piątek, grudnia 27, 2013

(926+1). Świąteczne odkrycie

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

od człowieka do człowieka niewidoczny sznureczek, niteczka, łańcuszek, drucik. łączy od pierwszego spotkania. z czego zrobiona? czy napięta? czy długa? czy w ludzkich rękach oba końce? czy? ciągniesz? trzymasz? a może nerwowo rozwijasz z kołowrotka, by nie mieć z tym wszystkim nic wspólnego? gdzie usiąść, jak być, by nie mieć zasznurowanych ust, by nie mieć skrępowanej duszy? puszczasz swój koniec, by móc odejść? nie, nie puszczasz, ale chcesz się ciut odsunąć, by wziąć oddech, by pozostać sobą, by nie zaprzepaścić szansy?

*

święta. relikt mego dzieciństwa, a od kilku lat klanowa rzeczywistość, ku której rokrocznie mknę już bez strachu. w tym roku, w tym magicznym czasie niewidoczne połączenia, co łączą nawet podzielonych, studiowałam, urzeczona ich naturą. zachwyciły mnie jak nigdy dotąd. poczułam je bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, gdy siadam obok tej osoby, ale naprzeciwko innej, blisko jednej, zdecydowanie dalej od drugiej, tę obejmę, tamtą tylko uściskam, tę pocałowałam trzy razy, a tamtą tylko raz, tej podałam rękę, a tamtej rzuciłam się w ramiona. nieskończona różnorodność połączeń. z tą tak, z tamtą inaczej, z nimi siak i owak.

narzekają na dystans, międzyludzki chłód, spalone mosty, a ja z zupełnie zepsutym wzrokiem nie widzę dystansu, widzę przeróżne, niepowtarzalne odmiany bliskości... może ciut nie takiej, jakiej pragniesz na ten moment, ale prawdziwej... nie usiądę bliżej... nie odważysz się przysunąć... chylę czoła, podziwiam to, co między nami, podziwiam takim, jakim to jest. w przewrotny sposób, właśnie takiej niteczki, sznureczka na ten moment potrzebujemy. poczułam wdzięczność do tych, z którymi nie chcę przy stole wigilijnym siedzieć, że nie naciskają na właściwy porządek tego świata, którym ja nie jestem już zainteresowana wcale.

*

a wieczorem. gdy drzwi naszego pokoju zamknęliśmy, oddzielając nasz świat od reszty światów, poczułam się jeszcze bardziej niż zwykle zaszczycona i uprzywilejowana tym, że z Sadownikiem łączy mnie żywa, prawdziwa, mieniąca się i pulsująca nić, którą odkrywam każdego dnia na nowo, która co dnia inaczej definiuje nasz związek, która z każdego dnia niezmiennie robi święto na świętami.

*

a następnego dnia. intensywnie myślałam o sznureczkach, niteczkach, łańcuszkach i drucikach, którymi połączona jestem z bliskimi memu sercu Ludźmi, co przy innych wigilijnych stołach siedzieli, poczułam się jeszcze bardziej zaszczycona i uprzywilejowana tym, że chcą ze mną mnożyć bogactwo współdzielonych sznureczków, niteczek... chylę czoła przed Nimi... przez wzgląd na to, co nas łączy, choć pojawiają się tu czasem jako bohaterzy, nie wymienię ich ani w porządku chronologicznym, ani alfabetycznym, ani żadnym innym, bo to porządek serca, ważniejszy od każdego innego porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz