wtorek, grudnia 03, 2013

(908+1). Po bitwie

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jabłoń nie była dębem... kolorem skóry na twarzy w pewnym momencie zabiegu przypominała Panu Doktorowi korę brzozy... dam radę, tylko zdejmę sweterek... bez sweterka usiedziała jeszcze tylko troszkę i nie dała rady, za gorąco, za słabo...

Ciśnienie było. 90/65. Gdy Pan Doktor tętna szukał, zażartowała: nie ma? A Pan Doktor na to łapiąc w kilku miejscach przegubu: no, nie ma. Za chwilę znalazł, więc twarde liczby uzasadniały drzewne istnienie.

Zaspawał Pan Doktor tyle, ile dał radę. Za sześć tygodni do kontroli. Może starczy. Wolałabym, by obyło się bez poprawek. Ból oka — dziwny, subtelny, nieprzyjemny i nieciekawy. Goi się przyrząd do patrzenia na świat, a ja ze sobą jak z jajkiem obchodzić się muszę.

*

Staruszko w tramwaju!
     Dziękuję za komplement, że taka młodziutka jestem. To miłe, choć nie do końca prawdziwe. Bardzo Cię proszę, Staruszko, w tramwaju niektórzy młodziutcy ludzie muszą usiąść, bo choć młodziutcy, to jednak ciut zepsuci. Muszą na siebie uważać, nie mogą się schylać, muszą ograniczyć okazje, by tramwaj szarpał ich ciałem. No więc, Droga Staruszko, gdy siedzisz w tramwaju naprzeciwko młodziutkiego człowieka, zobacz w nim ludzkie istnienie, a nie tylko młodość, na którą musisz pomstować, że tak źle wychowana.
     Dziś naprzeciwko Ciebie siedziałam ja, opiekun zaspawanego oka, nie czujący się najlepiej i nie mający siły, by z Tobą dyskutować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz