wpis przeniesiony 13.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Geografia nigdy nie była moją mocną stroną. Nie jest aż tak źle, jak można by sobie wyobrazić, bo jednak mapy czytam sprawnie, trzymając je w dłoniach bez obracania północą na dwunastej. No ale dobrze też nie jest. Otóż wczoraj okazało się, że Kraków i Kazimierz to dla Jabłoni synonimy. Za rzeką to już nie Kraków, bo Kraków to Kazimierz. I kropka. I koniec dyskusji.
Sadownik wywiózł był wczoraj sztukę na sztukę. Było z klimatem lat, których lekką zatęchłość Jabłoń rozpozna z zamkniętymi oczami. Jedna fajna wystawa zdjęć. Jedna „taka se” i jedna co Jabłoni w ogóle nie ruszyła. Co nie znaczy, że się Drzewko nudziło. Wypatrzyło focię, którą musiało zrobić, choćby nie wiem co. A Sadownik? A Sadownik samowolnie uwiecznił chwilę. Poniewczasie na szczęście śmiali się oboje.
(fot. Jabłoń)
(fot. Sadownik)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz