niedziela, października 31, 2010

117. To nie moja wina! To przypadek i kolor...

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Labrador w wieku młodzieńczym jest natrętem. Nie można spokojnie usiąść i poczytać, bo przychodzi bydlę i ciągnie za rękę, za nogę, przekonując, że czas na zabawę. Siedzenie bez ruchu jest dla Kudłatej czymś tak samo abstrakcyjnym i nie do zniesienia jak przesuwanie czasu. Bawmy się, bawmy! Krzyczy oczami, pyskiem, ogonem i całym ciałem. Jest namolna jak politycy w czasie kampanii wyborczej.

Od Uwielbianych też trzeba odpocząć. Zamknęłam więc Młodą w jej norze dostarczając smakołyki-gryzaki i poleciałam na kawę, pouczyć się odrobinkę, posiedzieć ze sobą, złapać oddech. W trakcie dziobania skończył się zakreślacz.

Nieświadoma pułapki, wracając do domu zaszłam do empiku, by nabyć markery. Nie byłam świadoma, że pętla pułapki zacieśniała się na mojej szyi z każdą sekundą: przy kasie, pani przede mną ociągała się z decyzją kupić/nie kupić; kasę obok, ktoś bardzo potrzebował pomocy „mojego” kasjera --- w majestacie prawa rozglądałam się, by nacieszyć oczy kolorami. Szybko miałam za swoje, wypatrzyłam książkę, w przepięknie pomarańczowej okładce i... jeszcze szybciej wiedziałam, że muszę ją mieć.

Powinnam mieć kaca, ale nie mam. Kac powinien być kacem-gigantem, bo obiecałam sobie, że do stycznia czytam tylko lektury egzaminacyjne. Zrobiłam sobie jednak trzygodzinną amnezję przyrzeczeń danych sobie, w końcu każdy ma prawo rozchorować się na głowę --- zakochać się można nie tylko w człowieku.

Książka ta to bajka, jedna z tych, do których po przeczytaniu lubię wracać, miód na trud związany z teraźniejszością i podejmowanymi decyzjami. Książka ta to baśń, odarta z rekwizytów wieków minionych, wszystko dzieje się współcześnie. Dobro zwycięża i porusza pokłady nadziei i wiary we mnie. W środku mnie, wciąż żyje malutka dziewczynka, którą przy okazji czytania takich lektur spotykam. To ona, szybkim ruchem przewraca kolejne strony. Uwielbiam jej marzenia i zapał...

Upłakałam się jak norka przy poniższym cytacie. Skąd ja to znam? Ile lat uczyłam się, aby nie martwić się pół wieku naprzód? Na te pytania najdokładniej mógłby odpowiedzieć tylko Sadownik, który to wszystko przetrzymał. Chapeau bas, Sadowniku!

Przestań mnożyć możliwości, a skup się na obliczaniu prawdopodobieństwa. (...) --- Czterdzieści procent rzeczy, które napełniają nas niepokojem, w rzeczywistości nigdy się nie wydarzy.
(...)
--- Trzydzieści procent rzeczy --- ciągnął --- o których myślimy z lękiem, już się wydarzyło, są to zmory przeszłości. Możemy się martwić, ile chcemy, ale i tak nie zmienimy tego, co już się stało, prawda?
Walker skinął głową w milczeniu.
Jones napisał następną wartość
: „12%”.
--- Mniej więcej dwanaście procent zmartwień wynika z bezpodstawnych obaw o stan naszego zdrowia. „Boli mnie noga, to może być rak! Boli mnie głowa, to może być guz! Tata zmarł na zawał w wieku sześćdziesięciu lat, a ja w tym roku kończę pięćdziesiąt dziewięć lat!” --- Jones spojrzał na Walkera . --- Nadążasz za mną?
--- Nadążam.
--- Dobrze. W takim razie liczmy dalej. --- Jones zapisał na serwetce kolejną liczbę. --- Dziesięć procent to strach przed tym, co pomyślą o nas inni. --- Podniósł wzrok i zajrzał rozmówcy w twarz. --- A przecież zupełnie bez sensu jest martwić się o to, na co kompletnie nie mamy wpływu.
Walker przekrzywił głowę, by odczytać rząd liczb.
--- Jeśli się nie mylę --- powiedział po chwili --- zostało jedynie osiem procent. Spojrzał na Jonesa pytająco.
--- Osiem procent --- przytaknął Jones. --- Zaledwie osiem procent stanowią uzasadnione obawy --- oznajmił, po czym uniósł palec. --- Jednak trzeba pamiętać, że są to sytuacje, z którymi przy odrobinie wysiłku można sobie poradzić. Niestety większość ludzi traci energię na zamartwianie się rzeczami, które nigdy im się nie przytrafią lub których nie są w stanie kontrolować. W efekcie nie starcza im sił na to, by sprostać realnym wyzwaniom, gdy te się wreszcie pojawią.

Andy Andrews, Mistrz, Najlepsze dopiero przed Tobą
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2010.

Pal sześć, skąd autor wziął liczby, bajki rządzą się swoimi prawami. Ważna jest moc idei, która za tym się kryje.

Tylko wspomnę, że pomysł z widelcem, którego nie zdradzę, po prostu mnie powalił... do łez wzruszenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz