poniedziałek, marca 21, 2011

206. „Gdysie” wtedy i dziś

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał) 

Kilka lat temu Sadownik co wieczór znikał w czeluściach gabinetu. Myślałam, że pracuje. Chodziłam na paluszkach wokół drogocennego skarbu, jakim był komplet: gabinet, komputer, marzenie Sadownika i sam Sadownik. Po paru dniach złudzenie prysło, gdy Sadownik zapytał mnie, do którego LO chodziłam. Tak po raz pierwszy dowiedziałam się o rosnącym fenomenie jakim była N-K. Wówczas była to kopalnia zagubionych znajomości. Z pewnymi oporami uległam „narodowemu spisowi edukacyjnemu”. W rubryczce „o sobie” napisałam wówczas:


Gdy już nic nie musisz. Gdy już nie masz potrzeby kochać tych, którzy nie kochają Ciebie. Gdy masz już pełną torbę „innych-życiowych-gdysi”, to wiesz, ze TERAZ jest najlepszy czas by móc i chcieć spełniać swoje marzenia. Bo kto inny zrobi to za Ciebie?

Ja już nic nie muszę, więc marzę, pragnę, kocham i każdego dnia wykrawam małe cuda a reszta to drobiazgi: lukier lub pieprz...



Kończę właśnie książkę Lowena „Radość”. Dziś wróciły do mnie zacytowane powyżej, własne, stare już słowa. Wróciły, bo po raz pierwszy w życiu poczułam się prawdziwie wolna — wolnością wielką, nieskończoną, bezgraniczną…

Wolność od byłych mężczyzn. Wolność od osób, które mnie zdradziły. Wolność od postaci we mnie, które terroryzowały mnie swoim systemem przekonań, że „jako kobieta muszę, powinnam, bo inaczej to zobaczę…”. To Wolność, która nie neguje przeszłości. To Wolność, która ją akceptuje. Ukłoniłam się w podzięce przed tymi Mężczyznami, Osobami, Postaciami. Dziękuję, że byli. Dziękuję, że są. Zamówiłam kawę, usiadłam. Gdy wszystko to do mnie dotarło i pozwoliło nazwać się słowami, wynurzywszy się z emocji, które mi towarzyszyły od rana, właśnie wtedy, kawiarnię, w której przycupnęłam wypełniły dźwięki uwielbianego przeze mnie utworu, który dziś stał się moim prywatnym, wolnościowym hymnem (Astor Piazzolla, Libertango). [Ten konkretny ruchomy obrazek mogę oglądać raz za razem… przestrzeń, pasja, skupienie… a Sadownik dodał: jakie cudowne wyszłyby zdjęcia!]

Astor Piazzolla, Libertango,
The Tango Lesson.

A gdy wyszłam z kawiarni, zobaczyłam Świat nowymi oczyma. Pozostaję w zadziwieniu, że nie widziałam go takim wcześniej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz