niedziela, maja 26, 2024

5468. Z oazy (CCLIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Dokładniej, zaczęta jako pierwsza, porzucona razem z drugą i skoń­czo­na jako druga dopiero, gdy rozpoczęta jako trzecia i skoń­czo­na jako pierwsza przywróciła mi apetyt na książki. Skomplikowane.

Dawno, dawno temu chciałam tę opowieść prze­czytać. Była niedostępna. Sado­wni­ko­wi udało się wyłowić ją z sieci w postaci pe­de­efa złożonego ze sfotografowanych stron. Nie dało się tego czytać. Gdy więc można było legalnie nabyć ibuka – z okazji drugiego wydania, po 33 latach od wydania pierwszego – po­cze­ka­łam i upolowałam. Zyskałam tym samym również dostęp do dwóch arcy­cie­ka­wych komen­ta­rzy do­łą­czo­nym do powieści.

Smutna okrutnie, pełna wielopiętrowej samotności, którą nafaszerowane są, jak je­den mąż, wszyst­kie postacie. Jak na powieść przystało, są wszystkie fikcyjne, ale ta samotność z nie mniejszym natężeniem wciąż hula po świecie.

Książka ni­jak się nie zestarzała, choć ma już sześć­dzie­siąt osiem lat. To fan­ta­stycz­nie, jeśli cho­dzi o warsz­tat pisarski, i fatalnie, jeśli chodzi o ota­cza­ją­cą nas rze­czy­wi­stość.

A o czym właściwie jest Mój Giovanni? Tak, oczywiście o emo­cjo­nal­nym rozdarciu głównego bohatera i o tej niemożliwej w gruncie rzeczy homoseksualnej miłości […]. Jednak jest również, gdzieś na marginesach, o męskości – o tym, jak bardzo jest ona krucha, wra­żli­wa i przestraszona. Zamknięta w swojej heteroseksualnej formie i binarnym dogmacie.

Czy ma sens łączenie literatury i płci? Oczywiście, usłyszałem od pewnego poważnego profesora, literatura kobieca istnieje na tej samej zasadzie co literatura wędkarska, prosta sprawa. A czy istnieje literatura gejowska? Nie ma opcji, powiadał profesor – inny, choć obaj, ciekawa sprawa, specjalizowali się w poezji. To publicystyka albo pornografia, a nie Literatura. Bo literatura gejowska po prostu nie może być sztuką. Swoją tożsamość należy zostawić za drzwiami, zanim wejdzie się do królestwa prawdziwej literatury. Można też sublimować, najlepiej bardzo mocno, tak bardzo, żeby nic już w tekście nie było widać. Literatura i po­li­tycz­ne zaangażowanie są najzupełniej nie do pogodzenia. Tego typu slogany jeszcze ze dwie dekady temu były oczywiste i przezroczyste jak powietrze.
     Jedną z niezwykłych zalet Mojego Giovanniego było pokazanie, że to wszystko nieprawda.

[James Baldwin w 1975 roku w rozmowie z] Nikki Giovanni (zbież­ność z imieniem tytułowego bohatera niniejszej powieści przy­pad­ko­wa) […]. Baldwin mówi tak: „Przeniosłem się do Europy w 1948 roku, bo usiłowałem zostać pisarzem, a w moim otoczeniu, w moim kraju nie mogłem natrafić na jakieś życiodajne siły, na po­twier­dze­nie, którego potrzebowałem. Nikt mi na przykład nie powiedział, że Aleksander Dumas był Mulatem. Nikt mi nie powiedział, że Puszkin był czarny. Kiedy byłem bardzo, bardzo młody, wiedziałem tylko, że nie istniało nigdy nic takiego. I, co o wiele ważniejsze, wiedział to mój ojciec, że nie było nigdy nic takiego… jak murzyński pisarz (…)”.

[…] w tej dość już starej, modernistycznej powieści kryją się ładunki wybuchowe.

Błażej Warkocki

Na zakończenie jeszcze to: dosłownie dwa miesiące temu odwiedził mnie dawny znajomy z Chicago. Podczas kolacji rozmowa zeszła na książki, a ja z dumą wspomniałem o moim tłumaczeniu. Wtedy on opowiedział mi historię swojej młodości: „Mając jakieś pięt­na­ście, szesnaście lat, byłem tyranizowany w szkole przez kolegów. Najpierw przezywali mnie maminsynkiem, a potem pedałem, po­nie­waż nie grałem z nimi w piłkę i nie pochwalałem ich głupich, chamskich zachowań. Trwało to miesiącami i było coraz gorzej. Przyznam, że w pewnej chwili myślałem nawet o samobójstwie. Któregoś dnia wychowawczyni kazała mi zostać w klasie, a kiedy wszyscy już wyszli, podała mi pewną książkę, mówiąc: «Zauwa­ży­łam, że jesteś inny. Delikatny i wrażliwy. Przeczytaj ją, bo to o to­bie». Był to Mój Giovanni Baldwina. Dziś mogę powiedzieć, że ta książka uratowała mi życie”.

Andrzej Selerowicz

🖇🖇

[…]  rozpoczynając poszukiwanie decydującego momentu, chwili, która wszystko zmieniła, trzeba zagłębić się w labirynt pełen fałszywych dro­go­wska­zów i gwałtownie zamykających się przejść.

🖇

[…]  oparł się łokciami o kontuar. – Niech mi pan wytłumaczy, co to ma wspólnego z czasem? Dlaczego lepiej zrobić coś później niż wcześniej? Ludzie ciągle powtarzają: „Trzeba poczekać, trzeba poczekać”. Na co oni wszyscy czekają?

🖇

Niestety ludzie nie mogą wybierać sobie portów, kochanków i przyjaciół, tak jak nie przysługuje im prawo wyboru własnych rodziców. Przynosi i za­biera ich życie, a największa trudność polega na tym, by umieć to życie za­akceptować.

🖇

Wszystko we mnie krzyczało: „Nie!”, ale moje prawdziwe ja westchnęło: „Tak”.

🖇

Pragnąłem się odnaleźć, jak to mówimy w Ameryce. Tego ciekawego wy­ra­żenia, które, o ile wiem, nie ma dokładnego odpowiednika w innych ję­zy­kach, nie należy jednak brać zbyt dosłownie. Potwierdza ono jedynie drę­czą­ce podejrzenie, że coś jest nie w porządku.

🖇

W każdym razie cokolwiek zrobiłem, wciąż tkwiło we mnie jakieś inne „ja”, osłupiałe i zmartwiałe ze strachu przed życiem.

🖇

Gdyby przyszedł, sprawiłby mi szaloną radość, lecz sposób, w jaki się po­żegna­liśmy, wywołał poczucie żalu, z którego żaden z nas nie potrafił się wydobyć.

🖇

Znajdowałem się w stanie strasznego zamętu. Czasami my­śla­łem: to w końcu jest twoje życie. Przestań je zwalczać.

🖇

Czułam się jakoś bezsensownie, jak piłka tenisowa, która skacze to tu, to tam. Zadawałam sobie pytanie, gdzie w końcu wyląduję. Miałam uczucie, jakbym przegapiła odjazd łodzi. – Spojrzała na mnie. – Wiesz chyba, jaką łódź mam na myśli. Tam, skąd pochodzę, kręci się o tym filmy. O łodzi, któ­ra jest tylko łodzią, jeśli ją przegapić, ale gdy zawinie do portu, okazuje się statkiem.

🖇

Patrząc na niego, pomyślałem o domu – może „dom” to nie jest miejsce, lecz po prostu nieodwołalny stan?

🖇

     – Giovanni, przestań! Na litość boską, przestań! Czego ode mnie chcesz? Nic nie poradzę na to, co czuję.
     – Czy ty wiesz, co czujesz? Czujesz coś w ogóle? Co czujesz?

🖇

Łkał tak, jak to się mówi, jakby serce miało mu pęknąć. Moje serce musiało pęknąć już wcześniej, w przeciwnym razie nie mógłbym pozostać tak chłod­ny, nieporuszony i daleki.

🖇

     – To ty bez przerwy mówisz, czego chcę. Ale ja mówię tylko, kogo chcę.

🖇

     – Musi się pan modlić – mówi rzeczowo. – Niech mi pan wierzy. Nawet jeśli to krótka modlitwa, od czasu do czasu. Niech pan zapali świeczkę. Bez wstawiennictwa świętych w ogóle nie można żyć na tym świecie.

🖇

Z każdym krokiem powrót stawał się coraz mniej prawdopodobny. Mój umysł był pusty albo raczej przypominał olbrzymią znieczuloną ranę. Myślałem tylko: „Któregoś dnia tego pożałuję, kiedyś jeszcze gorzko zapłaczę”.

🖇

[…]  różne papiery, papierki, kartki, karteczki, zdjęcia. Na każdym skrawku papieru znajdowałem adresy, numery telefonów, notatki o spotkaniach, na które się umawiałem i na które poszedłem, a może i nie, notatki o ludziach, których sobie przypominałem albo i nie, o nadziejach, które naj­praw­do­po­dob­niej się nie spełniły. Nie, na pewno się nie spełniły, gdyż w prze­ciw­nym razie nie stałbym teraz na rogu tej ulicy.

🖇

     – Wiedziałam o tym – powiedziała w końcu – wiedziałam. To właśnie mnie tak zawstydza. Ilekroć na mnie patrzyłeś, wiedziałam. Ilekroć leżałeś ze mną w łóżku, wiedziałam. Nie mogłeś wtedy powiedzieć mi prawdy? Nie rozumiesz, jak niesprawiedliwe było czekanie, aż sama się o tym dowiem? Spychanie na mnie całego ciężaru? Miałam prawo oczekiwać, że dowiem się tego od ciebie, kobiety zawsze czekają, aż mężczyzna to powie. A może nigdy o czymś takim nie słyszałeś?
     Milczałem.

🖇

     – Istnieje różnica pomiędzy chłopcami i dziewczynkami, tak jak to piszą w tych małych niebieskich książeczkach. Dziewczynki pragną chłopców, ale chłopcy… – Zatrzasnęła puderniczkę. – Nigdy w życiu nie zrozumiem, czego oni chcą. Teraz wiem, że nigdy mi tego nie powiedzą. Nie sądzę, żeby wie­dzie­li jak.

🖇

Z pikantnymi szczegółami poinformowano nas, jak to zrobił, ale nie – dla­cze­go. Owe „dlaczego” było zbyt ponure, aby gazety mogły to podać, i zbyt skomplikowane, aby Giovanni potrafił ująć to w słowa.
     Byłem chyba jedyną osobą w Paryżu, która wiedziała, że on nie chciał tego zrobić, i która potrafiła ze szczegółów podawanych przez gazety wy­czytać, dlaczego to zrobił.

🖇

[…]  w ułamku sekundy rozpoznaje po własnym zamilknięciu, po oczach Giovanniego, że się zagalopował, że powiedział coś, czego się nie da cofnąć.

James Baldwin, Mój Giovanni, przeł. Andrzej Selerowicz,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

Wierzę, muszę wierzyć, że przeogromna łaska Boża, która przywiodła mnie do tego miejsca, zdoła mnie też z niego wywieść.

🖇

Twierdziła, że trudno być kobietą.
     – Chyba nie aż tak trudno – oponowałem. – Przy­naj­mniej wtedy, kiedy kobieta ma mężczyznę.
     – W tym cały problem – zawołała. – Czy nie przyszło ci do głowy, że to upokarzająca konieczność?
     – […]  O co ci chodzi?
     – O nic. – Nuciła cicho jakąś pogodną melodię Mo­zar­ta. – O nic mi nie chodzi. Po prostu to trochę dziwne, że kobieta musi związać się z jakimś prostackim i nie­o­go­lo­nym obcym facetem, by w ogóle móc pomyśleć o sobie.

🖇

Patrzyłem na niego w milczeniu.
     – Ile masz lat? Dwadzieścia sześć czy dwadzieścia sie­dem? Ja mam prawie dwa razy tyle i mogę ci tylko po­wie­dzieć, że miałeś szczęście. Szczęście, że ta historia przy­da­rzy­ła ci się teraz, a nie dopiero wtedy, gdy bę­dziesz mieć czterdziestkę czy coś w tym rodzaju. Wtedy to byłoby beznadziejne i po prostu by cię zniszczyło.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz