wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Wszystko o trójkącie ABC
Gdy mężczyzna z kilkunastoletnim stażem bycia w związku monogamicznym wypowiada publicznie zdanie w stylu: „bardzo kocham swoją żonę” to A, czerpiąc z bogactwa własnego życia, wiedział, że jest to zdanie pełniące rolę maskującą. Był pewien, że usta wypowiadającego te lukrowane słowa należą dużo częściej do kochanki niż do żony delikwenta.
A był ciekawski i lubił swoją ciekawość zaspokajać. Każdy dowód, potwierdzający jego teorię długodystansowych związków damsko-męskich, był mile widziany. Dlatego też, od dłuższego czasu miał na oku B. Zbyt pięknie to wyglądało. B z żoną niczym gruchające gołąbki, gdy ona przynosi mu do pracy kanapki, których zapomniał wziąć z domu. B uciekający szybciej z firmowych, zakrapianych alkoholem imprez, bo mu się niby do żony śpieszyło. Nikt nie nabierze A na takie słodkości, za długo pałęta się po tym świecie, za dużo widział, za dużo wie. Jego zdaniem, panna C zbyt mocno kręciła się wokół B. Obowiązki służbowe obowiązkami, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że B i C łączy jakaś dziwna zażyłość.
Przyszedł w końcu dzień na rozwiązanie dręczącej A zagadki. B zaprosił go na piwo, chciał pogadać. Zadymiona knajpa, tłum rozemocjonowanych kibiców oglądających transmitowany mecz. Świetne miejsce na męskie rozmowy o życiu. Ku zaskoczeniu A, B nie owijał w bawełnę, walnął prosto z mostu:
B: W końcu ją dopadłem.
A: Nie mówiłem, że to się zdarzy?
B: Jest przepiękna, fantastyczna, jakby stworzona dokładnie dla mnie.
A: Noooo. Widzę, że Cię wzięło na całego.
B: Tak, zachwyciła mnie, nie wiedziałem, że w ogóle może istnieć. Wiesz, to się stało zupełnie przez przypadek.
A: Zwykle tak właśnie to się zaczyna.
B: Chwila rozkojarzenia, odwróciłem głowę, zobaczyłem ją i już nie mogłem oderwać od niej oczu. Piękność nad pięknościami!
A (zachwycony maślanymi oczami kolegi): Nooo, gadaj, jaka jest?
B: Mała, ale zgrabna. Czarna. Krągła, ale dokładnie w tych miejscach, gdzie owych krągłości byś się spodziewał. Zachowane proporcje, cudo, po prostu cudo.
A: Nieźle, i?
B: I co?
A: Buchnąłeś ją?
B: Buchnąłeś? Za kogo ty mnie masz.
A: No pytam Cię jak facet faceta, w końcu znamy się tyle lat.
B: Zwariowałeś?
A: Niby co, chcesz mi powiedzieć, że jesteś taki święty. Stary, nie wierzę, że jej nie przeleciałeś.
B: Czy ty mnie słuchasz? Opowiadam Ci o tym, jak kupiłem filiżankę do herbaty. Dziś pokazałem ją C i ona stwierdziła, że Twoja żona byłaby zachwycona, gdyby taką dostała.
W tym semestrze czwartki są moją niedzielą. Pogoda dopisała. Były więc i spacery i gapienie się przez okno kawiarni, gdy Kudłata miała ćwiczenie z siedzenia samotnie w domu. Wieczorem rozmawialiśmy z delegacyjną wersją Sadownika przez telefon. Zapytał mnie: co z dzisiejszym wpisem? Cóż, trudno ubrać w słowa zwykłe, proste, nieśpieszne życie, gdy spędza się dzień na byciu ze sobą.
Kiedyś na własne potrzeby odkryłam zabawę w słowo. Ktoś mówi słowo, a ja próbuję je owinąć tak, aby powstało kilka, trzymających się kupy akapitów. Sadownik złożył dziś zamówienie na tekst ze słowem herbata... Ot i cała przyczyna skutku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz