wtorek, grudnia 31, 2024

5677. Z oazy (CCCXIII)

Ostat­nie w tym roku odliczanie literek, raz. Wspak i poślizgnięte na dniach, których nie było, oraz wolniutkim dochodzeniu do siebie. Gdybym miała w kończącym się roku przeczytać tylko jedną książkę, wybrałabym tę.

Czytając fragmenty dotyczące życia w sieci, dotarło do mnie, że już wiem, co znaj­du­je się na końcu Internetu, czyli tam, gdzie mało kto trafia. Na końcu cyf­ro­we­go świa­ta jest — cytując Rysię nareszcie ze zrozumieniem — oldskulowy blog. Ten blog.

Wybór cytatów, jak przystało na tak gęste od znaczenia lektury, był piekielnie trud­ny. Kluczem głównym był język i jego okolice.

Osoby typu stare (do których się już zaliczam) pamiętają to, że kie­dyś rze­czy­wistość była wolniejsza, pusta, a w tramwaju nie było co robić.
     Nie jestem pewna, czy tamte czasy były lepsze, czy gorsze, natomiast za­sta­nawiam się, jak ja w ogóle wtedy żyłam, kiedy telefon służył do odbie­ra­nia połączeń, wysyłania SMS-ów i ewentualnie grania w węża.

🖇

Za określonym, wybranym językiem stoi zawsze ukryta optyka. […]  wybór języka to wybór intencji. […]  pojęcia nie są prze­zro­czy­ste – po­ję­cia zakładają istnienie szerszej, nie od razu dającej się uchwycić per­spe­ktywy, sposobu traktowania świata.

🖇

Ekspansja i przejęcie. Zamiast „kontemplacji” – „uważność”, którą należy „tre­nować”. Zamiast spełnienia” – „sukces”, którynależy osiągać”. Za­miast „problemów” „wyzwania”, zwane wewnętrznie w firmach „czelen­dża­mi”. Świetnie sprawdzają się przy prywatyzowaniu stresu – kryzysy psy­chiczne są dla kadr, przepraszam, działów HR, ewentualnie działów do spraw zarządzania zasobami, wyzwaniem. Oczywiście język zysku to prze­cież też zarządzanie zasobami ludzkimi. Skrzyżowanie wojny, siłowni i mar­ketingu.
     […]  Piękno jest bezinteresowne, nie każe niczego robić (ku­po­wać, kreować, kon­su­mo­wać). Co za marnotrawstwo!
     To język zysku zajmuje się produkcją kalek językowych. […]
     W tej wacie słów zysku jest jeszcze KREATYWNY, które traktuję jak oso­bi­stego wroga. Słowo-silnik języka zysku, bo żeby sprzedawać, trzeba wy­my­ślać nowe, nowe i nowe, aktualizować, rebrandingować i zmieniać ko­mu­ni­kację. Jest w tym słowie coś obrzydliwego, narosło jak czyrak na pol­skim „twórczy”, którego zakres znaczeniowy ma rys metafizyki (twórca/twór­czy­ni to trochę demiurg/demiurżka).

🖇

Możesz wszystko, nie przejmuj się.
     Pierwszy człon tego wyrażenia jest kłamstwem, drugi unie­ważnieniem tego, co czujemy.

🖇

To trik, magiczna sztuczka. Przesunięcie znaczenia. „Możesz wszystko” ozna­cza tak naprawdę MUSISZ wszystko.
     MUSISZ wszystko i MUSISZ bezbłędnie.
     W społeczeństwie osiągnięć oczywiście nie możesz wszystkiego.
     Nie możesz na przykład ponieść porażki. Nie możesz się skom­pro­mi­to­wać. Nie ma w nim miejsca na blamaż.
     Nie ma w nim też miejsca na pewne emocje. Niemile widziane są smutek i wyrozumiałość. W cenie są lęk i cierpienie. Ponieważ można je spek­ta­ku­lar­nie przezwyciężać. Być niezniszczalnym, nierozczulającym się nad sobą ambitnym człowiekiem dążącym do celu i oczywiście, oczywiście, „po­ko­nu­ją­cym swoje ludzkie słabości”.

🖇

Marzę o tym, żeby prezydent mojego miasta miał ustawowo narzucony obo­wią­zek korzystania z komunikacji miejskiej. I żeby raz w miesiącu mu­siał jeździć z wózkiem. Inaczej nie dostawałby wypłaty.

🖇

ChatGPT przetłumaczył „disinhibition” jako dezinhibicję. Oczywiście. Na­czy­tał się przecież tylko tego, co jest dostępne, jakby skończył kierunek hu­ma­ni­styczny i nauczył się automatycznego tłumaczenia słów obcych tak, by zostawały niezrozumiałe, ale za to po polsku. Nie chodził na zajęcia z ję­zy­ko­znaw­stwa, nie usłyszał „jeśli coś można powiedzieć prościej, a ktoś mówi do nas trudniej, to tam jest naddany sens”.
     Przecież „rozprężenie”! I jakie fajne słowo, dawno nieużywane. W pol­skim ko­no­tuje inaczej niż w angielskim. Tam bardziej neurologicznie, w pol­skim etycznie – rozprężenie moralne, ma rozpięte trzy guziki na wypukłym brzuchu Sarmaty.

🖇

Internet jest źródłem cierpień na dwa sposoby.
     Po pierwsze – monetyzuje nasz czas i uwagę i uczy się, jak tę uwagę wy­eks­plo­atować do cna.
     Po drugie – od ponad piętnastu lat jest bąblującym ściekami eko­sy­ste­mem utwierdzającym użytkowników w tym, że pogarda to taka wolność słowa. Oraz że „no trudno, taki jest internet”.

🖇

Medioznawca Mirosław Filiciak mówi, że opinia publiczna w stosunku do in­ternetu wykazuje myślenie religijne. Że jest to dar dany nam z niebios. A nie produkt, efekt pracy tysięcy specjalistów zatrudnionych przez pry­wat­ne korporacje, nie efekt niewyobrażalnych nakładów finansowych. My­śle­nie religijne oznacza myślenie „no taki jest internet i musimy się z tym pogodzić”.

🖇

Jak dopuściliśmy do tego, że w ogóle nie mamy wpływu na to, co się nam wyświetla, i nie ma do kogo napisać listu w tej sprawie, tego nie wie nikt.

🖇

To jest bardzo sprytne podkręcić algorytm tak, żeby wzbudzać w użyt­kow­ni­kach najgorsze instynkty, a potem mówić „to nie nasza wina, to człowiek człowiekowi wilkiem”.

🖇

[…]  daliśmy sobie wmówić, że to odpowiedzialność jest po naszej stronie. Tak samo jak winą grubych jest to, że są grubi. A nie fakt, że najtańsze je­dze­nie jest najbardziej tuczące, że od dziecka jesteśmy bombardowani re­kla­ma­mi kolejnych produktów pełnych cukru, które potem czekają wy­eks­po­no­wane na sklepowych półkach. Że zajadamy stres spowodowany czyn­ni­kami środowiskowymi, a miejsc do spacerowania jest w miastach coraz mniej. Prywatną sprawą uzależnionych jest ich uzależnienie, a nie brak opieki psychologicznej w szkołach, niska dostępność grup wsparcia, słabo rozbudowana sieć pomocy środowiskowej, a z drugiej strony dostępność alkoholu i brak krytyki kultury alkoholowej.
     Co to za zwalanie winy na jakieś tam zewnętrzne czynniki, leniu. Nie­bra­nie odpowiedzialności za siebie.
     To twój problem.
     I jesteś z nim sam.

🖇

Niewiele się zmieniło przez ponad sto lat. W dalszym ciągu podważenie zy­sku jako nadrzędnego celu uważane jest za świętokradztwo. Fisher pisze, cytując poetę Brechta, że „kapitalizm to gentelman, który nie lubi, żeby o nim mówiono”. Kapitalizm – w końcu musiało paść to słowo – to sy­stem, w którym najważniejsze są zysk i osiąganie celu, a nie dobrostan i spełnienie.

🖇

[…]  w moim świecie, jeśli ktoś jest lewicowcem, to znaczy, że wierzy w ha­sło „braterstwo” i „solidarność”. Tak jak Fisher.
     Nikt o tym jakoś, kurwa, nie pamięta. Że to jest ta baza. Że sensem le­wi­co­wego myślenia nie jest pouczanie innych w agresywnym tonie, ale bu­do­wa­nie wspólnoty, w której staramy się sobie nawzajem pomagać. […]  wierzymy też w to, że każdemu należy się szacunek, że edukujemy, a nie pouczamy.

🖇

Idę i w środku stanowczo żądam od świata zmiany języka. Z języka orga­ni­za­cji, celu i produktywności – od samych tych wyrazów czuję, że z bez­sil­no­ści chce mi się płakać, tak jakbym nie miała miejsca w ciągu dnia, żeby, kur­wa, w ogóle móc myśleć w innych kategoriach – na jakiś inny język.

🖇

Wolnościowcy nie uznają, że istnieje coś takiego jak dobro wspólne. I dlatego są groźni.

🖇

Moje ciało nie chce, żebym patrzyła na nie „holistycznie” (jakby, kurwa, nie było słowa „całościowo”, jakby je było trzeba było zastąpić nowym, takim, które lepiej się sprzedaje między innymi dlatego, że nie wiadomo, co znaczy, ale to nieważne, co znaczy, ważne, jak brzmi), moje ciało chce po prostu wziąć paracetamol.

🖇

Mówię cicho. W dodatku mówię po angielsku. Przyznanie się do tego na pi­śmie ułatwia mi jedynie fakt, że moja przyjaciółka robi to samo – kiedy roz­ma­wia ze sobą, to mówi po angielsku. Racjonalnie proste – obcy język po­zwa­la oddalić się od podmiotu, jednocześnie staję się dwoma bytami, jest tro­chę jak z pisaniem autofikcji – jest nas wtedy dwie, opowiadająca i słu­chająca.

🖇

Mam wyrzuty sumienia, więc tak, chcę, Tomaszu z Akwinu, wierzyć w to, że największą wartością jest spokój i dobro, a nie popędzanie siebie za to, że za mało zrobiłam i jestem głupia.
     Możemy przyjąć, że jednym z sensów, jakich poszukujemy, niezależnie od wyznawanej czy też nie religii, jest radosny spokój. Nie tylko „brak cier­pie­nia” (chociaż wielu z nas by się tym zadowoliło), ale też to efemeryczne „po­czu­cie harmonii”, które w praktyce oznacza trochę zachwytu, trochę miłej niespodzianki, trochę uczucia, że nie jesteśmy na wojnie przeciwko światu i ludziom.

🖇

Z pewnością proces dochodzenia do tego, czym jest „po mojemu”, musi za­wie­rać popełnianie błędów, mnóstwa błędów, a co za tym idzie – wy­ro­zu­miałość.
     Z pewnością również niezbędny jest do tego SPOKÓJ.

🖇

Być może prawda leży w komunikatach, które pojawiają się na ekranach rze­czy, tylko nie zwracamy na nie uwagi. […]
     „Coś poszło nie tak, spróbuj jeszcze raz” to przecież nic innego jak zachęta do podejmowania kolejnej próby mimo niepowodzenia. Czy nie jest to czy­ste dobro, przyzwolenie na popełnianie błędów – coś, z czym wiele osób ma problem. Wydaje nam się, że pierwsze podejście, pierwsza wersja to ma być sukces. A przecież zazwyczaj idzie nie tak. Co z tego – spróbuj jeszcze raz. Z pewnością zbyt rzadko to słyszysz. Nie wydarzyło się nic strasznego.

🖇

Twórczość (a nie kreatywność) polega na eksperymencie. A eksperyment z ko­lei na tym, że nie wiemy, jaki czeka nas wynik. Że możemy i musimy po­pełniać błędy. I te błędy nie oznaczają, że mamy schować narzędzia i iść do kąta, i nigdy w życiu już niczego nie wymyślać, tylko właśnie że możemy spróbować jeszcze raz. Twórczość to nie jest odtworzenie gotowego wzoru narysowanego na pudełku.

Małgorzata Halber, Hałas,
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Bądźmy roszczeniowi. Żądajmy więcej. […]  Meret Oppenheim powiedziała „Nobody will give you freedom. You have to take it”.

🖇

André Breton […]. Z Josefem Pieperem łączy go pod­kre­śla­nie pielęgnowania w sobie stanu pewnej gotowości. Nazwałabym ją gotowością do przeżywania i kie­ro­wa­nia się zasadą szukania zachwytu jako nadrzędną.

🖇

„Cudowny przypadek” to bodziec, którego nie jestem w stanie zaplanować ani nawet go sobie wyobrazić.

🖇

Każdy jest w czymś dobry. Ma jakąś czynność, która po­wo­du­je, że czuje się idealnie. Niektórzy czują to, na­pra­wia­jąc wszystko, co się da, w domu, inni obrabiając zdję­cia, inni wyrywając niepotrzebne rośliny z ziemi. Coś, co budzi taką niebieską żyłkę. Ona zaczyna pul­so­wać, jest się skupionym, a jednocześnie szczęśliwym.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz