czwartek, grudnia 19, 2024

5666. 354/366

od dziś do soboty jestem wyłącznie w charakterze żony. będę korzystać z przywileju bycia małżonką pana ciasteczko. mam: 35€ w kie­szeni kurtki oraz wywierconą dziurę w brzuchu pana cias­tecz­ko, by do księgarni galopem.

354/366

Włosi potrzebują w codziennym życiu kolorowych i mocno urozmaiconych wyobrażeń wielkości, swego rodzaju stałego fortissimo; w ich przypadku to wymóg osobowości. Ale nie potrzebują instytucjonalnej manii „wielkości”, jak Niemcy; nie mają poczucia ułomności, które trzeba przekrzyczeć. Zado­wa­la­ją się, jeśli mogą oznajmić światu, fortissimo, że są Włochami. Są gło­śni, lecz łagodni. Pokrzykują, ale są ludzcy. Ich dusza i charakter znaj­du­ją się jeszcze blisko siebie.

🎄

Włosi rozmawiają głośno, lecz spokojnie, i myślą sercem. Ich wielkość polega na tym, że są życzliwi.

🎄

Idea wielkości, tak jak ją rozumiał Mussolini, a Włochom wbijano do głowy przez wychowanie, była czymś po­wierz­chow­nym, tak naprawdę w ogóle w nią nie wierzyli. A i wca­le jej nie potrzebowali. Oni i tak są wielcy, w swej istocie, w tym, że niezmiennie są Włochami.

Sándor Márai, Porwanie Europy,
przeł. Irena Makarewicz, Czytelnik, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

5665. Z oazy (CCCX)

Przedskoczek nie­dzielnego odliczania literek, dwa. Właściwy powód, dla którego w środku tygodnia odliczam.

Zamykam dziś tą książką ostatnie osiem i pół miesiąca, gdy nie raz gubiłam i swoje marzenia, i siebie. Gdy tak się działo, nie byłam tego specjalnie świadoma, ale z per­spek­tywy czasu widzę słonia z opuszczoną trąbą na środku pokoju.

Ponad miesiąc temu okazało się, że dziś zacznie spełniać się marzenie, którego nie śmiałam nawet mieć. Synchronicznie, odkryłam, że jest! Kolejna książka z ulubionej serii tworzonej przez małżeński duet. Nie patrzyłam na nic, klik, klik i czekanie. Do dziś przeczytałam ją kilka razy, delektując się jak zwykle nie tylko historią i ilustra­cja­mi, ale również wszystkimi czasownikami oraz ich formami. Magia czasow­ni­ków? Dwa fascynują mnie od dłuższego czasu, bo różnica między nimi dotyczy tylko jednej literki: aggiungere (dodać) i raggiungere (osiągnąć). Wszystko mi się zga­dza. Trzeba coś od siebie dać, dodać, zrobić pierwszy i kolejne kroki, by osiągnąć cel albo przy­naj­mniej zmierzać w jego kierunku: aggiungi, aggiungi, aggiungi per rag­giun­gere… (dodaj, dodaj, dodaj, by osiągnąć…).

Ode mnie do Autora są, jak się okazało, tylko dwa uściski dłoni. Uścisnę właściciela pierwszej dłoni. Nie śmiałam marzyć, że zrobię to jeszcze raz w tym roku.

Zamykam dziś czas przetrwania. Jestem w dobrym miejscu. Słyszę, jak wscho­dzą moje marzenia, wzbogacając moje życie, karmiąc (l.mn.!) nadzieje.

Ogni Natale, oca Olivia organizzava una grande cena con i suoi più cari amici. Era una cuoca eccellente e tutti ama­va­no festeggiare con lei gustando incredibili prelibatezze...
     I suoi famosi biscotti allo zenzero e cannella erano così buo­ni da far girare la testa!
     Alcuni venivano da molto lontano per assaggiarli, perfino dall’Antartide, come il pinguino Coriandolo.
[W każde Boże Narodzenie gęś imieniem Olivia organizowała wielką ko­lację wigilijną dla swoich najdroższych przyjaciół. Była wspaniałą ku­charką i wszyscy uwielbiali z nią świętować, delektując się nie­sa­mo­wi­tymi przysmakami…
     Jej słynne pierniczki wraz z winem były tak pyszne, że aż się od nich kręciło w głowie!
     Niektórzy przybywali z daleka, by ich skosztować, nawet z Antar­kty­dy, jak pingwin Pietruszek.]

🖇

Olivia, che curava ogni cosa nei minimi dettagli, aveva chie­sto alla renna Mirtillo di trovarle l’albero più bello per po­ter­lo addobbare a festa.
[Olivia, która troszczyła się o wszystko w najdrobniejszych szczegółach, poprosiła renifera Mirtillo, by znalazł dla niej najpiękniejsze drzewko, by przystroić je na Wigilię.]

🖇

Arrivò finalmente la sera della vigilia di Natale. Candidi fiocchi di neve iniziavano timidamente a cadere […].
[W końcu nadszedł wigilijny wieczór. Bielusieńkie
płatki śniegu zaczęły nieśmiało spadać […]]

🖇

Fu una cena meravigliosa. Gli amici risero e parlarono a lungo, scambiandosi confidenze e idee per il futuro.
[To była wspaniała kolacja. Przyjaciele śmiali się i rozmawiali przez długi czas, wymieniając się zwierzeniami i pomysłami na przyszłość.]

🖇

     — Hai un sogno da realizzare? — chiese Romeo.
     — Certo! Perché tu no? — domandò Simba.
     — Non so. Come faccio a capire qual è il mio sogno?
     — A me aiuta questa domanda: che cosa faresti se non ave­ssi paura?
     — Paura di cosa? Di sbagliare? — chiese Romeo.
     — Esatto! Se fossi sicuro di non fallire cosa faresti?
[   — Masz marzenie, które chcesz zrealizować? — zapytał lemur Romeo.
     — Pewnie! Czemu ty nie masz? — zapytał Simba.
     — Nie wiem. Jak mam rozpoznać swoje marzenie?
     — Mi pomaga takie pytanie: co chciałbyś robić, gdybyś się nie bał?
     — Bał się czego? Popełnić błąd? — zapytał Romeo.
     — Dokładnie! Gdybyś miał pewność, że nie poniesiesz porażki, co byś robił?]

🖇

[…]  un gran silenzio era sceso nella stanza.
     Il primo a romperlo fu Coriandolo: — Io ce l’ho un sogno […]. Lo segui Ernesto: — Il mio sogno invece è diventare il più bravo al mondo a lavorare a maglia. Più bravo anche di mia nonna, che mi ha insegnato quest’arte. Però mi ver­go­gno un po’ a dirlo perché una volta ho sentito dire che la­vo­ra­re a maglia è “una cosa da femmine”.
[…w pomieszczeniu zapadła głęboka cisza.
     Pierwszym, który ją przerwał, był Pietruszek:
     — Ja mam marzenie […].
     Po nim kontynuował Ernesto:
     — Moim marzeniem zaś jest zostać najpiękniej na świecie robiącą na drutach osobą. Lepszą niż moja babcia, chociaż to ona nauczyła mnie tej sztuki. Ale wstyd mi to mówić, ponieważ jednego razu usłyszałem, jak mówią, że robienie na drutach to „babska sprawa”.]

🖇

Il castoro Martino, porgendo un fiore a Olivia disse: — Il mio più grande sogno è […]? Lo interruppe Mirtillo: — Il mio so­gno è ancora più difficile da realizzare […]... Olivia, infine, concluse: — Be’, almeno voi un sogno lo avete, io credo di non avere ancora capito quale sia il mio...
[Bóbr Martino podając kwiatek Olivii powiedział:
     — Moje największe marzenie to […]? — Przerwał mu Mirtillo.
     — Moje marzenie jest jeszcze trudniejsze do zrealizowania […]…
     Olivia osta­tecz­nie podsumowała:
     — Cóż, przynajmniej macie marzenie. Mi się zdaje, że wciąż nie zro­zu­mia­łam, na czym polega moje…]

🖇

A un certo punto si sentì un gran rumore provenire dal giardino e tutti corsero all finestra per vedere cosa stesse succedendo. Non potevano credere ai loro occhi.
[W pewnym momencie dało się słyszeć wielki hałas, dochodzący z ogro­du. Wszyscy pobiegli do okna, by zobaczyć, co się działo. Nie mogli uwie­rzyć własnym oczom.]

🖇

Babbo Natale scese dalla slitta, salutò e sfilò il primo regalo dal suo grande sacco. Era per Ernesto. — Questo è un kit per lavorare a maglia con i gomitoli di lana più pregiati, caldi e resistenti che tu possa trovare. Il tuo è un bel sogno, non farti scoraggiare dalle idee degli altri. Continua ad ascol­ta­re il tuo cuore: solo tu puoi sapere cosa ti rende felice.
[Święty Mikołaj zszedł z sań, przywitał się, wysunął pierwszy prezent z worka. Był dla Ernesto.
     — To jest zestaw dziewiarski do robienia na drutach wraz z motkami najszlachetniejszej, najcieplejszej i najbardzie wytrzymałej wełny, jaką możesz znaleźć. Twoje marzenie jest piękne, nie zniechęcaj się po­my­sła­mi innych. Słuchaj swojego serca: tylko ty możesz wie­dzieć, co cię uszczęśliwia.]

🖇

     — Conosco bene il tuo sogno. Non farti spaventare da chi è più bravo di te, ma impegnati per raggiungere i suoi stessi ri­sultati. […]
     — Anche il tuo desidero è molto ambizioso... Bravo! Mi piac­ciono i grandi sogni! —disse Babbo Natale […]. Distri­bu­i­ti tutti i pacchi Babbo Natale si apprestò a ripartire. Ma non appena fece per salir sulla slitta, Simba gridò: — Babbo Na­ta­le, aspetta! E se fosse tutto sbagliato?
     — In che senso, Simba? — chiese Babbo Natale.
     — Non so, forse è troppo sognare […]?
     E anche Mirtillo disse: — E se non riusciremo mai a re­aliz­za­re i nostri sogni?
[   — Dobrze znam twoje marzenie. Niech cię nie przeraża ktoś lepszy od ciebie, zaangażuj się, by osiągnąć swoje najlepsze wyniki. […]
     — Również twoje marzenie jest ambitne… Świetnie! Lubię wielkie ma­rzenia! — powiedział Mikołaj […]. Rozdawszy wszystkie paczki, święty przygotował się, by ruszyć w dalszą drogę. Ale jak tylko wsiadł do sań, Simbo krzyknął:
     — Święty Mikołaju, poczekaj! A jeśli wszystko było pomyłką?
     — W jakim sensie? — zapytał Mikołaj.
     — Nie wiem, może zbyt duże marzenie […]?
     Również Mirtillo dopowiedział:
     — A jeśli nie damy rady zrealizować naszych marzeń?]

🖇

     — Amici, venite qui vicino e ascoltatemi bene. Non abbiate paura di sognare. Non costa nulla e può trasformare in me­glio la vostra vita.
     — Significa che basta credere nei propri sogni per poterli realizzare? — chiese Mirtillo confuso.
     — No, servono anche altre cose, per esempio l’impegno, lo studio, imparare dagli errori, a talvolta un po’ di fortuna... Ma l’ingrediente più importante per realizzare un sogno è avercelo un sogno. Se non ce l’hai, non lo realizzerai!
[   — Przyjaciele, podejdźcie tu blisko i posłuchajcie mnie dobrze — Nie bójcie się marzyć. To nic nie kosztuje, a może zmienić wasze życie na lepsze.
     — To znaczy, że wystarczy wierzyć w swoje marzenia, by mogły się spełnić? — zapytał Mirtillo zakłopotany.
     — Nie, potrzebne są inne rzeczy, na przykład, działanie, nauka, ucze­nie się na błędach, a niekiedy trochę szczęścia… Ale najważniejszym skład­nikiem, by urzeczywistnić marzenie, jest je mieć. Jeśli go nie masz, nie spełni się!]

🖇

     — Andrà bene lo stesso, Martino. Questa è la grande magia dei sogni. La gioia non è nel realizzarli, ma nel sapere che passerai la tua giornata a curare ciò che ami!
     — Grazie! — disse Simba. — Ci hai portato dei bellissimi regali. — Ma il più bello è che ci hai fatto capire l’importanza di difendere i nostri sogni.
     Babbo Natale abbracciò Simba e i suoi amici e, salito sulla sua slitta, volò alto nel cielo per continuare a vivere il suo sogno: realizzare quelli degli altri.
[   — Będzie dobrze, Martino. To jest wielka magia marzeń. Radość nie jest w tym, by je zrealizować, ale by wiedzieć, jak spędzisz swój dzień, by zadbać o to, co kochasz!
     — Dziękuję! — powiedział Simba. — Przyniosłeś nam przepiękne pre­zen­ty. Ale najpiękniejszym jest to, że pomogłeś nam zrozumieć, jak waż­ne jest bronienie naszych marzeń.
     Mikołaj uściskał Simbę i jego przyjaciół, wsiadł na swoje sanie, wzbił się w niebo, by podjąć dalej swoje marzenie: spełnianie marzeń innych.]

Luca Mazzucchelli, La magia dei sogni, ilustr. Giulia Telli,
Giunti Editore, Firenze/Milano 2024.
(wyróżnienie własne)

I sogni forniscono energia, accendono passioni, proiet­tano in un futuro entusiasmante, mostrano nuove pro­spet­tive. In buona sostanza, ci aiutano a vivere invece che a sopravvivere […].
[Marzenia dostarczają energii, podsycają pasje, przedstawiają eks­cy­tu­ją­cą przyszłość, przedstawiają nowe perspektywy. Osta­tecz­nie pomagają nam żyć zamiast tylko przetrwać […].]

🖇

Le persone che hanno perso i sogni, in particolare, tendono a scoraggiare gli altri nel raggiungere i loro.
[W szczególności ludzie, którzy przestali marzyć, zniechęcają inne osoby, by realizowały swoje marzenia.]

(tamże)

­

5564. Z oazy (CCCIX)

Przedskoczek nie­dzielnego odliczania literek, raz. By zachować chronologię, by upu­ścić wrażenia. By mieć pustą filiżankę wrażeń, przygotowaną na przygodę, która za­cznie się za kilka godzin.

Spokojnie można żyć bez tej książki, ale przypowieści: o frezji i o krawatach muszę tu mieć. Zamyśliłam się chwilkę, ustawiając w rządku wszystkie zdarzenia-krawaty i ludzi-krawaty, które i których spotkałam na swojej drodze, zupełnie nie wiadomo po co, a jednak. Po jakimś czasie okazywało się, że krył się w tych spotkaniach głę­boki sens. Moja osobista kolekcja krawatów jest naprawdę imponująca.

To jest samozależność. Wiedzieć, czego oczekuję od innych, pamiętać, że nie jestem samowystarczalny, ale mogę tak długo szukać, aż znajdę to, czego chcę: tę relację, tę rywalizację, tę miłość… Jeśli jednak ani Fernando, ani María Inés nie mogą dać mi tego, czego pragnę, będę szukał tak długo, aż znajdę. Gdziekolwiek? Tak, gdziekolwiek. Być samozależnym to zrozumieć, że nie jestem wszechmocny, że jestem słaby i że jestem panem własnego losu.

🖇

[…]  małżeństwa można podzielić na dwie grupy. Na te, których mał­żon­ko­wie chcieliby być tymi wybranymi raz i na zawsze, oraz na te, których mał­żonkowie chcą być wybierani codziennie, być w związku, w którym ma się wrażenie, że jest się ciągle wybieranym. Nie z tych samych powodów, ale jest się wybieranym.

🖇

„Nie możesz mi tego powiedzieć!”
 A ja na to: „Dlaczego nie?”.

🖇

„Nie może być aż takim gnojkiem”.
     […] 
     Dlaczego nie? Może być jeszcze większym gnojkiem… Dlaczego nie? Może być kimkolwiek chce. Wolna wola.
     To ty będziesz musiał bronić się przed kimś takim. To już Twoja sprawa, nie jego.
     „Nie, ponieważ nie może!”
     Jasne, że może.
     „Nie powinien…”
     Dlaczego nie powinien? Komu jest winien? Nic nie jest winien.

🖇

Przebudzenie następuje nie po tym, co słyszymy z ust innych, lecz jest wy­ni­kiem procesu nabywania tożsamości: coś, co widzimy, lub to, czego do­świad­cza­my, pozwala uświadomić sobie pewne rzeczy.

🖇

Pewien mężczyzna przemierza pustynię. Właśnie opróżnił bidon z ostatniej kropli wody. Palące słońce i krążące dookoła sępy wróżą niechybny koniec.
     — Wody! — krzyczy. — Wody! Choćby odrobinę!
     Z prawej strony widać postać zbliżającego się Beduina na wielbłądzie.
     — Bogu dziękować! — zwraca się do obcego. — Wody, błagam… wody!
     — Nie mogę dać ci wody — odpowiada mu Beduin. — Jestem kupcem, a bez wody nie uda mi się przejść przez pustynię.
     — No to mi ją sprzedaj — błaga nieszczęśnik. — Zapłacę…
     — To niemożliwe. Nie sprzedaję wody, tylko krawaty.
     — Krawaty???
     — Tak, spójrz, jakie piękne… och, te są prosto z Włoch, w promocji, trzy za dziesięć dolarów… A te, te jedwabne prosto z Indii, na całe życie… A te…
     — Nie… nie… nie chcę krawatów, chcę wody… Wynocha stąd! Wynooocha!
     Kupiec odchodzi, a wędrowiec błąka się dalej.
     Wspiąwszy się na jedną z wydm, widzi jak z drugiej strony nadciąga inny.
     Biegnie w jego kierunku i krzyczy:
     — Sprzedaj mi choć trochę wody, błagam!…
     — Wody nie — odpowiada kupiec — ale mam dla ciebie najlepsze kra­wa­ty w całej Arabii…
     — Krawaty! Nie chcę krawatów! Chcę wody! — krzyczy zdesperowany wędrowiec.
     — Mamy promocję — nalega kupiec — jeśli kupisz dziesięć, dostaniesz jeden za darmo…
     — Nie chcę krawatów!
     — Można zapłacić w trzech ratach, bez odsetek, można też kartą. Masz przy sobie kartę?
     Wściekły, spragniony wędrowiec odchodzi w przeciwnym kierunku.
     Kilka godzin później, powłócząc nogami, podróżnik resztką sił wspina się na najwyższą z wydm i spogląda na horyzont.
     Nie może uwierzyć własnym oczom. Przed nim, jakieś tysiąc metrów da­lej, widać oazę. Palmy i zieleń otaczają wodę.
     Mężczyzna biegnie w tym kierunku, bojąc się, że to tylko złudzenie. Ale nie, to prawdziwa oaza.
     Miejsce to jest otoczone płotem, a przy jedynym wejściu stoi strażnik.
     — Proszę, pozwól mi przejść. Potrzebuję wody… Błagam.
     — To niemożliwe, proszę pana. Nie wpuszczamy bez krawatów.

🖇

Poznanie polega przede wszystkim na pracy nad sobą, na odkrywaniu, a nie budowaniu tego, kim jestem; zrozumieniu, co jest moją siłą, a co słabością; co lubię, a czego nie; czego pragnę, a czego nie.

🖇

Pewien król zaszedł do ogrodu i odkrył, że jego drzewa i kwiaty obu­mie­rają.
     Dąb powiedział, że umiera, bo nie może być tak wysoki jak Świerk.
     Spoglądając na Świerk, król zauważył, że ten więdnie, bo nie może da­wać owocu winnego tak jak Winorośl. Winorośl umierała, bo nie zakwitała tak jak Róża.
     Róża roniła łzy, bo nie była tak silna jak Dąb.
     Król spostrzegł nagle małą Frezję, piękną i świeżą jak żadna inna roślina.
     Zapytał:
     — Jak to możliwe, że tak pięknie rośniesz w tym ogrodzie pełnym smutku i żalu?
     Kwiat odpowiedział:
     — Nie wiem. Może dlatego, że zawsze wiedziałam, że posadziłeś mnie, bo chciałeś mieć frezje. Gdybyś chciał dęby albo róże, to je byś zasadził. I wtedy sobie pomyślałam: postaram się być najpiękniejszą frezją na świecie.

🖇

[…]  narzędzie daje możliwość, ale to, co liczy się najbardziej, to zamiary tego, kto z niego korzysta.

🖇

Wolność myślenia jest bardzo ważna, jednak nic nie zyskamy, nie umiejąc wcielić naszych myśli w czyn, nawet tych najmniejszych.
     Działanie bowiem może zmienić nasze zaangażowanie w życiu, może za­sko­czyć nas czymś nieprzewidzianym i tym samym zmodyfikować nasz spo­sób myślenia.

🖇

Wolność nie jest ideą polityczną ani myślą filozoficzną,
ani też ruchem społecznym. To magiczna chwila
przy podejmowaniu decyzji
między dwiema monosylabami: tak i nie.

Octavio Paz (1914–1998)

🖇

Wolność polega na tym, że jestem w stanie wybrać między tym, co jest w za­sięgu moich możliwości, i wziąć na siebie odpowiedzialność za wybór, jakiego dokonałem.
     Wybierać oznacza budować własną drogę, tak żeby dotrzeć na szczyt, który sam wybrałem.

Jorge Bucay, Droga do samozależności,
przeł. Bernadeta Krysztofiak,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2024.
(wyróżnienie własne)

Dotarliśmy do początku wiedzy,
dotarliśmy do niezrozumienia.

🖇

Ważne, żeby odnaleźć drogę i podążać we właściwym kierunku. Możliwe, że trzeba będzie wyruszyć samemu po to tylko, żeby po jakimś czasie odkryć, że inni obrali ten sam kurs.
     Ten ostateczny, osobisty kierunek stanie się mostem łączącym nas z innymi.
     […]  istnieje wiele sposobów dotarcia do celu, setki nie­kończących się dojazdów, tysiące ścieżek i wszystkie prowadzą w dobrym kierunku.[…]
     Obyśmy się tam spotkali.
     Obyście tam dotarli.
     Obym dotarł tam i ja…

🖇

Pozdrawiam Buddę, który drzemie w Tobie.

(tamże)

środa, grudnia 18, 2024

5663. 353/366

klucz prze­kazany. na moich oczach dopięty do pęczka innych, na końcu których czekają pies lub psica, czekają na Maggie. po­pro­si­łam wczoraj o cyk.

353/366


fot.Maggie, fragment.

poniedziałek, grudnia 16, 2024

5662. Łódeczka dla Białego Kruka


Autor(ka) nie do ustalenia.

Tego, kogo kiedyś głęboko kochaliśmy, nigdy nie stracimy, bo wszystko, co głęboko kochamy, staje się częścią nas.

Hadley Vlahos, Pomiędzy. Niezapomniane spotkania
u kresu życia
, przeł. Agnieszka Górczyńska,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2024.

*

Antonín Dvořák, Cygańskie melodie, op. 55, B. 104,
4. Als die alte Mutter, Tine Thing Helseth (trąbka),
Royal Liverpool Philharmonic Orchestra,
Eivind Aadland (dyrygent).
White Raven’s Liked List

5661. Z oazy (CCCVIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, cztery. Poślizgnięte na prawie całodniowych dy­wa­ga­cjach wo­kół włoskich li­te­rek. Czysty zbieg okoliczności palcem pokazał mi tę książ­kę, ale i na­u­czył, by nigdy już nie wychodzić z domu bez książki.

Kilka dni temu z wizyty u sa­dow­ni­cze­go fi­zjo­terapeuty, dla któ­re­go moja przy­pa­dłość bólowa jest i zagadką, i wy­zwa­niem, zrobiły się następujące po sobie dwie wi­zy­ty, moja i Sadownika, bo ktoś inny odwołał się w ostat­niej chwi­li. Na czas ser­wi­so­wania sadowniczego ciała użebrałam jego ajpada, by się powłóczyć po ulubionym ibu­kowym portalu. W ten sposób w mo­jej świa­do­mo­ści pojawił się ten autor, a po powrocie do ula ta książka. Na ząb, na jedno jego kłapnięcie, na mar­ną po­godę i ostat­nie dni mroku w tym roku była jak znalazł.

Mogę wyruszyć tylko z tego miejsca, w którym właśnie jestem, a to oznacza pogodzenie się z tym, że rzeczy są takie, jakie są.
     […]
     Nie jestem tym, kim chciałbym być.
     Nie jestem tym, kim powinienem być.
     Nie jestem tym, kim moja mama chciała, żebym był.
     Nie jestem nawet tym, kim byłem.
     Jestem tym, kim jestem.

🖇

     — To żaden cud — odpowiadała Oaza. — Trzeba szukać w środku, kopać w głąb
[…]
     — Co zrobisz, jak skończy się woda? — pytali ją.
     — Nie wiem, co będzie potem — odpowiadała — ale na razie im więcej wo­dy wybieram, tym więcej jej napływa.

🖇

Każde ziarno w swoim drobnych rozmiarach
skrywa duszę drzewa, którym będzie później.
[…] 
Każde nasionko wie,
jak stać się drzewem.
A nasion jest tyle,
ile skrywanych marzeń.
[…] 
To marzenia wskazują nam drogę
sygnałami i znakami najróżniejszego rodzaju,
w każdym zdarzeniu, w każdej chwili,
pośród rzeczy i pośród ludzi,
w cierpieniu i rozkoszy,
w zwycięstwach i porażkach.
Marzenia uczą nas, we śnie i na jawie,
pozwalają nam ujrzeć nas samych,
usłyszeć własny głos,
zrozumieć.
Ukazują nam kierunek w ulotnych przeczuciach
lub nagłych przebłyskach oślepiającej jasności.

🖇

Starzec uśmiechnął się i rzekł:
     — Może pan otrzeć łzy. Nie ma żadnego przekleństwa. Po prostu mamy tu pewien stary zwyczaj. Zaraz panu wyjaśnię…
     Gdy młody człowiek kończy piętnaście lat, rodzice dają mu w prezencie notesik, taki sam jak ten, który i ja noszę zawieszony na szyi.
     Od tego momentu, zgodnie z naszą tradycją, za każdym razem kiedy prze­żywamy jakąś naprawdę szczęśliwą chwilę, otwieramy no­te­sik i no­tu­je­my w nim:
                    po lewej to, co sprawiło nam radość…
                    po prawej, jak długo trwało nasze szczęście.
     […]
 
     Tak właśnie robimy… dzień za dniem zapisujemy w notesie każdy mo­ment, który przynosi nam szczęście… każdą szczęśliwą chwilę.
     Kiedy ktoś umiera,
     mamy w zwyczaju,
     otwierać jego notes
     i sumować szczęśliwe chwile,
     by potem uwiecznić je na jego nagrobku,
     bo to właśnie, naszym zdaniem,
     jest jedyny PRAWDZIWIE PRZEŻYTY czas.

🖇

Chcę, żebyś mnie słuchał, nie osądzając[.]
Chcę, żebyś wyraził zdanie, nie doradzając[.]
Chcę, żebyś mi zaufał, nie wymagając[.]
Chcę, żebyś mi pomógł, nie próbując decydować za mnie[.]
Chcę, żebyś się mną zajął, nie unicestwiając mnie[.]
Chcę, żebyś widział mnie, a nie kogoś, kogo pragniesz zobaczyć[.]
Chcę, żebyś mnie objął, nie dusząc[.]
Chcę, żebyś mnie zachęcił, nie popychając[.]
Chcę, żebyś mnie wspierał, nie biorąc za mnie odpowiedzialności[.]
Chcę, żebyś mnie chronił, nie okłamując[.]
Chcę, żebyś był blisko, lecz mnie nie przytłaczał[.]
Chcę, żebyś poznał moje najgorsze cechy[.]
Chcę, żebyś mnie zaakceptował, nie próbując zmienić[.]
Chcę, żebyś wiedział… że dziś możesz na mnie liczyć…
Bezwarunkowo.

🖇

Był sobie raz… „pewien raz”.
O którym opowiadano tyle razy…
że w końcu stał się rzeczywistością.

🖇

To prawda, że nikt nie może robić wszystkiego, co chce, ale zarazem każdy może NIE robić NIGDY tego, czego NIE chce.
     […]
     Przyswojenie sobie tej prawdy jako rzeczywistego punktu odniesienia, a więc życie w myśl tej zasady nie jest proste, a przede wszystkim, ma swo­ją cenę.
     (Jak wszystko, co dobre, a to jest dobre).
     […]
     Cena, jak to zwykłem mawiać, jest taka, że gdy odważysz się powiedzieć NIE, poznasz pewne nowe strony twoich przyjaciół: kark, plecy i wszystkie te części, które widać, gdy ktoś odchodzi.

🖇

[…]  żeby latać trzeba mieć wystarczająco dużo przestrzeni, by skrzy­dła mo­gły w pełni się rozłożyć.
     […]
     Żeby nauczyć się latać, zawsze na początku trzeba podjąć pewne ryzyko.

Jorge Bucay, Opowiastki do przemyślenia,
przeł. Magdalena Olejnik,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2021.

Idziemy przez życie, nienawidząc i odrzucając cudze, a na­wet własne rzeczy, bo wydają się nam godne po­gar­dy, niebezpieczne lub bezużyteczne… a jednak, jeśli damy sobie czas, w końcu zrozumiemy, jak trudno byłoby nam żyć bez tego, co w swoim czasie odrzuciliśmy.

🖇

Magia trwa, póki trwa pragnienie!

🖇

Nic nie daje takiej pewności jak pragnienie, więc spieszę znaleźć drzwi, które sobie wyobraziłem.

🖇

Być szczęśliwym, to mieć pewność, że jest się na wła­ści­wej drodze.

(tamże)

5660. Czekariat (CVI)


fot. Saxifraga.

zapominanie to część nauki.
Rysia

[Polish is my super power]
Życzliwy żółw na szczudłach dźwiga ciężki kosz z żywymi chrząszczami.
 //  Lucy, źródło.

🍆

5659. Z oazy (CCCVII)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Poślizgnięte na prawie całodniowych dy­wa­ga­cjach wokół włoskich li­te­rek. Podobnie, za grosze nabyty z tej samej serii tomik na chwilę czy­ta­nia, małą nie­zobowiązującą roz­kminkę na te­mat poezji per se i za­skocz­kę, i od­szcze­ka­nie słów, że nigdy więcej bo.

Czytałam po ośmiu latach od mojego zdegustowania, które nastąpiło rok przed uka­zaniem się tego tomiku, który został opublikowany cztery lata po publikacji książ­ko­we­go źródła niesmaku. Och, jakie przepiękne zadanie z matematyki dla czwar­to­kla­si­stów powstałoby z poprzedniego zdania! Nie zrobię tego jednak mojemu ulu­bio­ne­mu dziesięciolatkowi, choć korci mnie ogromnie.

Ten tomik jest materialnym dowodem na to, że nie jestem krową. Zmie­ni­łam zda­nie. Z przyjemnością poczekam na następny tomik, dyskutujący w ten sposób z ota­cza­jącą nas rzeczywistością.

Oto siły napędowe mojej pracy twórczej:
wkurw i zażenowanie.
[…]
Nie wszystko jest przeze mnie lubione,
mało co jest komentowane.
A przez ciebie, mój drogi?
Co u ciebie w ogóle, co mi dzisiaj powiesz?
Czy znasz na pamięć numer swojej karty kredytowej?
Co poza tym numerem jeszcze wiesz o sobie?

🖇

Wkurwia mnie ostatnio tyle rzeczy,
że nic nie robię, tylko piszę wiersze.
Dwa ciepłe posiłki
i jeden wiersz dziennie.
Skompletowałam tomik poetycki,
zanim państwo polskie odmówiło mi stypendium,
bo wolało je przyznać jakiejś neocepelii.
Podobno komisji nawet muzyka elektroniczna się już nie podoba,
bo to nie kultura polska,
tylko jakaś, nie wiem,
lewacko-gejowska.
A co dopiero taka poezja
pisana przez kobietę,
antyfaszystowska,
sprzeciwiająca się katolickim wartościom.
Kto by na to łożył państwowe pieniądze?
Nie ma wątpliwości:
na pewno nie taki kraj jak Polska.

🖇

Jeśli żyje się tylko raz, to
czemu wciąż robiąc te same błędy?
Jeśli żyje się tylko raz, to
czemu tak beznadziejnie?

🖇

Mam dość tłumaczenia mojemu komputerowi, że nie jestem robotem
[…]

Rozpoznawanie drzew na obrazkach
i rozpoznawanie witryn sklepowych
zdaniem komputera oznacza,
że oto jest człowiek.

🖇

Za każdym razem, kiedy wchodzę na przejście,
muszę zakładać, że nikt nie chce mnie zabić.
Życie wymaga tyle odwagi.
Za każdym razem, kiedy staję przed przejściem,
muszę zakładać, że przechodzień przejdzie,
a nie, że stanie na środku drogi.
A o czym świadczy to, że kiedy jesteś młody,
przez większość życia byłeś dzieckiem?
Że życie zakłada zaufanie społeczne.

🖇

you were a dragon long before it came
you’ll stay a dragon long after it’s left

🖇

Ludzie od zawsze jedli mięso.
Najpierw mieszkali w jaskiniach,
potem myśleli, że ziemia jest płaska.
Aż nagle zrobili o tak: pstryk
i znaleźli się w XXI wieku,
gdzie próbują żyć według barbarzyńskich zasad swoich przodków,
o których nawet nie mają pojęcia.

 

🖇

Oto trzysta tysięcy lat istnienia ludzkiego świata.
Od niecałych stu lat kobiety mają w Polsce prawo głosu,
tzn. do wrzucania co jakiś czas kartki
     z nazwiskiem jakiegoś faceta
do jakiegoś pudełka w nadziei na tzw. mniejsze zło
.
Do takiego głosu mają prawo.
A ludzie się śmieją z feminizmu,
bo przecież już wszystko zostało zrobione.
U nas już wszystko w porządku.
Więc niesiemy prawa naszych kobiet
dzikiemu wschodowi.
Nie ma to jak chujowy prezent
na nie swoje święta.

🖇

Szkoda, że was tak nie brzydzą gwałty i nadużycia,
jak was brzydzą porody i dzieci.
A oto wypowiedziana na głos tajemnica:
tak, nam wszystkim cieknie krew z macicy.
Nawet najpiękniejszym.
Tak NATURA chciała.
Wasze obrzydzenie was powinno brzydzić.

🖇

Zawsze myślałam, że jestem szybka i trudna, a tu się okazuje,
że jestem łatwa i głupia,
zdaniem jakichś panów, którzy nie wiedzą niczego o niczym.

🖇

witaj, mój drogi, gdziekolwiek jesteś,
ja siedzę tutaj.
I w ogóle nawet nie wiem, co ja tutaj robię.
W miejscu, gdzie dorośli młodzi ludzie
myślą, że […]
że nienawiść da się zwalczyć większą nienawiścią.
Gdzie kobiety ceni się tylko o tyle,
o ile przynoszą na świat mężczyzn.
Może wynieśli to z domu.
Może im nikt nie powiedział.
Za to na pewno ktoś im powiedział,
że fakty są mniej ważne niż ich dobre samopoczucie.
A tobie co i kto powiedział, że jesteś tam, gdzie jesteś?
Co już wiesz o świecie?

🖇

Wszyscy muszą koniecznie posiadać opinie.
Najlepiej tam, gdzie jest to najłatwiejsze i
gdy wszyscy myślą to samo.
Najlepiej na Facebooku,
najlepiej obrazkowe.
Kiedyś jak ludzie mieli wymyślonych przyjaciół, to się to nazywało schizofrenia,
tak mi powiedział taksówkarz.
A teraz to się nazywa media społecznościowe,
tak mi powiedział również.
Teraz ludzie rzadko miewają przyjaciół,
często miewają schizofrenię.
Wyposażenie jest podobne:
ręce, nogi i internet.
[…]
Nienawiść i śmieszne obrazki –
jaki świat, takie narzędzia
do jego zdobywania.

Dominika Dymińska, Pozdrowienia ze świata,
Korporacja Ha!art, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

Słyszałam, że nie jesteś feministą, tylko
KOBIECIARZEM.
Ciekawe jakich kobiet.
Najpierw:
to nic nic,
a potem:
co za kurwa debil –
powiedziałam sobie
.

(tamże)

5658. Z oazy (CCCVI)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Poślizgnięte na prawie całodniowych dy­wa­ga­cjach wokół włoskich li­te­rek. Za grosze nabyty tomik, na chwilę czytania i dwie kawy zadumy. Wart tego, by w tej zadumie trwać, nim życie aktywnie upomni się o nas, byśmy zro­bi­li i to, i tam­to, za­re­agowali, odnieśli się, wyrazili swoje zdanie.

droga wolna,
ale weź na nią wejdź.

🖇

najlepiej jest tam, gdzie jesteśmy,
bo to właśnie my

🖇

głupi i jebnięty – takich nienawidzę
świętujemy. […]
bóg litościwy, ale skłonny do kary.

🖇

kiedy spędzasz większość czasu trzy lata świetlne od siebie
albo gubisz w sobie, to co masz?
chuja masz.
a chciałbyś, oczywiście, wszystko.

🖇

dwudziesta trzecia.
gdzie stracić życie?
 
cały ten czas to był duszny czas.
byłam obezwładniona upałem.

[…]
 
jasne, że chciałabym co innego,
ale to tylko potrafię mieć.

🖇

można przeżyć życie; powtarzaj tylko:
do widzenia!

🖇

Janusz

nie dałby wam się pogłaskać, o nie.
można go tylko podziwiać z daleka.
 
ucieka czy atakuje?
ucieka.
ale lubię mówić,
że atakuje
.

🖇

nasze piękne podpisy
na różnych dokumentach
[…]
gdybyśmy wiedzieli, co u nas nawzajem,
serca by nam pękły

🖇

myślą, że zabłądzili,
bo widzą przed sobą górę.
 
patrzą na kompas,
ale nie wiedzą, gdzie iść.
 
chciałabym opowiedzieć wam tę historię,
ale znam tylko jej początek

🖇

my tu się śmiejemy, oni tam umierają.
 
więc co? mamy się nie śmiać?
kiedy się nie śmiejemy, to też umierają.

Ilona Witkowska, Lucyfer zwycięża,
Korporacja Ha!art, Kraków 2018.
(wyróżnienie własne)

jak dobrze teraz wiemy, chodzi o przypadek.
co będzie, czas pokaże –
 
to na pewno nie koniec

🖇

pytanie jest: czy?
tak. myślę, że tak.

(tamże)

niedziela, grudnia 15, 2024

5657. Z oazy (CCCV)  // Panna cotta (CXLVI)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Ta książka w blogowych blokach startowych spę­dziła kilka tygodni: wybrać, przepisać, obrobić, przecedzić, wyrzucić, przestawić. Trwało. A po drodze się działo, bo graficznie ta książka odstaje zbyt mocno, pomimo że to wciąż ta sama ilustratorka. Byłam tym bardzo zaskoczona.

A historia? Niby o małpim chłopcu, ale dla mnie to opowieść o małpiej dziewczynce, która ma szczęście mieć bardzo fajnego starszego brata. A ów starszy brat ma fan­ta­stycz­ne­go przyjaciela. Bycie najstarszym z rodzeństwa nie jest łatwą sprawą, mo­że obrzy­dzić dzieci własnego gatunku bardzo skutecznie, ale Pon­go dał radę.

Questo è Pongo.
Pongo è un gorilla giocherellone.
Vive in Africa, sulle montagne.
Pongo vuole diventare saggio e coraggioso
come il suo papà.
E non vede l’ora di diventare grande.


[To jest Pongo. / Pongo to mały, zabawny goryl.
Żyje w Afryce, w górach. / Pongo chce stać się mądry i odważny
jak jego tata. / Nie może doczekać się, gdy stanie się duży.]

🖇

🖇

     — Aspetta un attimo — disse Pongo. — Ho parlato con Pa’ e voglio raccontarti cosa mi ha detto.
     — E così vuoi anche tu il dorso argento? — commentò Zambi. — Non hai più voglia di giocare? Il Grande Capo non gioca molto.
     — Be’, non può — osservò Pongo. — Il suo lavoro è prendersi cura di tutti noi. Immagino che quando avrò il dorso argentato sarò anch’io troppo occupato per giocare. In effetti hai ragione.

[   — Poczekaj chwilkę — powiedział Pongo. — Rozmawiałem z Tatem i chcę ci opo­wie­dzieć, co mi powiedział.
     — A ty też chcesz mieć srebrny grzbiet? — skomentował Zambi. — Nie masz już ochoty na zabawy? Wielki Tat nie bawi się dużo.
     — Cóz, nie może — stwierdził Pongo. — Jego zadaniem jest dbanie o nas wszystkich. Wyobrażam sobie, że kiedy będę miał srebrny grzbiet, i ja będę zbyt zajęty, by się bawić. Właściwie, to masz rację.]

🖇

Era ora del riposino.
[Nadszedł czas na drzemkę.]

🖇

     — Che c’è? — chiese. — Pericolo?
     Pongo rise. — No, mi sto solo esercitando — disse.

[   — Co jest? — zapytał. — Niebezpieczeństwo?
     Pongo zaśmiał się.
     — Nie, tylko sobie ćwiczę — powiedział.]

🖇

Guarda che bel posticino al sole. Andiamo a riposare.
[Spójrz, jakie piękne miejsce w słońcu. Chodźmy odpocząć.]

🖇

     — Ci sta ancora guardando. Andiamo a guardarlo anche noi.
     Si avvicinarono un po’, rimanendo nascosti dietro una macchia di cespugli.
     — Guarda — bisbigliò Zambi. — Tira fuori qualcosa dalla borsa. […]
     — Guarda, una banana — disse Pongo. — La sta sbucciando per mangiarsela.
     — Che schifo! Possibile che non sappia che l’unica parte mangiabile del banano è la polpa che si ricava dal tronco?

[   — Wciąż się na nas gapi. Chodźmy i my go obejrzeć.
     Zbliżyli się troszkę, pozostając w ukryciu plamy krzaków.
     — Patrz — szepnął Zambi. — Wyjmuje coś z torby. […]
     — Patrz, banan — powiedzial Pongo. — Obiera go ze skórki, nim zje.
     — Okropne! Możliwe, że nie wie, że jedyną jadalną częścią bananowca jest miąższ uzyskany z jego pnia?]

🖇

     — Pericolo? — chiese Pongo. — Che pericolo? Mi hai detto che abbiamo solo un nemico, l’uomo.
     — Infatti — rispose la mamma. — Cosa pensi che sia quello lì?

[   — —
     — Niebezpieczeństwo? — zapytał Pongo. — Jakie niebezpieczeństwo? Powiedziałaś mi, że mamy tylko jednego wroga, człowieka.
     — Rzeczywiście — odpowiedziała mama. — Jak myślisz, co to tam jest?]

🖇

🖇

     — Ho paura — disse lei.
     — Sciocchezze — rispose lui. — Se cadi ti prendo io, ma non succederà. Sai arrampicarti benissimo. Dai, adesso metti il piede dove ti ho detto.

[   — —
     — Boję się — powiedziała Hoplà.
     — Bzdury — odpowiedział Pongo. — Podniosę cię, jeśli upadniesz, ale tak się nie stanie. Umiesz wspinać się doskonale. Dawaj, teraz postaw stopę tam, gdzie powiedziałem.]

🖇

Un paio di giorni dopo Hoplà corse dalla mamma.
     — Ma’ — disse. — Piovono sassolini.
     Ma’ rise. — È grandine — disse. — Piccoli pezzetti di ghiaccio che vengono giù dal cielo.
     — Ghiaccio?
     — Acqua congelata — spiegò Ma’. — È dura. Fa male, vero? Dobbiamo ripararci sotto gli alberi.

[Parę dni później Hoplà pobiegła do mamy.
     — Mamo — powiedziała. — Pada kamyczkami.
     Mama zaśmiała się.
     — To grad — powiedziała. — Malutkie kawałeczki lodu, które spadają z nieba.
     — Lodu?
     — Zamrożonej wody — wyjaśniła mama. — Jest twarda. Boli, prawda? Musimy się ukryć pod drzewami.]

🖇

Hoplà si stava nuovamente rifugiando sotto la pancia della mamma perché la grandine la colpiva dappertutto, ma notò qualcosa.
     — Ma’ — disse, stringendole il braccio. — Stanno tutti in piedi come l’uomo.
     — Sì — rispose la mamma. — Quando piove stiamo sempre in piedi. Cosa pensi che stia facendo? Così non ci bagniamo completamente.

[Hoplà schroniła się ponownie pod brzuchem mamy, ponieważ grad uderzał ją wszędzie, ale zauważyła coś.
     — Mamo — powiedziała, ściskając jej ramię. — Wszyscy stoją na nogach jak człowiek.
     — Tak — odpowiedziała mama. — Kiedy pada zawsze jesteśmy na nogach. Jak myślisz, dlaczego? W ten sposób nie zmokniemy całkowicie.]

🖇

🖇

     — Niente panico — disse. — Ma santo cielo, che sorellina che ho! Crea più problemi lei che tutto il resto del branco messo assieme.
     — Dillo a me! — convenne Pa’.

[   — Bez paniki — powiedział. — Ale święte nieba, co za siostrzyczkę mam! — Tworzy więcej problemów niż cała reszta stada razem wzięta.
     — Co ty nie powiesz! — potwierdził Tat.]

🖇

     — Ho i piedi bagnati — si lamentò con l’amico. — Odio avere i piedi bagnati.
[…]
     — Oh, be’ — disse Zambi. — Sei un fratello e i fratelli si devono abi­tu­are ad avere i piedi bagnati.
     — Non io — disse Pongo. — Non la salverò più.
     Ma ovviamente non era vero, e Zambi lo sapeva.

[   — Mam mokre nogi — poskarżył się przyjacielowi. — Nienawidzę mieć mokrych nóg.
     […]
     — No, cóż — powiedział Zambi. — Jesteś bratem, a bracia muszą przyzwyczaić się do tego, że mają mokre nogi.
     — Nie ja — powiedzial Pongo. — Więcej jej nie uratuję.
     Ale oczywiście nie była to prawda i Zambi doskonale o tym wiedział.]

🖇

🖇

Un giorno Pa’ ricevette una bella notizia. Hoplà gli venne incontro correndo.
     — Pa’ — disse. — Pongo mi ha portato in groppa e ho trovato tre peli bianchi come i tuoi. Vuol dire che sta crescendo, vero?
     — Sì — confermò Pa’. — Proprio così, e questo significa che presto i nostri problemi saranno finiti!

[Pewnego dnia do Tata przybiegła Hoplà z wspaniałą wiadomością.
     — Tat — powiedziała. — Pongo niósł mnie na plecach i znalazłam na nich trzy białe włoski, takie jak twoje. To znaczy, że Pongo dojrzewa, prawda?
     — Tak — potwierdził Tat. — Dokładnie tak, a to oznacza, że niedługo skończą się nasze problemy!]

Jill Tomlinson, Il piccolo gorilla che voleva crescere in fretta,
ilustr. Anna Laura Cantone, z j. ang. przeł. Chiara Gandolfi,
Giangiacomo Feltrinelli Editore, Milano 2015.
(wyróżnienie własne)

     — Senti, Hoplà — disse. — Prendere la strada più difficile non è proprio intelligente. Cerca la più facile.
     — Non sapevo che sarebbe stato difficile — rispose lei.
     […]
     — Ho paura — disse.
     — Non devi aver paura, ci sono qui io — disse Pa’.

[   — Słuchaj, Hoplà — powiedział. — Wybieranie trudniejszej drogi nie jest specjalnie inteligentnym działaniem. Wybieraj te prostsze.
     — Nie wiedziałam, że będzie trudna — odpowiedziała.
     […]
     — Boję się — powiedziała.
     — Nie musisz się bać, bo jestem tutaj — powiedział Tat.]

🖇

     — Sei sicuro? — chiese Pa’.
     — Certo — rispose Pongo, anche se era una bugia bella e buona. Ma era l’unico modo che gli fosse venuto in mente per aiutare Pa’.

[   — Jesteś pewien? — spytal Tat.
     — Pewnie — odpowiedział Pongo, chociaż było to przepiękne kłam­stwo. Ale było to jedyne, co przyszło mu do głowy, by pomóc Tatowi.]

(tamże)

piątek, grudnia 13, 2024

5656. 348/366

błę­kit nieba jest. przepięknie słoneczny dzień* jest. śniegu brak.

348/366

_________
  *  promienie słońca przez szybę robiły chmury na ścianie.

środa, grudnia 11, 2024

5655. 346/366

od wczoraj nie bio­rę jeńców, czyli. koniec z cza­sem dla spraw bez­na­dziejnych; wy­star­czy mi podgrzewania, gdy nie trzeba, sta­rych historii; walka z wiatrakami, pa­mię­taj, to nie sport.

nie znam nikogo, kto nie został zdradzony, porzucony, nie­zro­zumiany, nieprzyjęty lub niewysłuchany, ale to nie jest powód, by dać się tym historiom wodzić za nos latami.

346/366

poniedziałek, grudnia 09, 2024

5654. 344/366

     — nie lu­bisz, boisz się, unikasz. bo nie znasz, nie rozumiesz, nie poświęcił_ś wy­starczającej ilości czasu.

     — i  tylko tyle — nie robiąc zbędnego dy­mu, do­da­ła po chwi­li świa­do­mość, za­my­ka­jąc w ten sposób sprawę.

344/366

niedziela, grudnia 08, 2024

5653. Z oazy (CCCIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Jeśli nie mogłam zrozumieć, po co mi przygoda z tamtym tomikiem, to po obwąchaniu stron informacyjnych wszystko stało się ja­sne — odkryłam serię wydawniczą. Jej oprawa graficzna okładek przypomina wprawki w naj­słyn­niejszym programie graficznym lat dziewięćdziesiątych, ale do­ceniam, że jest w godny sposób konsekwentna.

Dawno, dawno temu była seria książek dla opornych, która usiłowała nieść kaganek ustawicznej edukacji w wersji DIY. Tytuł tego tomiku natychmiast skojarzył mi się z kilometrami książek w czarno-żółtych okładkach, imitacja jednej z nich na po­trze­by spektaklu gwiazdorzyła w warszawskim teatrze. Jak mogłam nie zaryzykować?

Było warto. Naprawdę. Poniżej samo gęste. Najgęstsze.

Cała bezszwowa materia naszego życia utkana jest ze zdarzeń neutralnych, od czasu do czasu przyjemnych, ale też tych, któ­rych raczej nie chcielibyśmy przeżywać: chwil trudnych. Tych ostatnich wydaje się więcej, a na pewno mają większy ciężar gatunkowy. Wszystkie te zawiłe, a jednocześnie po­wszech­ne kom­pli­kacje wpisane są w nasze życie z jednego źródłowego po­wo­du. Tym nieustannie bijącym źródłem jest fakt, że uro­dzi­liśmy się jako ludzie.
     […] 
     Gdzieś w głębi nas całkiem nierzadko powarkuje skrywana irytacja i niezadowolenie z tego-co-jest. […]  Wciąż wyglądamy jakiegoś sensu, znaczenia. Gdzie go szukać? Nie sposób znaleźć tego w niemilknącym w naszej głowie strumieniu ocen, osą­dów, w ciągłym „nie chcę”, „nie lubię”, „to jest niskie”, „to jest wzniosłe”, w pretensjach do losu odbieranego jako nie­spra­wie­dli­wość: „dlaczego właśnie mnie?”; „dlaczego ja?”.
     Jak zabrzmiałaby twoja odpowiedź na pytanie: „A dlaczego nie właśnie ty”?

Zenon Kruczyński, Posłowie.

🖇 🖇

motto: Niska jakość przekazu 
jest powodowana celowym działaniem artystycznym
.

🖇

Dlaczego jest tutaj tak pusto?
Bo to ostatni krzyk mody.
Moda ostatnio krzyczy tak głośno,
że czasem trzeba wyjść z pokoju.
Zatkać oczy i uszy.
Opuścić mieszkanie.
Sprzedać meble i auto.
Porzucić psa na pustyni.
To nie metafory.
To są twarde fakty.
Tylko w ciągu ostatniego roku blisko 29 milionów
ludzi musiało opuścić swoje domy.
A może i więcej, bo w sumie jak to policzyć?
Co?
Myśleliście, że będzie śmiesznie?
Ja też tak myślałem,
ale potem zmieniła się moda.
Zawód policjanta stał się pożądany
(ubezpieczenie zdrowotne, szybka i duża emerytura),
faszyzm stał się powodem do chluby.
Jestem modowym faszystą, i co mi zrobisz?

🖇

Żołnierze to szczególnie agresywna
odmiana bezrobotnych.
Karabiny to narzędzia dystrybucji sensu
pośród tych, którzy nie wiedzą, co zrobić z rękami.
A ręce.
Ręce to podstawa.
Dziś sam jestem bezrobotny,
w związku z czym myślę, czy nie pójść na wojnę.
Wojna to nie praca, ale jednak jakieś zajęcie.
Moje ręce domagają się przedmiotu,
którym mógłbym wykonywać czynności,
które pozwoliłyby mi osiągnąć sukces.
Sukces to sposób na zabicie czasu, jaki mają ludzie
nieposiadający innych rzeczy,
niewiedzący, co zrobić z rękami
.
Czas to abstrakcja, którą należy unicestwić.
Karabin to rzecz, która może pomóc.

🖇

Mięso jest ze zwierząt.
W stu procentach naturalnego pochodzenia.
[…]
Jedynie zdolność myślenia abstrakcyjnego pozwala nam o tym zapomnieć.
To fajna zdolność i podobno odróżnia nas od innych zwierząt.
Dzięki niej możemy myśleć o innych zwierzętach jako o jedzeniu.
To ważna umiejętność i pozwala przetrwać w ciężkich warunkach
     ekonomicznych.
Czasami lepiej kogoś zjeść niż umrzeć.
A czasami nie.
[…]
Mięso jest ze zwierząt, a mogłoby być z ludzi.
Cieszcie się, że nie jest z ludzi.
Bo jak dojdziemy do władzy, to będzie.

🖇

po co jest cierpienie?
nie wiem
myślę sobie że nigdy
nie byłem taki szczęśliwy
a jednocześnie tak świadom ogromu cierpienia
któremu nie potrafię zaradzić
powiesz mi że to obciach?
powiem ci że to fakt

🖇

Pamiętaj,
że robotnicy,
którzy napierdalają młotami
od siódmej do ósmej rano,
dokładnie pod twoimi oknami,
po tym, jak przez noc nie mogłeś spać
i chce ci się krzyczeć „kurwa mać”,
oni nie są, nie są
twoimi wrogami.
[…]
Pamiętaj!
Bądź troskliwy, uważny.
Uszanuj. Potrafisz
.
To wszystko dla naszego wspólnego dobra.
Być może twoje dobro
jest trochę inne niż ich dobro,
ale czy w gruncie rzeczy
najważniejsze nie jest DOBRO
progresywnej wspólnoty,
dla której pracują robotnicy,
a ty robisz tylko głupoty?

🖇

wijesz się jak węgorz w zupie ideolo, szczekasz jak
chihuahua na smyczy KGB. Jak się nie wić, nie szczekać,
znam kogoś, kto wie.

🖇 🖇

Podobno niektórzy,
widząc tę samą szklankę wody,
uważają, że jest w połowie pełna,
a inni, że jest w połowie pusta.
Ja jednak wiem,
że niezależnie od tego,
czy jest pełna, czy pusta,
to można się w niej utopić.
Albo kogoś.
Bo są też tacy,
którzy za tę wodę gotowi byliby zabić.
Są jeszcze inni,
dla których szklanka czystej wody
pozostanie obrazem z filmu w telewizji,
w którym nigdy nie wystąpią,
bo role zostały w nim obsadzone już dawno temu,
a castingu nie wygrali biedni, głodni i spragnieni.
Są też jeszcze inni,
którzy tę szklankę
wyleją do zlewu,
nawet nie myśląc o tym,
że komuś mogłaby uratować życie.

🖇

[…]  jeszcze nie wiedzą,
że niedługo skończy się ropa i gdyby wszyscy
chcieli mieć na obiad takie same schabowe,
potrzeba by sześciu planet obsadzonych paszą dla bydła.
One jeszcze nie wiedzą, oni jeszcze nie wiedzą,
a ja też nie wiem, jak im to powiedzieć,
choć od dawna czytam na ten temat
na lewackich portalach.
A od jakiegoś czasu lubią mi o tym przypominać dziennikarze
nawet najbardziej mainstreamowej prasy.

🖇

kto bogatemu zabroni
czy choć przez chwilę nie chcielibyście
poczuć tego powiewu wolności
jaki daje dochód gwarantowany
od rodziców
którzy dostali go od swoich rodziców?

🖇

ten dupek z reklamy
którego nie stać
na wyższe pensje dla pracowników
ani na prezent dla żony
koleś którego na nic nie stać
poza wzięciem kredytu
na nowy samochód
on jeszcze nie wie
że przez to auto zginie
 
pod względem liczby samochodów
na głowę mieszkańca
zajmujemy dziesiątą pozycję na świecie
nieźle co nie?
produkujemy tyle smogu i zanieczyszczeń
że co roku w Polsce przedwcześnie umiera
pięćdziesiąt tysięcy osób
 
a ty ciągle nie chcesz tego nazywać polskim obozem zagłady

🖇

jeśli coś się nie stanie
jeśli nic się nie zmieni
jeśli czegoś nie zrobimy
jeśli nie przestaniemy działać
jak gdyby nic nie mogło zaszkodzić tej kupie kamieni
na której siedzimy
mój boże
jakaż to będzie piękna katastrofa
(chciałbym ją podziwiać
czasami już to robię)

🖇 🖇

Powiedziałem, że nie przyjdę,
ale przyszedłem. Powiedziałem,
że nie będę jadł, ale zjadłem.
Chciałem powiedzieć, żeby spierdalali,
ale nie powiedziałem. Niewiele więcej
z tego pamiętam. Niewiele więcej
pamiętać chcę. Było dużo ludzi i gestów.
Ktoś mówił, że w tym ważnym dniu
zgromadziliśmy się tutaj, ale nawet gdyby milczał,
nie byłoby o wiele lepiej. Zgromadziliśmy się,
owszem, trudno było zaprzeczyć, choć przecież
by się chciało.

🖇

[…]  problemów nie trzeba szukać.
Gdy naprawdę cię potrzebują, znajdują cię same.

🖇

a zawodowo zajmuję się
wkurzaniem ludzi.
Ale chodzi o to, żeby się wkurzali,
że jest na świecie za mało miłości.

🖇

[…]  jak na razie tłumy wybrały przeciwny kierunek.
Stary dobry rasizm
w zupełnie nowym smartfonie.
W mediach społecznościowych
uczymy się nienawidzić innych
i samych siebie.
Na szczęście też kochać
po domach,
które nie są nasze.
I to miejsce, które nazywasz domem,
też nie jest twoje.

🖇

A gdy przyjdzie wojna
– bo że przyjdzie, to pewne –
to naprawdę mam się bić
za kraj tych ciołków,
na których nigdy nie głosowałem?
Oraz za tych, którzy zagłosowali na tych,
na których nigdy bym nie zagłosował?
Których wolałbym nigdy nie spotkać.
Pokracznych smutnych nienawistników,
pachołków biskupów, lizusów prezesa,
wierzących w teorie spiskowe
i polskie czarne złoto.
[…] 
Naprawdę mam bronić tego kraju,
który sam dąży w stronę zagłady
[…]
Naprawdę?

🖇 🖇

Szczerość to moja podstawowa cecha,
więc kiedy Ameryka mnie pyta, czy uczestniczyłem
w ludobójstwie, nie zaprzeczam.
Robię to codziennie. Niezależnie od nastroju,
pogody i środków dostępnych na koncie.
[…] 
więc kiedy Ameryka mnie pyta,
czy uczestniczyłem w ludobójstwie,
myślę, że powinna najpierw zapytać samą siebie.

Jaś Kapela, Modlitwy dla opornych,
Korporacja Ha!art, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

pogodna rezygnacja
inteligencji zaangażowanej w porażkę
czy nawet to się jej nie uda
?
dramatyczna zmiana klimatu
nastąpiła szybciej niż się spodziewaliśmy
[…]
czy naprawdę warto ratować ludzi
którzy nie potrafią wydusić z siebie
nawet jebanego „dzień dobry”
?
czy naprawdę warto psuć sobie dzień
przez takie mendy?
jest piękna pogoda
przed burzą uciekamy do biedry
ciągle stać nas na wino
cała inteligencja zaangażowana
żeby czuć się dobrze

(tamże)

5652. Z oazy (CCCIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Dawno, dawno temu nominowana do sie­kie­ro­wej nagrody literackiej. Nie było nominowanego tomiku w ibuku; była, poza złością, moja ciekawość. Kupiony starszy tomik zaległ na wirtualnym stoliczku na lata. Przez przypadek, szukając na stosiku innej książki, nie bez zdziwienia go odkryłam. Czy­ta­jąc, próbowałam sobie przypomnieć, dlaczego nabyłam ten tomik.

Podpisuję się całą sobą pod słowami dr. hab. Marcina Jaworskiego, komentującego twórczość poetki (źródło): sprawdza granice liryki. Pewną ręką stawia efektowne dystychy i buduje poemat z przypisami, w którym podejrzliwie przygląda się po­e­zji jako for­mie opre­sji – i przestajemy ufać jej precyzyjnym aforyzmom. Testuje tradycję, w któ­rej awangardowy eksperyment stał się drogą do wykluczenia […].

Dla mnie dodatkowo tomik był odkryciem serii i wyskokiem w dosadne, społecznie zaangażowane wersy.

Będzie o brudzie, typie. Nie każ mi przepraszać.

🖇

[…]  Lepiej się wymilczcie. Lepiej się wymilczmy,
będzie czyściej, będziemy czyści, w chuj.

🖇

Na pulpicie siostry chłopcy z One Direction
skuleni w kącie jak szczenięta. Ta czułość
to piksel – spłynie po wygaszonym ekranie.

🖇

Wyobraź sobie fizyczny odpowiednik słowa: rozpacz. […]  Wyobraź sobie zmęczenie, którego nie obejmie żadne słowo ani forma.

🖇

[…]  jestem kasynem, którego neon
pulsuje jak serce; żetonem rzuconym na stół
i momentem oczekiwania
. Czy przyjdzie mi za to
 
podziękować?

🖇

Żeby w pełni opisać obraz, połącz: miliony ludzi niosących głód we wzdętych podbrzuszach i tysiące noszących roleksy.

🖇

Jest gala boksu zawodowego: walka o pas federacji,
której nazwy nikt nie zapamięta. Są mężczyźni, są ich wielkie
zaróżowione piąsteczki. Są dwa narożniki, a w nich:
#dwie_małe_różowe_świnki*.
________
* Dwie małe różowe świnki, rzucają się sobie do gardeł. Tłum ma twarze w brokacie – chujowy ten spektakl?

🖇

Kurwy

Wszyscy byliście zajebiści, wszyscy byliśmy zajebiści.
Mieliście/mieliśmy chłodny dystans, gdy płonęły miasta.
 
Wszyscy byliście zajebiści? Wszyscy byliśmy zajebiści?

🖇

Klęczę w przedsionkach ich serc.                  Klęczę
Prawe komory wypchane watą cukrową,              Klęczę
 
lewe
komory wypchane watą szklaną.

🖇

Ostatecznie można czekać na cud albo popaść w cug, ale gra słów nie ma znaczenia. […]  Ostatecznie, kurwa, zawsze jest śmiesznie, ale czy do śmie­chu? Ostatecznie może powinnam przerzucić się na prozę, bo w wierszach brakuje wolnego miejsca*.
________
* Jednak w nich zostanę.

Justyna Kulikowska, Hejt i inne bangery,
Korporacja Ha!art, Kraków 2018.
(wyróżnienie własne)

Wyjdę, niosąc w sobie pęknięcie.
Szczelinę zauważalną gołym okiem

🖇

Ta fraza mówi: błąd jest cechą systemów
i gatunków.

🖇

A może wystarczy wyczyścić pamięć,
zamknąć okienko strony WWW, zlizać historię przeglądarki.

(tamże)

5651. Z oazy (CCCII)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Ta lektura to efekt synchroniczności sprzed kil­ku­na­stu dni. Ostróżka poprosiła o polecenie książki. Nie miałam pomysłu, bo po uszy byłam po­chłonięta uczącymi mnie książkami. Dwa dni później Hannah obdarowała mnie naj­pierw informacją, że wyszła druga część kawiarni, a potem wersją elek­tro­nicz­ną tej czerstwiejącej nowości książkowej.

Oczywiście, zaczęłam od ilustracji znajdujących się na końcu i wracałam do nich, gdy tylko poszczególne pyszności pojawiały się na kawiarnianym stoliku. Ta opo­wieść dotyka najważniejszego miejsca w nas, o którym tak łatwo zapomnieć lub w nie zwątpić, a które czyni nas arcyżywymi, choćby nie wiem, jak podłe okolicz­no­ści towarzyszyły naszym chwilom.

[…]  jestem teraz tu, gdzie jestem.
     Pierwszym krokiem do szczęścia jest zatem odna­le­zie­nie swojego prawdziwego życzenia.

Mai Mochizuki

🖇 🖇

[…]  mruknął pod nosem Merkury, przystojny siwowłosy chłopak o pięk­nej, androginicznej urodzie. […]  Mars, czer­wo­nowłosy, przy­stoj­ny chło­pak. […]  Jupiter, pulchna i wesoła kobieta w średnim wieku, patrzyła na mnie kpiącym wzrokiem, trzymając w dłoni margaritę.

🖇

Noce w pierwszej kwadrze Księżyca sprzyjają nauce. Półksiężyc, który dąży ku pełni, wzmacnia swoją energię, a jego moc spływa na wszystkie istoty, wspomagając ich rozwój.

🖇

Wenus położyła kartę na stole i ponownie spojrzała na mnie. – Gwiazdy we wszechświecie zawsze chętnie wspierają ludzi, którzy chcą czegoś do­świadczyć.

🖇

To, co widzisz, należy tylko do ciebie. To wszechświat, który rozciąga się tylko przed tobą.
     Miała rację.
     – W twoim wszechświecie gwiazdy pomagają ci we wszystkim, co po­sta­no­wisz. Nawet jeśli napotkasz trudności czy zboczysz z obranej dro­gi, zawsze będzie to trafny wybór.
     […]  Gwiazdy oświetlają drogę, ale to człowiek decyduje, dokąd zmierza.

🖇

     – Dobry wieczór. Poproszę coś pysznego.

🖇

     – Czy mogłybyśmy porozmawiać, zanim przyniosą jedzenie? Koniecznie chciałabym o coś zapytać.
     – Mnie?
     – Tak. Czy zna pani swoje prawdziwe życzenie?
     Nagłe pytanie Wenus wprawiło mnie w osłupienie.
     – Moje własne, prawdziwe życzenie? – Dziewczyna pokiwała głową na potwierdzenie.
     – Ostatnio mistrz powiedział, że w nadchodzącym czasie bardzo ważne będzie uświadomienie sobie swojego prawdziwego życzenia.

🖇

[…]  w miarę jak się rozwijamy, okoliczności się zmieniają. Po przej­ściu na wyższy poziom nie możemy już korzystać z broni używanej do tej pory. Należy ją przekuć, wypolerować lub zamienić na nowy sprzęt.

🖇

     – Ayu… – Pokręciłam głową. – Opieka nad żywą istotą to poważna sprawa. Jesteśmy odpowiedzialni za jej życie.
     – „Odpowiedzialni za życie”. To brzmi niesamowicie, jak zadanie dla bogów – powiedziawszy to, Ayu zaśmiała się beztrosko.
     […] 
     – To prawda… Gdy odpowiadamy za czyjeś życie, to jakbyśmy wykonywali pracę bogów – wymamrotałam pod nosem.
     Ayu uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na psa raz jeszcze.

🖇

🖇

     – Nów Księżyca ma moc spełniania życzeń. Mam nadzieję, że dzięki temu dostrzeże pani swoje prawdziwe życzenie, a ono się spełni.
     Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
     – Dziękuję. Właśnie przed chwilą zdałam sobie sprawę, czego naprawdę pragnę.

🖇

     – Naprawdę? Przecież chyba każdy je zna… – szepczę, a wtedy Luna, która nie wiedzieć kiedy znalazła się u mego boku pod postacią czarnej kotki, mówi:
     – Wielu ludziom tylko tak się wydaje. Tak naprawdę ukryli je na dnie swojej duszy i już go nie pamiętają.
     „Czyżby?”, marszczę czoło w niedowierzaniu, a Luna kiwa głową.
     […] 
     „A więc to tak”, myślę i oddycham głęboko.
     Słowa mistrza brzmiały tak: „Żeby łatwiej zrozumieć siebie, należy poznać swoje prawdziwe życzenie”.

🖇

Choć może trudno to zrozumieć osobom żyjącym, dla tych, którzy przeszli do następnego świata, najważniejsze jest szczęście ich rodzin.

🖇

🖇

     – Zabłądziłaś? – spytała zdziwiona Ayu.
     Zbliżyłam moją twarz do jej twarzy.
     – Tak, zabłądziłam.
     Naprawdę zbłądziłam. Nie, to nawet nie to. Ja tkwiłam w miejscu, nie mogąc się ruszyć.

🖇

Kiedy przychodzi ten moment, rozpaczy nie da się uniknąć, niezależnie od tego, jak bardzo jest się przygotowanym.

🖇

Skierować światło…
     Sposób, w jaki można to zrobić, różnić się będzie w zależności od osoby. Może to być na przykład wybaczenie sobie lub uznanie siebie i swojej war­tości.
     Bo Księżyc, choć wciąż odwraca wzrok od oślepiającego światła sło­necz­ne­go, cały czas go pragnie i dopiero pod jego wpływem sam może roz­bły­snąć.
     – Może masz rację. – Luna odwraca głowę, próbując ukryć łzy.

Mai Mochizuki, Kawiarnia pod Pełnym Księżycem.
Prawdziwe życzenie
, przeł. Agata Falkowska,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.

[…]  nadal możemy mieć wspaniałe życie […]. Poddać się czasem znaczy tyle, co zaakceptować rzeczywistość.

🖇

To był cud, na który czekałam przez długi czas, a kiedy wreszcie się zdarzył, nie mogłam w to uwierzyć… Może tak już jest, gdy marzenie się spełnia?

🖇

Wszystko zaczęło się więc od zwykłej tęsknoty za tym miejscem, które w pewnym momencie stało się moim marzeniem, a potem celem.

🖇

     – Nie wszystko jeszcze rozumiem, ale postaram się – dodaję, zaciskając pięść.

(tamże)