wpis przeniesiony 21.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Ta książka jest jak ogr — ma wiele warstw. Gdy trafiam w niej na pierwszego psa, uśmiecham się i zachwycam autorskim pomysłem na to porównanie. Gdy spotykam drugiego, przeczuwam spotkanie z trzecim, a potem wypatruję trzeciego, czwartego, piątego… Nic sobie nie robię z tego, że ja jestem pitbuliną.
Maciek idealnie pasuje do swojego psa i gdybym miał go do jakiegoś porównać, jest jasne, że to może być tylko owczarek niemiecki. To bardzo stara, szlachetna, dobra rasa. Arystokratyczna. Psy bardzo użyteczne, umiarkowanie agresywne, temperamentne, rycerskie i z fasonem, chociaż z Niemiec. Ale w moim rodzinnym domu mówiło się zawsze, że to owczarki alzackie, bo też takie mieliśmy, a było nie do pomyślenia, żeby trzymać Niemca w domu.
*
To domowa rasa, psisko, któremu dobrze patrzy z oczu, łagodne i towarzyskie, z uśmiechniętym pyskiem ciamajdy, żywego pluszaka, więc idealnie nadającym się do dzieci. Wierne, serdeczne, powolne w ruchach, łakome i ze skłonnością do tycia, które poliże cię, jak wpadniesz w gości, będzie się cieszyć, merdać ogonem, uślini nawet portki i nie da spokoju, dopóki nie dasz ciasteczka. Wtedy labrador usiądzie, popatrzy mądrze w oczy i pogada.
*
Wszędobylski typ. W wiecznym biegu jak pies rasy beagle. Mały, słodki, nadaktywny prymus, którego wszędzie pełno, więc paniuńcie go uwielbiają, a z każdym facetem ma raczej pod górkę, bo właściwie nie sposób nauczyć nygusa posłuszeństwa, ale który jest jednak cholernie przydatny, pomocny, pożyteczny, jak to pies gończy. Niewyrośnięty pointer jeden, mądraliński.
*
Brylant prawdziwy. Mądry, niezawodny i solidny jak wyżeł szorstkowłosy, mocno zbudowany pies do wszystkiego, nie do zdarcia, który padnie na pysk, a wykona zadanie. Zdechnie, zajeździ się na śmierć, a nie przestanie aportować, nie przestanie przynosić patyka. Nie kombinuje, tylko się stara, pomaga, zapieprza ile sił.
*
[…] narwany, zadziorny i zawzięty jak terier szorstkowłosy. To zwierzę, co da się zarżnąć, a nie odpuści, chociaż nie jest głupie. Bardzo pożyteczny pies o mądrych, wesołych oczach, z którymi nawet da się pogadać, jak się nagania, potem napije zimnej wody i uspokoi.
*
Jest nie do zdarcia, w ciągłym ruchu, biegu, pędzie i, o dziwo, wygląda, jakby sprawiało mu to niewypowiedzianą uciechę, jak himalaiście, maratończykowi, jak pociągowemu psu rasy husky, dla którego praca, cierpienie, ciągnięcie sań ciężkich ponad siły to słodka radość, osobliwa, trudna do zrozumienia przyjemność, nawet wtedy, kiedy sam wykombinował, że musi targać ten majdan, i nawet wtedy, gdyby miał paść przy tym na pysk.
*
Nosił w swojej klatce żeber bardzo szlachetną odmianę nieprzyzwoicie nierasowej psiej duszy. Do tego miał naturę włóczęgi, koczownika, zhipsiałego mieszańca […]. To typ kundla, co nawet nie musi mieć budy, bo bardziej ceni wolność niż wygodę, a jak buda jest, to nie po to, żeby ją z kimś dzielić, raczej, żeby mieć gdzie znosić fanty, łupy, trofea, ogryzione kości, żeby mieć co zagracać, zaburdelić z kretesem.
*
Zawsze mówi do niej bardzo wolno, cicho, łagodnie, wprost czule, jak trzeba, tłumaczy cierpliwie jak dziecku. Marek ma bardzo niski, ciepły głos, wolne na stare lata ruchy i z wiekiem coraz bardziej staje się podobny do spaniela, który, nawet jak jest mu wesoło, mordę ma rozpaczliwie smutną.
*
Nie mam wątpliwości, że kiedyś byłem psem. Nawet teraz umiem z nimi gadać, chociaż nie ze wszystkimi mam ochotę, bo jak wszystkie zwierzaki w moim domu mam uprzedzenia rasowe. Wszyscy nie cierpimy na przykład pitbuli, a także bulterierów, cholernych psich mięśniaków, czworonożnych drecholi, przygłupów z mózgiem wielkości orzecha laskowego.
*
Nie, kotami nie będziemy się zajmować. Koty trzyma się po nic, są do niczego, do bani, do kitu. Nie potrafią biec za człowiekiem, nie potrafią przynosić patyka i, co najważniejsze, cieszyć się, jak wracasz do domu. Są do niczego.
Jacek Hugo-Bader, Skucha,
Wydawnictwo Agora/Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz