Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
dziś po południu, ogromna wdzięczność, że los nas spotkał zawodowo dwadzieścia jeden lat z hakiem temu.
dziś wieczorem, ogromna wdzięczność, że los podarował nam wiele uczt i dzisiejsze popołudnie. domknęliśmy koło, wpisaliśmy w nasze kalendarze początek kolejnego.
spokojne, niezobowiązujące do niczego czytanie
podczas introwertycznego dochodzenia do siebie po świętach i.
Biały Kruku, ile ja się naszukałam tego konkretnego wykonania! prawie się poddałam, ale udało się.
361/365
W.A.
Mozart, Eine kleine Nachtmusik, I. Allegro,
City Of London Sinfonia, Andrew Watkinson (skrzypce), White Raven’s Favorites Playlist 2022, #23.
*
„Mozart” – mówi Hertha, przeciąga się i poprawia włosy. „Eine kleine Nachtmusik…”
[…] w górnolotną tęsknotę fletów i klarnetów wtrącają się w tym momencie z bezstronną pasją skrzypce. Wszystko dochodzi z daleka, z nicości; a jednak to nieuchwytne, niematerialne coś jest przynajmniej tak samo realne jak świat, który owe dźwięki odbiera.
Sándor Márai, Rozwód w Budzie, przeł. Irena Makarewicz,
Czytelnik, Warszawa 2019.
Świąteczne odliczanie literek przeczytanych przed świętami, trzy. Na fali najnowszej książki nie zastanawiałam się ani chwili. I rozczarowanie samo wprosiło się do ula. Pomysł na strukturę rozdziałów ze zwrotami akcji o 180 stopni po długiej prostej nie zachwycił mnie wcale. Brak precyzji w kilku miejscach prawie mnie przewrócił. Odczarowanie mocy native speaker-ów wspaniałe, ale wepchnięcie potem w mit native speakera jako wyznacznika kompetencji językowych to zabieg nie tylko mało realistyczny, ale przede wszystkim głupi. Na szczęście kilka metafor przypadło mi do gustu, a i troszkę cytatów dało sie wygrzebać.
Zachwyt ilustracjami zrodził dodatkowe ogromne rozczarowanie okładką, której tak niewiele brakowałoby, by być z nimi spójną bez podnoszenia kosztów druku
Tak czy inaczej, według mnie to lektura zakazana dla osób po trzydziestce, które rozważają pomysł nauki nowego języka obcego. Nie zbliżajcie się do tej książki! Zacznijcie się uczyć, odkryjcie dla siebie świat tego języka, nie przejmujcie się językowym PKB, wydajnością, zwrotem, zyskiem; po prostu rozkoszujcie się tym, co obcowanie z tym językiem Wam daje.
W każdym języku coś jest całkiem zwyczajne, normalne i pożądane, gdy w innym to samo „coś” jest niemożliwe lub niemile widziane. Ucząc się tego języka możemy głębiej tym „czymś” odetchnąć, mieć możliwość nasiąknięcia tym. W moim przypadku angielski daje mi wolność, ale radości życia uczy mnie włoski. Ten Pan, w tej konkretnej rozmowie był dla mnie bezpośrednią inspiracją i źródłem motywacji. Przed pierwszą lekcją, miałam tę rozmowę obejrzaną kilkadziesiąt razy. Nie przeszkadzało mi, że werbalnie nic nie rozumiem, chłonęłam pozawerbalne „coś”. Gdybym wcześniej przeczytała tę książkę, tylko bym westchnęła, że starość i lingwistyczna niemoc, a nie ruszyła w nową językową podróż. Dziś znów wróciłam do tej rozmowy, do jej atmosfery. Nie wzdycham, że starość i niemoc; coraz więcej rozumiem. Zachwyt się zmienił, jest jeszcze większy.
Mauro Iandolo, Tra danza e lingua dei segni
[w:] Vieni da me.
🖇 🖇
[…]
przy okazji dyskusji na temat mitu o Dedalu i Ikarze usłyszeliśmy, że największym marzeniem ludzkości jest umieć latać. Nieprawda. Największym marzeniem ludzkości jest umieć mówić w obcym języku bez konieczności uczenia się go.
🖇
Język warto kochać, choć tak, miłość ta bywa destrukcyjna – destrukcyjna dla pozornie przyklepanych schematów i wyobrażeń. Takiej miłości warto zaznać.
🖇
Dopiero pierwsze lekcje języka obcego uświadamiają nam, jak bardzo nieoczywiste jest to, co dotąd nie prosiło się o żadne dodatkowe pytania.
– TEN stół? – pyta znajomy Anglik. – Ten? Masz na myśli, że to „on”?
– Tak. W języku polskim rzeczowniki mają rodzaj gramatyczny.
– A skąd mam wiedzieć, czy „stół” to „on”? Dla mnie to jest „to”, to jest przedmiot!
– Zgoda, ale w języku polskim przyjęło się, że jest rodzaju męskiego.
– A cóż jest w nim męskiego?
Ileż cech naszego ojczystego języka uświadamiamy sobie dopiero dzięki nauce języka obcego!
🖇
– Boże, czy ja naprawdę muszę wypisywać słówka z tej nudziarskiej czytanki? – […] – Gdyby to było chociaż coś życiowego.
– Co na przykład? – pytam niepewna, co młody i bystry, ale i nie do końca zaangażowany w naukę języka człowiek może definiować jako „życiowe”.
– No na przykład coś z życia, w stylu mojego dialogu z tatą, gdy nakrywa mnie na grze w PlayStation w godzinach, kiedy mam odrabiać lekcje.
– I czego można by było się nauczyć z tego dialogu?
– Masę rzeczy! Masę przydatnych zwrotów, powiedzonek! Na przykład: „w panice wyłączać telewizor”; „udawać, że czyta się podręcznik do chemii”; „wpaść z hukiem do pokoju”; „rzucić konsolą o ścianę”; „opierdolić z góry nad dół”; „dać szlaban”; „zaraz cholera mnie weźmie”. Takie rzeczy zapadają w pamięć!
🖇
Dwujęzyczni używają każdego ze znanych sobie języków do innych celów, w różnych okolicznościach i wśród różnych ludzi.
[…] Znajomość używanych przez nas języków nie jest symetryczna, a używanie różnych językowych zasobów w różnych sytuacjach nie sprawia, że jesteśmy mniej dwujęzyczni.
🖇
Nauka języka zmienia naszą optykę i uelastycznia zwoje trwalej, skuteczniej i może nawet przyjemniej niż cierpliwie rozwiązywane sudoku.
🖇
Za wszelką cenę próbuję sobie przy tym przypomnieć nazwę pewnego owocu. „Na b, na b… na pewno zaczyna się na b” – myślę, usiłując wydobyć ją z czeluści mentalnego słownika. Po dłuższej chwili bezskutecznego przeszukiwania szufladek zwracam się wreszcie do siedzącej obok siostry:
– Powiedz mi, jak nazywa się ten owoc na b, wiesz, dobry owoc na placek. Robi się też z niego kompot…
Konsternacja. Siostra przytomnie zauważa, że typowe owoce wykorzystywane do wypieków i kompotów to śliwki, gruszki, truskawki, wiśnie, porzeczki…
– Ale że owoc na b? Jesteś pewna, że na b?
– Jestem.
Niemal w tej samej chwili doznaję skrzącego na czerwono olśnienia: słowem „na b, na pewno na b” jest… rabarbar. Podobnego splątania doświadcza każdy z nas, niezależnie od tego, jakie zna języki i ile. I niezależnie od poziomu ich znajomości.
🖇
[Zjawisko] tip of the tongue. Polega ono na tym, że słowo, które usiłujemy sobie przypomnieć, przypomina nam się jedynie częściowo lub wysyła na front swojego sobowtóra – wyraz podobnie brzmiący, zaczynający się na podobną literę czy sylabę albo po prostu je zawierający.
🖇
[…]
któryś język zawsze jest pierwszy, nawet u osób dwujęzycznych złożonych. To właśnie on służy do opisywania świata w pierwszych latach naszego istnienia, on też zapełnia szufladę jako pierwszy. Drugą, mniejszą, zajmuje język drugi. Wreszcie mamy trzecią, uprzywilejowaną szufladę, zawierającą tak zwany poziom pojęciowy. Zazębia się on – a raczej wypełnia – równocześnie z szufladą pierwszą, co jest dość logiczne: poznając świat, poznajemy język, i na odwrót. To właśnie tu przechowywana jest nasza wiedza o świecie, o tym, co to „kot” i co to „krzesło”, ale i co to „złość” czy „zazdrość”. Właśnie dlatego świadoma nauka języka drugiego wiąże się z tyloma konsultacjami z językiem pierwszym.
🖇
Choć od szuflady z naszym językiem drugim oczekujemy, że stale będzie się zapełniać, dowodząc tym samym naszego językowego talentu, szuflada z językiem pierwszym także się zapełnia, a proces ten w zasadzie nie ma końca. W szufladzie z językiem pierwszym zawsze znajdą się też przegródki, które zieją pustką. Na przykład te z napisem: „rodzaje amunicji”, „kardiologia” czy „maszyny rolnicze”, o ile nie zajmujemy się żadnym z tych tematów na co dzień.
🖇
W jednych szufladach bywa przestronnie, inne trzeszczą pod naporem kłębiącej się zawartości, żadnej jednak nie powinno się kompulsywnie porządkować – dążenie do leksykalnej równowagi w szufladach prędzej odbierze nam smak życia, niż pozwoli choć o krok zbliżyć się do ideału.
🖇
Najważniejsze w nauce języka u dzieci jest jednak całkowite ignorowanie przez nie własnej niewiedzy. Biczowanie się za to, czego jeszcze się nie wie, to domena starszych. Młodzi, zwłaszcza najmłodsi, wolą skupiać się na tym, co już wiedzą.
Umiejętność przyglądania się językowi jak abstrakcyjnemu tworowi, który da się rozłożyć na części, przychodzi z czasem i nie jest domeną dzieci. Jeśli posługiwanie się językiem w sposób intuicyjny i instynktowny można porównać do układania prostych konstrukcji z klocków Duplo, w których prędzej czy później klocek A połączymy z klockiem B, to analizę języka w celu świadomego budowania w nim wypowiedzi należałoby porównać do zabawy Lego Technic: elementów jest całe mnóstwo, a skuteczne ich łączenie wymaga namysłu i analizy danych. Nie wystarczy po prostu połączyć klocka zielonego z czerwonym. Choćby dlatego, że zauważamy, że jeden klocek składa się z kilku mniejszych.
🖇
Wyrażanie własnego poczucia humoru i docenienie cudzego to chyba największy sprawdzian dla osób uczących się języka.
🖇
[Język]
jest czymś potężniejszym niż narzędzie komunikacji.
🖇
W naszym osobistym repertuarze pewne języki po prostu nadają się lepiej do snucia opowieści na taki czy inny temat. Z wyjątkiem opowieści o dzieciństwie – tu niemal zawsze najlepiej pasuje ojczysty.
🖇
[…]
zapisują się na lekcje języka, o którym nie mają pojęcia. W głowie się poprzewracało? Nie, dopiero się przewróci. I bardzo dobrze, życie dostarczające nowych bodźców i doświadczeń warte jest przeżycia.
🖇
Statystyczny dwujęzyczny ze swoją wysoce zindywidualizowaną historią nauki języka drugiego, spersonalizowanym zestawem czynników wpływających na jego przyswajanie, takich jak choćby wiek, środowisko, namiętności, motywacje lub ich brak, to prawdziwy koszmar badacza, chodzący zestaw zmiennych liczniejszych niż angielskie samogłoski.
🖇
Widząc przepaść dzielącą nasz język drugi i trzeci, wierzymy, że moment opanowania języka trzeciego to ten, kiedy osiągamy identyczny rezultat co przy języku drugim czy pierwszym. A przecież nasze umysły nie są już takie same, zdążyło już na nie wpłynąć wiele czynników, zapisały się już w nich dane gromadzone przez lata nauki wcześniejszych języków. Nie jesteśmy ani czystą tablicą, ani też nowicjuszem w nauce języka obcego. Jesteśmy nowym tworem.
🖇
Umysł magazynuje informacje w sposób, którego logika prawdopodobnie mocno by nas zaskoczyła. Sama nauka też jest ciągłym zaskakiwaniem własnego umysłu.
🖇
Mąż może pozostać jeden – jednak romanse z kolejnymi językami to rozrywka, która nie tylko nie grozi utratą reputacji ani rozstaniem, ale na dodatek pozwala przewietrzyć głowę i przypomina o istnieniu dawno nieużywanych zakamarków umysłu.
🖇
Każdy, kto świadomie uczy się języka obcego, uczy się go, mając w głowie własny, może nawet nie do końca uświadomiony i zdefiniowany wzór, odzwierciedlający poziom doskonałości, który chce osiągnąć.
Jagoda Ratajczak, Języczni. Co język robi naszej głowie, ilustr. Ola Niepsuj,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)
Żyć bez wyzwań to jakby pozbawić się niespodzianek, to jak być przywiązanym do jednego jadłospisu, gdy inni degustują dziesiątki smakowitych potraw.
Świąteczne odliczanie literek przeczytanych przed świętami, dwa. Piąty tom, przedostatni. Połknięty w podobnym tempie, co cztery wcześniejsze. Połknięty z ogromną przyjemnością. Nie mogę uwierzyć, że czekam już tylko na jedną część tej zaklętej w obrazki historii.
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
🖇
Alice Oseman, Heartstopper. Tom 5.,
przeł. Natalia Mętrak-Ruda,
Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)
🖇
Zbliżamy się powoli do końca Heartstoppera. Kiedy tworzyłam poprzedni tom, myślałam, że ten będzie ostatnim, ale okazuje się, że musi powstać jeszcze jeden, by historia była kompletna. Bardzo mi przykro, że ta opowieść się kończy, ale nie mogę się doczekać, kedy w tomie 6[.] pożegnam Nicka, Charliego i całą resztę paryskiej ekipy tak, jak na to zasługują.
Żadna tam Dama z łasiczką. Nie Dziewczyna z perłą, ani Dziewczynka z chryzantemami.
Lecz Starszy-Pan-Pies z kwiatkiem.
Zachwycił mnie bezgranicznie. Wylądował tu dziś dokładnie czterysta wpisów później.
fot. Catty, fragment.
Podobno, gdy spojrzysz człowiekowi głęboko w oczy, zobaczysz na ich dnie jego Duszę. Gdy udając, że nie patrzysz wcale, bo dla psów to trudne doświadczenie spoza menu kulturalnych zachowań, spojrzysz w oczy psu, jestem pewna, że zobaczysz bardzo starą i bardzo mądrą Duszę, w której zasobach wyłącznie miłość i bezgraniczne zaufanie, choćby nie wiem co się działo.
Świąteczne odliczanie literek przeczytanych przed świętami, raz. Fantastyczna alternatywa dla Chłopek, które biją kolejne rekordy poczytności w kraju, w którym najmodniejsze jest nieczytanie. Kamieniem nie rzucę, ponieważ kilka dni temu doprowadziłam Sadownika do szewskiej furii, gdy w towarzystwie Latorośli przyjaciółki z dumą stwierdziłam, że na obowiązkowym etapie edukacji byłam łaskawa przeczytać od deski do deski tylko dwie lektury: Kamizelkę i Latarnika; skromnie, ale na swoją obronę mam to, że przeczytałam je z zachwytem. Sadowni grzmiał. W efekcie pozostaję dumna, ale już się z tym nie obnoszę.
Wracając do lektury i zestawienia z Chłopkami. W sumie jest to książka o tym samym, o konsekwencjach Czasu
i Miejsca, które odkładają się w naszym losie. Moja fantazja na temat Chłopek twierdzi, że książka ta pozwala zrozumieć przeszłość. Tymczasem ta książka pozwala zmienić przyszłość, konfrontując nas z tym, co na temat języków obcych zagnieździło nam się w głowach wskutek Czasu i Miejsca. Ponieważ nic nie ciągnie mnie do Chłopek, lobbuję za tą książką, jeśli masz wyporność już tylko na jedną. Jest po prostu doskonała! Konfrontuje, zmienia, otwiera wiele drzwi.
Lukę oddaję w ręce czytelników z nadzieją, że lektura tej książki poruszy i zmieni ich tak, jak mnie poruszyło i zmieniło jej pisanie.
Jagoda Ratajczak
🖇🖇
Kiedy adaptacyjni perfekcjoniści nie osiągają swojego celu, mówią sobie: trudno, nie udało się, następnym razem zrobię to czy to, aby było lepiej, odczuwają satysfakcję, gdy dążą do celu. Częściej są też motywowani wewnętrznie. To, co robią, sprawia im radość. Perfekcjoniści neurotyczni mają z kolei skłonność do silniejszego przeżywania negatywnych emocji. Już jako dzieci nie lubią na przykład nowości, nie lubią, jak coś się zmienia, jak coś ich zaskakuje albo idzie nie po ich myśli. Charakteryzuje ich także wysoki poziom lęku, podobnie jak słabo rozwinięte umiejętności radzenia sobie ze stresem. W sytuacjach stresowych trudno jest im spojrzeć na coś z innej strony, coś zmienić, przeformułować. Są nieelastyczni. Porażka, błąd nie zostają zrównoważone refleksją, że OK, tak czasem bywa, często pojawiają się natomiast ruminacje, czyli obsesyjne myśli, osoby zaczynają rozpamiętywać to, co się zdarzyło, koncentrować się na tym. Mają żal do siebie, myślą o tym, co powiedzą i pomyślą inni. Przeglądają się w cudzych oczach. Lęk społeczny, lęk przed oceną innych jest immanentną cechą neurotycznego perfekcjonizmu.
🖇
O tym, co uznaje się za wartość, świadczy nie tylko to, za co obrywamy, ale i to, czego się wstydzimy. Powiedz, czego się wstydzisz, a powiem ci, czego oczekują od ciebie inni. Powiedz, czego się wstydzisz, a przekonamy się, czy wstydzimy się tego samego.
🖇
Wiesz, Jagoda – Sebastian zamyśla się na widok polityków spoglądających na nas z wyborczych plakatów przy przystanku tramwajowym Plac Wilsona – tacy ludzie naprawdę mają możliwości, środki, żeby nauczyć się języka. Jeśli tego nie robią, to znaczy, że być może nikt im nie mówi, jak źle świadczy o nich ta nieznajomość i sama niechęć do nauki.
Lingwicyzm, podobnie jak rasizm czy seksizm, jest rodzajem dyskryminacji i opresji. To zjawisko, w którym narzędzie dyscypliny – pouczanie, a także ośmieszanie – służy promowaniu „idealnej” odmiany języka i karaniu za używanie innych jego wariantów. Na czym ta kara polega? Na tym, że inteligencja, status, wykształcenie czy nawet stan zdrowia danej osoby oceniane są przez pryzmat języka, jakim się posługuje.
🖇
Pouczanie jako narzędzie dyscypliny, także w sferze języka, instaluje w jego użytkownikach specyficzne oprogramowanie. Rzadko jednak usprawnia ono pracę systemu, przypomina raczej wirus zasiewający w nas wątpliwości i wstyd.
🖇
Opanowanie języka w jego formie ustandaryzowanej, a co za tym idzie uważanej przez autorytety tworzące ten standard za formę poprawną, musiało prędzej czy później stać się synonimem wykształcenia. Ono zaś – synonimem inteligencji. Jest nim do dziś, mimo że badania nigdy nie wykazały związku między umiejętnością posługiwania się poprawnym językiem standardowym a inteligencją pojmowaną jako zdolność rozumowania, uczenia się, rozwiązywania problemów i wykorzystywania posiadanej wiedzy.
🖇
„[…] Najważniejsze jest to, by się komunikować. Ale jeśli jako nauczycielka sprzedajesz uczniom idealny obraz języka, to tym samym wtłaczasz im do głowy perfekcjonizm, nierealne standardy”. A to już przedsionek podszytej ciągłą niepewnością frustracji, która potrafi towarzyszyć nam przez całe życie.
🖇
Jeśli pięknie mówisz i piszesz w swoim języku ojczystym, nie wyobrażasz sobie kompromisu w drugim języku.
🖇
Bogactwo języka mówionego jest w istocie konsekwencją stuleci rozwoju poza nawiasem norm i zasad rządzących słowem pisanym. W okresie po podboju normandzkim, a w latach ekspansji Kościoła, język angielski został zdegradowany przez język francuski i łacinę używane przez elity polityczne i duchowieństwo. Rozwijał się więc przede wszystkim jako język mówiony i, jak pisał historyk Henryk Zins, „jako język ludzi prostych rozwinął ogromną plastyczność i elastyczność, bogactwo idiomatyki i prostotę składni”.
🖇
Skupieni na własnych lękach i zahamowaniach mieszczących się mimo wszystko w spektrum uważanym za językową normę, zwykle nie zastanawiamy się, jak z tymi samymi lękami mierzą się osoby jąkające się.
🖇
Po każdym wywiadzie z chłopakami [Maciek, Sebastian], gdy odkładam słuchawkę, czuję, jak uskrzydlające może być spotkanie z kimś, kto wie, kim jest, kto akceptuje to, kim jest, i – jak sam podkreśla – ma prawo mówić. Ma prawo mówić tak, jak chce, na przekór temu, co świat myśli i mówi o jąkaniu, na przekór definicjom, etymologiom, wynikom badań, na przekór komentarzom w sieci.
🖇
„A przecież wszyscy jesteśmy w spektrum niepłynności” – opowiada [Maciek]. Po czym przytacza ewidentnie popularną w środowisku metaforę góry lodowej. „Widzimy jakiś fragment zjawiska, ale duża część tego, co się na nie składa, pozostaje niewidoczna. Dlatego denerwuję się, gdy ktoś wiedząc, że się jąkam, i usłyszawszy, jak mówię, rzuca: «hej, przecież mówisz super!». Czuję się wtedy, jakby oceniono mnie tylko po tym wierzchołku góry lodowej, jakby jąkanie było czymś, co mnie definiuje.
🖇
[…] mówienie o swojej trudności sprawia, że w jakiejś części się jej pozbywamy.
🖇
Zwykłam uważać się za kogoś, kto świadomość języka i wrażliwość na język ma w sobie niemal od zawsze, a dziś łapię się na tym, o ile długości prześcigają mnie w tym Sebastian i Maciej. „Ponieważ ciągle zmagamy się ze słowem, nadajemy mu większą wagę, niż ma w rzeczywistości” – mówi Maciek, nawiązując do własnego strachu i wstydu, które pojawiają się wskutek bloku czy zająknięcia.
🖇
Kończenie zdań jest zresztą czymś, co prawdopodobnie robiło wielu z nas, jednak tylko niektórzy mieli okazję się dowiedzieć, że podobne zachowania terapeuci mowy określają mianem mikroagresji.
🖇
Jeśli w walce ze stereotypami i uprzedzeniami najbardziej pomaga bezpośredni kontakt, to szczególnie cenne są miejsca, w których osoby niejąkające się i osoby z doświadczeniem jąkania mogą się spotkać w dogodnych dla tych drugich warunkach. Takie miejsce stworzono między innymi w Tokio – w kawiarni Chumon ni Jikan ga Kakaru Cafe. Nazwa lokalu oznacza dosłownie „kawiarnia, w której zamówienie kawy wymaga czasu”, a zatrudnione są w niej wyłącznie osoby jąkające się.
🖇
[…] mówiłam sobie: «chłoń, po prostu go chłoń!».
🖇
„[…] [Olena Apchel] Kiedy obcokrajowiec mówi w moim języku, czuję szacunek, niezależnie od tego, ile zna słów. Ale z jakiegoś powodu, kiedy uczyłam się polskiego, czułam niepokój. Bo język zawsze był ważnym narzędziem intelektualnym mojej komunikacji”. […] Zaraz po przyjeździe do Polski nasiąkanie polszczyzną było próbą łapania tchu w zalewie nowych słów, fraz, literowych zbitek.
🖇
Gdy musisz odnaleźć się w nowym kontekście, lekcje języka odrabiasz nie z podręcznikiem w ręku, ale w codziennych kontaktach, próbując wymacać kontury nowego świata w mroku językowej obcości.
🖇
Nie pamiętam, jakich słów nauczyłam się najpierw, ale gdzieś z tych początków pamiętam słowo «kurwa», czy śmiesznostki, na przykład czasownik «pukać». «Pukanie» to po ukraińsku «puszczanie bąków», więc «puk, puk» śmieszyło.
🖇
Wielokulturowość siłą, wielojęzyczność atutem.
Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
„Ale powiem pani […] Aż wstyd się było odezwać… – dodaje. – No ale czasem to ten wstyd trzeba do kieszeni schować. I tyle”. Uśmiecham się do niej, dla siebie zachowując niemal romantyczną konkluzję. Słyszę ją dobrze we własnych myślach: właśnie tak łata się największe luki.
🖇
[…] błędy można popełniać. […] błędy to część codzienności.
🖇
Zaczynam się uczyć, gdy najbardziej… nie chce mi się uczyć. Zrozumiałem, że niekoniecznie muszę czuć motywację, żeby działać, i że motywacja będzie podążać za działaniem, bo właśnie poprzez działanie wzbudzam w sobie pozytywne emocje związane z nauką.
🖇
Jeśli wierzyć słynnemu językoznawcy Stephenowi Krashenowi, ucząc się języka, sprawiamy, że ten spływa do naszego umysłu także przez filtr emocji, a spływa naprawdę obficie, gdy nie towarzyszą temu nerwowość i niepewność.
Przypomniało mi się, że przez cały rok na okoliczność tych świąt zbierałam. Pyszne niczym dwanaście, bożonarodzeniowych potraw. A jednak warto było czekać na te święta. Wyjechać (trochę na próbę) pierwszy raz od pół roku i wrócić. Warto było bardzo.
|
Za dużo
odkurzaczy
zapachów
adresów
rzeka rzeczy
przekracza
stan alarmowy
dlaczego
nikt nie krzyczy
nie kracze?
za dużo świąt
Piotr Mitzner,
Przejścia. Wybór wierszy
z lat 1982–2020,
PIW, Warszawa 2021.
🎄 🎄 🎄
Andrzej Dudziński, Dudi. Superptak,
Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1976.
🎄 🎄 🎄
— Lubisz święta, tato? — spytałem ojca, kiedy wracaliśmy do samochodu. Dobrze, że z nim pojechałem, bo to wszystko było straszliwie ciężkie. Biedny tata.
— Twoja mama lubi — odparł dyplomatycznie i z ulgą zatrzasnął klapę bagażnika.
Tak myślałem. Od dawna wiedziałem, że to kobiety lubią święta Bożego Narodzenia. Myślę, że wszyscy (niewierzący oczywiście lub umiarkowanie wierzący) mężczyźni zaniechaliby obchodzenia jakichkolwiek świąt, gdyby na świecie zabrakło kobiet i dzieci. Przyrządzaliby sobie po prostu kolację (kanapki?) i zasiadali przed telewizorem, a następnego dnia spaliby do południa. Nie jestem tego pewien, ale podejrzewam, że większość z nich nie ubrałaby nawet choinki. Moja ostatnia Wigilia właśnie tak wyglądała. Zapaliliśmy z Psem świece, to znaczy on mi asystował, w salonie, wskoczyliśmy na kanapę i nie robiliśmy niczego sensownego. Przyrządziłem mu jedynie jakąś bardziej sutą kolację, którą zajadał z apetytem, podczas gdy ja raczyłem się winem i pierogami z kapustą, gapiłem się na ogień płonący w kominku, zadzwoniłem do rodziny złożyć życzenia, a potem, przed północą, wyszedłem przed chałupę patrzeć, jak rozświetlony świecami korowód sunie drogą w stronę kościoła. Zerkałem też (wstyd przyznać) po północy na Psa, czy nie ma przypadkiem zamiaru czegoś mi powiedzieć, ale nie przemówił do mnie ludzkim głosem.
Razem z melodią Last Christmas ludzi ogarnia przedświąteczne podenerwowanie i wszyscy warczą na siebie po Lidlach i Biedrach, powoli wprowadzając się w nastrój, który zdarza się, jak to mówią, tylko raz w roku.
Przed godziną zero panie domu na ostatnich nogach pichcą i pucują, ich „drugie połowy” w kryzysie męskości taszczą siaty z zakupami, bezsilnie tłukąc głową w ścianę windy, kiedy nikt nie widzi, i za pięć dwunasta biegną jeszcze po leki na wątrobę i kaca, by wreszcie, gdy zaświeci „pierwsza gwiazdka”, zasiąść do stołu i wstać od niego jak pan Jezus z grobu dopiero na trzeci dzień. Częścią tego jarzma jest obowiązek obcowania z rodziną. Niezależnie od tego, czy się lubimy i czy mamy o czym rozmawiać, musimy ze sobą przebywać w izolacji od „obcych”, ponieważ „jesteśmy rodziną” i „są święta”. […] Zawsze odczuwałam to jako uwięzienie i choć podobno istnieją ludzie, którzy w święta się nie męczą, to ja ich nie spotkałam.
🌲
[…] żadna ucieczka nie daje uwolnienia, a koszty własne zawsze są wysokie. Nie warto kopać się z koniem. Zamiast uciekać albo cierpieć, lepiej znaleźć własną, minimalną formę świętowania: w gronie naprawdę bliskich, choćby to miała być jedna osoba; w obecności zwierząt; z paroma potrawami; bez „muszę” i „trzeba”, a co tam – niechby i w piżamie! […]
Bo w świętach chodzi chyba właśnie o to, żeby zrobić miejsce na chwilę ciszy w samym sercu tej najgłębszej nocy, jaka okrywa Ziemię w czasie zimowego przesilenia. Żeby poczuć w sobie ten najczarniejszy, zwrotny punkt, od którego zacznie przybywać światła.
”
🌲
Święta, święta i po świętach, chciałoby się zawołać i zamknąć temat, ale z polskich świąt nie tak łatwo się wyplątać. Trzeba przejść wszystko: Boże Narodzenie, międzyświęcie, sylwestra i Nowy Rok, aż do Trzech Króli. Zaczyna się zresztą coraz wcześniej: mikołaje z czekolady pojawiają się w sklepach we wrześniu, a nie po święcie zmarłych jak drzewiej bywało.
Renata Lis, Moja ukochana i ja,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
🎄 🎄 🎄
Święta to taki test na Obywatela, na Człowieka. Jeśli te kolory, hałasy, plastik, całe to gówno napełniają cię radością, nostalgią za dawnymi czasami, miłością do bliskich, zdrową i bezwarunkową, to znaczy, że jesteś normalną jednostką, że masz prawo do życia i funkcjonowania, witamy cię w ekipie. Jeżeli zaś święta napełniają cię smutkiem i gniewem, to znaczy, że albo stało ci się coś strasznego (ale lepiej zachowaj to dla siebie i nie psuj innym humoru), albo po prostu jesteś odpadem atomowym i wynocha z Polski, i tyle, cześć, lulajże, Jezuniu.
Jakub Żulczyk, Informacja zwrotna,
Świat Książki, Warszawa 2021.
było naprawdę miło i serdecznie, było również rodzinnie, czyli bardzo smacznie i płytko. pozostałam — założę się, że tak jak pozostali uczestnicy — sama ze swoimi tęsknotami*. na minusie wpadłam do ula, by regenerować ciało i duszę.
359/365
______________
*
Wiele było miejsc do uzgodnienia, bez sumiennego wsłuchania się w siebie nawzajem mogło się to okazać trudne.
*
[…] dopóki nie stanie się pośrodku orkiestry i nie zagra z nią, nie sposób zrozumieć, dlaczego to jest takie trudne.
[…] Tu instrumenty są tuż obok. Na dodatek odległość między nimi jest różna. Słuchanie utworów niejako od środka ich brzmienia sprawia, że wydają się różne od tego, co znane. Inne jest wyczucie czasu, kiedy należy się włączyć do gry, jak gdyby czas był zupełnie inaczej doświadczany.
*
Nuty wszystkich zebrały się w jednym punkcie kosmosu i rozpłynęły w powietrzu, zostawiając po sobie imponujący pogłos.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
napisała, że w moim imieniu zostawiła tam ciepło. dziś, w rocznicę, gdy po raz ostatni widziałam Twoją rodzinę.
tu, dziś rano świeciło piękne słońce, jesteś!
356/365
Dziś jest ullukinneq, najkrótszy dzień w roku.
Niviaq Korneliussen, Dolina Kwiatów, przeł. Agata Lubowicka,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.
*
fot. Kaan, fragment.
*
W.A.
Mozart, Sonata skrzypcowa nr 21 e-moll, II. Tempo di minuetto,
Ingrid Haebler (fortepian), Henryk Szeryng (skrzypce), White Raven’s Favorites Playlist 2022, #19.
wzruszenie też jest
przywilejem — odnotowała świadomość, widząc, co się ze mną dzieje.
jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy w każdej chwili byli świadomi wszystkiego, co mamy i co umiemy? jak wyglądałby wtedy świat?
354/365
[Olena Apchel] W tamtym okresie bardzo chciałam mówić po polsku, ale brakowało mi słownictwa, wymyślałam więc własne. Przykłady mojego słowotwórstwa znajomy zapisywał w notesie – na przykład […] «to, co jest mocne i czeka na objęcie» na «plecy».
Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023. (wyróżnienie własne)
Moje lenistwo ograniczyło mi media społecznościowe dawno, dawno temu do śledzenia poczynań: ❦ jednego pieska, choć jest nikczemnego rozmiaru, świetnie radzi sobie z językiem włoskim (fantastyczna historia, odtwarzać wyłącznie z dźwiękiem),
❦
jednego sprzedawcy, będącego pod względem fizycznym przeciwieństwem pieska, ale współdzielącego z nim, poza płcią, znajomość włoskiego
❦
oraz kilka kont osób zajmujących się propagowaniem tego czy innego języka. By nie mijać się z prawdą, w kategorii używki musiałabym dopisać jeszcze tylko czytanie i blogowanie.
Z tych miejsc, odwiedzanych przeze mnie z uporem maniaka, przynoszę i flancuję w swoim życiu słowa, frazy, a czasem muzykę, która tam robi za tło, a tu w ulu ma momenty, gdy gra pierwsze skrzypce.
Ten kawałek przywlokłam w czerwcu z powodów lingwistycznych — zachwyciła mnie płynność, z jaką łączone są fragmenty tekstu angielskiego i hiszpańskiego, gładkie, prawie niezauważalne językowe fugi. Wciąż robi to na mnie wrażenie. Sadownik nie dzieli ze mną lingwistycznych zachwytów i gdy, jadąc samochodem, podzieliłam się z nim moim ochem i achem, popatrzył na mnie zgorszony moim wyborem,
a potem zapytał, czy znam oryginał. Nie znałam. A gdy usłyszałam, pokręciłam nosem. Bez hiszpańskich słów to nie to, skwitowałam.
Black Eyed Peas, Daddy Yankee, Bailar contigo.
❦
Dziś, przy porannej kawie czytam sobie. Czytam fantastyczną książkę o świecie mojej muzyki, w którym rolę nut pełnią fonemy. Nagle zderzają mi się kulki w głowie. I wracam do pierwowzoru piosenki. I odszczekuję czerwcową notę. Jestem pod wrażeniem. Cóż za historia! Nie może czekać do niedzieli. No way!
Scatman John,
Scatman (ski-ba-bop-ba-dop-bop).
„My, jąkający się, wiemy, czym jest pokora, bo upokarzano nas na śmierć” – mówi John Larkin w wywiadzie dla czasopisma naukowego „Advance for Speech. Language Pathologists and Audiologists”.
♮
Łzy wściekłości i bezsilności napływające do oczu, nieustanna konfrontacja z cudzym zniecierpliwieniem, szyderstwem, z pytaniami – pozornie pełnymi troski, a w rzeczywistości kłującymi jak palec wetknięty pod żebro: „Co jest nie tak z tym dzieckiem?” – to John także znakomicie pamięta. Pamięta też, jak bardzo już wtedy kochał muzykę.
♮
Nastoletni John ma talent muzyczny i uwielbia jazz. Uczy się grać na fortepianie, a dzięki płytom Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga poznaje niezwykłą technikę śpiewu –
scatting. Ten popularny w świecie jazzu sposób śpiewania polega na naśladowaniu dźwięków instrumentów oraz zastępowaniu tekstu onomatopejami. Technika wyzwalająca z ograniczeń narzucanych przez konwencjonalną wokalistykę z jej naciskiem na staranną dykcję i zrozumiałość wydawała się stworzona dla niego. W przyszłości
scat stanie się jedną z podwalin rapu (na razie uchodzi za technikę nieco ekscentryczną). W przypadku Johna pomoże wyzwolić tłumioną latami ekspresję. Czuje, że znalazł własną drogę, a marzenia o karierze muzyka jazzowego zaczyna traktować coraz poważniej. Obawia się jednak, jak publiczność zareaguje na jego, jak sam o nim myśli, „defekt”, i czy w ogóle powinien przed nią stawać. Dla bezpieczeństwa siada więc za fortepianem. Na razie.
♮
Zbliża się do dwudziestolecia debiutu, gdy zachęcony przez przyjaciela dokonuje rewolucji w swoim życiu i nagrywa płytę z muzyką taneczną. Melodyjne, pełne zabawnych językowych łamańców piosenki wąsatego faceta w kapeluszu, który śpiewa w tempie trzech słów na sekundę, szturmują światowe listy przebojów. „Kto tak śpiewa i co mu się stało?” – pytają zdumieni rodzice, słysząc nowe ulubione kawałki swoich dzieciaków. „To Scatman John!” Nieśmiały, niegdyś tłamszony muzyk z jazzowej niszy, swoim nietypowym sposobem śpiewania zachwyca, imponuje młodym ludziom i podbija świat popkultury. I nadal się jąka.
♮
Osiągnąłem sukces nie pomimo tego, że się jąkam, ale właśnie dlatego, że się jąkam. John Larkin aka Scatman John
Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023.
Niedzielne odliczanie literek obsunięte bezdźwięcznie w poniedziałek. To jedyna książka, którą czytałam w minionym tygodniu. Podobno można ją przeczytać w niespełna osiem godzin, ale żeby ją poczuć, dać się przemienić temu, co niesie ze sobą, i wysłuchać zaledwie części utworów muzycznych tak, by poczuć je w brzuchu, potrzebny jest minimum tydzień. I jeszcze dodatkowa dłuższa chwila, by opadły fusy wrażeń.
To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Jest w niej wyłącznie gęste dla uszu i duszy.
Muzyka. Możliwe, że muzyka pojawiła się na świecie razem z ludzkością, by przemienić człowieka w duchowy byt
[…].
🖇
[…]
czuła, że ktoś stoi za jej plecami i uporczywie się w nią wpatruje, a właściwie czuwa nad nią. Czuła ciepło, pewien lęk i tajemniczość. […] Wytęskniona i ciepła obecność kogoś, kto był jej kiedyś bliski, ale kto udał się gdzieś daleko i przybrał inną postać.
🖇
Macie w sobie potężną muzykę, potężną i jasną, której nie sposób wcisnąć w żaden ciasny zakamarek.
🖇
– […] Cóż, gitara – zwłaszcza rockowa czy jazzowa – jest chyba jednak męskim instrumentem.
– Tak myślisz?
– Tak. Powiem wprost, kiedy zaczęłam grać na gitarze, po raz pierwszy doświadczyłam, czym jest męskie poczucie satysfakcji.
Masaru zaśmiał się wesoło.
🖇
[…]
„Poczuj wszechświat w sposób swobodny”. Tylko jak to zrobić, jak poczuć wszechświat, skoro żyjemy zazwyczaj na dnie powietrza i nie myślimy o stratosferze? Aya próbowała różnych interpretacji utworu i nadal nie wiedziała, którą zagra.
🖇
[…]
tę pewność, którą odczuwała gdzieś głęboko w sobie, cechował spokój.
🖇
– Tak, lubię. […]
– Jak bardzo?
– Tak bardzo, że nie potrafię tego wyrazić.
– Naprawdę? […]
– Jak bardzo? – Tym razem to Aya zapytała.
– No tak… – Kazama Jin spojrzał w przestrzeń. […]
– W takim miejscu? – Aya rozejrzała się wokół. […]
– Tak, w takim.
– Nawet gdyby nikt nie słuchał?
🖇
Wszystko przemija, znika w milczeniu.
🖇
Na myśl o tym, ile tysięcy godzin, ba, ile dziesiątków tysięcy uczestnik na scenie poświęcił na lekcje, żeby znaleźć się tam, gdzie był, ogarnęło Akashiego głębokie wzruszenie.
🖇
Taki dzień nadchodzi. Chwila, kiedy uznaje się, że zna się utwór w całości. Melodia rozchodzi się po całym ciele, wypełnia je, skleja się z nim szczelnie. Kiedy osiągnie się ten etap, wystarczy dotknąć ciała w dowolnym miejscu, a ma się wrażenie, że melodia zaraz wypłynie. To moment niewyobrażalnego szczęścia, kiedy człowiek może poczuć, że teraz już jest częścią utworu.
🖇
[…] kiedy do uszu dobiega wspaniałe wykonanie jakiegoś utworu, ma się wrażenie, że słyszy się go po raz pierwszy w życiu.
🖇
[…]
im ktoś jest lepszy, tym bardziej w jego wykonaniu uwidacznia się jego istota, jego korzenie. Muzyka wypływa z ciała grających i ma pewien związek z miejscem, w którym się wychowali, i ciałem, które otrzymali.
🖇
Nie wyjaśniać – pozwalać innym poczuć.
🖇
Chłopiec zamknął oczy. Kiedy wytężył słuch, świat nawet w takiej chwili pełen był brzmień.
– Panie profesorze… – zaczął. Z góry spływało światło, a chmury wiły się leniwie. Na horyzoncie drżało i migotało jakieś pomarańczowe skupisko w kształcie trójkąta. Co to takiego? To coś intensywnego, czego pełno na świecie? Chłopiec otworzył oczy i wolno rozejrzał się dookoła. Ten znak życia, jego przeczucie. Czy tego właśnie ludzie nie zaczęli nazywać muzyką? Może to właśnie prawdziwa postać tego, co nosi takie miano.
🖇
Zdarza się, że nie sposób wykonać ani kroku naprzód. Stale wracają chwile rozpaczy, że osiągnęło się już granice własnych możliwości.
Pewnego dnia udaje się jednak nagle wejść na kolejny stopień. Okazuje się, że niespodziewanie, nie wiedzieć czemu, wychodzi coś, co dotąd się nie udawało. Towarzyszy temu zdumienie i poruszenie, którego nie sposób z niczym innym porównać. Jak gdyby nagle wyszło się z ciemnego lasu na miejsce, skąd rozciąga się piękny widok. I to przeświadczenie, że przecież to właśnie tak jest. Dosłownie otwierają się przed człowiekiem nowe horyzonty. Ta chwila, kiedy patrzy się na drogę z góry, nie rozumiejąc, jak to możliwe, że do tej pory cokolwiek mogło być niejasne.
🖇
– Znalazłem muszle spiralne. Zobaczcie, ciąg Fibonacciego. – Z uśmiechem zaprezentował trzymane w ręku muszelki.
– Ha ha ha! Ciąg Fibonacciego! […]
– Muzyka to jednak porządek kosmiczny. Ma coś wspólnego z matematyką.
🖇
Kosmos. Cichy i niewidoczny, a jednak można wyczuć jego poruszenia. Poruszenie chwilę przed zerwaniem się wiatru, barwy drzew, które zaraz opromieni słońce. […] W każdym niepozornym elemencie życia tętnią zrządzenia kosmosu.
🖇
Przed oczami rozpościerał mu się niebieskoszary horyzont. Z chwilą, gdy utkwił wzrok w morzu, obraz ze snu rozpłynął się. Masaru czuł jednak, że coś, co mogło być jego rdzeniem, pozostało w nim gdzieś głęboko.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)
W świecie muzyki od zawsze istniała kategoria cudownych dzieci. To prawda, że od najmłodszych lat widziały one to, co było dla zwykłych ludzi zakryte, i nagle zyskały dostęp do tajemnic muzyki. Dzieci te nie zauważały jednak tego, co dostrzegali zwyczajni ludzie. Wpatrywały się z zachwytem w ubóstwianą muzykę, ale nie znały radości wspinania się ku jej jasno połyskującemu szczytowi od samych podstaw, od zera, tej radości zbliżania się do niej krok po kroku, na przekór trudom i przeciwnościom.
🖇
Wszystko krok po kroku. Jego dotychczasowe życie nie było pomyłką.
🖇
Każdy był tego pewien. Czuli, że głos w nich teraz donośnie woła „Tak!” dla życia, które odtąd będą wiedli.
🖇
Szedł w pojedynkę ku odległemu horyzontowi. Po bezdrożach, którymi nikt dotąd nie szedł.
szeroko rozumiana rodzina pochodzenia to dla mnie synonim samotności. uświadomiłam sobie podczas ostatnich, bardzo intensywnych siedmiu dni, że odziedziczyłam ją po Tobie, Biały Kruku, i fakt, że ta samotność była tak bardzo dojmująca przez ostatni rok, przestał mnie zupełnie dziwić.
głębokie
doświadczanie tej samotności przez całe życie to nie najniższa cena, ale warto było ją zapłacić, jeśli to była jedyna możliwość byś mógł być moim „Tatem” przez prawie pięćdziesiąt lat.
351/365
Autor(ka) nie do ustalenia.
*
Dobrinka
Tabakova, Concerto for Cello and Strings, II. Longing,
Guy Johnston (wiolonczela),
Delyana Lazarova (dyrygentka).
— Pojechałaś im z rangi — powiedział w czwartek.
Moja rangowa ślepa plamka zmniejszyła nieznacznie swój rozmiar, przyjmując do wiadomości, że zdolność do odczuwania radości jest przywilejem.
*
zachwyt jest przywilejem JiM
Dobrinka Tabakova, Concerto for Cello and Strings, I. Turbulent, Tense,
Urban Playground Chamber Orchestra,
Julian Schwarz, (wiolonczela),
Thomas Cunningham (dyrygent).
*
Rangi: społeczna, psychologiczna, duchowa — przyszło do mnie, by ułatwić zrozumienie niewtajemniczonym w żargon —
odpowiadają odpowiednio na pytania:
co masz? co umiesz? czy wierzysz w coś większego niż ty sam_a?
Świat, w którym masz, umiesz lub wierzysz, jest zasadniczo innym światem od tego, w którym nie masz, nie umiesz lub nie wierzysz, choć ty nie ruszyłaś_eś się z miejsca nawet o milimetr. Świadomość zmienia wszystko.
Tak to już jest, że mija wystarczająco dużo czasu i ból czuje się już tylko prawie ciągle. Tak że da się wytrzymać. Można tęsknić, nie krzycząc za każdym razem. Przytulać, nie płacząc co rusz. Śmiać się i nie czuć przy tym wyrzutów sumienia.
Życie toczy się dalej. Nie daje nam innego wyboru.
*
Nie wiem, gdzie teraz jesteś, przyjacielu,
Ale za sto lat widzimy się znowu.
*
Nadejdą wiosna i lato. To prawie nie do zniesienia. A potem jesień, krótka niczym mrugnięcie okiem, zanim zima znów zapanuje na nowo. Życie nie toczy się dalej, zaczyna się od nowa, znów wszystko jest możliwe.
Fredrik Backman, Zwycięzcy,
przeł. Anna Kicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.
19:59, ostatnie sześćdziesiąt sekund pierwszego roku. nim ta chwila, był błękit nieba i promienie słońca maszerujące po ścianie przez cały poranek, czyli jesteś!
przepiękny koncert, zagrany i niezagrany w książce, tu Mistrz i Mistrz, nim ruszymy dalej, nawet jeśli nie mamy pojęcia jak.
350/365
Dokąd idziesz? Dokąd chcesz się udać?
🪶
Zamknęła oczy. Ach, naprawdę świat pełen jest muzyki. Dźwięk zamykanych i otwieranych drzwi, uderzania wiatru w szyby sali koncertowej, ludzkie kroki, rozmowy. Każde słowo niosło ze sobą muzyczny motyw uczucia i napełniało świat […].
🪶
Łzy toczyły jej się bez ustanku po policzkach. „Dziękuję” – wyszeptała w głębi serca […].
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
🪶
Fryderyk Chopin, I Koncert fortepianowy e-moll op. 11,
Los Angeles Philharmonic, Arthur Rubinstein (fortepian), Alfred Wallenstein (dyrygent).
dziś jest szósty z siedmiu ostatnich dni. kochałeś Chopina. od wielu lat próbuję do niego dojrzeć, by dzielić z Tobą zachwyt jego muzyką.
349/365
Cztery ballady skomponowane przez Chopina zdają się sytuować pomiędzy dawnym i współczesnym rozumieniem gatunku.
Kiedyś pieśni służyły pewnie wspomnieniom. Tak zwane poematy epickie niewątpliwie przekazywane były z ust do ust zamiast zapisków historycznych. Wkrótce nastąpiła zmiana i pytanie: „Co się wtedy wydarzyło?” zastąpiono pytaniem: „Jak się wtedy czułem?”. Chodziło o uniwersalne uczucia, uniwersalne wzruszenia, których człowiek doświadcza w swoim krótkim życiu. Można odnieść wrażenie, że Ballada Chopina zawiera emocje z okresu dzieciństwa, ów smutek zapisany w genach
[…] smutek, który każdy nosi w sobie od chwili, kiedy urodził się na tym świecie, uczucie, od którego nikt nie ucieknie. […]
Smutek ukryty na dnie pulsującej rzeki czasu, smutek, którego w codziennej gonitwie nie ma kiedy odczuwać, którego się nie zauważa…
🪶
[…] muzyka poprzez coś przemijającego pozwala na kontakt z nieskończonością.
🪶
– W muzyce, zupełnie jak w ikebanie, można tylko odtworzyć chwilę. Nie da się jej zachować na zawsze. Jest niezmiennie tylko chwilą, która natychmiast znika. A jednak ta chwila jest wiecznością. I kiedy się ją odtwarza, można żyć wieczną chwilą.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
🪶 🪶
Fryderyk Chopin, Ballada g-moll, op. 23,
Janusz Olejniczak (fortepian).
dziś jest piąty z siedmiu ostatnich dni. rozmawialiśmy o tej pianistce nie raz. o reszcie dziś zadecydowała książka, umieszczając na mojej drodze utwór i pytanie: czy było coś Bartóka, co lubiłeś?
348/365
[…] czuła, że w jej wnętrzu coś wiruje szybko w poszukiwaniu odpowiedzi.
🪶
Bartók za życia wielokrotnie powtarzał, że fortepian jest równocześnie instrumentem melodycznym i perkusyjnym. Zazwyczaj niewielu ma świadomość jego perkusyjności. Oczywiście jeśli zajrzy się do jego wnętrza, oczom ukażą się młoteczki wydobywające uderzeniami dźwięki z niezrównaną precyzją i wtedy perkusyjność fortepianu nie ulega już żadnej wątpliwości. Łatwo o tym jednak zapomnieć, kiedy patrzy się jedynie na klawiaturę. Ten utwór, który jako pierwszy pokazał, że Bartók traktował fortepian jako instrument perkusyjny, doskonale uświadamia słuchaczom, że w grze chodzi o uderzenia.
[…]
czuł radość podobną temu, co czuje się, uderzając w bęben. Drżenie dźwięków w całym ciele, dające przyjemne rytmiczne uczucie – ta fundamentalna radość, która zabarwia ludzkie ciało. Bębny są instrumentami, które występowały od starożytności w każdym miejscu, w każdej społeczności. Masaru zauważył, że w tym znaczeniu fortepian jest przedłużeniem bębnów.
[…]
Dźwięki Bartóka są jak niewygładzone, grube drewniane bale. Nie są lakierowane ani wykończone, ale prezentują naturalne piękno drewna.
[…]
Drżenia docierają na dno żołądka, wewnątrz lasu. Uderzenia serca, rytm bębnów. Rytm życia, uczuć, przyjaźni. Uderzać, uderzać… Uderzać młoteczkami palców w drewno. W trakcie uderzania wpada się w trans.
🪶
[…]
nadal gdzieś pozostanie jego zapach, dotyk, kwintesencja.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
🪶 🪶 🪶
Béla Bartók, Sonata fortepianowa, sz. 80,
Martha Argerich* (fortepian).
___________
* wspaniały film o Niej (reż. Stéphanie Argerich, Martha Argerich's intimate portrait: Bloody Daughter) znalazł mnie wczoraj, przez przypadek? wiedziałeś, Biały Kruku, że mówiła sześcioma językami?
dziś jest czwarty z siedmiu ostatnich dni.
w tej książce na każdej stronie między wierszami jest mrowie ósemek, wszelkiej maści pauz i szesnastek — jak wybrać kompozytora, na jaki utwór i czyje wykonanie zdecydować się, skąd mam to wiedzieć?
a jednak mnie prowadzisz — uśmiechnęłam się, wybierając na dziś do całodziennego łomolenia utwór, znany mi tak dobrze z domu, który tworzyłeś, dziękuję.
347/365
Mechanizm ludzkiej pamięci jest nieogarniony. Niezwykłe, co się z czym wiąże i jakim sposobem daleka przeszłość wydobywana jest na światło dzienne.
🪶
– Zostań taki, jak jesteś. Jesteś kimś niesłychanie wartościowym. Nie przejmuj się, cokolwiek ludzie będą mówić na twój temat. Graj tak, jak lubisz.
🪶
To miejsce, gdzie potrafi się tak doskonale skupić, ta chwila, kiedy zaczyna grać […]. Czas, w którym intymność łączyła się ze wzniosłością.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
Jabłoń:
(ma szczęście do Ludzi; w ulu bywają wyłącznie
ci z wielkimi sercami)
Sadownik:
(oddelegowany przez Drzewko, by zakupić prezent gwiazdkowy dla czteroletniej wnusi Ludki,
poszedł za drzewną radą, by w papierniku spytać, jakie kolorowanki aktualnie są dziecięcym pragnieniem, i zapytał)
Ekspedientka: Barbie, Pony, księżniczki, brokat i będzie pan Bogiem!
Jabłoń:
(zachwycona Bogiem i kredkami, i flamastrami, co je Bóg upolował)
dziś jest trzeci z siedmiu ostatnich dni. pamiętam — ogromnie poruszeni opowieścią — rozmawialiśmy o książce, którą Ci nieśmiale podsunęłam. gdy czytam tę, brakuje mi Ciebie w szczególny sposób: nie wskażesz mi rewelacyjnego wykonania tego czy tamtego utworu; w tym życiu pozostanę już na zawsze dzieckiem we mgle.
346/365
[…]
nikt i nic nie dorówna radości, jaką odczuwał z tego, iż może grać.
🪶
Dalej rozbrzmiała pierwsza część 21[.] sonaty Beethovena (Waldstein-Sonate). Doskonały wybór. Dynamika tego utworu odpowiadała szybkości i sile uczestniczki. Instrument jednak zdumiewał. Teraz przypominał wielki mercedes szczególnego rodzaju, prowadzony wprawną ręką – z siłą i przekonaniem. Chociaż uczestniczka rozwijała ogromną prędkość, nie trzęsła samochodem, ale dawała poczucie bezpieczeństwa. Niezwykłe. W zależności od tego, kto gra, fortepian może też stawać się rodzinną furgonetką czy kabrioletem, który sprawia mylne wrażenie, że trudno nim manewrować.
dziś jest drugi z siedmiu ostatnich dni. pamiętam Twoje dłonie wystukujące rytm w każdej wolnej chwili. pamiętam, że uwielbiałeś Mistrza, grającego utwory drugiego Mistrza, więc nimi łomolę sobie dziś, po wyjęciu konkretnych nut z czytanych, z myślą o Tobie, literek.
345/365
Dudnienie deszczu znacząco się wzmogło i Eiden Aya bezwiednie podniosła głowę znad książki. Za oknem panował mrok, choć było południe, a gwałtowna ulewa odzierała z barw znajdujący się na tyłach domu zagajnik. Było je słychać, oczywiście. Deszczowe konie. Ten rytm, który od dziecka tyle razy słyszała. Kiedy mówiła dawniej: „O, biegną deszczowe konie”, wprawiała tym dorosłych w konsternację.
🪶
Był z natury optymistą, […] ale zachował w pamięci chłodną szarość doświadczenia, że był odmieńcem.
🪶
Począwszy od długości palców, wielkości dłoni, gibkości ramion i nadgarstków, przez długość i głębokość oddechu, sprężystość mięśni, aż po wytrzymałość uważnie wyćwiczonych mięśni głębokich, wszystko to przekładało się na piękne pianissimo i fortissimo, wskazywało na głębokie zrozumienie i pokorę wobec utworu, pozwalało na swobodę jego wykonania.
Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
🪶 🪶 🪶 🪶 🪶 🪶
J. S. Bach, Das Wohltemperierte Klavier t. 1, m.in.: nr 1, C-dur; nr 2, c-moll; nr 5, D-dur;
nr 6, d-moll, Glenn Gould (fortepian).