środa, marca 16, 2011

202. Niewyrodny Sadownik trwa przy wyrodnej Jabłoni

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał) 

Dwa ostatnie dni wieczorna osiedlowa sfora spod górki ma radochę ogromną. Szabi, psi burżuj, jest posiadaczem piłeczki niezwykłej… świecącej! Nie tylko psy, ale również wszyscy właściciele sierściuchów ulegają odrobinie sportowego podniecenia śledząc tor ruchu piłki: gdzie piłka poleci, kto dopadnie ją jako pierwszy, który potem pies wyrwie piłeczkę zwycięzcy i ucieknie…

Jabłoń:
(wieczorem, już w łóżku przed snem)
Czy wydałbyś pięć dych na świecącą piłkę dla Heńki?

Sadownik:
(z wahaniem w głosie)
No nie wiem.

Jabłoń:
Skoro się wahasz, to pewnie byś wydał…
To ja jestem ta wyrodna, bo bym nie kupiła piłki w tej cenie.
Wiesz, pięć dych to jedna trzecia najlepszego sushi w mieście,
to jakaś wypasiona książka do poczytania…

Heńka nie ma wyjścia, bawi się tańszymi zabawkami. Na szczęście nie umie mówić pełnymi zdaniami i nie będzie płakać krokodylymi łzami, że jej piłka nie świeci lub jest mało firmowa. Ostatnią deską ratunku jest Sadownik, może kupi...

Nie wspomniałam w rozmowie z Sadownikiem, że pięć dych to prawie połowa ceny wielkiej księgi pt. „Psychopatologia”. Nie wspomniałam, bo to byłaby już prawdziwa patologia wyrodności Matek bez sierści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz