niedziela, października 24, 2010

109. Forma męskiego szowinizmu prezentem dla kobiety

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

W czwartek wieczorem, gdy wracałam do domu, zmarzłam tak potwornie, że zamarzło mi wszystko w środku. Marzyło mi się tylko jedno, odtajać --- rozmrozić serduszko, duszę i umysł a nie, utknąć i nie wiedzieć co dalej. W piątek, gdy tylko nadarzyła się okazja, zakopywałam się głęboko pod kocem marząc o tym, by chociaż we śnie zrobiło mi się ciut cieplej.

W wieczorne, piątkowe popołudnie zawitała do nas koleżanka Jabłoni z czasów liceum. Kudłata była w siódmym niebie, z powodu jeszcze jednej pary rąk do głaskania. Jak zwykle, nie byłoby powodu, aby o tym wszystkim wspominać, gdyby nie „pierwszy raz” Jabłoni i cudowny monolog, który pełen psiego zrozumienia zamienił się w niemy dialog.

(Sobota, 7.30. Sadownik ma już na koncie pierwszy spacer o 5.15
a Kudłata próbuje namówić go na następny obchód pobliskiego parku.
)

Sadownik:
(zwraca się do Kudłatej)
Widzisz, Mama ma cię w nosie, Ciocia ma cię w nosie...
(znacząca przerwa)

Sadownik:
(wciąż do Kudłatej)
...pamiętaj, że tak naprawdę możesz liczyć tylko na mężczyznę w tym domu.

(Kudłata gotowa zgodzić się na każdą teorię, byle tylko już iść na dwór.
Jabłoń udaje, że nie słyszy, bo wciąż zmarznięta.)

Sobota była pierwszym dniem, od czasu, gdy Kudłata wyprowadza Stado na podwórko, gdy Jabłoń nie była na żadnym spacerze. Święty, oj święty, ten Sadownik...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz