wpis przeniesiony 25.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Potrzebne są linie brzegowe.
I już. ● Koniec snu. Gdy przebudziłam się, powtórzyłam sobie tę frazę kilka razy. W pierwszej chwili w wyobraźni zobaczyłam linię brzegową oceanu. Jednak przy porannej kawie dotarło do mnie, że to chodzi o warunki brzegowe, wyznaczone minima i maksyma na kolejnym poziomie gry w mininawyki.
Poziom „1” — mininawyki wykonywane dzień w dzień — przeszłam śpiewająco — noga na ścianie, pięć przysiadów z łapkami na framudze, nie wymagały specjalnie myślenia. Zasuwasz, nie dyskutujesz. Pyk i masz odhaczone na dziś i tylko o dziś chodziło.
Poziom „2” oznacza wyrabianie nawyków, które chcę wykonywać nie codziennie lecz trzy–cztery razy w tygodniu. To, mojej osobistej grze w mininawyki, dodaje trudnościowego smaczku — wymaga planowania. Tak, potrzebuję linii brzegowych.
Pojutrze będę trzeci dzień w pracy na uczelni w tym roku kalendarzowym. Spotkam ludzi, rozmyślałam sobie, którzy rodzili się, gdy ja kończyłam pierwsze studia.
Do pięknych zeszycików, flamastrów, kolorowego papieru, które drugi dzień już na mnie czekają, dorzuciłam linie brzegowe.
Teraz już jestem gotowa na nowy rok akademicki i jako wykładowca, i jako studentka, i jako człowiek. I jestem bardzo ciekawa nadchodzącego czasu.
ツ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz