wpis przeniesiony 21.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Dziś. Pierwszy dzień czternastego tygodnia. Dokładnie pierwszy dzień czwartego miesiąca.
Lekarzyna mnie w piątek zapytał, czy zus wzywał mnie już na kontrolę. To można udawać S82.6? Chyba brak mi wyobraźni.
*
Gdy w styczniu w gipsie na nodze wspinasz się po zewnętrznych schodach, jesteś bohaterem. Gdy w marcu po tych samych schodach „wchodzisz” w ortezie, jesteś pacjentem. Gdy w kwietniu w dwóch butach należących do tej samej pary, o dwóch kulach „idziesz” po wąskim chodniku, możesz się zdziwić słysząc: a szerzej pani nie może? Zaniemówiłam i zatrzymałam się z wrażenia. Bardzo śmieszne, dziadu! Przyszło mi do głowy: quva, nie pomyślałam, że kule to ozdoba, fetyszyk, biżuteria, a dwa takie same buty czynią mnie zupełnie zdrowym człowiekiem.
*
Idę na rehab. Idzie kobieta. Wiem, że ją znam, nie pamiętam skąd, ale gdy odpowiada na moje „dzień dobry” po głosie ją poznaję. To niesamowite, że trzy miesiące wycięły mi ją z pamięci podręcznej. A ona? Na mój widok, też zdziwiona:
— Nie poznałam pani, zawsze była pani taka żywa.
Nie mówię jej, że nigdy w życiu nie czułam się bardziej żywa niż teraz, tyle że… w środku! Tego nie widać.
*
Na przystanek tramwajowy kiedyś szłam w pięć minut. Teraz, gdy idę na rehab, potrzebuję dwudziestu minut, by pokonać dwie trzecie tej trasy. Ale idę i uszczęśliwia mnie prostota i złożoność robienia każdego kolejnego kroku.
Tramwaj? Na razie dla mnie to wyzwanie i przyszłość.
*
O Boże, co ty masz za paskudztwo na wyświetlaczu telefonu? Jestem zdziwiona reakcją. Jak to, co mam? Tak wygląda szczęście, zdrowie, zaufanie i dobry sen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz