wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
To jest jej sposób na życie — powiedziała wczoraj zdecydowanym głosem jedna pani drugiej pani w kawiarni, stolik obok mnie.
Sposób na życie… zamyśliłam się… jak to brzmi? Czy tak samo jak:
— sposób na mrówki w kuchni?
— sposób na przypalony garnek i pobrudzony winem obrus?
— sposób na odrzuconą miłość, co nie odstępuje nas na krok, nim nie wybrzmi do końca?
— sposób na… by wytępić, usunąć, zapomnieć, a może wybaczyć?
Nieznajoma. Całkiem nieobecna. Wykorzystała ona jej sposób na życie niczym proszek do czyszczenia sreber rodowych by usprawiedliwić sumę swoich wyborów? By usunąć wszelkie życiowe wątpliwości, by wytępić nieracjonalne społecznie zachowania, by zapomnieć, a może by przetrwać?
Życie to nie karaluch czy plama. Nie chcę szukać, a tym bardziej znaleźć, sposobu na życie. Chcę je smakować kęs za kęsem, oddech za oddechem, uśmiech za uśmiechem, krok po kroku. Bez pośpiechu. Bez cienia smutnej pewności, że lepsze już było. Bez ślepej wiary, że lepsze będzie za pół roku dla grzecznych dziewczynek i pracowitych chłopczyków w wieku poprodukcyjnym. Najlepsze przecież już tu jest. Właśnie w tej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz