sobota, marca 30, 2013

709. Sztukmistrz

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Umrę z poczuciem krzywdy — usłyszałam wczoraj wieczorem nie od byle kogo, tylko od osoby, w której pokoleniu śmierć zaczyna powoli przebierać jak w ulęgałkach.

Poczucie krzywdy czyni z człowieka ofiarę okoliczności, kiepskich wyborów czy zachowań bliskich, najbliższych, znaczących osób — tyle mogli, a nie zrobili nic lub prawie nic...

Poczucie krzywdy daje również moc moralnej wyższości... niestety jest ona niczym zimne ognie — jest co oglądać, ale nie ma mowy o ogrzaniu się, czy ugotowaniu zupy.

Poczucie krzywdy stawia przed aktywnie dokonywanym wyborem: chcesz mieć rację, czy chcesz być szczęśliwy?

Na granicy snu, tuż przed przebudzeniem napadły mnie dziś rano słowa:
— jeśli masz poczucie krzywdy, to znaczy, że nie żyjesz swoim życiem.

Mogłabym mieć poczucie krzywdy... mogłabym mieć całkiem duże... były czasy, że miałam. Dziś nad ranem poczułam świąteczny wymiar Czasu, który spędzam, tak jak chcę. Żyję swoim życiem i niech to, ono ma wspaniały smak.

Z martwych wstawać mało spektakularnie, jeszcze za życia. Porzucać swoją historię kawałek po kawałku. Odnaleźć w sobie odwagę, by rozniecić w sobie prawdziwy ogień; by uczyć się dzień po dniu, jak o niego dbać; by poznawać miliony sposobów, w jaki można podarować go innym. Tylko to się dla mnie liczy. Mam zamiar nie ustawać do końca dni swoich, by każdego dnia dać sobie szansę na bycie coraz bardziej wyrafinowanym Sztukmistrzem Mojego Życia! W tym wszystkim nie bez znaczenia są spotkania z innymi Sztukmistrzami, którzy są wśród Nas.

czwartek, marca 28, 2013

(707+1). Zwierz Wielkanocny

Sadownik:
(wtacza się do domu objuczony torbami)
Dobry wieczór, mów mi wielbłąd...

Jabłoni Kręgosłup:
(na widok siat jęknął)

Jabłoń:
(wdzięczna, że nie musiała
do tych sklepów, do tych siat, kolejek itd.
)

Sadownik:
Głupi jestem i w dodatku... krzyżówka...

Jabłoń:
???

Sadownik:
Krzyżówka wielbłąda z jeleniem.

707. Pisanka roku 2013

(źródło inspiracji)

środa, marca 27, 2013

706. Czarny kot to pikuś...

(spóźnieni na wernisaż fotograficzny
w tramwaju przemierzają ostatnie przystanki
)

Jabłoń:
(ze skruchą, bo to przez jej buty, co ich znaleźć nie można było,
a w tych i tamtych ona nie pójdzie... i już;
damski upór próbuje logiką przyozdobić)
Wiesz, to wszystko przez te koronkowe majtki...

Sadownik:
???

Jabłoń:
Chciałam być ładna również od spodu...

Sadownik:
(ryknął śmiechem i dodał)
Ja bym TO zanotował.

Dla Sadownika zanotowałam, bo naprawdę cudnie się śmiał...

wtorek, marca 26, 2013

705. Motylem bądź!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Nie oglądaj! Z wrażenia zapomnisz o tym, co w Twym Życiu niemożliwym jest.

Ten świat potrzebuje jedynie
odrobinę cudowności...

(11:12)

Gdybyś tylko widział piękno,
które może powstać z popiołów
...
(12:17)

_______________
Link podarowała mi dzisiaj moja Studentka. Obejrzałam w zachwycie rycząc jak bóbr.
Dodaję do działu S.O.S.

704. Ta Trzecia

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Są trzy książki, które zdejmują z człowieka odium „wyjątkowości”. To w pierwszym odruchu nie musi budzić zachwytu, bo w dzisiejszych czasach dobrze byłoby być Indywidualnością.

Pierwsza1 pozbawiła mnie złudzeń co do kilku moich — wyjątkowych, indywidualnych, niepowtarzalnych — cech, z których, choćby w skrytości, byłam nie raz dumna. Jestem ich szczęśliwą posiadaczką, jestem ich ofiarą (czasem) tylko dlatego, że… jestem najstarszą córką.

Druga2 pozbawiła mnie żelaznej pewności, że wszystkie decyzje podjęte przeze mnie w życiu są wytworem moich i tylko moich wyborów, wyjątkowych, indywidualnych, niepowtarzalnych, jedynych w swej słuszności.

Trzecia.
Czytałam. Powolutku.
Przemyśliwałam żując każdy akapit. Powolutku.
Horyzont społeczny wyostrzył mi się ciut. W mgnieniu oka.
Właśnie ta książka, umieściła mnie, moje odczucia, moje reakcje, moje złości czy poczucie niesprawiedliwości w kontekście społecznym, historycznym. Nazwała to, czego wyprzeć bym się wolała. Nazwane, przestało mieć moc. Przestałam być tego ofiarą. Przestałam być jedyną osobą na świecie, której przydarzyło się tyle trudności… Dodałam Profesora do mojej osobistej puli Autorytetów.

*

(…) wszystkie ważne przedmioty i zjawiska są opatrzone znaczeniem symbolicznym. Dom jest symbolem kosmosu, czyli czegoś, co jest ładem, bezpieczeństwem — i za granicami domu ściele się zło. Dom jest moim zamkiem, moją fortecą. Różne elementy domu — okno, drzwi, komin, próg — to wszystko ma głębokie znaczenie.(…) I wreszcie słowa. Tak, wszystko ma swoje symboliczne znaczenie. I oprócz empirycznego wymiaru ten drugi, wskazujący inną, głęboką i niejawną rzeczywistość

*

[Zb. M.] (…) Z kolei zapach kawy jest dla mnie bardzo ważny.
[D. K.] Wszyscy są na niego czuli.
Kawa ożywia, zwłaszcza wtedy, kiedy się na nią czeka o poranku albo upija pierwszy łyk. Tak, wonie czekolady albo kawy to zapachy, które dają kopa, są niemal narkotyczne. Niektóre zapachy działają właśnie tak: mimo że nie ma w nich nic narkotycznego, to pociągają nas i prowadzą za nos.

*

(…) Jeśli gdzieś wędruję, to nie tylko po to, aby się zachwycać naskórkową urodą świata, takim doraźnym blichtrem. Ale po to, aby zobaczyć, że piękno jest często niejednoznaczne, że wyraża się także przez rzeczy kalekie czy zdruzgotane. To raz. A po drugie: ma swój wymiar duchowy. Tożsamość to nie tylko moje biologiczne istnienie — ale rzeczywistość, którą można nazwać wspólnotą losu i wspólnotą odpowiedzialności za ten los. Odpowiedzialności, która nie jest tylko odpowiedzialnością za siebie samego.

*

(…) Mądrość przychodzi z czasem, wiekiem, doświadczeniem. Mądrym się człowiek staje, a głupim można być bez wysiłku i od zaraz. Stawanie się dojrzalszym łączy się z pewnym bólem, trzeba przekraczać progi, doświadczać rozmaitych inicjacji wewnętrznych i w świecie społecznym, to zawsze jest dojmujące. Głupota nie wymaga od nas wysiłku, głupim się jest, i już.

*

W jakimkolwiek wieku byśmy byli, natrafiamy na sytuacje, w których nigdy wcześniej nie byliśmy.

*

Religia może dać wiele — pod warunkiem, że nie zostanie sprowadzona do przynależności instytucjonalnej, do przemocy kulturowo-społecznej czy duchowej.

*

[D. K.] Nie zgadzam się z Panem. Sama podjęła decyzję i miała prawo ją podjąć.
[Zb. M.] Sądzę, że jednak nie sama. Niech Pani sobie wyobrazi, że w takiej sytuacji znajdzie się osoba, która nie należy do środowiska tradycyjnego katolicyzmu. Takiego katolicyzmu, który kobiecość pojmuje jako biologiczne fatum: urodziłaś się kobietą, więc koniecznie musisz być matką, matką za wszelką cenę. Jaką podejmie decyzję? I to jest odpowiedź. Naiwny katolicyzm wmawia, że trzeba urodzić dziecko mimo wszystko, niezależnie od ceny. Gdyby Mróz była protestantką, nikt by jej tego nie wmawiał. Gdyby była niewierząca, byłoby tak samo. Przymus urodzenia za wszelką cenę należy zatem do pewnego porządku ideologicznego. A najważniejszą wartością jest życie, trzeba żyć za wszelką cenę, a nie za wszelką cenę rodzić, by było można mówić potem: „O, to piękna śmierć”. Jeszcze raz do tego wracam: każda śmierć jest straszna. Jest unicestwieniem człowieczeństwa.

D. Kowalska, Zb. Mikołejko, Jak błądzić skutecznie, prof. Zbigniew Mikołejko
w rozmowie z Dorotą Kowalską
, ISKRY, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

__________________________
1) R. W. Richardson, L. A. Richardson, Najstarsze, średnie, najmłodsze,
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1999.

2) Hope Edelman, Córki, które zostały bez matki. Dziedzictwo straty. Wydawnictwo Feeria, Łódź 2011.

poniedziałek, marca 25, 2013

703. Moc niekochanych słów

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

nie wiem...
          to szczerość, uczciwość i prawda podarowane sobie.
          czasoprzestrzeń jeszcze nie zagospodarowana wiedzeniem.
          przepustka do nowego świata.
          zaledwie chwila, która daje możliwość i szansę, by narodzić się na nowo.

*

nie wiem...
          do wczoraj, neurotycznie wręcz, chciałam zawsze i wszędzie wiedzieć
natychmiast! A dziś mówię:

nie wiem...
          i czerpię z tego siłę.

piątek, marca 22, 2013

702. Wiosenne rozbrajanie drzewek

Sadownik:
(zarzuca Jabłoni brak logiki)

Jabłoń:
(ucieszona odkrytym właśnie głupiutkim, osobistym przekonaniem,
ale jednocześnie w wersji zaczepnej
)
Wszystko, co robisz w życiu, jest logiczne?

Sadownik:
Nie. Ożeniłem się z Tobą.

Jabłoń:
(rozbrojona i uśmiechnięta od ucha do ucha)

środa, marca 20, 2013

(694+7). Nie mam psa na baby

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Powiedział wczoraj, gdy opowiedział jak łomolił zakupioną płytą podczas delegacyjnych podróży. Powiedział, gdy usiąść i posłuchać tekstu nakazał. Tekst wyjątkowy! Płakałam ze śmiechu wyobrażając sobie mężczyznę w szanującym się już wieku, w garniturze, w służbowym samochodzie, który stojąc na skrzyżowaniach kiwa się w rytm i podśpiewuje... Nie, nie podśpiewuje, ryczy na całe gardło!

Grubson & Emilia, One.

...mężczyzna to mężczyzna a nie robot czy zabawka. Popełnia błędy, czasami nie wie, którędy ma iść, gubi się w sobie, by potem odnaleźć siebie i wybrać jedno z wyjść. Raz nieogarnięty, raz ogarnia wszystko, zdobywa szczyty lub upada nisko.
Kobieto, wiec jedno, co by się nie działo, on będzie przy tobie blisko zawsze, będą go gnębić, spychać na sam dól, a on się mocno zaprze, rękoma, nogami będzie cię chronił, skrzywdzić ciebie nie pozwoli. Nie rób z niego na siłę dzieciaka, bo mu się w głowie popierdoli...

Grubson, One

wtorek, marca 19, 2013

(600+100). 1%

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Jedną z mądrych, wrażliwych kobiet, która została odebrana światu w październiku tego roku, była Anna Laszuk...

...napisałam sto wpisów wstecz. Nie wiedziałam wówczas jak napisać o Drugiej wrażliwej Kobiecie, którą październik 2012 porwał. Słowa były jakieś „zbyt”... kanciaste, prostackie...jak pisać o tym, o czym Ona pisała piękniej? Nie napisałam…

Dziś rozliczyłam stadne podatki przekazując 1% na fundacje Jej Imienia. A Wy, na co przekażecie swój 1%?

(698+1). Jasny gwint!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Sadownik:
(raniutko wrócił ze spaceru z Henią, siada na krawędzi łóżka)
Kłamczucha!

Jabłoń:
???

Sadownik:
(z teatralnym smutkiem)
Przyjechałem, a jest i śnieg, i zimno…

Jabłoń:
Ale ja jestem gorąca…

Jabłoń:
(po kwadransie odnotowała świeżą dostawę śniegu za oknem i też się załamała)

poniedziałek, marca 18, 2013

698. O tęsknocie nie wprost

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Przychodzi taki moment w delegacyjnym życiu, że połączenia telefoniczne zamiast poskramiać tęsknotę, już tylko ją wzmacniają. Przyszedł wczoraj wieczorem...

Żona Motocyklisty:
Wracaj już, śnieg schodzi,
będzie można jeździć Motongiem.

Sadownik:
Wiesz, to jest argument, żeby do ciebie wrócić.

(słyszeli swoje uśmiechy na twarzach)

niedziela, marca 17, 2013

697. Uczta z Mikołejko

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Proroczy rysunek (źródło) odhaczyłam jako polubiony na ryjowniku. Dziś, szósty i ostatni wieczór ciągiem bez Sadownika. Nie samotnie spędzany. Na tęsknotę przykładam okłady z Heniutki i prof. Mikołejko wypowiedzianych i zapisanych myśli. Zachwycam się konstrukcją tej książki. Jest warta każdego grzechu i będę z Nią... powolutku... nie śpiesząc się nigdzie... wysmakowałam dopiero pierwszych sto stron. Ucztuję...

*

[D. K.] Jeszcze trochę i dojdziemy do wniosku, że sen jest ważniejszy niż rzeczywistość.
[Zb. M.] Skoro wypełnia, powiedzmy, jedną trzecią naszego życia, to dajmy mu prawo przynajmniej do tej jednej trzeciej. Rozum tak się bowiem bezczelnie rozpycha łokciami, nie daje nam błądzić. A sen pozwala nam być gdziekolwiek i jakkolwiek. Rozum mówi tymczasem: „Nie, tu ci nie wolno, tam nie wolno, a jeśli już idziesz, to weź ze sobą to i to, patrz na świat tak i tak”. A we śnie — proszę bardzo — jesteśmy wolni, mamy prawo do wszelkiej anarchii, wszelkiego wyuzdania, wszelkiej drogi. Tylko zaraz uczeni w Piśmie, ci od rozumu, podejdą ze swoimi nożycami do snu i powiedzą: „Nie, we śnie są takie i takie reguły, sen jest kompensacją, emanacją, i Bóg wie tam, czym jeszcze”. Powiedzą: „Jeśli śni ci się drabina, to oznacza stosunek płciowy”. W każdym razie zaraz to zagospodarują, zaklasyfikują, podzielą i uporządkują. Opiszą funkcje fizjologiczne snu, zlekceważą to wszystko, o czym mówiliśmy. Więc ja bym w tym momencie jedną rzecz zrobił: packą po łapach ich! Bo kradnie nam coś rozum i jeszcze mówi, że jest najważniejszy. Nie jest.

*

Jesteśmy zawsze tymi, którzy odzwierciedlają. Sumą ludzi, pamięci o nich. Ale nie tylko ludzi. Niosę choćby w sobie pamięć o miejscach, o zwierzętach. Bo bardzo ważne w moim życiu były właśnie zwierzęta, zwłaszcza koty, choć psy także. Nie mogą tak przepaść bez śladu, bez imienia, jakby ich nie było. I jakby nie było ich ogromnej miłości.(...)
Więc na nasze życie, nasze losy, wpływają także zwierzęta, wszystkie istoty żywe, miejsca, smaki, barwy, książki, filmy. Mówimy: tutaj „ludzie”, ale co to znaczy „ludzie”? Ludzie mówią do nas przecież różnymi językami, bardzo osobnymi i wewnętrznymi, co sprawia, że świat, w którym żyjemy, jest wieżą Babel.

D. Kowalska, Zb. Mikołejko, Jak błądzić skutecznie, prof. Zbigniew Mikołejko
w rozmowie z Dorotą Kowalską
, ISKRY, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

sobota, marca 16, 2013

(695+1). Jesteś spełnieniem marzeń!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Ta książka dotknęła mnie do żywego. Mój wewnętrzny Bezdzieciofob jedną z jej części błyskawicznie wykorzystał jako argument w dyskusji. Pozbawił mnie wyjątkowości sprowadzając moje wybory do prostych reguł „jeśli-to”, nie pozostawiając marginesu na indywidualne marzenia, pragnienia i tęsknoty. I zaczęło się...

Nadciągnęły chmury. Lunął deszcz. Lało przez pięć dni z małymi przerwami na zachwyt Grubsonem, który pomagał utrzymać się na powierzchni świata targanego bezdzieciofobową burzą, co wprowadzić by chciała jedynie słuszny porządek świata. W efekcie zatęskniłam za „normalnością”, czymkolwiek ona jest.

Zatęskniłam konformistycznie; w nadziei, że zostanie podarowany mi święty spokój, będę pasować do społecznej układanki, zostanę zwolniona z zadawania sobie pytań, z poszukiwania odpowiedzi uszytych na mą miarę, po co się szarpać? Zaprę się siebie, pójdę utartą ścieżką...

*

Pogasiłam światła. Wyłączyłam muzykę. Usiadłam na podłodze wygodnie.

Zapałka. Trzask! Pierwsza świeczka. Jej płomień symbolizował Orzeszka. Postawiłam światełko przed sobą.
Mamo, dlaczego jestem inna? dlaczego nie mogę być normalna? dlaczego nie mogę dzielić pragnień innych ludzi? dlaczego porzuciłaś mnie emocjonalnie zanim się urodziłam? Czy odpowiedzi na te pytania mają jakiś wspólny, przykry mianownik, z którego wyrastam ja wyłącznie jako produkt określonych okoliczności? Jestem już duża i wiem, że nie mogła dać mi tego, czego sama nie dostała, czego nie znała i czym nie umiała się posługiwać, ale bezdyskusyjnym pozostaje fakt, że to boli. Pojawiła się pewność, że mój ból jest Jej dobrze znany z autopsji. Siedziałyśmy sobie razem w ciszy.

Zapałka. Trzask! Druga świeczka. Jej płomień symbolizował moją Babcię od strony Mamy. Postawiłam światełko za Orzeszkiem. Patrzę na Nią. W ciszy dostrzegam i Jej krzywdę i trudności. Jako jedyna z trójki córek nie spełniła pragnienia swej Matki, by wszystkie swoje dzieci umieścić w zakonie. Ja, moja Mama, moja Babcia w tej jednej chwili, symbolicznie, w tym samym pokoju współdzielimy pokoleniowy ból.

Zapałka. Trzask! Trzecia świeczka. Moja Prababcia w linii żeńskiej. Postawiłam światełko za Babcią. Cisza. Mija chwila za chwilą.
Takie były czasy… — wzdycha Prababcia.

Zapałka. Trzask! Czwarta świeczka. Moja Praprababcia w linii żeńskiej. Postawiłam światełko za Prababcią. Cisza… zmienia coś w atmosferze pokoju, w którym my wszystkie przycupnęłyśmy na podłodze.

Zapałka. Trzask! Piąta świeczka. Moja Prapraprababcia w linii żeńskiej. Postawiłam światełko za Praprababcią. Cisza, która powoli przekształca się w bezgraniczny spokój. Sześć kobiet w jednym pokoju. Jak cudownie jest to czuć. Może i kulawa miłość, ale jednak miłość, łączy wszystkie Nas.

Zapałka. Trzask! Szósta świeczka. Moja Praprapraprababcia w linii żeńskiej. Postawiłam światełko za Prapraprababcią. Patrzy na mnie z miłością i z dumą, której nie pojmuję.
Dziecko kochane — uśmiecha się do mnie — patrzę na twe życie i wiem, że było warto. Nie jesteś inna, jesteś taka jak my. I jednocześnie jesteś inna, wyjątkowa, bo jesteś Spełnieniem Marzeń każdej z Nas. Marzeń, których wiele z nas nie miało śmiałości choćby wypowiedzieć. Jesteś esencją spełnienia naszych pragnień o wolności,
     o decydowaniu o swoim życiu,
     o jego smakowaniu,
     o poznawaniu,
     o rozumieniu.
Dzięki tysiącom godzin bóli porodowych setek kobiet, właśnie Ty, właśnie Tu, jesteś i możesz być Sobą, taką o jakiej marzysz. Nie każdy ma takie szczęście. Nie każdy docenia ten Dar. Uprzejmie proszę, nie ustawaj, bo się zdenerwuję. Jakby to powiedzieli w XXI wieku
:

Lepiej, żebyś nie musiała oglądać
wkurwionej Praprapraprababci!

He, he! I niech się znajdzie mądry, co podyskutować z moją Praprapraprababcią chce...

...nie polecam!

*

Nie zaprę się siebie, pójdę moją ścieżką...

piątek, marca 15, 2013

695. „Zwierzoterapia"

Jabłoń:
(zaklęta w bardzo małe Zwierzątko)
Mam połamane, źle zrośnięte skrzydełko,
i nigdy już nie będę latać.

Sadownik:
(w roli Dużego, bardzo mądrego Zwierza)
Kochanie, ale od zawsze spadasz na cztery łapy,
więc jestem pewien, że będzie dobrze.

(cd. nastąpił)

środa, marca 13, 2013

(689+5). Od Po30stki

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Nie napatoczyłabym się na ten kawałek. To po prostu nie mój świat. Tym bardziej jestem wdzięczna Po30stce za tę piosenkę, za jej tekst. Do poniedziałku łomoliliśmy tą piosenką razem z Sadownikiem, od wczoraj łomolę sama. Nie mogę przestać. Przyszedł więc najwyższy czas, by dorzucić ją do blogowego działu S.O.S.

Ta piosenka wraz z obrazkiem szturcha w bok moje pasje, marzenia, sens życia i pyta jak się mają. Fajnie jest czuć ich głęboki oddech, słyszeć ich żywy rytm. Dziękuję Po30stko. :)

Grubson, Na szczycie.

sobota, marca 09, 2013

(672+21). Systematyka zwierząt europejskich

Sadownik:
(wręczył Bliźniaczej Liczbie album wybranych zdjęć,
zrobionych w Innym Śnie
)
To taka pamiątka po szkodnikach z Polski.

Jabłoń:
Hej, nie mów tak.
Nie jesteśmy szkodnikami.
Jesteśmy fajni.

Sadownik:
(z przekonaniem)
Jesteśmy fajnymi szkodnikami.

Bliźniacza Liczba i Jabłoń:
(ryknęły śmiechem)

(fot. Sadownik),
na zdjęciu od lewej:
Sadownik,
Bliźniacza Liczba
i Jabłoń

(690+2). Kobiety myślące cały rok

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Kiedyś tam zostałam zaproszona do zabawy blogerskiej, ale nie chciało mi się w nią bawić. Pytania nie zmuszały mnie w żaden sposób do myślenia, ani nie wzbudzały ciekawości, by poznać i dzielić się odpowiedziami. Cóż, mój antyspołeczny aspekt dał znać o siebie. Dziękuję, ale nie.

Aż wczoraj Żon-ObuRZON chwyciła mnie za serce motywem drzewno-słownym i wiedziałam, że jestem zgubiona. Wchodzę w to! Wykluczyłam kilka blogów, bo prowadzą go Mężczyźni. Wykluczyłam kilka Kobiet, bo nie prowadzą blogów. Poniżej zamieszczam Kobiety przez znaczące dla mnie ‘K’... mój subiektywny wybór w kolejności ustalonej losowo:

Afternoonka. Blogasik okazjonalny. Autorka nie rozpieszcza częstotliwością pisania, raczej pozostawia ślady po swoich myślach, odczuciach, zatrzymaniach. Kopiuje atmosferę chwili, w literki odlewa, zatapia na internetową wieczność. Zaglądam do Niej, jak do najbardziej charakterystycznej kawiarenki w mieście, znanej z klimatu nie do podrobienia i nieprzemijającej zadumy. Zaglądam, by napar z doświadczeń Autorki pić. Czasem, gdy wolno chodzę po ulicach stolicy sprawia mi przyjemność myśl, że może któraś z nich widziała i Ją, i mnie tego samego dnia, może w tej samej godzinie.

*

Ambre. Ta to dopiero potrafi! Wybiera, przebiera, słowa skrupulatnie przymierza do siebie. Mają pasować jak ulał do kształtu uczuć i aktualnego stanu ducha. Uwielbiam czytać o tych kreacjach, przegryzać słowa, by studiować zastosowany szew. I najważniejsze, z przyjemnością padam ofiarą Jej wyborów dotyczących książek i płyt. Idę do księgarni jak w dym, a potem już tylko mamroczę pod nosem: Ambre, Ambre, Ambre, dzięki ogromne!

*

Campanulka. Nie pamiętam, jak na siebie blogowo wpadłyśmy. Zaglądam tam za każdym razem, gdy chcę oczy pięknem nakarmić chwilami złapanymi w pułapkę obiektywu. I podziwiam Campanulkową delikatność, uważność i zachwyt Chwilą, która spowija świat. Za każdym razem liczę na to, że zaraźliwe to musi być...

*

Gebhara. Zajrzałam na Jej blog raz lub dwa. Potem minęło trochę czasu i w zaskakujących okolicznościach poznałam Autorkę. W pierwszej chwili żałowałam, że z własnej woli w te okoliczności się władowałam, ale po kilki dniach przyszło olśnienie, że gdyby nie te paskudnie trudne dla mnie chwile, których bezpośrednim sprawcą byłam ja sama, nigdy byśmy się nie spotkały. Towarzyszymy sobie na różne sposoby. Uwielbiam zaglądać do Jej przestrzeni, by zobaczyć, co u Niej słychać; by poznać jej wrażenia z warsztatów, na których razem bywamy.

Jest tam jeden wpis, od którego nie chcę się uwolnić, do którego lubię wracać i wracać. Oto jego warstwa słowna (w końcu znalazłam powód, by go przepisać do siebie i mieć):

Do Mistrza przychodzi kobieta z poważnym problemem, nie zdążyła jednak wypowiedzieć słowa, kiedy mistrz zapytał:
     — Kim jesteś?
     — Jestem Aria.
     — Nie pytam, jak masz na imię, ale kim jesteś?
     — Jestem szwaczką.
     — Nie pytam się, co robisz, tylko kim jesteś?
     — Jestem żoną Erycha.
     — Nie pytam, czyją żoną jesteś, ale kim jesteś?
     — Jestem matką moich dzieci.
     — Nie pytam, czyją matką jesteś, ale kim jesteś?
     — Jestem kobietą!
     — Nie pytam, jakiej płci jesteś, ale kim jesteś?
     Mistrz widząc zakłopotanie kobiety powiedział:
     — Jak znajdziesz odpowiedź na to pytanie, twoje problemy znikną.

     Kiedy odnalazła odpowiedź, Mistrz zapytał:
     — Teraz, kiedy już wiesz, kim jesteś, czy masz na tyle odwagi, by być w pełni sobą?

(zaźródlone dokładnie stąd)

*

Mama Pietruszki i Zosi. Dzieci, dzieci, dzieci... Jest wiele typów rodziców, od których staram się trzymać z daleka. Nie do wytrzymania są dla mnie albo oni, albo ich słodko-makabryczne pociechy, które już szykują się, by swoim rodzicom bezsenne noce w przyszłości zapewnić. Jako bezdzietna głosu nie zabieram, odchodzę. Jest jednak jeden blog „dzieciów” pełny po same brzegi i ja go uwielbiam. Jest to blog, na którym czytam o różnych odkryciach, bezgranicznej zdolności do generalizacji małych ludzi i nigdy nie mogę pozbyć się wrażenia, że w tych małych ciałkach zamieszkują już bardzo mądre i dojrzałe Istoty. Najbardziej jednak lubię sposób, w jaki Ich Mama jest dla nich Mamą. Gdybym była dzieckiem, chciałabym mieć taką...

***

Ciekawa jestem Waszych wyborów, ale zrozumiem, jeśli uznacie, że nie „tą razą”...

(690+1). Na wszelki wypadek

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Wczoraj przed snem zajrzałam na bloga wypatrując śladów po Po30stce i... zamurowało mnie, gdy zobaczyłam, co wczoraj Żona Oburzona wymyśliła. Zdjęcie z Jej zasobów własnych wraz z tekstem poruszyło mnie i postanowiłam zachować je na ewentualne chwile zwątpienia. Żono ObuRZONO mam nadzieję, że pozwolisz, że wpis z tym pięknym zdjęciem trafi do zasobów S.O.S. tego bloga. Zbyt łatwo zapominamy, że jest w nas moc. Moje Mocne Kobiety. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

fot. Żona Oburzona.

piątek, marca 08, 2013

690. My, Omnipotentne!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Jak wiadomo wszelkie zło bierze swój początek w kobiecie, poczynając od raju utraconego po szalejący feminizm XXI wieku. Pozytywnie odnosząc się do tego, należałoby krzyknąć: cóż za omnipotencja! Kobiety mają moc niebywałą!

Tym razem wszystkiemu winna jest Grecia, która napisała kilka zdań na okładkę książki nie swojej. Cenię Ją za mózgową brzytwę, którą z wdziękiem wykrawa wiele spostrzegawczych, wyjątkowo trafnych zdań, które potem wkłada w usta swoich bohaterów ku uciesze czytelników. No więc, Grecia napisała: „Kobieto, przeczytaj!”. Czytam i ust z zadziwienia nie mogę domknąć.

To książka pisana historiami kobiet, które przez dziesiątki lat mówić nie mogły, nie umiały, nie dawały rady. W ciepły sposób nie zaprzecza, nie każe zachować uśmiechu na twarzy za wszelką cenę. Tak jak książki o śmierci są często książkami o głębokiej miłości, w tym przypadku książka o żałobie, która nas nie ominie, zamienia się w książkę o niebywałej wolności, o zgodzie na jednoczesne istnienie wzajemnie sprzecznych uczuć, o zgodzie na ich przeżywanie, o niezaprzeczaniu temu, co jest, nie tylko w stosunku do ludzi, którzy odchodzą używając do tego śmiertelnych drzwi, ale również do tych, co po prostu nas zostawili.

Mnie ta książka uwolniła… Grecia ma rację pisząc: „Kobieto, przeczytaj!”

Jeśli potrzeba dziewięciu miesięcy, by na tym świecie pojawiło się nowe życie, czemu mielibyśmy myśleć, że potrzeba mniej do pogodzenia się z czyimś odejściem?

*

(…) musimy dać głos emocjom i przyzwolić, by żyły własnym życiem. Kontrolowanie ich daje złudzenie normalności, ale za jaką cenę i na jak długo?

*

Jeśli matka stosuje wobec córki przemoc fizyczną, seksualną lub emocjonalną, niszczy jej zdrowe poczucie własnego ja, zaufanie, przekonanie, że może się czuć bezpiecznie i że w ogóle życie ma sens. Żałoba po niej jest próbą odzyskania tego, z czego było się ograbionym.

*

(…) pokochać kogoś oznacza wystawić się na ryzyko straty.

*

Zaznawanie straty jest elementem życia równie niezależnym od naszej woli jak bicie serca i nieuchronnym jak nadejście zmierzchu.

*

To, że tracisz matkę biologiczną, nie znaczy, że tracisz potrzebę matczynej troski.

*

W pewnym stopniu każda z nas jest kobietą bez matki — dążenie do odbudowania pełni siebie dzięki związkowi jest wspólne wszystkim kobietom. Na moje pytanie, czy takie poszukiwania nie są beznadziejnie chybione, Andrea Campbell odpowiada ze śmiechem: „Mówić, że to chybione, to jakby powiedzieć, że błądzi cała ludzkość. Nawet gdyby nasi rodzice żyli, nie byli w stanie zapewnić nam takiego spełnienia, jakiego potrzebowaliśmy. Nawet najcudowniejsza, najdoskonalsza matka nie umie tego dać. Toteż w pewnym sensie wszyscy jesteśmy poranieni i wszyscy szukamy kogoś, kto by nasze rany uleczył”.

*

(…) dodała: „Najdroższa, obchodź się ostrożnie ze swoim sercem”.

Hope Edelman, Córki, które zostały bez matki. Dziedzictwo straty.
Wydawnictwo Feeria, Łódź 2011.

czwartek, marca 07, 2013

(686+3). Kilka słów dla…

Tak jak Ty...

(372+316). Blog Ci prawdę powie...

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Kończyliśmy wieczorny spacer. Już pod naszą klatką spotkaliśmy Sąsiada. Pogratulowałam mu dwuletniej trzeźwości, o której doniósł Sadownikowi dwa dni temu. Uśmiechnął się przepięknie i powiedział. Wie Pani, gdy piłem, wchodziłem do sklepu i tylko gorzałkę widziałem, a teraz widzę też inne produkty. Dla takich uśmiechów i dla takich zdań żyję...

***

Jabłoń:
(sprawdziła na blogu i informuje towarzystwo)
Nie zgadza się coś ta rocznica troszkę.

Sadownik:
To idź i mu powiedz, że może on i trzeźwiał,
ale ty wiesz lepiej, bo na twoim blogu stoi jak wół, że źle liczy...

Bliźniacza Liczba, Sadownik i Jabłoń:
(ryknęli śmiechem wyobrażając sobie hipotetyczną scenę)

687. Spotkanie biznesowe

Jabłoń:
Chciałabym Cię dzisiaj wykorzystać...
Chodzi mi o Ciebie jako profesjonalistę,
twoje doświadczenie zawodowe...

Sadownik:
(zaintrygowany, ale i gotowy zaryzykować)
Z kim mam porozmawiać?

Jabłoń:
Ze mną, ale ja Ci nie zapłacę.

środa, marca 06, 2013

686. Sekwensik uczuć niepopularnych

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

_________
D

Pod gabinetem poboru materiału do badań. Wychodzi mama z trzyletnim zaryczanym szkrabem. Maluch wyje. Wcale mu się nie dziwię, bo kłucie nie należy do żadnych fajnych zabaw i jako trzylatka nie miałabym ochoty zrozumieć, że to dla mojego dobra. Zanosi się od płaczu. A mama na to: no przecież nic się nie stało, synku. On wyje i zanosi się od płaczu jeszcze bardziej. Jestem zaskoczona, że można trzylatkowi tezę o „nic-się-nie-stało” próbować wcisnąć. Szkrab nie ustaje w domaganiu się, by łaskawie dojrzeć jego trudną sytuację, a ja mu z drugiego końca korytarza kibicuję. A mama? Mama wyciąga nowiuteńki, jeszcze zapakowany samochodzik. Niestety, samochodzik nie zadziałał tak, jak myślała. Dziecko zaczyna płakać „wielkimi literami”. Mama na to ze złością: bo cię tutaj zostawię.

Znów świadkowałam. Stałam i czułam jak kotłowało się we mnie. Zabiłabym sukę, gdybym tylko mogła. W takich sytuacjach nóż w kieszeni mi się otwiera wszystkimi ostrzami. Bardzo dawne emocje podchodzą mi do gardła.
Bezsilność.
Niemoc.
Osamotnienie.
Niezrozumienie.
Bezradność.
Tak, wiem, takie sceny dotykają mojego subiektywnie doświadczonego dzieciństwa. Odżywają niewyrażone w domu rodzinnym emocje, odbijają się echem po moich trzewiach. Przełykam wściekłość, morderczą złość i ogromną niezgodę na taki porządek świata. Niech to jasna cholera!

_________
A

smutno mi troszkę, że pojechali.
— przesadzasz, przecież jeszcze nas odwiedzą...

*

żałuję, że to powiedziałam.
— znów wyolbrzymiasz...

*

tęsknię...
— na twoim miejscu zajęłabym się czymś pożytecznym...

*

boli mnie...
— co ty wiesz o bólu, ja w zeszłym roku...

*

złości mnie, gdy zaprzeczasz moim uczuciom.
— jak zwykle szukasz dziury w całym...

*

było mi przykro, gdy powiedziałaś...
— jeśli o tym chcesz rozmawiać, to ja wychodzę.

_________
K

Piszę o tym tylko dlatego, że trzecią kartą w tym sekwensie mogłyby być słowa: „gdy czytam tego typu sentencje myślę sobie, że w definicji człowieczeństwa powinien znajdować się »brak umiejętności do bycia szczęśliwym bez granic«”.

Te słowa przypomniały mi, dlaczego zaczęłam prowadzić tego bloga... by móc napisać to, co chcę powiedzieć; by móc opisać to, co wybrzmieć potrzebuje; co nie zniknie nawet wtedy, gdy zmówi się cały świat, że nigdy nie istniało. A jeśli ktoś znów powie: „och, to taki smutny blog”. Cóż, to wyjątkowo niska cena.

poniedziałek, marca 04, 2013

685. Ambiwalencja /bez/dzietności

Poruszyło mnie prywatne odkrycie, które napadło na mnie wczoraj jako refleksja do czytanej książki Hope Edelman pt. Córki, które zostały bez matki.

niedziela, marca 03, 2013

(683+1). Mysia 3 do 10 marca 2013

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Miało być futrowanie kulturą. Było. Byliśmy na wspaniałej wystawie. Malowanej Miłością, Pasją i Zachwytem do Życia, Świata, Ludzi i Sierściuchów. Fotografia kontrastów, wyczekanych momentów, ułamków sekund najwłaściwszych, podobieństw zmaterializowanych obok siebie pojęć słownikowo niepodobnych. Magia w czarno-białe prostokąty zaklęta.

Ta wystawa jest również pysznym kąskiem dla psiarzy. Zobaczyć w ratlerku duszę to zdecydowanie sztuka. Chapeau bas, Panie Erwitt! Chapeau bas! Na Pana zdjęciach kocham duże psy... zakochałam się w Pana wrażliwości i cieple oczu, które tropią proste piękno wokół nas, czyniąc nasze życie nieoczywistym Cudem i Darem. Wyląduje Pan na jednej półce z Annie Leibovitz... wytrawne towarzystwo, prawda?

fot. Elliott Erwitt.

(...) ale jestem także amatorem fotografii, który robi zdjęcia dla siebie, dla przyjemności. Zdjęcia na tej wystawie to przede wszystkim prace osobiste, zrobione właściwie dla przyjemności fotografowania (...)

Elliott Erwitt
(z wstępu do wystawy)

Dla przyjemności... dla osobistych doświadczeń... bo Życie jest tego warte...

683. Dogonić Murzyna

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Błysło się w piątek polskiemu nobliście pokoju wydzielonego w przybudówce mentalnych ciasności. Między wierszami o tyranii większości się rozmarzył. Nie było nawet co komentować. Poziom pionu nie trzymał.

Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie plan Studenta Ukochanego, że dziś po pracy kulturą idziemy się nafutrować. Przedtem jednak na kawkę skoczyliśmy troszkę poczytać. Sadownik zapomniał swojej książki, więc obczytywał kawiarniane tygodniki. Parsknął. Przeczytał na głos. Parsknęłam. Szybciutko zanotowałam, by nie zgubić:

(...) Mikrofon bierze John Godson, konserwatysta nawet jak na frakcję konserwatywną: — My konserwatyści, spotykamy się, bo czujemy się zagrożeni.
O głos prosi Killion Munyama, drugi czarnoskóry poseł Platformy. Okazuje się, że to liberał. Spogląda w kierunku Godsona: — John, w sprawie związków partnerskich, to my jesteśmy sto lat za Murzynami
.

Michał Krzymowski, Szczury w bagnie, Newsweek Polska, 9/2013
(wyróżnienie własne)

682. „Dzieciowy” stereotyp — obyczajówka (II)

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Poszliśmy wczoraj wieczorem do kina. Pod kinem spotkaliśmy kolegę Sadownika z czasów liceum z żoną. Pitu, pitu. A co tam u was. U nas dobrze. Pitu, pitu. Kolega, łebski, dzieciaty człowiek z drugim dzieckiem w drodze, pojechał: no, bo wy to macie łatwe życie, dużo czasu… Odparłam: inne, mamy INNE życie.

Myślał być może, że nie dosłyszałam, nie zrozumiałam, więc zaczął mi tłumaczyć: łatwe, nie musicie tego i tamtego, a i do kina możecie sobie skoczyć o piętnastej czy osiemnastej. Nie wiedział z kim rozmawia. Ja nie ułatwiałam mu sprawy, też byłam uparta, nie czując żadnego współczucia wobec faktu, że on musi i to, i tamto: nie łatwiejsze, INNE.

Mocno nietrafione poparcie tezy o czasie, którego podobno mamy jak lodu, nastąpiło zaraz potem. Kolega zapytał: na jaki film idziecie? Na „Poradnik pozytywnego myślenia”. Odparł: eee, my już byliśmy.

681. Kudłaty alkomat — obyczajówka (I)

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

W piątek poszedł do pracy. W piątek zaraz po pracy poszedł na zapowiadaną od kilku dni, firmową, przymusową imprezę w męskim gronie, czyli przemieścił się z pracy do pracy. Dwudziesta druga zero pięć przekręcił klucz w zamku i… nikt go nie witał! A powinny babulce.

Przyszedł o własnych siłach. Był w kontakcie werbalnym. Jego rzeczywistość w spójny sposób łączyła się z naszą. Nie bełkotał. Nie rzygał. Krótko mówiąc wrócił w wersji Nie-Mężczyzna deluxe — biorąc pod uwagę stare, odchodzące na szczęście do lamusa wzory męskości. I co? Medal mu się należał a przynajmniej uwaga.

Tylko ja z czeluści Przytuliska krzyknęłam radośnie, że fajnie, że już jest. Heniutka, jak nie labek, nie była łaskawa podzielać mego nastroju. Wykazała się absolutną ignorancją. Wołał. Na chrupka próbował uwagę psią uchwycić. Nic. Kudłata zasady ma. I charakter też. Z mężczyznami nasiąkniętymi procentami nie gada i nie zbliża się do nich. Nawet jeśli jest to najukochańszy facet świata.

W sobotę rano Sadownik zastanawiał się, czy już może usiąść za kółko. Sądząc po zachowaniu Piesiury, które wróciło do normy, ustaliliśmy, że tak. W ten sposób staliśmy się posiadaczami domowego alkomatu, co prawda niehomologowanego ale jednak.

piątek, marca 01, 2013

680. Cmentarzysko

Trupki
ostatnich dni
wyniesione
.
Przyszło mi do głowy dziś rano,
gdy po raz pierwszy od wielu dni
otworzyłam — nareszcie z przyjemnością — oczy.