysz? w lęk czy w miłość?

to, w co wierzysz, działa — przyszło do mnie, gdy robiłam ostatnie dziś schody w górę do ula.

45/366

*


Kaan.

czwartek, lutego 13, 2020

3704. Onemu (II)

Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
     Nie do mnie. Metaforycznie, w męskiej wymianie wrażeń o doświadczaniu se­zo­no­wych atrakcji zdrowotnych. Z samego rana wczoraj rozmawiali o cho­rób­skach, co każdego z nich prawie synchronicznie dopadły.
     I znów… tak jak wtedy, to niby-zwykłe-zdanie poruszyło mnie i dotknęło.

Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
     Nie interesował mnie rozkład tego ciągu liter na części mowy, zdania czy środki wyrazu. Nie interesował sens, przyczyna i skutek. Nie interesowała mnie historia osobista Onemu. Interesowało mnie tylko i wyłącznie to, że to zdanie natychmiast skontaktowało mnie z tęsknotami. A tęsknoty, na które nie zwracałam uwagi od wielu miesięcy, dotknięte powolnością kawowej chwili, natychmiast połączyły mnie z tą częścią mnie, co ma miękką, delikatną i spragnioną naturę.

Dawno nikt mnie nie rozbierał — napisał.
     Może tęsknoty, gdy przysiąść się do nich bez pretensji — przecież kura przez wu powinieneś być szczęśliwy, no nie? przecież kura przez wu może być dużo gorzej; kura przez wu, błagam, nie rób scen — nie tylko mnie łączą z miękkim, delikatnym i spragnionym? Może właśnie te tęsknoty czynią nas bardziej ludzkimi i czującymi istotami.

Człowiek to dziwna konstrukcja, choć boska.

niedziela, lutego 09, 2020

3701. Tutto basta!

Maestra-Di-Italiano w poniedziałek zapytała ciasteczkowych uczniów o święto, które na dobre miało rozkręcić się we Włoszech. Pan Ciasteczko nie miał pojęcia, o czym w piątek doniósł mi Sadownik.

Nie wiem kto — Sadownik czy Pan Ciasteczko — zarzynał u siebie tegoroczne sanremowe przeboje. Dla mnie to było estetycznie zbyt duże wyzwanie, łomoliłam sobie Beethovenem w południowej części ula.

Z gabinetu wyszedł mężczyzna z sanremowym obłędem w oczach i zaczął podtykać mi pod nos telefon z tą piosenką. Broniłam się, ale uparł się. Był pewien, że będę zachwycona. Opierałam się, ale on był oślo uparty. Dla świętego spokoju, przecież trzydzieści sekund mnie nie zbawi i… zakochałam się w tej piosence, z powodu pana tłumacza — mistrz!

Le Vibrazioni, Dov’è, Mauro Iandolo — tłumacz j. migowego.

3700. U Orzeszka i Białego Kruka (LXV)

Biały Kruk:
(napisał wczoraj i zdjątko przysłał)
Koniec
…zimy i puzzli.

miesiąc temu, czyli w pół zimy.

sobota, lutego 08, 2020

3699. 39/366

cisza — ta nie przed burzą.
spokój — ten nie święty.
amen — to niech!

39/366

3698. Książka z psim kłaczkiem

Grudniowe szaleństwo przedświątecznych obniżek cen ibuków — książek, na które długo polowałam — objęła również tę powieść.

Nie moja bajka gatunkowa i nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie kudłaty wątek. Dwa dni temu Sadownik zapytał mnie późnym wieczorem, dlaczego jeszcze nie idę spać. Byłam w połowie tej opowieści, sierści ani widu, ani słychu, a okładka obiecywała dużego psa! Uparłam się uporem godnym trzylatka, że nie pójdę spać, dopóki się nie pojawi. Pojawiła się suka, mogłam pójść do łóżka.

Psy mają moc! W rozwoju duchowym wyprzedzają ludzi o setki lat świetlnych. Jestem tego pewna.

Jest w książce jedna kudłata nieprawda: psy ziewają, gdy są zaniepokojone (zdenerwowane), a nie, gdy czują się bezpiecznie — ad acta.

Cała jej siła gdzieś zniknęła. Wciąż ponosiła kolejne straty. A przecież nie mogła przegrupować szeregów, dopóki nie powstrzyma dalszych strat.

*

Dla postronnego obserwatora męstwo, którego tyle razy była świadkiem, mogło wydawać się czymś niezwykłym. Jednak z punktu widzenia kogoś, kto decydował się na akt odwagi, chodziło tylko o podjęcie decyzji i jej realizację pomimo przeciwności. A potem o niewracanie do tego już nigdy więcej.

*

[…] wałęsał się jakiś pies. Duży, czarny, z ogromnym kwadratowym łbem i malutkimi uszami; kroczył dumnie niczym lew.

*

     — Najżałośniejsza rzecz, jaką można zrobić, to powiedzieć: och, wystarczyło postąpić tak czy inaczej, a wszystko byłoby z nią w porządku. Obwiniać się, a jednocześnie podchodzić do całej sprawy tak, jakby wszystko kręciło się wokół ciebie.

*

     — Musisz być silna.
     — Jak mam to zrobić?
     — Dobre pytanie — powiedziała LeAnne
.

*

     — Kurwa mać.
     — Uważaj na słownictwo, młoda damo – upomniała ją kobieta, przyglądając się uważnie prawej stronie jej twarzy.
     — A pani to niby kto? Królowa tego zadupia
?

*

Na łóżku obok niej leżał pies. Czarne jak węgiel oczy były otwarte i uważnie ją obserwowały. LeAnne uspokoiła się trochę i po prostu leżała. A pies leżał obok niej.

*

Wszystko wskoczyło na swoje miejsce, zyskało sens. LeAnne zrozumiała, że nie ma czegoś takiego jak przypadek; że życie rządzi się swoimi własnymi magicznymi regułami.

*

Pozazdrościła jej [suce Goody] tej umiejętności odnajdywania szczęścia w najprostszych rzeczach.

*

Goody wyskoczyła jak z procy, wielkimi susami popędziła w kierunku LeAnne, stanęła na tylnych łapach, przednie kładąc na ramionach LeAnne, i zaczęła gorączkowo lizać ją po twarzy.
     — Cześć, maleńka. Spokojnie — powiedziała LeAnne. — No, już chyba wystarczy — dodała po chwili, ale reakcja psa ją rozczuliła.
     Goody w końcu oderwała się od niej, przebiegła wzdłuż cały parking, pędem wróciła do LeAnne i znowu zaczęła się z nią witać
.

*

Pies przez chwilę stał nieruchomo, a potem złapał zębami za leżącą na ziemi, przyczepioną do jego obroży smycz i podszedł do LeAnne. Wymachiwał smyczą, kołysząc głową do przodu i do tyłu. […]
     — Miałam kiedyś instruktora musztry bardzo podobnego do ciebie — powiedziała LeAnne. Chwyciła smycz i ruszyły naprzód, mając przed oczami długi, prosty odcinek drogi. — Ale nie był nawet w połowie tak ładny jak ty
.

*

     — Ale… — wykrztusiła LeAnne, na powrót czując się jak uszkodzona wersja samej siebie. Miała kilka takich „ale” i próbowała jakoś uporządkować swoje wątpliwości.

*

Czego chciała? Wyłącznie rzeczy, które nie mogły się ziścić, wyłącznie cudów.

*

     — Dlaczego to zrobiłeś?
     — Bo słowa brzmiałyby jak tanie pocieszenie.
     — Wszystkie te gówniane rady w rodzaju „zostaw to za sobą” i „rusz do przodu ze swoim życiem
”?

*

LeAnne zadała sobie pytanie, czy wszystkich miłośników psów cechuje pewien rodzaj szaleństwa.

Spencer Quinn, Po dobrej stronie, przeł. Katarzyna Dudzik,
Wydawnictwo Insignis, Kraków 2019.

piątek, lutego 07, 2020

3697. 38/366

to coś, wiem, że mądrego — zamienić na słowa, zatrzymać na dłużej i na potem w zdaniu — wymknęło się bez trudu. pozostało mi tylko poczucie, że kontakt z tym czymś wciąż mam. jeszcze przez chwilę.

38/366

środa, lutego 05, 2020

3695. 36/366

     — daj buziaka — powiedziała Maggie do Heniutki na dzień dobry przy pierwszym spotkaniu.

wszystko jasne: nigdy nie byłam psiarą. jestem zaledwie psiareczką, a może tylko rąbkiem jej cienia lub złudzeniem optycznym.

36/366

3694. Przy porannej kawie

Ostatni z przegapionych tomików już za mną. Przy nieprzegapionej kawie skończył się. Mogę czekać na nowy, szukając siebie w miejscach, w których od tak dawna mnie nie było lub nie było mnie jeszcze nigdy.

naprawdę nie musisz mnie tracić
by odzyskać
 
odzyskuj bez utraty

odzyskuj tak jak się stawia początek
tuż po dawnym
początku którego nie zamknęła kropka
ani krzyżyk

*

to życie takie dziwne
jakby całkiem nie moje
w tej chwili kiedy moje
jest bardziej niż zawsze

*

miłość nie ma początku bo jest sama
początkiem i jeśli kto kogoś to ona
świętuje nasze narodziny i śmierci
rocznice miesięcznice i dnice
choć w jej kalendarzu nie ma naszych
cezur nie ma ich w ogóle a jest wielka fala
która na chwilę nas wyniosła pod niebo

*

i jeszcze gorsze rzeczy pies ten
widział i przez nie teraz
wpatruje się w ciebie
oczami w których dostrzeżesz nie wyrzut
lecz wielkie
wymowne współczucie

*

przestraszyłem moim zachwytem
przerażone serce
.

*

genialna metoda na znieczulenie
wyjąć sobie ból z serca
patrzeć na niego jak na kruchy przedmiot
złamać i wyrzucić
do nieopróżnianego od miesięcy śmietnika

*

błogosławieni którzy
narażają się na śmieszność
bo im się spełnią sny najniemożliwsze

*

on też naczynie jeszcze bardziej kruche
poranione na krawędzi raniące

*

liczy się tylko by nie było obco by chociaż
przez chwilę było najbliżej

*

czarny piotruś
strach

Jarosław Mikołajewski, Basso continuo,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.

wtorek, lutego 04, 2020

3693. 35/366

w jaki sposób to, o czym marzysz, dzieje się już teraz?

zatkało mnie z wrażenia, gdy znikąd pojawiło się we mnie to pytanie. uśmiechnęłam się, a do odpowiedzi dorzuciłam fakt, że stałam na dworze i słuchałam rzęsistej ulewy.

35/366

3692. Z zanieczyszczonego miasta

Niedzielne czytanie przy kawie. Fusy musiały opaść, bym wiedziała, które fragmenty chcę tu pod ręką mieć. W moim mieście jest smog i nie ma ciemności od wielu, wielu lat. Próbujemy różnych sztuczek, by trochę jej w ulu mieć. W Małej Danii jest jeszcze nie tylko ciemność — jest cisza, są gwiazdy i mniej szalone zegary.

Ciemność jest wyczerpującym się zasobem. Użycie sztucznego światła wzrasta z prędkością, której nie kontrolujemy. Smartfony pojawiły się w 2007 roku, teraz wszyscy je mają. Po wprowadzeniu zakazu użycia tradycyjnych żarówek w 2012 roku wszyscy używają żarówek LED. To tak, jakby wszyscy nagle zaczęli się żywić bardzo niezdrowo — mówi [Tone Elise Gjøtterud Henriksen].

*

Kiedy ostatnio widziałeś gwiazdy?
     Spójrz na satelitarne zdjęcie Ziemi. Tam gdzie kiedyś spowijała ją ciemność nocy, teraz jaśnieje niczym migocząca choinka
.

*

Jak się okazuje, naturalna ciemność daje nam o wiele więcej niż tylko doświadczenia. Naukowcy znajdują coraz więcej dowodów na to, że nadmiar sztucznego światła wpływa na nasze ciało, rytm dobowy i samopoczucie. Może oddziaływać nie tylko na nas, ale także na zwierzęta, ekosystem, naturę samą w sobie.
     Potrzebujemy naturalnej ciemności
.

*

Kiedy pojawiła się żarówka, czas snu uległ skróceniu średnio o półtorej godziny. W 2012 roku zwykłe żarówki zostały zakazane w Unii Europejskiej. Żarówki ledowe zużywają o wiele mniej prądu, nie ma więc co na nich oszczędzać, teraz wszystko jest oświetlone całą dobę, cały rok, wewnątrz i na zewnątrz. W 2017 roku w Norwegii zużyto najwięcej prądu w historii, a problemy ze snem są coraz częstsze.

*

Ciemność nie jest wrogiem. To przyjaciel, u którego możesz się schronić.

*

[…] możesz zobaczyć gwiazdy, czyli w pewnym sensie wszechświat, że tak naprawdę w ciemności widzisz o wiele dalej niż kiedykolwiek indziej. Bo bez ciemności nie ma światła, to jest oczywiste.
// Jon Fosse

*

Włoski badacz Benedetti, który zajmuje się terapią światłem, powiedział: „Nie boisz się ciemności, ale w ciemności […]”.
     Potrzebuję pocieszenia. Nie, czegoś więcej. Czy można myśleć o ciemności jako o czymś miękkim?

*

[…] teraz boję się także czegoś więcej, boję się myśleć za dużo, boję się drzwi i furtek, które otwierają się w mojej głowie, boję się czarnych dziur w świadomości, które pociągną mnie w dół, pochłoną. Wszyscy mają w sobie jakąś ciemność, w której mogą się pogrążyć, czy to będzie rozwód, choroba, żałoba czy inne cholerstwo. Ale patrzcie, sama używam tych metafor: ciemność jako coś negatywnego.

*

Kiedy nic nie widać, wyobraźnia i przeczucia łatwiej opanowują świadomość.

*

„Kurwa” była pierwszym słowem w moich myślach po przebudzeniu. Bo prawdziwi bohaterowie i bohaterki się nie boją. Ratują siebie lub innych albo umierają.

*

Wszechświat jest największą tajemnicą naszego istnienia. Kiedy zamykamy gwiaździste niebo za masą światła, zamykamy się również na nieskończoną ilość wiedzy. Gwiazdy nie są tylko początkiem, ale także naszą przyszłością — nocne niebo ukształtowało naszą kulturę i nasze historie i będzie nad nami tak długo, jak długo będziemy istnieć. Daje nam jakieś poczucie bezpieczeństwa.

*

Jakie dziwne jest to nasze ciało, tak wiele i tak mało o nim wiemy. Podobnie jest z kosmosem, nieskończoną przestrzenią.

*

Tu stoję ze swoim małym życiem
uznaję za triumf
że choć spadają liście i jest ciemno, choć
moje pozostałe dni
uciekają tak bardzo szybko
wieczność stoi niezniszczalna

// Hans Børli

*

Mój brutalny sposób na zaśnięcie nie jest tak wyrafinowany. Sprowadza się do dwóch słów: „Pieprzyć to”. Tak, tak, pieprzyć to, myślę. Kiedy wiem, że muszę spać, że chcę spać, tutaj i teraz, za każdym razem gdy nachodzi mnie nowa myśl czy dwadzieścia myśli, mówię sobie w głowie: Pieprzyć to. Jest już noc, myślę. Nic nie poradzisz, obojętnie na co, póki nie przyjdzie dzień, rozumiesz to na pewno, Sigruniu, mówię do siebie.

*

[…] powtarzam w razie potrzeby, tak często, jak się da: „Śpij już, śpij, do cholery”.

*

Jest w tym jakaś natrętna ambiwalencja, że potrzebujemy być sami, a jednocześnie potrzebujemy innych ludzi. Niezależnie od wszystkiego oni będą zawsze z nami, w myślach i w pamięci.

*

Zmęczenie przynosi ulgę. Jak kula spokoju w ciele.

Sigri Sandberg, Ciemność. W obronie mroku,
przeł. Joanna Barbara Bernat,
Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2019.

poniedziałek, lutego 03, 2020

3691. 34/366

jedno pytanie za dużo. jedna odpowiedź za daleko. i wiesz, że na tym moście nie powinno cię być, bo płonie — drogi odwrotu brak.

34/366

niedziela, lutego 02, 2020

3690. 33/366

na ulubionej kanapie przy kawie pierwszy raz od kilku latach. niehandlowa niedziela w centrum handlowym to jest smaczek. bez tłumów, bez hałasu, z planami i marzeniami, ze sobą.

33/366

*

nie znałam Jej wtedy. obchodziła osiemnaste urodziny, gdy umarła moja Babcia, Mama Orzeszka. dziś ma urodziny, jest moją przyjaciółką i pierwszy raz pomyślałam, że to dla mnie podwójny dzień „przejścia”.

33/366

sobota, lutego 01, 2020

3689. 32/366

staję się kimś, kogo jeszcze nie znam. z każdym dniem mam mniej czasu, by go poznać i zrozumieć. trzeba się śpieszyć, ale bardzo powoli, by nie przegapić istotnych okruchów istnienia.

32/366

*

Byle tylko nie zdrętwieć w życiowych sytuacjach, nie nałożyć papuci i nie zapuścić brody, i zawsze uważać, aby twórcze siły świata odnajdywały nas w oczekiwaniu i ciągłej gotowości! Niewiele do tego trzeba. Jest to sztuka umiejętnego współgrania słuchu, serca, uwagi, instynktu i rozumu. I jest to jedna z tajemnic życia.

Sándor Márai, Księga ziół, przeł. Feliks Netz,
Czytelnik, Warszawa 2018.

3688. Ależ z pana ziółko, panie Márai!

Jabłoń:
(ostatniego dnia listopada zeszłego roku
podesłała Białemu Krukowi książkę,
którą po długim czasie w końcu upolowała
)

Biały Kruk:
Myślałem że nareszcie poczytam
coś praktycznego :_((, a to
wcale nie o ziołach…

Jabłoń:
(doskonale zna zdanie Białego Kruka
na temat jej czytelniczych wyborów
)
Liczyłam właśnie na to, że
się nabierzesz :)))))))))))))).

Biały Kruk:
Sorry, ale Księga nalewek
jest bardziej na temat…
Mogę Ci przysłać.

Biały Kruk chyba nie ruszył tej książki. Do mnie w końcu dopchała się, po tym jak trzeciaczwarta uwolniły moce czytelnicze. Ta książka-dziadek (oryginał wydany w 1943 roku) to filozoficzna przyprawa do życia. Warta grzechu i czasu, nadaje życiu dodatkowy smak i blask.

Miejsca, w których wprawia w zadumę lub „uśmiecha”, są w sposób szczególny bezcenne. I ta lekkość łączona z przewrotnością, gdy O kobietach i ptakach sąsiaduje bezpośrednio z O Jezusie i samotności. Autor — czasem beznadziejnie powtarzający po raz trzeci, piąty ten sam punkt widzenia, częściej prowokator: zgadzam się, nie zgadzam z nim, jak to ze mną jest? I najważniejsze, bo kudłate, na koniec, na deser i na dobry spacer.

Poznawanie świata jest interesujące, pożyteczne, niepokojące lub pouczające; poznanie nas samych jest najdłuższą podróżą, najbardziej poruszającym odkryciem, najbardziej kształcącym spotkaniem.

*

Ucz się widzieć człowieka w całej jego postaci i wiedz, że jest bardziej zaskakujący i cudowniejszy niż skrzydlaci bohaterowie mitów.

*

Nie odpędzaj smutku. Przychodzi bez przyczyny; może w takich chwilach starzejesz się, może coś zrozumiałeś, może w tę godzinę smutku żegnasz się z czymś. A jednak smutek upiększa życie. […] smutek w nieoczekiwanej chwili przykrywa świat, na który patrzysz, cudowną, szarosrebrną mgłą, i wszystko staje się szlachetniejsze, rzeczy i wspomnienia. Smutek jest wielką siłą. Wszystko widzisz z większego oddalenia, jakbyś w czasie wędrówki wspiął się na szczyt. Sprawy okażą się bardziej tajemnicze, prostsze i prawdziwsze w tej szlachetnej mgle, w perłowym świtaniu. Naraz sam poczujesz się bardziej ludzki.

*

Kiedy tylko możesz, idź do lasu.

*

Rozum zaczyna skowyczeć, gdy słyszy muzykę. Muzyka sprzeciwia się zdrowemu rozumowi. Nie chce rozumieć, jak rozum, ale rozlewać się, rujnować, rozbrajać, uwodzić; dotyka w nas tego, co tajemnicze i bolesne, odsłania to, co tak troskliwie ukrywaliśmy przed sobą, co trzymaliśmy w karbach wszelkimi dostępnymi nam narzędziami; muzyka jest jak wiosenna woda z tajania śniegu, rujnuje obszary nie bez skrupułów przez rozum rozparcelowane, uprawiane, obrabiane, wreszcie uporządkowane i zdyscyplinowane. Dokądkolwiek wtargnie muzyka, tam prawa rozumu tracą ważność.

*

Nie wystarczy współczuć ludziom; współczuj także sobie. Bo ty także jesteś człowiekiem: tak łatwo o tym zapomnieć pośród powszechnej rywalizacji. Nie tylko inni zapominają; najczęściej ty sam.

*

Czytać należy intensywnie. […] Czytać trzeba na śmierć i życie, bo to największy ludzki dar. Pomyśl: tylko człowiek umie czytać.

*

Czy nie wiesz, że na wieki pozostaniesz wędrowcem, i wszystko, co czynisz, jest ruchem wędrowca podążającego drogą? Po wsze czasy idziesz przed siebie pośród miast, celów, okresów życia, zmian, i jeśli odpoczniesz, nie odpoczniesz pewniej i trwalej niż wędrowiec, który przycupnął na pół godzinki w cieniu przydrożnej jabłoni. Miej to na względzie, kiedy układasz plany. Sensem twojej drogi nie jest cel, lecz wędrówka. Nie żyjesz w określonych sytuacjach, ty zawsze jesteś w drodze.

*

I wiedz, że jesteś śmiertelny, lecz póki żyjesz, coś jesteś winien swojemu ciału.

*

Gdy coś chwytasz, chwytaj obiema rękami, i to mocno; gdy coś wypuszczasz, wypuszczaj świadomie i ze wszystkimi konsekwencjami; gdy mówisz, niech twoje słowa trwają w czasie jak kamień; gdy cieszysz się z czegoś, ciesz się bez zastrzeżeń.

*

Życie będzie bogatsze, odświętne i bardziej ludzkie, jeśli kilka chwil codzienności napełnisz czymś nadzwyczajnym, ludzkim, życzliwym i uprzejmym; a więc świętem.

*

Zaczekaj, z cierpliwością anioła i świętego, nim sprawy — ludzie, idee, sytuacje — które do ciebie należą, przyjdą do ciebie. Ani jednym krokiem, ani jednym gestem ni słowem nie przyspieszaj ich zbliżania się. Bowiem pewni ludzie, pewne idee, sytuacje, które należą do twojego życia, twojego charakteru, do twojego ziemskiego i duchowego losu, stale są w drodze, zmierzając do ciebie. Książki. Mężczyźni. Kobiety. Przyjaźnie. Poszukiwania, wielorakie prawdy. To wszystko zbliża się do ciebie, powolnym przetaczaniem się, i pewnego dnia musicie się spotkać.

*

Dlatego musimy żyć à jour. Każdego dnia dawać światu odpowiedź, w liście, uczuciem albo myślą. Z nagła uważnie przyjrzeć się zwątpieniu, jakie rodzi się w nasze dni powszednie; pełnią sił, jeśli to tylko możliwe, odpowiedzieć na każde pytanie; przepracować i dokończyć aktualny etap naszego zadania. Natura także żyje à jour; każdego dnia wszystko przetwarza, załatwia i odkłada na miejsce.

*

Bo też dlaczego cud miałby być bardziej niepojęty niż nieprawdopodobnie skomplikowana rzeczywistość? Cud jest duszą świata, która objawia się we wszystkim. Dlatego jestem jego wyznawcą: bowiem dusza świata jest obecna i we mnie, w każdym moim dniu powszednim, w moim smutnym i cichym losie.

*

Rzeczy nie są tylko same w sobie: mają swoją perspektywę. Dlatego nigdy nie mów o jakimś zjawisku: „jest takie czy siakie” — mów jedynie: „kiedy patrzy się z tej perspektywy, wydaje się, że jest takie”.

*

Bo ludzie są zupełnie nieobliczalni. Na próżno znasz kogoś od trzydziestu lat: nie potrafisz przewidzieć, jak się zachowa […] — bowiem człowiek pozostaje tajemnicą nawet wtedy, gdy jest, skądinąd, półgłówkiem.

*

Patrz, wyczuj cud tam, gdzie akurat jest. A zawsze jest w pobliżu, w zasięgu twojej ręki, tak blisko, że przez całe życie nie przyszło ci do głowy, aby wyciągnąć po niego rękę.

*

Nie umiem prowadzić lokomotywy. Nie umiem przyszyć oderwanego guzika. Ale właśnie to i wiele innych drobnych umiejętności tworzy świat. Ucz się szacunku dla wszelkiej ludzkiej zręczności, dla każdego gestu.

Sándor Márai, Księga ziół, przeł. Feliks Netz,
Czytelnik, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

Nie wstydź się tego, że kochasz zwierzęta. Nie rumień się dlatego, że jakiś pies bliższy jest twojemu sercu niż większość ludzi, których znasz osobiście. Kłamią prorocy i ci grubiańscy, kiepscy ludzie, którzy karcą cię za tę nić sympatii, i mówią tak: „Kradnie ludziom uczucia, które trwoni na psy! Samolubny, zimny typ!” — nie przejmuj się nimi. Spokojnie kochaj swojego psa, tego niezmordowanego przyjaciela o lśniących oczach, który za swoją przyjaźń nie prosi o nic więcej niż byle jaki ochłap i pogłaskanie. Nie wierz w to, jakoby słabość i egoizm skłoniły cię do miłości do zwierząt. To są nasi bracia, wyrabia się ich w tym samym warsztacie co człowieka i mają rozum, częstokroć bardziej skomplikowany i subtelniejszy niż większość ludzi. Niech sobie drudzy nazywają słabością miłość do zwierząt i szydzą z niej — a ty spaceruj sobie ze swoim psem. Jesteś w dobrym towarzystwie; i Bóg o tym wie.

(tamże)