wtorek, grudnia 30, 2014

(1198+22). Ludziolubni

 wpis przeniesiony 13.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdy wyszłam wczoraj spod ziemi na rogu Marszałkowskiej i Alei dotarło do mnie, że jestem zwierzem wielkomiejskim. Poczułam, że znów żyję. Na kawie z Brr, przyglądałam się ludziom przy innych stolikach, głodna istot samosterownych a nie sterowalnych.

Cztery kobiety 50+, uśmiechnięte, pełne życia, dzieliły się sobą między sobą — spotkały się, bo chciały — karmiłam oczy.

Dwaj mężczyźni przy innymi stoliku, mówiąc, patrzyli sobie w oczy — emocje, te dobre, na ich twarzach karmiły mą duszę.

Wiedziałam, że to dopiero początek dobrego dnia.

*

Wieczorem. Na deser podano Zazoo i Onemu, Pana Ciasteczko i mnie. Przy jednym stole. Po raz pierwszy. Na swój prywatny użytek skradłam kilka wrażeń, nastrój i atmosferę. W duchu odnotowałam, że mamy z Sadownikiem niebywałe szczęście, nie tylko do Ludzi, ale również do Par. A gdy wracaliśmy do domu, nie omieszkałam z Nim tego przegadać.

Zwierz wielkomiejski… zamyśliłam się… czy ja wiem? Na pewno ludziolubny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz