środa, października 27, 2010

111. Nowe życie mojego kręgosłupa

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Spotkałam Ją prawie półtora roku temu. Zwróciła moją uwagę sposobem w jaki poruszała się oraz uśmiechem, którego prawdziwość uwiodła mnie natychmiast. Byłyśmy na tym samym warsztacie i przez pięć dni od czasu do czasu zerkałam na Nią by nacieszyć własne oczy --- by upewnić się, że tak cudowne kobiety stąpają po ziemi. BYŁA WCIĄŻ. Bił od niej blask, rodzaj wewnętrznej mocy. Uwielbiam spotykać takie kobiety. Ich istnienie jest dowodem na to, że można pięknie dojrzewać, zmieniać się i być szczęśliwą zamiast starzeć się zaraz po trzydziestce w majestacie społecznego prawa mając wieczne wytłumaczenie, że „w moim wieku, to już nie warto”, „za późno”, „kiedyś tak, ale dziś już nie”. Gdy żegnałyśmy się, wydawało się, że żegnamy się na wieczność, albo co najmniej do następnego dużego POP-owskiego warsztatu, który nie wiadomo kiedy. Od słowa do słowa, okazało się, że nie tylko mieszkamy w tym samym mieście, w tej samej dzielnicy, ale na tej samej ulicy... prawie blok w blok --- świat jest malutki nawet jak mieszka się w ogromnym mieście --- jesteśmy sąsiadkami. Ścieżki naszych dni krzyżują się sporadycznie, ale zawsze w naszych spotkaniach jest serdeczność z innej, cudownej planety. Uwielbiam tę kobietę od zawsze!

Niedawno, nie bez pomocy słownej mądrych osób, dotarło nareszcie do mojej łepetyny, że obok mnie mieszka nie tylko Ona-WspaniałaKobieta, ale że również mieszka Ona-Anioł, czyli mądra doświadczeniem nauczycielka Jogi, która może pomóc mi wrócić do fizycznej sprawności. Oczywiście, pod latarnią jest zawsze najciemniej i oświeciło mnie późno, ale nie za późno :).

Kiedyś chodziłam na jogę, ale przestałam, gdy okazało się, że nauczyciele denerwują się, że czegoś nie mogę zrobić. Większość z nich nigdy nawet nie stała obok cienia świadomości, że można, całkiem z natury, nie móc schylić się do ziemi na prostych nogach, by położyć całe dłonie na podłożu. Przy takich nauczycielskich ograniczeniach joga może stać się formą sportu ekstremalnego --- nie miałam na to ochoty.

Wczoraj, zaraz po zajęciach, po nakarmieniu Kudłatej i wyprowadzeniu jej na spacer, udałam się do Niej-Anioła. Długo by pisać i nic by to nie dało, były to najpiękniejsze dwie godziny, od czasu, gdy mój kręgosłup krzyczy wrzaskiem niezauważanego. No i stało się...

Przypomniało mi się, że joga potrafi być cudem, że można w swoim ciele czuć się tak, jakby właśnie dopiero co wróciło się do siebie. Po raz pierwszy doświadczyłam tego, że podczas wykonywania pozycji (w wersji leczniczej) wylewają się z człowieka emocje, których nie było się świadomym. Po raz pierwszy cieszyłam się swoim ciałem zamiast je musztrować. Mój kręgosłup został wysłany na orbitę szczęścia bezwględnego.

Ona-Anioł stwierdziła, że moje problemy z kręgosłupem biorą się z tego, że podświadomie staram się skulić, ukryć swoje centymetry. Zaskoczyło mnie to, ale też poczułam dziwną ulgę, gdy powiedziała: a Ty masz być wielka! Zrobiła to w sposób, którego nie zapomnę do końca życia --- delikatność utarta na puch razem z pewnością i zachwytem, jakby WIELKOŚĆ w moim życiu stanowiła DUŻY klucz do zrozumienia.

Wracałam do domu na skrzydłach z nowym życiem pod pachą i z zaleceniem położenia się od razu do łóżka, co z przyjemnością zrobiłam. W tym boskim stanie nie było możliwości by zebrać słowa w sensowny ciąg wyrazów stanowiących wpis na blogu.

Dziś, wobec słów, które wypowiedziała Ona-Anioł, przypomniał mi się dzień, gdy byłam już gotowa na prawdę o sobie, wiele lat temu. Pojechałam do pracy do Konstancina, poprosiłam panie pigułki, by mnie dokładnie zmierzyły. Ponieważ byłam wewnętrznie przygotowana na dużo centymetrów, prostowałam się do granic możliwości, jakbym była najmniejszą dziewczynką w grupie przedszkolaków i... o, zgrozo, udało mi się wyciągnąć TYLKO 187,5 cm. Byłam rozżalona, bo przygotowałam się psychicznie na 192 cm --- w końcu większość facetów twierdzi, że ma 185 cm a i tak zawsze są o pół głowy ode mnie niżsi, więc przesłanki do 192 cm istniały. Dziś oni nadal twierdzą, że mają 185 cm. Ja wiem swoje, ale nie odbieram im przyjemności posiadania takiego wzrostu, bo to naprawdę jest przyjemne.

Mam być wielka --- kołacze mi się wciąż po głowie. W sumie, dlaczego nie? Wyciągnąć się jeszcze odrobinkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz