środa, listopada 30, 2022

4850. na gigancie, dzień 18.

The material you’re made of changes, but the essence of that material might have been here timelessly.

Arnold Mindell, The Leader’s 2nd Training: For Your Life and
Our World
, Gatekeeper Press, Columbus (OH) 2019.

poniedziałek, listopada 28, 2022

4848. na gigancie, dzień 16.  //  332/365

ci metto i miei sogni per imparare chi sono.
ci metti i tuoi sogni per imparare chi sei.
ci mettiamo i nostri sogni per essere insieme felici.*

332/365

ci vuole un caffè. e ci vogliono due cornetti.
e ci vuole un bel libro per essere
una persona felice la mattina.**

____________
  * // à la Leon Leszek Szkutnik:
      potrzebuję moich snów, by dowiedzieć się, kim jestem.
      potrzebujesz swoich snów, by dowiedzieć się, kim jesteś.
      potrzebujemy naszych marzeń, by być razem szczęśliwi.

**  potrzeba filiżanki kawy. i dwóch rogalików.
      i jednej wspaniałej książki, by być / szczęśliwą osobą rano.

alternatywny tytuł wpisu:
4848. Panna cotta (LXX)

niedziela, listopada 27, 2022

4847. na gigancie, dzień 15.

4846. U Białego Kruka (CIV)

Tydzień temu Go zasypało. Po śniegu w środę już prawie nie było śladu, ale rekordowy sopelek trzymał się dziarsko. Dziś odkryłam, że w piątek dosłał jeszcze jedno stadko sopelków. Piękne! Wszystkie one. Dziś już nie ma w Małej Danii śladu ani po śniegu, ani po sopelkach, ale te ostatnie tu zostaną na dłużej.


Biały Kruk, fragmenty.

4845. Z oazy (XCI)  //  Panna cotta (LXIX)

Niedzielne odliczanie literek, cztery. Po tamtej książeczce, gdy odkryłam istnienie całej serii, mimo że Sadownik obdarował mnie książkami na wiele miesięcy, mu­sia­łam wy­ko­rzy­stać listopadowy deputat na tę opowieść. Bo ja często się boję, więc po­chy­le­nie się nad pomysłem, by pozwolić wykiełkować odwadze ze strachu, wy­da­wa­ło mi się atrakcyjne na wielu poziomach. Po tej książce można nie tylko pochylić się nad naturą osobistych strachów, ale również im podziękować za to, co szepczą, mó­wią, a czasem wrzeszczą do nas.

Zachwyciły mnie ilustracje, drobne detale, do których nie da się nie uśmiechnąć. Mam hipotezę, że myszka jest bardzo cichą bohaterką każdej opowieści z tej serii. Sprawdzę przy okazji grudniowego przydziału na włoskie literki.

Tra queste [emozioni universali]  figurano la rabbia, la tristezza, la sor­presa, il disgusto, la gioia e la paura.
     Come mai non vi è traccia del coraggio? Perché è un derivato dell’emo­zione e esso antagonista: la paura.
     Tanto più riusciamo ad affrontare le nostre paure, infatti, tanto più ci sentiamo coraggiosi e capaci di gestire le difficoltà.
[Między tymi [podstawowymi emocjami] znajdują się: złość, smutek, zaskoczenie, wstręt, radość i strach.
     Jakim cudem nie ma śladu po odwadze? Dlatego, że jest to pochodna emocji, jest anta­go­nistą strachu.
     Im częściej możemy mierzyć się z naszymi strachami, tak naprawdę tym częściej czu­je­my się odważni i potrafimy radzić sobie z trudnościami.]

*  *  *

Nel Grande Bosco di Carta, l’ultimo giorno d’autunno, si celebrava la “Festa delle Lanterne magiche”.
     Su un vecchio cartello all’ingresso del bosco era incisa questa frase:
     Se il tuo desiderio su un bigliettino scriverai, regalalo al cielo e avverarsi to vedrai.
     Tutti gli animali aspettavano questo evento con grande emozione.
     Volpe, che abitava nella casetta più graziosa di tutto il bosco, ogni sera con­trollava che il bigliettino con il suo desidero fosse sempre al sicuro nella tasca del gilet.
[W Wielkim Lesie z Papieru ostatniego dnia jesieni obchodzono „Święto magicznych lampionów”.
     Na starym znaku przy wejściu do lasu było wyryte takie zdanie:
     Jeśli zapiszesz swoje życzenie na karteczce, wyślesz ją do nieba, to zobaczysz, jak ono się spełnia.
     Wszystkie zwierzęta oczekiwały na tę imprezę rozemocjonowane.
     Lis, który mieszkał w jednym z najładniejszych domków w lesie, każdego dnia spraw­dzał, czy karteczka z jego życzeniem jest na pewno bezpieczna w kieszeni jego kamizelki.]

A Volpe, che aveva sempre paura di tutto,
iniziarono a tremare i baffi, poi le zampe
e persino la punta della coda!
[Lis zawsze bał się wszystkiego,
zaczynało się od trzęsących wibrysów, potem dołączały łapy,
a nawet końcówka ogona!]

*

     — Sei in ritardo, Volpe! Corri, le lanterne stanno già volando!
     Volpe no si mosse dal suo nascondiglio e, con un filo di vo­ce, rispose: — Tasso, amico mio, scappa! Ho vito qualcosa di spaventoso laggiù nel bosco!
     Tasso […]  continuò: — […]  Dai, vieni fuori! No ti interessa più il tuo desiderio?
[   — Spóźniasz się, Lisie! Biegnij, lampiony już latają!
     Lis nie opuszczając swojej kryjówki, cienkim głosikiem odpowiedział:
     — Borsuku, mój przyjacielu, uciekaj! Widziałem coś przerażającego tam na dole w lesie!
     Borsuk […] dodał:
     — […] Dawaj, wyłaź! Już cię nie obchodzi twoje życzenie?]

*

*

     — Volpe, sai cosa mi diceva sempre mio nonno? “Più scappi dalla paura e più lei diventa forte!”
[   — Lisie, wiesz, co mówił zawsze mój dziadek?
Im bardziej uciekasz od strachu, tym bardziej on staje się wielki!]

Voul dire che evitare […]  non serve a nulla. Scappare da ciò che ti spaventa, no farà andare via la paura.
[Chciał powiedzieć, że unikanie […] nic nie daje. Uciekanie od tego, co przeraża, nie sprawi, że strach zniknie.]

*

      — Sai, una volta io avevo paura del buio… — sussurrò Tasso. — E poi ho scoperto che è solo nella notte scura che posso vedere il volo delle lucciole o il bagliore delle stelle.
[    — Wiesz, kiedyś bałem się ciemności… — wyszeptał Borsuk. — A później odkryłem, że jedynie w ciemną noc mogę zobaczyć lot świetlików i blask gwiazd.]

Volpe aveva ascoltato con molta attenzione le parole di Tasso e, timidamente, aveva tirato fuori anche una zampetta da sotto la coperta. Quatta quatta si era avvicinata alla porta. E fu proprio in quel momento che sentì un brivido attraversarle la schiena.
[Lis słuchał z uwagą Borsuka i, nieśmiało, wysunął łapkę spod kołdry. Bezszelestnie zbliżył się do drzwi. I w tym momencie poczuł dreszczyk na plecach.]

Così Volpe trovò il coraggio di fare un altro passettino in avanti.
[Tak Lis znalazł odwagę, aby zrobić kolejny kroczek naprzód.]

*

E così, passo dopo passo, brivido dopo brivido, arrivò quasi sotto l’albero. […]  Si sentiva così forte ora, così coraggiosa!
[W ten sposób, krok po krok, z dreszczykiem emocji, dotarł prawie pod drzewo. […] Czuł się teraz tak mocny, taki odważny!]

*

Quando finalmente Volpe arrivò alla festa, le lanterne magiche stavano già tutte volando in cielo.
[Kiedy w końcu Lis dotarł na imprezę, wszystkie magiczne lampiony były już wysoko na niebie.]

*

Forse basta trovare il coraggio di affrontare, poco alla volta, le cose che ci spaventano.
[Może wystarczy znaleźć odwagę, by zmierzyć się krok po kroczku z rzeczami, które nas przerażają.]

Luca Mazzucchelli, La paura che diveta coraggio, ilustr. Giulia Telli,
Giunti Editore, Firenze/Milano 2020.
(wyróżnienie własne)

4844. Z oazy (XC)  //  Panna cotta (LXVIII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Jedna z wielu książek, które przywiózł dla mnie Sadownik. Została mi wręczona z komentarzem: nie będziesz czytać tylko książek dla dzieci. No, nie będę, ale ta, choć nie jest dla kilkulatków, jak wszystkie te dla dzieci, też jest o miłości. Co zrobić?

Paradiso.
     Ufficio dei desideri. Tanti angeli vanno e vengono nella stanza. Arriva un’e-mail. L’ha mandata qualcuno dalla Terra, un uomo. Quando gli uomini vogliono qualcosa, i loro desideri diventano e-mail e arrivano in questo ufficio, in Paradiso.
[Raj.
      Biuro pragnień. Wielu aniołów wychodzi i wchodzi do pokoju. Przychodzi e-mail. Przy­słał go ktoś z Ziemi, jakiś mężczyzna. Kiedy ludzie chcą czegoś, ich pragnienia stają się mejlami i przychodzą do tego biura w Raju.]

*

L’angelo Pippo è un angelo specializzato. Fa questo lavoro da secoli e secoli. Ha fatto incontrare milioni di uomini e donne. In Paradiso è famoso perché vuole essere sempre originale e cerca sempre nuovi modi per aiutare le per­sone che si sentono sole. […]  È davvero molto bravo, ma qualche volta pen­sa proprio come un uomo e quindi, anche lui, sbaglia.
[Anioł Pippo jest aniołem-specjalistą. Wykonuje swoją pracę od wielu wieków. W ramach swoich obowiazków spotkał ze sobą miliony mężczyzn i kobiet. W Raju jest słynny, po­nie­waż chce być zawsze orygialny i szuka ciągle nowych sposobów, by pomóc osobom, które czują się samotne. […] Jest w tym naprawdę dobry, chociaż czasem myśli dokładnie jak mężczyzna i wskutek tego, niczym mężczyzna, myli się.]

*

     — Allora, Pippo?
     — Tutto bene. Si sono conosciuti al telefono.
     — E come?
     — Perla, la donna, è venuta a Roma. Sulla metropolitana io le ho rubato il portafoglio. L’ho messo per terra e Michele l’ha trovato. Poi lui l’ha chia­ma­ta al cellulare.
     — Hai fatto cosa? Le hai rubato il portafoglio?
     — Esattamente.
     — Ma sei matto?
     — Nessuno mi ha visto, io sono invisibile.
     — Tu sei un angelo e non puoi rubare.
     — Dobbiamo aiutare quell’uomo a trovare l’amore.
     — Sì, ma non così. Mi dispiace, ma non posiamo accettarlo.
     — È troppo tardi; si sono già conosciuti.
     — Oh, no! Adesso il CAPO sicuramente si arrabbia con me. — dice l’angelo rosa — Pippo, devi fermare questa storia d’amore.
     — Fermarla? E come?
     — Perla non deve più vedere Michele. Una nuova famiglia non può nascere da un furto.
[   — Więc, Pippo?
     — Wszystko dobrze. Poznali się przez telefon.
     — A jak?
     — Perla, ta kobieta, przyjechała do Rzymu. W metrze ukradłem jej portmonetkę. Rzuciłem go na ziemię i Michele go znalazł. Później zadzwonił do niej na komórkę.
     — Co zrobiłeś? Ukradłeś jej portmonetkę?
     — Dokładnie.
     — Zwariowałeś?
     — Nikt mnie nie widział, jestem niewidzialny.
     — Jesteś aniołem, nie możesz kraść.
     — Musimy temu mężczyźnie pomóc znaleźć miłość.
     — Tak, ale nie w ten sposób. Przykro mi ale nie możemy tego zaakceptować.
     — Jest za późno, już się poznali.
     — O, nie! Teraz SZEF na pewno się na mnie wścieknie — mówi różowy anioł — Pippo, musisz zatrzymać tę miłosną historię.
     — Zatrzymać? A jak?
     — Perla nie może więcej zobaczyć Michele'a. Nowa rodzina nie może narodzić się z kradzieży.]

*

Il tempo passa […]. Michele continua a dire la verità […], ma in questo caso la verità non lo aiuta molto.
[Czas płynie […]. Michele nie przestaje mówić prawdy […], ale w tym przypadku prawda niezbyt mu pomaga.]

*

     — Allora, Pippo. IL CAPO ha detto di si.
     — Meraviglioso!
     — Non ho mai visto nessuno essere così contento di andare a vivere sulla Terra.
     — Non hai mai visto nessuno perché nessun angelo lo ha mai chiesto prima.
[   — Więc, Pippo, SZEF powiedział: tak.
     — Wspaniale!
     — Nigdy nie widziałem nikogo, by był tak zadowolony z faktu, że idzie żyć na Ziemi.
     — Nigdy nie widziałeś nikogo, bo żaden anioł nigdy wcześniej o to nie poprosił.]

*

Cerca di dormire. Pippo è vicino a lui e gli canta una ninnananna angelica.
[Próbuje zasnąć. Pippo jest blisko niego i śpiewa mu anielską kołysankę.]

*

    — Sei un angelo, Pippo.
     — Non più, Perla. Non più.
     Pippo guarda il cielo e fa OK con le dita. Nella sala dei Desideri, gli angeli applaudono.
[   — Jesteś aniołem, Pippo.
     — Już nie, Perla. Już nie.
     — Pippo spojrzał w niebo i palcami wykonał znak OK. W centrum Pragnień aniołowie bili brawo.]

Giovanni Ducci, Amore in Paradiso,
Alma Edizioni, Firenze 2015.
(wyróżnienie własne)

4843. Z oazy (LXXXIX)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Osiemdziesiąt książek temu, już w czasie wojny, ale długo przed Noblem czytałam jedyną, dostępną wówczas w języku polskim, książ­kę tej Autorki. A potem przyszedł Nobel, chwila czekania i trzy książki wydane w jednej miały swoją polską premierę jedenaście dni temu.

Poraziła mnie ta książka, a w zasadzie trzy, które się na nią składają. W efekcie du­żo teraz myślę o tych, którzy swoją obecnością lub zdecydowaną nieobecnością mieli wpływ na to, jak myślę, jak żyję, jak przeżywam to, co mnie spotyka.

Spadały na mnie grube warstwy ciszy.

*

[…]  trzymam się jak najbliżej zasłyszanych słów i zdań, podkreślając je czasami kursywą. […]  te słowa i zdania mówią o granicach i kolorycie świa­ta, w którym żył mój ojciec i w którym żyłam ja. A w tamtym świecie nigdy nie mylono jednego słowa z drugim.

*

Jak opisać wizję świata, w którym wszystko drogo kosztuje?

*

Fakt, że lubiłam łamać sobie głowę, wydawał mu się podejrzany. Brak życia w kwiecie wieku. Czasami wyglądał tak, jakby uważał, że jestem nieszczęśliwa.

Coraz bardziej kochał życie.

*

Przypominam sobie ten moment, kiedy łudziłam się, że jeszcze nic nie jest stracone, gdy tymczasem jego wysiłek, aby uczepić się świata, świadczył o tym, że się od tego świata oddalał.

*

Wkrótce nie pozostanie mi nic do napisania. Chciałabym opóźnić ostatnie strony, mieć je zawsze przed sobą.

*

Wślizgnęłam się w tę połowę świata, dla której druga połowa jest tylko dekoracją.

Annie Ernaux, Miejsce [w:] Bliscy, przeł. Agata Kozak,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.

*  *  *

Moja matka umarła […].

*

[…]  i nagle: „Jej już nie będzie na świecie, nigdy i nigdzie”. Prze­sta­łam rozumieć zwyczajowe zachowania ludzi […].
     Ten stan stopniowo zanika. […] pierwsza wiosna, której nie zobaczy.

*

Błędem jest udawać, że sprzeczność jest niepojęta, ponieważ to właśnie w bólu istoty żywej ma ona prawdziwe istnienie.
  // Georg Wilhelm Friedrich Hegel (1770–1831)

*

Dla mnie matka jest osobą bez historii. Po prostu zawsze była. […]  Chcia­ła­bym również dotrzeć do kobiety, która istniała poza mną, rze­czy­wi­stej ko­bie­ty […]. To, o czym mam nadzieję napisać i co byłoby najprawdziwsze, sytuuje się niewątpliwie na styku tematyki rodzinnej i społecznej, mitu i hi­sto­rii. Mój projekt ma charakter literacki, ponieważ polega na po­szu­ki­wa­niu prawdy o matce – prawdy, do której można dotrzeć jedynie po­przez słowa.

*

Bojąc się, że nie będzie kochana za to, kim jest, miała nadzieję być kochaną za to, co może dać.

*

Staram się nie traktować przemocy, przesadnej czułości i wyrzutów matki jako jej cech wyłącznie osobistych, lecz umiejscowić je również na tle jej hi­sto­rii i kondycji społecznej. Ten sposób pisania, który wydaje mi się na­sta­wio­ny na prawdę, pomaga mi wyjść z osamotnienia i mroku indy­wi­dual­nej pamięci poprzez odkrycie ogólniejszego znaczenia.

*

Nauka przemknęła przez nią, nie wywołując żadnych pragnień. Nikt nie „popychał” swoich dzieci, one musiały mieć te chęci „w sobie”, a szko­ła służyła jedynie temu, by przeczekały do momentu, kiedy przestaną być na utrzymaniu rodziców.

*

Funkcja mowy pozostała nienaruszona, spójne zdania, po­praw­nie wy­ma­wia­ne słowa, tyle że oddzielone od rzeczy, podlegające jedynie wy­ob­raź­ni. […]  Czasami jednak WIEDZIAŁA: „Obawiam się, że mój stan jest nie­od­wra­cal­ny”. Albo też WSPOMINAŁA: „Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby moja córka była szczęśliwa, a ona wcale nie była przez to szczę­śliwsza”.

*

Ludzie, którzy ją znali w przeszłości, pisali do mnie: „Nie zasłużyła na to”, i uważali, że byłoby lepiej, gdyby została szybko „uwolniona”. Być może pewnego dnia całe społeczeństwo będzie tego samego zdania. Nie odwie­dza­li jej, dla nich była już martwa. Ale ona chciała żyć.

*

Trzeba było, żeby moja matka, urodzona w zdominowanym środowisku, z którego chciała się wydostać, stała się historią, abym ja mogła poczuć się mniej samotna i sztuczna w dominującym świecie słów i idei, do którego przeszłam, tak jak tego chciała.
     Już nie usłyszę jej głosu. To ona, jej słowa, ręce, gesty, sposób, w ja­ki się śmiała i poruszała, łączyły kobietę, którą jestem, z dziec­kiem, którym byłam. Straciłam ostatni łącznik ze światem, z którego się wywodzę.

*

Czasem w domu natykam się na przedmioty, które do niej należały […]. Natychmiast ogarnia mnie świadomość jej śmierci, znajduję się w czasie rzeczywistym, w którym jej już nigdy nie będzie.

Annie Ernaux, Pewna kobieta [w:] Bliscy, przeł. Agata Kozak,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
(wyróżnienie własne)

*  *  *

Nie wiem, czy ludzie dużo myślą przy grobach.

*

Zachowałam w pamięci tylko tę opowieść, której miałam nie słyszeć, nie­prze­zna­czo­ną dla mnie, skierowaną do eleganckiej młodej kobiety, słu­cha­ją­cej jej zapewne z fascynacją, jaką budzi nieszczęście, którego sami chcie­li­byś­my uniknąć. […]  Jedyna opowieść – innej nigdy nie będzie – inaugu­ru­ją­ca dla mnie świat, w którym istniejesz jako zmarła i jako święta. Opo­wieść, która mówi prawdę i mnie wyklucza.

*

Dzieci radzą sobie lepiej, niż nam się wydaje, z sekretami, z tym, o czym jak sądzą, nie należy mówić.

*

„Ty” jest pułapką. Ma w sobie coś duszącego, wprowadza między mną a to­bą wyimaginowaną intymność zaprawioną żalem, zbliża, aby robić wy­rzu­ty. Dyskretnie dąży do tego, by uczynić cię przyczyną mojego istnie­nia, zre­du­kować całość mojej egzystencji do twojego odejścia.

*

Rzeczywistość jest kwestią słów, systemem wykluczeń. Więcej/mniej. Lub/i. Przed/po. Być albo nie być. Życie lub śmierć.

*

Grzeczna znaczyło również tyle co czuła, przymilna, „przyjemniusia”, jak mawiano w gwarze normandzkiej w odniesieniu do dzieci i psów. Zdy­stan­so­wa­na wobec dorosłych, wolałam ich obserwować i słuchać, niż obej­mo­wać, toteż nie przypisywano mi tej cechy. […]
     Sześćdziesiąt lat później wciąż potykam się o to słowo, próbując roz­supłać jego znaczenia […].

*

Na pewno to tam trzeba cię szukać, w osobistym, nieczytelnym dla innych repertuarze wyobraźni, aby cię odkryć dzięki pracy, której nikt nie może wykonać za mnie.

*

W swoim pokoju u rodziców zawiesiłam zdanie Claudela, starannie prze­pi­sa­ne na dużym arkuszu papieru o brzegach przypalonych zapalniczką, jak cyrograf: „Tak, wierzę, że nie przyszedłem na świat na próżno i że było we mnie coś, bez czego świat nie mógł się obejść”.

Annie Ernaux, Druga córka [w:] Bliscy, przeł. Agata Kozak,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
(wyróżnienie własne)

4842. Z oazy (LXXXVIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Nie wybrałam tej książki. Nie miałam o niej po­ję­cia. Została mi zaanonsowana.

Cztery lata temu, gdy znałam już diagnozę, spotkałam La Tesorę — wtedy była jesz­cze Kobietą-Aniołem — i poprosiłam Ją, by dała mi znać, jak znajdzie coś, co mo­gło­by mi ulżyć w życiu z chorobą. Jakieś czterdzieści dni temu powiedziała mi, że ma coś dla mnie, pomogła mi zacząć i… Dziś kończę: (a) miesiąc praktyki i (b) prawie cały miesiąc, pierwszy od czterech lat, gdy nie muszę w nocy nawiedzać toalety i nie mam dodatkowego śród­noc­ne­go czasu na czytanie.

Kilka dni przed moim wyjazdem na gigant, La Tesora — również uwiedziona włoską kulturą — pokazała mi tę książkę. Na szczęście była dostępna w ibuku. Ta książka nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia, jakie zrobiła, gdyby nie doświadczenie po­da­ro­wane przez La Tesorę. Nie da się ukryć, że w nieszczęściu wymagającej cho­ro­by, mam niebywałe szczęście do Ludzi.

Początek tych ćwiczeń, tak jak początek jakichkolwiek ćwi­czeń, był do dupy.

*

Moje pierwsze próby poruszenia nieba i ziemi w celu dotarcia do utraconej sztuki oddychania pozostawiły mnie z toną słownego gruzu. Chciałbym przez to powiedzieć, że napisanie niniejszej książki, jak to z większością książek bywa, wymagało mnóstwa czasu i aż nazbyt często przypominało syzyfową pracę.
     Courtney Young, mój redaktor […]  przemielił liczące sobie 270 000 słów gruzowisko wielosylabowych i trudnych terminów w nieco bardziej straw­ną cegłę, którą trzymacie właśnie w dłoniach.

*

[…]  nos to cichy wojownik, strażnik naszego ciała, far­ma­ceuta naszych umysłów i wiatrowskaz naszych emocji.

*

Ogólnie rzecz biorąc, ludzie mają wątpliwy zaszczyt bycia naj­bar­dziej „zatkanym” gatunkiem na Ziemi.

*

Mopsy, mastify, boksery i inne psy brachycefaliczne zostały wyhodowane tak, aby mieć krótki pysk, płaską kufę i mniejsze zatoki, przez co narażone są na wiele przewlekłych dolegliwości oddechowych podobnych do ludzkich. Pod wieloma względami współczesny człowiek stał się Homo odpo­wied­ni­kiem tych powstałych w wyniku chowu wsobnego ras psów.

*

[…]  ewolucja nie zawsze oznacza postęp. Ewolucja oznacza po prostu zmianę.

*

[…]  dostrzegłem w historii badań oddechowych swego rodzaju sinusoidę: różni naukowcy, różne dziesięciolecia, te same wnioski, ta sama cy­klicz­na zbiorowa amnezja.

*

Prawidłowe oddychanie nic nie kosztuje, wymaga niewiele czasu i wysiłku, możesz je uprawiać, gdziekolwiek zechcesz, kiedykolwiek potrzebujesz.

*

[…]  współczesna medycyna jest zdumiewająco skuteczna w wycinaniu i zszy­waniu różnych części ciała w nagłych przypadkach, niestety nie­do­ma­ga jednak, jeśli chodzi o leczenie łagodniejszych przewlekłych chorób po­szcze­gólnych układów, takich jak astma, bóle głowy, stres i problemy au­to­im­mu­nologiczne, z którymi boryka się większość dzisiejszej populacji.

*

To, w jaki sposób oddychamy, naprawdę ma znaczenie.

*

Ani razu nie obudziłem się też na siku. Nie musiałem, ponieważ moja przy­sad­ka mózgowa prawdopodobnie prawidłowo wytwarzała wa­zo­pre­sy­nę. Nareszcie spałem długo, dobrze i głęboko.

*

Kluczem […]  jest cierpliwość, elastyczność i powolne przy­swa­ja­nie tego, co oddech ma do zaoferowania.

*

Statystycznie rzecz biorąc, zaczerpniesz 670 milionów oddechów w ciągu swojego życia. Być może połowę z nich masz już za sobą. Być może bierzesz oddech po raz 669 000 000. Być może chciałbyś zaczerpnąć kilka mi­lio­nów więcej.

James Nestor, Oddech. Naukowe poszukiwania
utraconej sztuki
, przeł. Patrycja Przełuska,
Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2021.
(wyróżnienie własne)

Na najbardziej podstawowym poziomie wszelka materia jest po prostu energią.

*

Powinieneś postawić sobie wyzwanie,
a jednocześnie nie przesadzić.

*

[…]  oddech to coś więcej niż tylko wprowadzenie po­wie­trza do naszego ciała. To najbardziej intymna re­la­cja, jaka nas łączy z otaczającym światem.
     Powietrze, które ty, ja lub jakakolwiek inna od­dy­cha­ją­ca forma życia kiedykolwiek zaczerpnęła przez usta, nos bądź wchłonęła przez skórę, to nic innego jak uży­wa­ny, przeżuty i wypluty pył kosmiczny, który istnieje od 13,8 miliarda lat.

(tamże)

sobota, listopada 26, 2022

piątek, listopada 25, 2022

4839. na gigancie, dzień 13.  //  329/365

lubię ten obraz. wspomnienie dla jednych, marzenie dla dru­gich, dla trzecich marzenie niedoścignione. i teraźniejszość — Gonia w kolejce do sklepiku w de­pe­esie, a ja cyk.

329/365

czwartek, listopada 24, 2022

4838. na gigancie, dzień 12.  //  328/365

     — wiesz, jeszcze nie jestem ciężarem dla rodziny — po­wie­dział z nieukrywaną dumą w głosie.
     nie wiedziałam, czy mam usunąć pier­wsze trzy słowa oraz prze­ci­nek z jego wypowiedzi i postawić na końcu kropkę. a mo­że znak zapytania?

328/365

wtorek, listopada 22, 2022

4836. na gigancie, dzień 10.

Nasz oddech zawiera w sobie jeszcze jakąś inną niewidzialną energię – potężniejszą i silniej oddziałującą niż jakakolwiek molekuła znana zachodniej nauce.

James Nestor, Oddech. Naukowe poszukiwania
utraconej sztuki
, przeł. Patrycja Przełuska,
Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2021.

niedziela, listopada 20, 2022

4834. na gigancie, dzień 8.

4833. U Białego Kruka (CIII)

Wczoraj zdjątko przysłał, nim dziś zasypało Małą Danię na całego.


Biały Kruk, fragment.

4832. Z oazy (LXXXVII)

Dwuniedzielne odliczalnie literek, cztery. Czy to już tradycja? Pierwszą książkę o Pan­dzie i Smo­ku zamówiłam rok temu, jeszcze w ulu, ale przyszła do mnie i towa­rzy­szy­ła mi na zeszłorocznym, listopadowym gigancie. Drugą książkę o Pandzie i Smoku, czyli tę, zamówiłam na tym turnusie gi­gan­ta i szczęśliwie trafiła w moje ręce w ostatni piątek, wróżąc wspaniały weekend.

Zupełnie inna niż pierwsza część, choć ci sami bohaterzy, ale równie doskonała. Tak samo pięknie wyciska łzy wzruszenia. Zryczała mnie okrutnie…

The story begins with change […]  and ends with change […]. Both of these changes are scary, but both could be considered necessary to move through life and become less fearful and more content.
     When I first set out to create the book, I decided to base it on the idea of a spiritual journey which starts not simply with discontent, but the acknow­ledge­ment of this discontent and the desire to do something about it.
// z posłowia.

*  *  *

*

*

*

*

*

‘Something needs to change, my little friend,’
said Big Panda.
‘But if making the change was easy,
it probably wouldn’t make very much difference.’


Great change requires great effort.

*

*

*

Even the greatest storm will pass...

*

‘This is not where we would
choose to be,’ said Big Panda,

‘but it is where we are...

And if you try to forget about what has
happened, just for a moment,
and look around,

you might see that this is
one of the most beautiful moments
we have ever experienced
.’

*

*

I just trust in life to take us where we need to be.

*

*

And he began to feel that the emptiness inside him
was like a cup waiting to be filled.

Filled with all the wonders the world had to offer.

There was pain, of course,
but there was much beauty too.

*

‘It seems that the more I unclench my hand,’ said Tiny Dragon,
the more the world seems to place into it.’

*

‘But you always seem to know the answers,’ said Tiny Dragon.
Big Panda grinned.
‘Well, I have made a lot more mistakes than you.’

*

James Norbury, The Journey. A Big Panda and Tiny Dragon,
Michael Joseph, London 2022.
(wyróżnienie własne)

4831. Z oazy (LXXXVI)

Dwuniedzielne odliczalnie literek, trzy. Ostatnia, skończona przed gigantem książ­ka. Polska to nie jest kraj dla głuchych ludzi! To w ogóle nie jest kraj dla ko­go­kol­wiek poza politykami i embrionami. Ta książka jest pozycją obowiązkową dla osób sły­szą­cych. Niesłyszący i ich dzieci znają jej za­wart­ość niestety z autopsji. To opo­wieść o dyskryminacji od a do żet, milion razy bardziej dojmującej niż ta, której do­świad­czam, wy­nikającej z wysokich kra­węż­ni­ków czy królującego wszędzie w Polsce, ni­czym symbol wyż­szego statusu spo­łecz­ne­go, chociaż jednego (pier­do­lo­ne­go!) schod­ka, scho­decz­ka, schodunia do prawie każdego lokalu.

Język migowy pozostanie dla mnie w tym życiu marzeniem niespełnionym. Nie dam już rady zamigać nawet tego, co znam: dzień dobry, dziękuję czy do widzenia — mi­ga­nych szczerych, dobrych intencji i życzeń — znaków, które podarowały mi w tym życiu kilka wzruszeń.

Zaskakującym może wydać się fakt, że miłość do języka włoskiego zawdzięczam… kulturze Głuchych! Nie rozumiejąc zupełnie nic, zakochałam się w tym języku, wdzięczna za ekspresję niewerbalną, na jaką pozwala mężczyznom, dla których jest pierwszym językiem. Nic się nie zmie­ni­ło — może poza tym, że wię­cej rozumiem — bo wciąż uwielbiam tę rozmowę z Mau­ro Iandolo, sprawdziłam chwilkę temu.

Głusza – to miejsce z dala od ludzi. Po  naradach z głuchymi bohaterami tej książki zdecydowaliśmy, że słowo „głusza” przetłumaczymy na PJM, uży­wa­jąc określenia „pusto dookoła”.
     To właśnie ten znak miga postać na okładce.

*

Na początku nie było słów – tak zaczynają się historie ludzi głuchych.

*

Cisza. Dziwne słowo. Słyszący mówią, że głusi „żyją w świecie ciszy”. Daniel nigdy tak o swoim świecie nie myślał.
     Pytał słyszących, czym jest dla nich cisza. Mówili, że jest wtedy, gdy szu­mi morze, albo że kojarzy się im ze śmiercią.
     Kiedy nosił aparaty słuchowe i później, po wszczepieniu implantu śli­ma­ko­we­go, odbierał jakieś dźwięki, których nie rozumiał. Hałas, zbyt dużo odgło­sów naraz, których nie potrzebował, które nic mu nie dawały. Przy­pomniał sobie, że po zdjęciu aparatów albo zewnętrznej części implantu wszystko wracało na swoje miejsce.
     A więc to jest ta cisza.

*

[…]  głusi nie są niemi, bo mają swój język.

*

Jedno z pierwszych pytań, jakie zadają słyszący: głusi nie słyszą, ale prze­cież chyba mogą nauczyć się czytać? Gdy dowiadują się, że nie – nie wszys­cy głusi w Polsce potrafią ze zrozumieniem czytać po polsku – słyszący dzi­wią się jeszcze bardziej: przecież to Polacy, kończą polskie szkoły, żyją w kra­ju, w którym wiadomości, pisma urzędowe, diagnozy i wyroki są po polsku. Jak to możliwe, że nie znają polskiego?
     Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do samego początku. Czyli do mo­men­tu narodzin głuchego dziecka.

*

     – Jestem głuchy. Piszę „Głuchy” przez duże G, gdy chcę podkreślić odrębność kultury Głuchych, ich języka i wspólnego doświadczenia. Kiedy mówię o mojej głuchocie w kontekście medycznym, zapisuję słowo „głuchy” małą literą. Dzisiaj jest takie modne słowo „nienormatywni”. Głusi są właśnie nienormatywni. Oni są normalni, ale inni niż reszta – precyzuje Bartosz [Marganiec].

*

     – Kiedy jesteśmy sami ze sobą, głusi z głuchymi, możemy do siebie mi­gać, nie czujemy się inni – powiedział mi jeden z głuchych rozmówców. – Jesteśmy niepełnosprawni tylko wtedy, gdy jesteśmy między wa­mi, sły­szącymi.
     Być może Amanda zostawiła mnie na chwilę w stołówce, bo uznała, że najlepiej poznam to miejsce, jeśli zostanę sama wśród głuchych.
     I gdy poczuję przez chwilę to, co oni – samotność wśród ludzi.

*

     – Espresso or cappuccino? – zapytał głośno mężczyzna, nie spuszczając oczu z moich ust.
     – Double espresso – odpowiedziałam głośniej niż zwykle.
     Mężczyzna uśmiechnął się, puknął dłonią w ucho i za kilka minut przy­niósł cappuccino. Głusi mają tak na co dzień: proszą o jedno, lecz nie rozu­mie­ją się ze słyszącymi, więc dostają co innego.

*

„Tłumaczka skradła show”, „widzowie pokochali migającą tłumaczkę” – gdy słyszący piszą o tłumaczeniach debat prezydenckich czy koncertów, głusi reagują sprzeciwem. Dla nich to, co się dzieje, nie jest żadnym spek­tak­lem, jest zwykłym użyciem języka. Języka, który był przez blisko trzy stulecia uznawany przez słyszących pedagogów za gorszy od mówionego.

*

Gdyby głusi mieli wybrać człowieka, od którego wszystko się zaczęło, byłby nim ksiądz Charles-Michel de l’Épée nazywany ojcem głuchych. […]  Dla nich de l’Épée był człowiekiem, który jako jeden z pierwszych powiedział: macie prawo do własnego języka.

*

     – Czy wiesz, jaka jest różnica między głuchymi dziećmi, które chodzą do szkół dla głuchych z internatem, wracają do domu tylko na weekendy, święta i wakacje, a głuchymi dziećmi, które są w szkołach integracyjnych, czasami z tłumaczem? – miga na filmie Miller. – Te pierwsze mają dostęp do języka migowego. Od rana do wieczora kwitnie ich życie towarzyskie. Ale są z dala od swojej rodziny. Te drugie mieszkają z rodziną, czasami głu­chą, jednak w szkole nie mają przyjaciół, a wieczorami brakuje im kon­tak­tów z rówieśnikami. Co jest gorsze?

*

Niektórzy mówią, że głuche dziecko, które przychodzi na świat w głuchej rodzinie, ma szczęście. Dostaje coś, do czego dzieci w rodzinach słyszących nie mają początkowo dostępu: język.
     – Język głuchych dzieci z głuchych rodzin widać po oczach – mówi nau­czy­ciel­ka ze szkoły dla niesłyszących. – I po tym, jak migają. Bez zawa­ha­nia, dumnie. To dzieci z rodzin dynastycznych, w których głuchota sięga kilku pokoleń.

*

     – Zdarza się, że głusi odkrywają jeszcze jedno – dodaje Wiśniewska-Jan­ko­wska. – Jako dorośli zdają sobie sprawę, że to oni musieli się dopasować do słyszących. A jeśli ani ich matka, ani ojciec nie nauczyli się dla nich ję­zy­ka migowego, to znaczy, że nie uznali kontaktu z nimi za na tyle cenny, by wło­żyć w niego wysiłek. […]  Głusi uświadamiają sobie, że zostali opu­szcze­ni językowo.

*

Znaki miga się przy różnych częściach ciała: na czubku głowy, na tle kor­pu­su, z prawej lub lewej strony twarzy, poniżej pasa. Niektóre znaki, jak na przy­kład „pies”, miga się tuż przy udzie. Żeby to pokazać, moja nau­czy­ciel­ka kieruje na chwilę kamerę w dół i miga „pies”.
     To nieprawda, że znaki języka migowego są intuicyjne.

*

Zapytała o implant z taką pretensją, jakby mój głos należał do niej. Nie była ciekawa, jak żyję, co robię. Jako głuchy zostałem zredukowany do głosu.
     Zastanawia się przez chwilę i dodaje: – To tak, jakby najważniejszym ce­lem głuchego było nauczyć się być jak słyszący.

*

„Słyszaki” – mówią czasem głusi o słyszących.

*

     – Jako były uczeń szkół dla głuchych, wiem, że dla głuchego dziecka waż­ne jest, by nie koncentrować się tylko na tym, czy dobrze posługuje się ję­zy­kiem polskim. Trzeba w nie uwierzyć i pokazywać możliwości. Głuche dziec­ko musi po prostu dostać pierwszy język – język migowy. Dopiero kolejnym krokiem jest nauczanie języka drugiego – języka polskiego, a drogą do pol­szczyz­ny jest polski pisany – mówi Marek Krzysztof Lasecki, malarz, gra­fik, nauczyciel w szkole przy Łuckiej oraz inicjator i współzałożyciel Grupy Artystów Głuchych, głuchy od urodzenia.

*

Ręce migających mogą szeptać. Poruszają się dyskretnie, nie­zau­wa­żal­nie, ruchy są ograniczone. Głusi mówią, że miga się wtedy nisko, by inni nie mogli zobaczyć dłoni.

*

„Migasz jak głuchy” – to największy komplement dla tłumacza.

*

Przez ostatnie trzydzieści lat wyjaśniałam [Eunika Lech]: głusi nie potrafią czytać ze zrozumieniem po polsku. Przynajmniej większość z nich. Dlatego nie doczytają informacji w internecie, nie zgooglują. Język polski jest dla nich trudny, obcy. Bez tłumacza nie zrozumieją, co się dzieje.

*

„Kwarantanna” – nowe słowo dla głuchych. Od razu widać, którzy tłu­ma­cze mają stały kontakt z głuchymi. Jeśli literują nowy termin, oznacza to, że nie mają. Jeśli migają dwa krzesełka, nad nimi daszek – mają. Taka jest zasada: nowe słowa na początku się literuje, ale głusi szybko wymyślają na nie znak, trzeba tylko wiedzieć jaki.

*

     Uzdrowienie chorych
     – Migam: „chory”, „zdrowy” i „już”. Dodanie znaku „już” na końcu zdania oznacza, że coś się dokonało, w tym przypadku chorzy ozdrowieli – mówi tłumaczka.
     – Można też zamigać literkę „u”, a potem „zdrowy”, czyli „uzdrowić” – twierdzi ksiądz, który był na kursie SJM i tam poznał takie rozwiązania.
     Ucieczko grzesznych
     – Tłumaczenie nabożeństw jest bardzo trudne. Myślę, że rzadko za­sta­na­wiamy się nad znaczeniem słów, odmawiając modlitwę, często ją „klepiemy” – nie wytrzymuje Bożena. – Gdy zaczynamy ją tłumaczyć, oka­zu­je się, że sporo tu pustych zdań. Bywa, że największym wyzwaniem są ka­za­nia. „Umiłowani w Chrystusie” – jak to przetłumaczyć? Migam: „Moi mili”. „Ucieczko grzesznych” − trzeba zamigać „grzech” i „uciekać”.
     – Tak, „grzech” i „uciekać” – ksiądz rozkłada bezradnie ręce.
      […]
     Amen.
     – Ręce złożone – zgadzają się i tłumaczka, i ksiądz.
        […]
W naszym kościelnym miganiu dużo jest starych znaków, zabytków języka, które głusi przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Jednym z nich jest słowo „grzech”.

Anna Goc, Głusza,
Dowody na Istnienie, Warszawa 2022.

Każda głucha osoba ma swój znak migowy, czyli przy­do­mek, który zastępuje imię i nazwisko. Może być zwią­za­ny z nazwiskiem, cechami charakteru, wyglądem, wy­ko­nywanym zawodem.
     Znaki migowe dostają też słyszący.
     Donalda Tuska miga się jak Kaczora Donalda, od dzioba.
     Jarosława Kaczyńskiego jak kaczkę, naśladuje się płetwy.
     Aleksander Kwaśniewski to kwaśny.
     Angela Merkel – dłonią wskazuje się bruz­dę na po­licz­ku, która pojawia się przy uśmiechu.
     Donald Trump – robi się falę nad głową, co ma na­wią­zywać do jego fryzury.
     Świętego Piotra miga się jak klucze, bo katolicy wie­rzą, że ma klucz do nieba.

*

Historia ciągle się powtarza: trudności komunikacyjne ludzi głuchych trzeba uświadamiać od nowa. Głusi cza­sem żartują, że urzędnikom i politykom zajmuje średnio cztery lata zorientowanie się, na czym polega bycie głuchym.
     Jeśli po czterech latach przychodzą nowi, wszystko trzeba zaczynać od początku.

*

Z raportu powstałego w ramach prac Komisji Eks­per­tów ds. Osób z Niepełnosprawnością przy Rzeczniku Praw Obywatelskich opublikowanego w 2014 roku: „W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich prawo osób głuchych do edukacji w najdogodniejszym dla nich ję­zy­ku – polskim języku migowym – nie jest w Polsce re­ali­zowane”.
     I tak jest do dziś.

*

Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjed­no­czo­nych przyjęło Konwencję ONZ o prawach osób nie­peł­no­sprawnych pod koniec 2006 roku, polski rząd pod­pi­sał ją kilka miesięcy później, a we wrześniu 2012 roku Polska ratyfikowała konwencję. Ale od tego czasu nie­wie­le się zmieniło.

*

     – Czytam na głos, bo tego oczekuje ode mnie Rzecz­po­spo­lita Polska – wyjaśnia Daniel Kotowski, artysta wizualny. – Zgodnie z artykułem dwudziestym siód­mym Konstytucji RP „w Rzeczypospolitej Polskiej ję­zy­kiem urzędowym jest język polski”. A więc ja, oby­wa­tel głuchy od urodzenia, mam mówić po polsku. Nawet jeś­li nie potrafię, mimo że przez kilkanaście lat pró­bo­wa­łem się nauczyć. Nawet jeśli nie słyszę swojego głosu.

*

[…]  Andrzej Duda obiecał nam, że wprowadzi do konstytucji zapis, że PJM jest językiem urzędowym w Polsce.
     Głusi ciągle czekają na spełnienie tej obietnicy.

(tamże)

4830. Z oazy (LXXXV)  //  Panna cotta (LXVII)

Dwuniedzielne odliczalnie literek, dwa. Znów, gdyby nie wojna, ten wpis miałby tytuł: Gwiazd­ka w listopadzie II, bo dziewięć dni temu zostałam obdarowana dru­ko­wanymi włoskimi literkami. Tę książeczkę też połknęłam jeszcze w „za­przesz­ły” piątek, nim Sadow­nik zdą­żył roz­pa­kować swoją walizkę. Nim spakował moją, mia­łam wszystkie ilustracje nie tylko w pamięci podręcznej, ale również w sercu.

Alma i Pan Ciasteczko mają kilka wspólnych zdjęć. Wszystkie uwielbiam. Na nich od obojga bije radość istnienia, spo­kój i nie­by­wa­łe ciepło, choć fizycznie pod każ­dym względem, w dość przerysowany sposób, są diametralnie różni. Od Almy do mnie dwa uściski dłoni, wiele dobrych słów i myśli, zastrzyki, których nie można kupić w Polsce oraz marzenie, by przy jednym stole przy czymś pysznym razem usiąść. Jakby było mało, teraz jeszcze ta książeczka, któ­ra jest najwspanialszym listem z najlepszymi życzeniami. Powiedzieć grazie, to nie powiedzieć nic.


Read, Exercise, Dream!
Leggi, esercita, sogni!

*  *  *


[Dla ciebie chciałabym zawsze pogodnego nieba / i beztroski.]

*

Per te vorrei abbraci a non finire
[Dla ciebie chciałabym uścisków bez końca]

*

Vorrei una cima da conquistare
[Chciałabym szczytu do zdobycia]

*

sorrisi in amicizia e tenerezza.
[uśmiechów w przyjacielskich relacjach i czułości.]

*


[i czegoś, co cię zaskoczy.]

*

e il sapore delicato
               della lentezza.
[i delikatnego posmaku nieśpiechu]

*


[Dla ciebie chciałabym skarbów bez końca]

*

e piccole sfide da affrontare.
[i małych wyzwań do pokonania.]

*


[Chciałabym ochrony na każdą okazję]

*

Tutto questo vorrei
[Wszystkiego tego chciałabym]

e forse anche
di più…    
[a może nawet
więcej…]    

    perché quello
che conta per me
[    ponieważ tym,
co liczy się dla mnie,]

sei tu!
[jesteś Ty!]

*


[Chciałam dla ciebie chwil / intensywnego piękna]

Amy Krouse Rosenthal, Per te vorrei…, ilustr. Tom Lichteheld,
z j. angielskiego przeł. Marinella Barigazzi,
Nord-Sud Edizione, Milano 2021.

*