wpis przeniesiony 21.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Obiektywnie, czyli jak? Mówić o ludziach, rozmawiać z ludźmi, będąc człowiekiem — obiektywnie? Wystarczy dowolne obiektywne, jednoznacznie zdefiniowane słowo wybrać i widzieć, jak wiele różnych skojarzeń, bardzo subiektywnych, w ludziach budzi, by poddać się. Słowo, a co dopiero zdanie, akapit, osąd, co całe historie budzą i rozwijają.
Tak, ta książka na pewno nie jest obiektywna — to nie kandydatka na podręcznik historii, choć historii naszej dotyka. Dla mnie to między innymi opowieść o ludzkim losie, opowiedziana po ludzku i z ogromną wrażliwością. No cóż, szkoda, że Gdańsk, Poznań czy Wrocław nie mają swoich „Jacków Hugo-Baderów”.
[…] nie ma nawet co gadać o obiektywnym reportażu. Jeśli potrzebujesz czegoś takiego, zabierz się do lektury książki telefonicznej. Tam żaden z tysięcy bohaterów nie powie czegoś takiego, od czego nawet twardym facetom chce się ryczeć.
*
[…] a kilka lat później, 10 czerwca 1972 roku…
— Skąd tak dokładnie pamiętasz datę?!
— Bo to moje osiemnaste urodziny.
*
A ja ciągle i tak uciekam do przodu […].
*
A problem dziecka alkoholika polega na tym, że ono przychodzi do pijanego ojca i mówi: „Tata, nie pij”, a ten nie słyszy, nie zwraca na niego uwagi, nie widzi go nawet. Dziecko alkoholika nie umie wydobyć swojego istnienia.
— A więc go nie ma.
— Tak. A jemu się wydaje jeszcze, że wszyscy inni także patrzą na niego, jakby nie istniał, jakby go nie było. […] im bardziej cię nie ma, tym bardziej się starasz, żeby zaistnieć.
*
Milczy nieskończenie długo. Płacze do środka.
*
A wiesz, co najbardziej mnie tam przeraża? Że bezpieka odkryje moją największą tajemnicę. Odkryją, kim jestem […]. Panicznie boję się, że na przesłuchaniach ubecy jakoś poznają moje myśli, marzenia, sny, które obsesyjnie nachodzą mnie od dzieciństwa, że jestem…
— Dziewczynką?
— Nie, nie. Dużą, dorodną, piękną kobietą.
— Co robisz w tych marzeniach?
— Przede wszystkim wyglądam. Widzę piękną kobietę, to znaczy siebie, która idzie ulicą w prześlicznym ubraniu i pantofelkach na obcasie.
*
— Stasiu, śpisz?! — ktoś szarpie go za ramię.
— Nie. Powieki sobie oglądam.
*
W duszy mówię: „Poszłam”, a głośno: „Poszedłem”. Cały czas trzeba mieć w głowie włączonego tłumacza. To jest potworne. Nienawidzę tego mojego męskiego opakowania zastępczego.
*
Niezwykłe w chorobie alkoholowej jest to, że ty to wszystko wiesz, ale jesteś taki biedny, nieszczęśliwy, pokrzywdzony przez los i ludzi, więc potrzebujesz siebie jakoś nagrodzić. I pijesz, chociaż wiesz, że tylko pogarszasz sytuację, że to ci szkodzi, zmienia cię. Degraduje.
Jak bardzo? To zależy, co rozumiesz przez degradację. Ludzie uważają, że jesteś zdegradowany, kiedy leżysz w rynsztoku, w śmietniku, na przystanku autobusowym, we własnych wymiocinach, ale to nie musi być prawda. Zdegradowany alkoholik to także ktoś, kto przychodzi do biura, zamyka się w swoim gabinecie i musi się napić, żeby wystartować.
*
Parę lat temu, kiedy los jak zwykle porządnie nakopał mi w tyłek, myślę sobie, że chciałabym mieć raka, bo wtedy odzyskam rodzinę. Teraz mam raka. I nic się nie zmienia.
*
[…] a potem zaczynają się coraz większe schody, coraz bardziej kręte, strome […].
*
Sport nie jest dla mnie celem, tylko metodą weryfikacji założeń. Wolę ciężki trening niż udział w zawodach.
*
Jestem bardzo szczęśliwa i zadowolona ze swojego życia, bo mam cel. Kocham to, co robię.
*
— Dużo jest takich ludzi ja ty?
— Kilkuset w całej Polsce. Jeden człowiek na sto tysięcy. Przypadek odwrotny, mężczyzny, który wygląda na kobietę, jest trzy razy częstszy.
*
Zobacz! Worek jest pusty! To ostatnia chemia.
— Bogu dzięki.
— Nie ma za co dziękować. Okrutnie sobie ze mnie zażartował. Ciekawa jestem dlaczego. Kiedy przed Nim stanę, wygarnę Mu prosto w oczy: „Teraz się wytłumacz”.
Jacek Hugo-Bader, Skucha,
Wydawnictwo Agora/Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz