poniedziałek, kwietnia 04, 2016

1752. Piękniej nie da się!

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Sadownik nie rozumie tej miłości. Jabłoń kocha ilustrowane książki dla dzieci, choć prawdą jest, że kocha miłością wybredną.

Dzięki Szpagacikowi, w majestacie prawa buszuję w książkach 8+. Ta utorowała sobie drogę do Przytuliska tytułem i kreską na okładce — nie zastanawiałam się ani minuty nad jej kupnem. A gdy przyszła — bo dzięki Szpagacikowi grany jest też papier — z każdym zdaniem, z każdą stroną miałam coraz bardziej rozmigdalone oczy.

Drugi tydzień wydzielałam sobie troszkę słów i obrazków, by starczyło na jak najdłużej. I śmiałam się, i w zadumę i w zachwyt wpadałam, taplałam się w pojawiających się uczuciach i tych dorosłych, i tych „dzieckowych”.

Ta książka to nie książka, to nie baja, nie opowieść! To jest Mistrzostwo Świata pod każdym względem — i tekst, i bohaterzy, i losy, i ilustracje tylko do kochania i… wracania. Skończyłam, ale i zaczęłam jeszcze raz.

A Sadownik? Gepardzica stwierdziła, że może jeszcze po prostu jest za młody na tę książkę. Nadzieja jest, może dojrzeje. Ale żeby sprawa była jasna, nie musi, nie sprzykrzy się Jabłoni.

     — Wiewiórko, czy ja ci się kiedyś sprzykrzę?
     — Ty? — odpowiedziała wiewiórka. — No coś ty.
     Mrówka umilkła, a po chwili powiedziała:
     — Przecież to możliwe.
     — Nie — upierała się wiewiórka. — To niemożliwe. Jak miałabyś mi się sprzykrzyć?

(ilustr. Ewa Stiasny, źródło)

     Mrówka i wiewiórka milczały i odpoczywały od samych siebie. Od czasu do czasu wzdychały, marszczyły czoła i zjadały parę orzeszków bukowych oraz odrobinę miodu.

*

     — A tak właściwie, to jak się spada z wierzby? — zapytała wiewiórka.
     — Twardo — odpowiedział słoń. — Ale z dębu jeszcze twardziej.
     — A z topoli?
     — Z topoli…? Szczerze mówiąc, nie wiem — odparł słoń.
     Skoczył na równe nogi. Wiewiórka zdążyła jeszcze powiedzieć:
     — Nie chodziło mi o to, żebyś…
     Ale słoń już wspinał się na topolę i chwilę później spadł z jej czubka. Rozległ się potężny łomot, którego echo jeszcze długo rozbrzmiewało wokoło.
     Zaniepokojona wiewiórka pochyliła się nad leżącym słoniem. Na jego czole pojawił się ogromny guz. Ale on wyszeptał:
     Rewelacyjnie, wiewiórko… Spada się rewelacyjnie.

*

     — Kto tam? — zapytał [Kozioróg].
     — Ja — odpowiedział głos. — Świerszcz.
     Drzwi się otworzyły, ale nic widocznego nie weszło do środka.
     — Gdzie pan jest? — zapytał kozioróg.
     — Jestem tylko głosem świerszcza — odrzekł głos. — Reszta przyjdzie za chwilę.
     Kozioróg głęboko westchnął. „Robota” — pomyślał.
     Wkrótce do środka przeniknął zapach świerszcza, a wiatr przywiał na dywanik jego czułki, szczękę i korpus.
     Po chwili w pokoju zrobiło się niespokojnie. To myśli świerszcza, jedna po drugiej, wlatywały do środka.
     — Wybuchnąłem — oświadczył głos.
     — No tak — powiedział kozioróg.
     — Może mnie pan poskładać?

*

(ilustr. Ewa Stiasny, źródło)

Toon Tellegen, Nie każdy umiał się przewrócić,
przeł. Jadwiga Jędryas, ilustr. Ewa Stiasny,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz