poniedziałek, października 31, 2011

352. Świętowanie (I)

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Sobota. Dwie godziny w korku, by dojechać do Modlina. Henia grzecznie kimała, a gdy otwierała oko, by skontrolować dlaczego tak wolno jedziemy, powtarzałam jej z uporem maniaka... będzie Heniu Przygoda. I była.

Gdy już dojechaliśmy, pobłądziliśmy, jakby twierdza Modlin była wielkości łebka od szpilki. W desperacji porozmawiałam z pewnym panem, co za ogrodzeniem własnego domu grabił liście... że my... że z psem... że tylko jedno marzenie mamy... by powłóczyć się z Sierściuchem wzdłuż rzeki. Autochton okazał się człowiekiem nie do przecenienia: pójdą państwo prosto wzdłuż domów, potem skręcą państwo w lewo i będą szli tak długo, aż zobaczycie dziurę w murze. Za tą dziurą jest już to miejsce, o które państwu chodzi. Poszliśmy, wzdłuż szeregowych domków, potem w lewo wśród liści, ścieżką co ją ledwo było widać, szliśmy, aż naszym oczom ukazała się dziura... prowadząca wprost do Przygody, którą Heni obiecałam. Był więc spacer prawie trzygodzinny. Henia wylatana. My nagadani i przeszczęśliwi.

***

Heniuta w towarzystwie wspomnianej dziury:

***

Czy zwierzęta mają duszę? Nie jest sztuką znać odpowiedź na to pytanie. Sztuką jest... sfotografować duszę psa. Udało się! (Trochę przez przypadek.) Poniżej Heniutkowa Dusza w całej okazałości:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz