wpis przeniesiony 24.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Powieść. Niezobowiązująca. Raczej z kategorii mało ambitnych. Bez odwołań do wielkich dzieł sztuki.
Przygoda. Odkrywająca najgłębsze ludzkie pragnienia. Dotykająca przemijania i skończoności czasu człowieka jako jednostki. I to fantastyczne pragnienie, by jeszcze chociaż jeden rozdział, zwrot akcji, jeszcze jedno spotkanie, tylko jeden dialog. Nie przeczytałam, łyknęłam jak dobrą baśń.
Uwielbiał, jak potrafiła przyjmować życie i tulić je do swojej pełnej piersi, nie puszczając ani na chwilę.
— Nigdy nie postawiłaś na mnie kreski — zauważył. — Nawet kiedy ja sam dałem za wygraną.
*
— Nie powstrzymasz człowieka przed robieniem czegoś, czego naprawdę chce. Może uznała, że to, co było wcześniej, nie ma już znaczenia. Czasem, kiedy zamkniemy pewien rozdział, nie chcemy już do tego wracać.
*
— Myślę, że ta mała psina troszczy się o mnie bardziej niż ja o nią. Pewnego dnia otworzyłem drzwi, a ona siedziała na progu, jak jakiś anioł stróż czy coś w tym rodzaju. Powiedziałem jej: „Stać cię na kogoś lepszego. Idź, poszukaj jakiegoś w miarę przyzwoitego gościa, który ma robotę”. Wyprowadziłem ją na ulicę. Ale kiedy następnym razem otworzyłem drzwi, ona znów tam była. Wtruchtała do mieszkania, usiadła i od tamtej pory jesteśmy razem. Może widzi we mnie coś, czego sam nie dostrzegam.
*
Co ty, u licha, mi zrobiłeś, pytało z wyrzutem jego ciało.
Phaedra Patrick, Osobliwe szczęście Arthura Peppera,
przeł. Anna Esden-Tempska, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz