wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
W sobotę z przymusu
Kręgosłupa, w asyście
+
Ateny i
+
Sadownika, zaopatrzona w odwagę
+
Kudłatej
<=> poszłam na basen i zamiast wyginać intelekt próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie jak to jest, doświadczyłam. Zjechałam.
RURA okazała się fantastyczną zabawą. Saneczkarstwo przestało być dla mnie dyscypliną samobójców. W połowie tej obłędnej zabawy Sadownik podpuścił mnie, aby wygiąć ciało tak, by jechać na łopatkach... Och, jedzie się wtedy dużo, dużo szybciej! Już nie mogę doczekać się następnej soboty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz