wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Od przeszło roku pracuję nad siłą. Nad świadomością posiadania siły i mocy, nad umiejętnością jej używania, nad umiejętnością dostrzegania siły w zachowaniu innych. Nie chodzi tutaj o siłę fizyczną, bo tej starcza mi tylko na kilka kilogramów zakupów, w przypadku większych ciężarów mój kręgosłup używa swojej siły by bez pardonu powiedzieć stop. Chodzi o siłę wynikającą z pozycji społecznej i doświadczeń życiowych. Jestem z gatunku silnych, choć świadomość tego faktu mam dopiero od roku.
Dla mnie osobiście, gdybym miała w jednym zdaniu napisać czym ów warsztat był, wyłączając techniczną stroną pracy ze stanami ekstremalnymi, powiedziałabym, że był to warsztat o sile, najczęściej o jej niebraniu, ale również o jej nadużywaniu, w każdym przypadku o nieświadomości jej posiadania.
Największym moim odkryciem było to, że w sile jest słabość a w słabości siła. Brzmi idiotycznie, ale właśnie tak dla mnie jest od kilku dni. Dwa przykłady, które ilustrują każdą z fraz.
Słabość w sile --- gdy jest się zosią-samosią bardzo ciężko jest prosić, bo w świecie zosiek-samosiek proszenie jest niejako przyznaniem się do słabości, a one tego robić nie lubią. Jako 100% przykład zosi-samosi, proszę dopiero wtedy, gdy jestem pod ścianą. Po fakcie, za każdym razem zachodzę w głowę, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej zamiast walić głową w mur. Ta część mnie, która zachowuje się według tego scenariusza jest mi bardzo dobrze znana i dużo pracy wkładam w to, aby prosić ciut wcześniej niż stojąc pod ścianą.
Siła w słabości --- to odkryłam będąc na warsztacie. Spotkałam człowieka, który niby prosił, ale tak naprawdę nie było w tym proszenia, było żądanie. Prosił, a ja dziwnie się z tym czułam. W końcu zobaczyłam co powodowało mój dziwny stan. Od pewnego momentu, za każdym razem, gdy prosił, widziałam siłę, która chciała się skonfrontować z siłą proszonego (niby silniejszego, bo mogącego ową prośbę spełnić). Konfrontacja miała dotyczyć pytania: czy proszony będzie dostatecznie silny by odmówić? Mogłam mu pomóc. Miałam jednak świadomość, że ceną będzie rezygnacja z siebie. Pierwszy raz w życiu świadomie użyłam siły i powiedziałam NIE.
Teraz mam nad czym pracować: jak to jest wiedzieć, że się jest nielubianym? To zupełnie inne odczucie niż podejrzewać, że się jest nielubianym. To też zupełnie coś innego niż nie lubić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz