czwartek, września 01, 2016

(1994+24). Degustacja #3

 wpis przeniesiony 24.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Po porannym pływaniu rozpoczęłam rozdział trzeci degustacji. Wczoraj skończył się sierpień. Przez cały miesiąc (liczący trzydzieści jeden dni) przebiegłem w sumie 350 kilometrów. Przeczytałam i zamyśliłam się… Wczoraj skończył się sierpień. Przez cały miesiąc przepłynęłam około 13 kilometrów.

Przyglądanie się zmianom zachodzącym we własnym ciele jest przyjemnym uczuciem, choć teraz zmiany te nie zachodzą tak szybko jak wtedy, kiedy byłem młody. To, co kiedyś zajmowało mi półtora miesiąca, teraz zajmuje trzy. Czas, przez jaki mogę trenować, skraca się coraz bardziej, zmniejsza się skuteczność całego procesu, ale co mam zrobić? Muszę się z tym pogodzić i zadowolić tym, co mam. To jedna z życiowych prawd. Poza tym nie sądzę, by wydajność, lub jej brak, była jedynym miernikiem własnego życia.

*

Biegnąc w tamtym maratonie, uznałem, że już nigdy więcej nie chcę przechodzić przez coś takiego. Nie chcę odmrażać sobie tyłka i czuć się podle. Wielkie dzięki! Tam i wtedy podjąłem decyzję, że przed następnym maratonem wrócę do podstaw, zacznę od początku i będę się starał najlepiej jak umiem. Będę trenował wytrwale i odkryję na nowo, na co fizycznie mnie stać. Dokręcę wszystkie poluzowane śruby, jedną po drugiej. Zrobię to i zobaczę, co się stanie. Tak sobie myślałem, powłócząc nogami w lodowatym wietrze, dając się wyprzedzać kolejnym biegaczom.

*

Nie — zapomnij o piwie. I zapomnij o słońcu. Zapomnij o wietrze. Zapomnij o artykule, który masz napisać. Skup się na przesuwaniu stóp do przodu, jedna za drugą. Tylko to jest teraz ważne.

*

[…] nogi kierują się własnym rozumem.

Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu,
przeł. Jędrzej Polak, Muza, Warszawa 2010.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz